shadowhunters
Wszystko skończyło się szczęśliwie. Demoniczny kielich został zniszczony, Mroczni Nocni Łowcy pokonani, a nowe porozumienia zawarte. Na świecie zapanował pokój, a wszyscy uradowani opuścili Idrys wracając do swoich Instytutów. Głos w Twojej głowie zaśmiał się. Najlepiej by było, gdyby Demony nie ruszały się ze swojego wymiaru i nie atakowały, biednych, głupich Przyziemnych. My, Nocni Łowcy, stworzeni przez Anioła Razjela, mamy brać na swoje barki ciężar tego świata, zapobiegając wszelkim konfliktom i wojnom. Ulepszeni runami i nafaszerowani treningami, walczymy z demonami i Podziemnymi.

poniedziałek, 11 maja 2015

Butelka się kreci i kręci - Góry, Dzień IV

Melissa   Rebecca   Marlene   Matthew   Castiel   Yennefer  Kai  Nicoletta   Jasmine   Jared   James

Cały dzień przeleżała w łóżku i, gdy skończyła książkę, uznała, że najwyższa pora wstać. Położyła lekturę na szafkę i wygrzebała się z kołdry - drugim i ostatnim, ciepłym miejscu w tym domku. Łóżka koło niej były puste. Cóż się dziwić, bliżej było do kolacji niż do śniadania. Mel zmieniła ubranie i wyszła z pokoju. Nie usłyszała rozmów z dołu. Wszyscy udali się pewnie na stok, albo na pobliskie lodowisko. Otworzyła drzwi prowadzące do pokoju Nate'a i Set'a, chcąc sprawdzić czy jeszcze żyją. Obaj spali i wyglądali jakby mieli gorączkę. Melissa pielęgniarką nie była, więc po prostu dała im spokój. Podeszła do kolejnego pokoju i zapukała. - Becka? Jesteś tam? - Przyłożyła ucho i nasłuchiwała. Miała nadzieję, że ktoś jednak został. Nie szukała osoby, z którą mogłaby wyjść na dwór i ponaparzać się śniegiem. Po prostu chciała z kimś zamienić parę słów.
Becka leżała na łóżku rozkoszując się spokojem. Większość towarzystwa gdzieś wyszła więc została w domu z Matt'em i Mel. Co do pierwszego osobnika to nie miała z nim o czym gadać, ponieważ jedynym tematem byłą by wampirzyca. A co do Mel to nie wiedziała czy przypadkiem nie będzie jej przeszkadzać. Chwyciła za książkę która leżała na jej szafce nocnej. W nocy gdy doskwierała jej samotność spowodowana pokojem jedno osobowym czytała jakieś książki fantastyczne przyziemnych. Niektóre z nich straszliwie ją śmieszyły gdy autor opisywał wilkołaki, wampiry lub wróżki w jakiś wyszukany sposób. Zapewne gdyby była przyziemną fascynowało by to ją. Lecz nie była. Była Nocną Łowczynią która znała ten świat i nie zawsze cieszyła się, że do niego należy. Wpatrywała się w książkę nie wiedząc dlaczego. Po chwili otworzyła ją i zaczęła czytać początek. Zapowiadała się dobrze więc pochłonęła Rebeccę do reszty. Gdy wreszcie się oderwała postanowiła wyjść z pokoju, lecz gdy tylko wstała usłyszała głos Mel za drzwiami. Podeszła do nich i otworzyła je na oścież -Tak jestem, a co?
Castiel spędzał ferie na zadupiu. Tym samym zadupiu, na którym spędzali je Nocni Łowcy. To była chyba kpina. Zszedł do głównego pomieszczenia, które dzielili goście ośrodka, to jest on i Łowcy, bo dla innych nie starczyło miejsca i zaklął w myślach, rozpoznając znajome twarze. Przysiadł na jednym z foteli udając obojętność, nie zdradzając się ze znajomością poszczególnych buziek.
Westchnęła, gdy nic nie usłyszała. Uznała, że Nocna Łowczyni poszła razem z innymi. Już Melissa miała zejść na dół, ale Becky otworzyła drzwi. Obróciła się do niej. – A nic. - Chciałam sprawdzić czy ktokolwiek jest. – Powiedziała, wzruszając ramionami. Zerknęła ku parterowi i zobaczyła na kanapie śpiącą Dianę oraz jakiegoś nieznajomego. Kiwnęła głową w stronę schodów, dając znak, aby Becky zeszła razem z nią. – Emm… Cześć? – Powiedziała i otaksowała mężczyznę wzrokiem. Nie zobaczyła run. – Jakiś problem? – Zapytała zakładając ręce na piersi. W końcu domek był wynajęty tylko dla Nocnych Łowców, a Mel raczej pamiętała kogo wiozła ze sobą. Facet mógł pomylić budynki, albo znaleźć się tu innym przypadkiem.
Dziewczyna wzięła do ręki mała butelkę wody i weszła do salonu. Na dnie była reszta więc wystarczyły dwa małe łyki i butelka była pusta. Na siedzeniach była już sporą liczbą ludzi więc usiadła na jakimś podłokietniku i postawiła butelkę na stole. - To co, zaczynamy?
Grzał się w kominku, więc jak tylko dziewczyna zaszła mu drogę, poczuł jakby większy chłód. Zablokowała mu żar bijący z ognia. Dlatego uchylił powieki, wpatrując się na dziewczynę bez wyrazu — Jeden. Zasłaniasz mi ogień — zauważył zanim znów przymknął oczy.
Yen zakręciła butelką. Przez chwilę wirowała wokół własnej osi aż wreszcie zatrzymała się na Becky. Spojrzała na dziewczynę a ona bez pytania odpowiedziała: - Wyzwanie. Yen rozejrzała się wokół, co można by tu jej wymyśleć... Popatrzyła po zaciekawionych twarzach towarzyszy a jej wzrok zatrzymał się na Mel. - Już wiem,- zawołała - Becky, podrzuć ją wysoko do góry krzycząc "Melisso kocham Cię" - uśmiechnęła się wskazując palcem na parabatai.
Jaimie wróciła z dworu wraz z Jaredem, wpuszczając mroźne powietrze do środku. Była cała w śniegu. Na zewnątrz padało. Z wejścia otrzepała czapkę, marudząc pod nosem, idąc w kierunku kuchni — Chcesz herbaty? — zerknęła na Jareda, ale zatrzymała się w miejscu widząc co rozgrywało się na środku pokoju. Zmarszczyła brwi spoglądając po zebranych. — Acha... na potrzebuję czegoś mocniejszego od herbaty — I zniknęła w kuchni.
Gdy Becky usłyszała zadanie wybuchła głośno śmiechem po czym wstała uśmiechając się do Mel. Podeszła do nie chwyciła ją i podrzuciła krzycząc -Melisso kocham cię. -po czym chwyciła ją i postawiła na ziemi. Usiadła na swoim miejscu rozmasowując nadgarstki. Mel była trochę ciężka.
Cass uchylił powieki obserwując grę młodych. Trudno powiedzieć, żeby chciał brać w tym udział z dużym entuzjazmem, ale skoro już tu był i skoro zawsze mógł się wycofać... Wyprostował się, a zaraz potem oparł rękoma na kolanach wpatrując się w butelkę. Czy robił to samo za swoich czasów? Nope. Zawsze musiał być ten pierwszy raz — Gram z wami, dzieciaki — oznajmił. Spojrzał na butelkę, która akurat padła na niego w momencie, w którym postanowił zagrać. Uśmiechnął się ironicznie pod nosem — Pytanie — stwierdził zanim dziewczyna zdążyła się go spytać, co woli.
Przewróciła oczami i zajęła swoje ulubione miejsce przy kominku. Kolejny, który polubił ciepło. Reszta musiała go znać, bo inaczej dawno by stąd zniknął. Spojrzała na wirującą butelkę, a następnie na Yen, z uśmiechem mówiącym: zemszczę się. Dała się podnieść i podrzucić. Przez chwilę myślała, że Becca ją upuści. Była lekko zawiedziona tym, że jej parabatai już straciła pomysły.
Przeciągnęła się. Najlepsze w tym wszystkim było to, że nie znała tego gościa -No dobrze to może tak: Z dupy się tu wziąłeś i kim jesteś?- zapyta.
Jared wszedł zaraz za Jaim do środka i otupał buty przy drzwiach. Poniekąd zdziwiło go jej pytanie, ale darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda, a skoro miała dobry humor, to czemu miałby z tego nie skorzystać. Już otwierał usta, żeby jej odpowiedzieć, kiedy jego spojrzenie padło na grupkę zgromadzoną wokół butelki. -Weź od razu i dla mnie - rzucił za rudą kiedy ta skierowała się w stronę kuchni, sam natomiast ruszył w kierunku zgromadzonych. -Gram z wami - zakomunikował sadowiąc się w wolnym fotelu.
Splótł ręce na piersi, zastanawiając się, które to konkretnie było pytanie. — Pytanie to kim jestem? — upewnił się, skoro już zdążyła odpowiedzieć skąd się wziął. — Cass — odpowiedział — znajomy właścicieli domu — nie precyzował dokładniej, bo przecież udzielił i tak dość obszernej odpowiedzi jak na siebie. Zszedł z fotela, podchodząc do butelki i kucnął przy niej, zakręcając nią z impetem. Długo wirowała zanim padła na Kaia.
Kai, przyznajmy się, Gabrysia tu nie ma. - dziewczyna po raz kolejny nawoływała czarownika do porządku. Niby, jako wampir, nie męczyła się, ale psychicznie była wykończona. Choć na zewnątrz oczywiście nic nie pokazała. - Chodź Kai, przynajmniej nacieszysz się swoją Nocną Łowczynią. - stała nad przyjacielem z latarką, teraz ruszając nią, by zwrócił na nią uwagę.
Zaklął pod nosem w obcym języku, gdy na nic nie trafili. Błąkali się po jaki skini, rozpraszając mrok światłem latarki, ale nie spotkali żadnej żywej duszy. – Ale zaklęcie lokalizacje właśnie tutaj prowadziło. – Wskazał na kupkę kamieni. Nie wybaczyłby sobie gdyby coś stało się Gabrielowi, najlepszemu przyjacielowi Kaia. Spojrzał na Nicolettę. – A wiesz co? Właśnie miałem ochotę ją odwiedzić. – Uśmiechnął się do niej i pstryknął palcami. W mgnieniu oka znaleźli się w salonie przepełnionym Nocnymi Łowcami, a butelka wskazywała na niego. – Witam. Pytanie na rozgrzewkę. – Powiedział i spoczął na wolnym skrawku podłogi.
Jaimie wróciła do pomieszczenia z dwoma kubkami gorącej herbaty z rumem. Jej była bardziej rumem z herbatą, niż herbatą z rumem, ale ta, którą wręczyła chłopakowi zdaje się, że miała lepsze proporcje. Podała mu ją bez słowa i siadła na kanapie obok jego fotela, na której spała Diana. Wcisnęła się gdzieś pomiędzy jej nogi, przerzucając własne, zgięte w kolanach, nad jej stopami i upiła kilka łyków parującego napoju.
— Pytanie... — powtórzył za nim i bezczelnie zawiesił wzrok na Nicolettcie, która pojawiła się równo z Fosterem — Kim jest Twoja urocza znajoma? — patrzył jej perfidnie w oczy, całkowicie ignorując czarodzieja, na którego padła butelka. Widocznie Nicoletta bardziej zwróciła jego uwagę. Cóż... Cass. Wyraźnie nie znał do końca zasad tej gry.
Dzięki – Jared odparł odbierając od dziewczyny kubek z herbatą i nim jeszcze zdążył zamoczyć usta wyczuł w niej rum. I bardzo dobrze, bo jak tu grać w butelkę na trzeźwo. Dobrze, że Levittoux spała i tego nie widziała. -Niezła, możesz mi taką częściej fundować - powierzał przerzucając spojrzenie z nieznajomego mężczyzny na Jasmine.
Jass uniosła spojrzenie z nad kubka na Jareda, z początku interpretując jego słowa trochę opacznie. Moment się zastanowiła i dotarł do niej rzeczywisty ich sens — Jasne... o każdej porze dnia i nocy, Jarr — przewróciła oczami kpiąc sobie z jego stwierdzenia — Uważaj, daje niezłego kopa. Chyba nie na Twoją słabą głowę — uśmiechnęła się do niego przesłodko.
Nicoletta usadowiła się w fotelu, słysząc pytanie i odpowiedź, która teraz padła przy grze. - Wchodzę. - uśmiechnęła się tajemniczo do mężczyzny. Fearie, czuła po zapachu. Nie speszyła się jego wzrokiem, nie było to w jej naturze. Wola dawać ludziom do zrozumienia, że jest pewna siebie.
Zerknął na swoją towarzyszkę, która usadowiła się na fotelu. – Wampirzycą. – Oznajmił krótko wzruszając ramionami. Nie miał zamiaru mówić za wiele i to jeszcze jakiemuś nieznajomemu, który Nefilim nie był. Znając zasady gry, wziął butelkę i nią zakręcił. Wypadło na Lenny. Postukał palcami w podłogę, jednocześnie obmyślając pytanie lub wyzwanie. – Co  wybierasz?
Castiel otaksował dziewczynę spojrzeniem. Wampirzyca... Nie o to pytał, ale ok — Miałem na myśli, jak się nazywasz? — zwrócił się już bezpośrednio do dziewczyny, nic sobie nie robiąc z oschłości Kaia. W końcu nie jego sympatię chciał wzbudzić, nie?
Właśnie wróciła z góry, gdy zauważyła Carmen i Kaia. Mrugnęła do niej, sadowiąc się koło Mel. Wypadło akurat na rudowłosą. - Pytanie. - uśmiechnęła się radośnie do Kaia, siadając przy tym na rękach.
Nicoletta Grace. - padła odpowiedź. W między czasie zdążyła zauważyć, że Lenny została wylosowana. Uśmiechnęła się pod nosem. Była ciekawa co wymyśli Kai.
Zastanowił się chwilę. – Czy nauczyli cię wyrabiać broń? – Zapytał w końcu. Wiedział, że Lenny pochodzi od Waylandów i pytanie dla innych wydawała się mało sensowne, ale dla niego wręcz przeciwnie. Chciał pojąć zamiary jednej osoby, a ta informacja rzuciłaby światło na jego domysły.
Castiel zmarszczył brwi — Włochy?
Matt wkurzył się. Temu cholernemu Fearie odpowiedziała. Ach kobiety pomyślał. Był tego plus. Wiedział przynajmniej jak wampirzyca ma na imię
Nie. - wyznała. - Znaczy podobno mamy wrócić do rodzinnej tradycji, ale moi dziadkowie opuścili Nefilim, dopiero mój ojciec wrócił do plemienia Anioła. Tak więc nie, jeszcze nie, ale kiedy wrócę do Idrisu... Wtedy to bardzo możliwe. - w tracie mówienia trochę odpłynęła, ale bardzo syciła ją myśl na temat dziedzictwa Waylandów - broni. - Ale mój ojciec potrafi rozpoznawać prawie wszystkie rodzaje oręża, prawda Ca... - ugryzła się w język. - Prawda Nico? - zapytała z dumą.
 - Włochy. –Nicoletta odparła z satysfakcją. Zaraz potem spochmurniała. - Tak, Len. - potwierdziła, równocześnie tonem dając poznać, że to nie jest miły temat. Doceniła to, że Rudi nazwała ją nowym imieniem, ale myśl o ojcu, przybranym ojcu, wciąż ją raniła. Na twarzy dało się widzieć tylko grymas, który w najlepszym wypadku dało by nazwać się uśmieszkiem.
Słuchał jej z należytą uwagą, ważąc każde słowo. Jej dziedzictwo może okazać się dla niej zgubą. Skinął głową, dając znak, że starczy już tych informacji. Potem musi odciągnąć ją gdzieś na bok i powiedzieć, że jej życie jest prawdopodobnie w niebezpieczeństwie.
Len starała się nie dać poznać po sobie, że Nico to pytanie nie leżało. Zakręciła butelką i wylosowała... Siebie. Śmiejąc się spróbowała jeszcze raz. Wybrana została druga rudowłosa dziewczyna. - Pytanie czy wyzwanie Jasmine?
Faerie kiwnął głową ze zrozumieniem i już nic się nie odezwał. Skierował wzrok na rudowłosą, na którą padła butelka, za drugim zakręceniem.
Dziewczyna zaabsorbowana popijaniem swojej herbaty nie odnotowała kierunku butelki, wycelowanej w jej stronę. Upiła trochę rumu, czując przyjemne ciepło rozchodzące się po ciele. — Co ja? — uniosła wzrok na Lenny i chrząknęła — Zadanie. Jaimie. — skupiona tak na poprawieniu dziewczyny nie zauważyła nawet, że instynktownie zgodziła się na udział w zabawie.
Jaimie. - kiwnęła głową. - Słabe będzie... - mruknęła do siebie pod nosem. - Wyrecytuj jakiś wiersz o miłości.
— Kwestia praktyki...co ty byś beze mnie zrobił, Jared? — zakpiła sobie, opierając się rękoma na swoich kolanach i spojrzała na niego, dopijając herbatę do końca. Zdążyła już zapomnieć, że butelka padła na nią, przypomniała sobie dopiero, kiedy Lenny znów się do niej zwróciła — Miłości? — dobrze, że nie miała się czym zakrztusić. — Nie znam żadnych wierszy o miłości. — Zerknęła w jakimś kierunku, szukając natchnienia i chrząknęła — Na górze róże, na dole fiołki, my się kochamy jak dwa aniołki? — spytała głupio, zanim zdążył to ktokolwiek skomentować, kręcąc butelką. Padła na Lenny. - Zadanie, pytanie? – Jaim spojrzała na nią natrętnie, próbując przebić się przez.... milczące towarzystwo... jakże duże wyzwanie.
Pytanie. - rzuciła, krztusząc się śmiechem, bo znów ona została wylosowana.
Pamiętając jaką akcję zrobiła jej Lenny w ich babski wieczór, albo może była to Becky i Lenny miała to nieszczęście, że Jaimie je pomyliła, Hawkins postanowiła się zemścić: — Wyobraź sobie, że Set przyszpila Cię do łóżka, spina kajdankami i te sprawy. Liczę na to, że masz bujną wyobraźnię i nie muszę tego tłumaczyć. SZCZERZE. Jaka by była Twoja pierwsza myśl? Spróbuj się wczuć i sobie to dobrze zobrazować. Nie akceptuję odpowiedzi: nie wiem, czy tym podobnych.
Ugryzł się w język powstrzymując przed wypowiedzeniem na głos tego co przyszło mu do głowy. Uśmiechnął się za to wymownie. Ale przez wypowiedzeniem tej myśli na głos tez się powstrzymał. -Pewnie próbowałbym się wstawić czym innym niż herbata z rumem - odparł, po czym sam dopił swoją herbatę, skoro Jaim zajęła się butelką, on wychylił się i zerknął do jej kubka, a skoro był również pusty wstał i wziął go od rudej, po czym ruszył do kuchni, po kolejną porcję.
Wpatrywała się w Lenny oczekując odpowiedzi. Dziewczyna z nią zwlekała, dlatego Jai przysiadła sobie na podłokietniku najbliższego wolnego fotela, który zostawił Jared. Odprowadziła go spojrzeniem zauważając istotną rzecz — Ale to mój... — zniknął jej zanim zdążyła zakończyć — ... kubek... — odetchnęła, nie spodziewając się, że przyniósłby kolejną herbatę, na którą właśnie miała ochotę. Jakoś tak powietrze się w otoczeniu zmroziło odkąd zadała swoje pytanie Lenny.
O cholera. - oczy Lenny zrobiły się wielkie jak spodki, a jej policzki płonęły niczym kominek przed nimi. Zerknęła na Nico, która wypatrywał się w nią z pytaniem w oczach; Kim jest Set i dlaczego nic nie wiem?, mówiły jej oczy. Zarumieniła się bardziej. Okay, tak grają? A ona chciała być miła! - Pierwsza myśl tak? - zapytała, wychwytując to z ust dziewczyny. - Pewnie w ogóle nie byłabym w stanie myśleć, patrząc w jego oczy. - Cholera!, przeklęła na siebie w duchu. To o oczach mogła sobie darować. Twarz miała gorętszą niż letnie popołudnie.
Widząc jak dziewczyna się katuje, Jai machnęła ręką — Dobra, już wszystko wiem, kręć. — oparła się rękoma między udami, na podłokietniku, wpatrując się w dziewczynę bez cienia wrażliwości dla jej skrępowania. Nie uważała to za pytanie podłe, skoro sama potraktowałaby je jak element gry.
Wrócił po kilku minutach z dwoma kubkami herbaty z rumem. Co prawda nie zwykł pić tego typu rzeczy, dlatego dolał rumu na oko, skutkiem czego wyszła trochę mocniejsza niż ta która przyniosła mu wcześniej Jaim, ale kto by się tym przejmował..? Znów wygodnie usadowił się w fotelu uprzednio wręczając kubek rudowłosej. Akurat zdążył jeszcze usłyszeć ciekawe wyznanie Lenny.
Zgarnęła kubek w obie dłonie i upiła kilka łyków. Był to bardziej drink niż herbata, ale kto by się tym teraz przejmował. Jedynie przymrużyła powieki nie spodziewając się tyle alkoholu. — Na pewno nie chcesz się tym upić? — zerknęła na Jareda, zaczesując zręcznym ruchem rude pasma włosów do tyłu, w stronę rozwalającego się warkocza — Bo upity Ty to zły Ty. To było pytanie... — wtrąciła się, bo można było je ująć inaczej, żeby przybrało formę zadania. Zaraz jednak zamilkła i uniosła ręce obronnie do góry. Jeszcze Lenny wylosuje czasem ją i będzie miała przechlapane po swoim niewinnym pytanku.
Matt zaśmiał się gdy butelka padła na nim. Gdy usłyszał zadanie zastanowił się krótko -Mam nadzieję że po tej odpowiedzi twoja siostra mnie nie zabije -mruknął -A więc skłoniła mnie do tego uroda i temperament twojej siostra –odpowiedział.
Zerknął do swojego kubka, po czym na dziewczynę i upił łyk uśmiechając się pod nosem. -Nie żeby specjalnie, po za tym to Ty zaczęłaś - odparł oblizując wargi i sięgnął wolna rękę w stronę jej warkocza, żeby móc okręcić sobie jego końcówkę wokół dłoni. -Niech zgadnę. Grzeczna wersja bardziej Ci odpowiada? -Rzucił unosząc brwi w wyrazie niejakiego rozbawienia, po czym lekko pociągnął ją za warkocz. Zerknął na skierowaną w jego stronę butelkę. Nie wiedział, kto kręcił bo przez chwilę jego uwagę pochłonęła Jaim. -Pytanie..? -Rozejrzał się po ludziach, wychodząc z założenia że tak będzie bezpieczniej.
Spojrzała kątem oka na swoje włosy — To ty próbujesz nas upić. Ja próbowałam tylko rozgrzać. — wzruszyła ramionami, jakby wcale nie zabrzmiało to dwuznacznie. Dla niej nie zabrzmiało. Dopiero po czasie — Herbatą — zamilkła odbierając od niego swojego warkocza, trwało to moment — Już się schlałeś? Dwoma kubkami herbaty z rumem? Mówiłam... słaba głowa — prychnęła na jego odpowiedź — Skąd założenie, że jakakolwiek wersja mi odpowiada? — upiła sobie swojego rumu i zaczesała warkocz na drugie ramię, to dalsze od rąk Jareda. Utkwiła wzrok na butelce, bo przez chwilę też się rozproszyła, teraz nie wiedziała co się dzieje. Ale butelka skierowana była w stronę Jareda. Zerknęła na niego i uśmiechnęła się kpiąco — Powodzenia? — zadrwiła, ale słysząc pytanie Matta ledwie powstrzymała się od face palma. — Serio? To było takie... banalne. — mruknęła niezadowolona, ze pytanie nie poszło Jaredowi w pięty.
Zabrzmiało jakbyś chciała, żebym miał w tym jakiś interes - odparł na słowa Jaim, po czym przerzucił spojrzenie na Jamesa. -Chcesz pytanie czy wyzwanie? -Zapytał skupiając na chłopaku swoją uwagą i jakby na złość rudej znów sięgnął po jej warkocz.
— Jakbym chciała to bym spytała czy chcesz mnie upić — mruknęła i cierpliwie wyrwała swój warkocz, ale już mniej cierpliwie dodała: — Co my jesteśmy, w przedszkolu? — zawiesiła wzrok na butelce i rozplotła swój warkocz, tylko po to, żeby go spleść na nowo, bo od tego szarpania nim, włosy już całkiem zaczęły jej wpadać do oczu.
James zaczynał powoli przysypiać na fotelu nieopodal grających. Słysząc swoje imię, zwrócił wzrok w stronę Jareda, nieco wyrwany z kontekstu. Jego idealny, wyimaginowany świat chyba za bardzo go pochłonął. Ach te utopijne wizje Walkera. - Pytanie. - rzucił, bo nie chciało mu się wstawać z fotela.
-No tak, zapomniałem, ze Ty jednak wolisz bardziej bezpośrednio - westchnął zostawiając już w spokoju jej włosy. Skinął głową i upił łyk z kubka, tym samym próbując wymyślić jakieś w miarę sensowne pytanie. Niestety nie wiele przychodziło mu teraz do głowy, zapewne zasługa zakrapianej herbatki Jaim. -Którą z dziewczyn spośród naszych Łowczyń najchętniej przygarnąłbyś do łózka? -Zapytał o pierwsze lepsze co nasunęło mu się na myśl. -Tylko konkretnie - dodał na wypadek, gdyby chłopak chciał odpowiedzieć wymijająco.
— Tak jasne, bo wolę, kiedy... — chciała odpowiedzieć instynktownie, ale przeanalizowała sobie, co w zasadzie powiedział i co ona chciała odpowiedzieć. W gruncie rzeczy doszła do wniosku, że ją podpuszczał — Co? A dalej mówimy o mnie? — skierowała jego słowa przeciw niemu, ale jej nie słuchał, chyba, bo już zadawał pytanie. Prychnęła. — Powiedz, że mnie — zaoferowała się łaskawie i uśmiechnęła kwaśno. Rozmowa o seksie psuła jej nastrój. Znaczy... nie rozmawiali niby bezpośrednio o seksie, ale ona ponoć lubiła bezpośredniość. Tak usłyszała moment temu, hie hie. — A to wcale nie było bezpośrednie — zadrwiła z Jareda i jego pytania.
Wrócił spojrzeniem szarych oczu do Jaim i jej uwag. -Wiesz.. Chyba nie tylko ja po alkoholu robię się jak to ujęłaś "zły" - odparł dopijając swoją herbatę i zerkającą na nią krytycznie. -Co do pytania, następnym razem poproszę o pomoc Ciebie. Chociaż średnio mnie interesuje co pomyślałby James gdyby znalazł się w sytuacji w jakiej umieściłaś Lenny - stwierdził marszcząc brwi, jednocześnie stawiając pusty kubek obok fotela. Zaniesie później.
Uśmiechnął się nieco krzywo na pytanie kolegi, po czym zamlaskał zabawnie z dezaprobatą. Potoczył spojrzeniem po obecnych przedstawicielkach płci pięknej, po czym rzucił po chwili krótkiego namysłu. - Nie uznaję seksu bez miłości. - zaśmiał się, bo wiedział jak to musiało brzmieć w ustach dziewiętnastolatka. Po chwili westchnął. - Ale chętnie poopowiadałbym Dianie o duchach z latarką w ręku, pod osłoną kołdry. - poruszył zabawnie brwiami. Łóżko to łóżko. Chwycił butelkę w dłoń i zakręcił. Wypadło na Yen.
— Zła? — zmarszczyła brwi, nie bardzo wiedząc co powinna rozumieć pod tym pojęciem. Zinterpretowała to jak zawsze z niekorzyścią dla siebie —Tak, po pijaku dokonuję naprawdę feralnych wyborów — patrzyła na niego z pod przymrużonych powiek i dopiła na jednym hauście pół kubka herbaty z rumem, wstając z miejsca. Bez słowa ruszyła z miejsca — A niektóre z nich do dziś dają mi się we znaki — prychnęła, kierując się do kuchni. Wróciła tym razem z kieliszkiem pełnym rumu z wodą. Jakby poziom spożywanego alkoholu ewoluował od herbaty do samego trunku. — Ale bez obaw, mam mocniejszą głowę od Ciebie. Nie musisz się martwić o te: „złe” efekty — burknęła wyjątkowo niezadowolona doborem jego słów.— Tak. Na pewno. Bo pewnie wolałbyś wiedzieć, w co wtedy Lenny byłaby ubrana, albo kto jest wolny, żeby go przelecieć. James Ci w tym chyba nie pomoże — nie znała gościa, ale ktoś wymienił jego imię. Zawiesiła wzrok na Jamesie zdziwiona jego odpowiedzią — Nie uznajesz seksu bez miłości? — to stwierdzenie wydało jej się... no, co najmniej śmieszne. — Masz na oko przeszło osiemnaście na karku i jesteś prawiczkiem? — jakby jedno wywnioskowała sobie z drugiego.
Len zarumieniła się na słowa Jaimie. Uważała to samo co James i nie widziała w tym nic złego. Sama była dziewicą.
-Nie jestem winny, twoim wyborom - odparł, bo odebrał to tak, jakby był im winny. Poza tym miał zbyt dobry humor żeby była w stanie mu go zepsuć. Rozparł się wygodnie w fotelu. Zabębnił palcami w podłokietnik fotela. -Chyba jednak mnie przeceniasz - wydął wargi na chwilę skupiając uwagę na kieliszku, w którym miała rum. -Obyś tylko co do swojej "mocniejszej głowy" się nie myliła - wymruczał, mając nadzieję, że nie będzie musiał odnosić jej do łóżka.
— Przeceniam? Nie. Uważnie Cię słucham. Ktoś inny mógłby wziąć to za komplement. Ale nie Ty, co? — wzruszyła ramionami upijając kilka łyków — Wnioskuję, że skoro interesuje Cię z kim chciałby spać James, próbujesz wykosić konkurencję. To przyznaj się, a z kim ty byś chciał? — uniosła kieliszek z rumem do góry, patrząc na jego zawartość, rachując w pamięci ile może mieć to promili. — Jakie to słodkie, że się o mnie martwisz. Myślę, że dam radę — upiła kilka porządnych łyków i zsunęła się na podłokietniku trochę w dół, obserwując grę — Kto teraz? — zgubiła się, bo jakby wszyscy mieli przerwę.
Yen wytrzeszczyła oczy na dziewczynę która zadała jej pytanie. Co by tu wybrać. W sumie ona nie miałaby serca kogoś zranić,, więc odpowiedź nasuwała się sama. Chociaż gdyby to ona miałaby być zraniona też by nie było wspaniale. Widząc zniecierpliwione spojrzenia innych wybrała "być zdradzoną" a ponieważ nie chciała by jej wypowiedź została w jakikolwiek sposób skomentowana zakręciła butelką a los wybrał Jaim. Yen uśmiechnęła się, zadanie? , wspaniałe. Takie pytanie jej dała, że wręcz sama prosiła się o pomysłowe zadanie. - pocałuj Jared'a w usta. Tu i teraz - powiedziała widząc jak ta dwójka ze sobą konwersowała przez całą grę.
Spojrzała na butelkę, a że ta wypadła na nią zagryzła na chwilę wargę — A mogłam wam oddać pustą butelkę rumu. Może ma inny środek ciężkości i wgl... nie znam się na fizyce. Zadanie... tak myślę. — spojrzała na Yennefer — Nie jesteś mściwa, prawda?Wyprostowała się, patrząc na Yennefer przez chwilę w milczeniu — Którego Jareda? — spróbowała zagrać kartą: liczmy na to, że w Domu Łowców jest jeszcze jakiś inny Jared — Znam go? — uśmiechnęła się kpiąco. Cóż. Wyraźnie się z tym ociągała.
Yen spojrzała z rozbawieniem na Jaim. Zadanie wyraźnie ją zafascynowało. -Och, chyba innego nie ma - powiedziała z udawanym współczuciem.
— Aaa... ten Jared — burknęła pod nosem wyraźnie zawiedziona i zerknęła na chłopaka — Nie no. Temu to nie sądzę, żeby się spodobało — wzruszyła ramionami bezradnie i skrzywiła się nieznacznie — Jared? Jesteś pewien, że to Twoje imię? — przewróciła oczami, odciągając szklankę z rumem od swoich ust i oblizała wargi z alkoholu zanim cmoknęła krótko usta Mearsa swoimi, tak jak to się robi w przedszkolu, choć nawet dzieci potrafią dać porządniejszego cmoka niż drobne muśnięcie.
Zmarszczyła brwi. Skoro Yennefer była mściwa to sama też postanowiła być: — Skoro tak chcesz... Wnioskuję, że lubisz całowanie? Wiec pocałuj Jareda, tu i teraz. Długo i namiętnie. Minimum pięć sekund. No wiesz... nie chcę żebyś nie wiedziała co straciłaś. Spojrzała na Jareda z boku i wzruszyła bezradnie ramionami. To nie jej wina. Sprowokowały ją. Jedna z druga, bo patrzyły na siebie jakoś wymownie i ta ich nić porozumienia ją rozdrażniła. Wstała z miejsca. — Idę się napić — bąknęła, posyłając spojrzenie na Lenny — Nie przegap nic. Zdasz mi relacje. — uśmiechnęła się drwiąco.
Yen spojrzała na Jasmine. Przez chwilę rozważała myśl spadnięcia z fotela i udawania zemdlonej, ale by się zorientowali. W co ona się wpakowała. Wstała z siedzenia po czym podeszła do Jareda i Jaim, która po pocałunku wydawała się jeszcze bardziej do niego kleić. - Jesteś pewna ze o Jareda ci chodziło? - upewniła się. Ale Widząc jak Jaim kręci głową z mściwym uśmiechem podeszła bliżej *DLA WRAŻLIWYCH UWAGA! BĘDZIE DRASTYCZNY MOMENT* "5 sekund" pomyślała i przeklęła w myślach dziewczynę. Usiadła obok niego i pocałowała. 4 sekundy: "wyobraź sobie ze to ktoś kogo kochasz", 3 sekundy "chyba się nie uda", 2 sekundy "zabije Jaim" sekunda "Jejciu wszyscy się na mnie gapia a ja go namiętnie i długo całuje. Wystarczy". Odsunęła się od niego i wróciła na swoje miejsce odprowadzana spojrzeniami zgromadzonych.
Yen usiadła na swoim miejscu i zakręciła. Wypadło ma Letty. Nie miała z nią żadnych stosunków ale musiała na kimś wylądować złość więc powiedziała: - Nicoletto, usiądziesz na kolanach Cassa, pogładzisz mu ręką po włosach i pocałujesz w nosek. Dobrze? - uśmiechnęła się do wampirzycy - tylko mu nosa nie odgryź - rzuciła do niej pół żartem.
Cass prawie przysypiał, ale nawet jeśli, nie przypominał sobie, żeby się konkretnie tej dziewczynie przedstawiał. Uniósł wzrok z nad kominka, bo już dawno zdążył zapomnieć, ze bierze udział w grze — A jest wersja dla dorosłych? — rozsiadł się wygodniej na fotelu opierając ramię za sobą na meblu i zerknął na Yennefer. No cóż. Zapomniał się, że jest w towarzystwie samych nastolatków.
Nicoletta siedziała, lekko rozbawiona grą Nefilim. Wybrała zadanie, gdy padło na nią. Cass? A to zbieg okoliczności. Zgrabnie wstała, poprawiła bluzkę, i zgrabnym krokiem podeszła do mężczyzny. - Jest, ale mamy tu nieletnich. - szepnęła teatralnym szeptem, siadając mu na kolanach. Odgarnęła mu blond fryzurę na bok, przeczesując ją dłonią z tradycyjnie czarnym lakierem na paznokciach. Cały czas patrząc mu w oczy, zbliżyła twarz do jego twarzy, delikatnie, aż kusząc pocałowała czubek nosa. Wiedziała, że pozostawi smak na więcej. Wiedziała, że wykonała zadanie bardzo dobrze, ale zanim wstała, wyszeptała mu jeszcze do ucha. - Jaki mają prawdziwy kolor? - odsuwając się, połaskotała go jedwabistymi lokami, po czym wróciła na swoje miejsce.
Odchylił się lekko do tyłu, kiedy siadła na jego kolanach i poprawił ramię na oparciu, taksując wampirzycę wzrokiem. Z bliska wydawała się znacznie młodsza niż z początku przypuszczał — Zawsze możemy grę przenieść do góry — stwierdził nie zdradzając się z tym czy mówił poważnie, czy żartował. Jego ton był dość bezbarwny, ciężki do odczytania. Utrzymał jej spojrzenie do samego końca, sprawiając wrażenie, jakby ta zabawa była dość… przedszkolna, dla niego. Dlatego nie widać było zainteresowania. Złapał jej nadgarstek bardzo luźno odciągając jej rękę od swoich włosów i przechylił lekko głowę, kiedy szeptała mu do ucha —Inny — skwitował, niewiele później odprowadzając ją wzrokiem na jej miejsce. Poprawił kołnierz koszuli i usiadł z powrotem w tej samej wygodnej pozycji co wcześniej.— Nie pora spać, dzieciaki? - Zerknął wymownie na Dianę, która jak jedyna wiedziała gdzie jej miejsce.
Jaimie zasnęła w kuchni przy kolejnej szklance z rumem,. Spała sobie grzecznie z głową ulokowaną na jednym przedramieniu, drugą, wolną dłonią trzymała szklankę w ręce.
Cass natomiast zdążył ledwie wstać z miejsca, kiedy wypadła na niego butelka. — Co wolisz? — dał wolną rękę Nicolettcie, tym miłym akcentem chcąc opuścić główny pokój.
Dziwnym trafem, zaraz potem butelka wskazała Cassa. Uśmiechnęła się flirciarsko. - Pytanie czy zadanie...? - powiedziała, przeciągając samogłoski, patrząc mu prowokacyjnie w oczy.
Yen oparła głowę o oparcie widząc jak butelka wiruje i wiruje. Letty szepcze do Cassa, a Jaim powoli zasypia. Aż i Yen w końcu oddała się w ramiona Morfeusza.
Co wolę? Myślę, że do tego zadania góra się przyda... - uśmiechnęła się, wstając i chwytając jego wyciągnięte ramię. - Dzieciaki śpią, chyba damy im odpocząć co? - oczy jej błyszczały z rozbawieniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz