shadowhunters
Wszystko skończyło się szczęśliwie. Demoniczny kielich został zniszczony, Mroczni Nocni Łowcy pokonani, a nowe porozumienia zawarte. Na świecie zapanował pokój, a wszyscy uradowani opuścili Idrys wracając do swoich Instytutów. Głos w Twojej głowie zaśmiał się. Najlepiej by było, gdyby Demony nie ruszały się ze swojego wymiaru i nie atakowały, biednych, głupich Przyziemnych. My, Nocni Łowcy, stworzeni przez Anioła Razjela, mamy brać na swoje barki ciężar tego świata, zapobiegając wszelkim konfliktom i wojnom. Ulepszeni runami i nafaszerowani treningami, walczymy z demonami i Podziemnymi.

poniedziałek, 11 maja 2015

Panienko? Nope. Sorry. Tak się nie będziemy bawić... kawalerze - Góry, Dzień V

Diana   Melissa   Jasmine   Marlene   Matthew   Rebecca   Nicoletta   

Jaimie z jakiegoś powodu zbiegła ze schodów, oddychając z ulgą. Oparła się o drzwi, oznajmiając wszystkim: — Wychodzimy! Już. już. Zbierać dupy. Niech mi nikt za żadne diabły nie wchodzi teraz na górę — jeszcze coś dodała w myślach zanim otwarła drzwi na oścież wpuszczając do środka zimne powietrze. Patrzyła na wszystkich po kolei, wywierając na nich presję.
Diana właśnie wracała ze stoku z deską pod pachą. Już była pod domkiem kiedy dostrzegła Jaim i otwarte na oścież drzwi. Mel próbowała gotować czy coś..? Podeszła bliżej wbiegając po schodkach. -Co jest? Co to za wietrzenie? -Zapytała widząc nie szczególnie zadowolone miny ludzi, w których uderzały zimne podmuchy wiatru, wdzierające się do salonu. Odstawiła deskę opierając ją o ścianę i zabrała się za zdejmowanie butów.
— STOP! — niemalże warknęła na Dianę, mierząc ją nieusatysfakcjonowanym spojrzeniem — Co ty robisz? Zostaw to. Nigdzie się nie rozbierasz. Wychodzimy — postawiła dziewczynę przed faktem dokonanym, o mało co nie wypychając jej z domu na śnieg. Nie... a w zasadzie właśnie to zrobiła i stanęła na zewnątrz trzymając konsekwentnie drzwi na oścież
-Ogarnij się Hawkins! Chce zdjąć buty od deski, o co Ci chodzi? - Burknęła mierząc ja gniewnym spojrzeniem. A na dodatek jeszcze ją popychać będzie, no nie! Oparła ręce na biodrach. -Gdzie wychodzimy? - zapytała, bo to był chyba dość istotny fakt.
Buty od deski czy zwykłe zimówki, nie robiło jej to żadnej różnicy. W zruszyła beznamiętnie ramionami, jakby odczytywała myśli Diany, chociaż Levittoux nie mogła mieć co do tego żadnej pewności —Idziemy na łyżwy — poinformowała wszystkich, skoro już ktoś łaskawie raczył spytać. Reszta jakoś wyjątkowo milczała. — Zostaw to. I tak je zaraz przebierzesz — wskazała głową na jej buty — na desce zresztą dojedziesz nawet szybciej niż my z buta.
Łyżwy? -Zapytała, a w oczach brunetki zatańczyły wesołe iskierki. Zerknęła teraz na swoje buty, a później na dziewczynę, po czym jeszcze na chwilę przeniosła spojrzenie na deskę. -Nie chce mi się jej tu znów wynosić. A w tych butach źle się chodzi - mruknęła marszcząc nosek z niezadowolenia. -Zanim oni wszyscy się ubiorą - wskazała głową na resztę Łowców - ja zdążę się przebrać - odparła po czym zgarnęła swoje buty z holu i usiadła na ławce, na niewielkiej werandzie, zabierając się za rozsznurowywanie butów.
Siedziała w salonie i piła herbatę, gdy nagle Jasmine coś opętało. Przez otwarte na oścież drzwi wpadł wiatr i zgasił ogień w kominku. – Oszalałaś?! – Krzyknęła, nie chcąc zamarznąć na kość. Dźwignęła się z kanapy i pobiegła do pokoju po bluzę. Nie zamierzała się z nią kłócić, ale wolała znać przyczynę jej zachowania. Wróciła i nim zdążyła zapytać dokąd wychodzą, usłyszała odpowiedź, a  raczej krótki rozkaz.  Łyżwy? Pogoda znacznie się poprawiła, akurat na sylwestra. Melissa nigdy nie jeździła na łyżwach, ale reszta jej książek magicznie ‘zniknęła’, a raczej została pochowana przez Yen, ale dziś postanowiła wyjść na dwór.
— Łyżwy — powtórzyła cierpliwie — no dalej, zabieraj swój zgrabny tyłeczek po coś ciepłego, bo nie będziemy czekać na gapy — splotła ręce na piersi, stając w dominującej pozycji, spoglądając raz na Dianę raz na osoby siedzące w już nieco ochłodzonym pokoju głównym. drewniane mebelki aż skrzypiały od wpuszczanego do środka wiatru.
-No przecież się ubieram - burknęła, bo jak większość kobiet nie lubiła jak ją ktoś poganiał. Zdjęła buty od deski i założyła swoje, i nie zajęło jej to więcej niż chwile, to po prostu Jaim była niecierpliwa. -Mogę iść tak - oznajmiła wstając z ławki i wpychając pod nią buty. Spojrzenie Diany padło na Melisse. -Wow. Nawet nasz kominkowy stróż idzie? To chyba jakaś gruba impreza się szykuje - rzuciła z niejakim rozbawieniem, po czym tak dla niepoznaki włożyła ręce do kieszeni.
Przewróciła oczami z nieukrywanym rozbawieniem. – Drewno się skończyło. Nie będę strzegła zimnego kominka, śnieżny potworze. – Powiedziała i założyła czapkę. Dzięki Bogu nie rozchorowała się po wczorajszej napaści Yen i Becki oraz wyrzuceniu jej na dwór. Zerknęła przez ramię na resztę. Powoli się ubierali, niektórzy z błyskiem w oku, a inni z niechęcią. Melissa nigdy nie jeździła na łyżwach i miała nadzieję, że się nie pozabija.
Jaimie obserwowała wszystkich krytycznie, niezadowolona z tego, jak się konsekwentnie cała grupa ociągała. Zerknęła na Dianę posyłając jej spojrzenie: "really?", a zaraz potem na Melissę — Wspaniale, skoro już zdążyłyśmy to sobie wyjaśnić to wara na dwór. Ktoś jeszcze, jakieś niedobitki, ktoś się spóźnia, ktoś dojdzie?
Matt przyglądał się dziewczynie, która właśnie piekliła się nad Dianą -Nie denerwuj się ksi...panienko, złość piękności szkodzi -powiedzenie do owej dziewczyny nie wchodziło w grę nie przypominała jej. Ubierał się powoli zaraz obok Rebecki która w kółko powtarzała pod nosem -Jak będzie spała odrzucę ją śniegiem-zaśmiał się cicho. Ach Becky jak zawsze przyjazna. Jemu pomysł z łyżwami nawet się podobał. W LA nie będą mieli takich atrakcji. Narzucił tylko kurtkę i wyszedł na zimne powietrze. Ach to będzie dobry dzień.
Wywróciła oczami słysząc swoje nowe przezwisko. -Dobra, w takim razie chodźmy, może po drodze spotkasz jakiegoś przystojnego drwala, który porąbie ci trochę drewna, ewentualnie sam chętnie cię ogrzeje - rzuciła do Mel poruszając przy tym zabawnie brwiami. Nie speszona słowami Jaim ruszyła ścieżką w dół, w stronę lodowiska. -Chodź Hawkins, na pewno dotrą, a jak nie, to więcej miejsca dla nas! - krzyknęła do swojej parabatai oglądając się na nią przez ramie.
— Panienko? — powtórzyła za nim marszcząc brwi. — Nope. Sorry. Tak się nie będziemy bawić... kawalerze — prychnęła odprowadzając go gniewnym wzrokiem. Dreptała w miejscu, znużona i zerknęła na sufit, gdzie znajdował się jej pokój, w którym zamknęła pewną bardzo irytującą istotę. Wolała nie stać tu dłużej, żeby nie obudziły się w niej żadne wyrzuty sumienia. Dlatego nie trzeba było jej drugi raz powtarzać. — Tak, idziemy. — ruszyła za nią, ześlizgując się po pierwszej tafli lodu przed chatką, a zaraz potem broczyła za Dianą w śniegu — Taka z Ciebie parabatai, że mi już drwala nie pożyczysz?
Zmarszczyła brwi zerkając na Jaim, bo chyba źle ją zrozumiała. -Drwala? Drwal był dla Mel, jej się pytaj czy się z Tobą podzieli - odparła wzruszając ramionami. -Ja tam mogę porozglądać się za jakimiś przystojnymi łyżwiarzami - dodała puszczając jej oczko. -Oczywiście o ile jesteś nadal zainteresowana.
— Właśnie. Drwal był dla Melissy. A gdzie drwal za mnie? Mam się zadowolić pedalskimi łyżwiarzami? Dzięki — przewróciła oczami idąc obok niej i wbiła ręce w kieszenie spodni, naciągając wcześniej kaptur na głowę — A nie, nawet nie. Bo łyżwiarze, są dla Ciebie. A mi zostają jakieś ochłapy, tak? Wygląda na to, że sama muszę sobie zorganizować towarzystwo.
Powstrzymała się od wybuchnięcia śmiechem, gdy Matthew chciał nazwać Jasmine księżniczką. To by było dopiero trafiona ksywa. – Drwal z pewnością by się przydał. – Powiedziała i zauważyła, że w pokoju kogoś brakuje. Postanowiła odegrać się za wczorajszy napad. Weszła po schodach i skierowała się do swojego pokoju. Yen smacznie spała, zagrzebana w pościel. – Wstawaj, idziemy na łyżwy. – Odsłoniła rolety, otworzyła okno i zabrała jej kołdrę. Czarnowłosa niechętnie wstała i po chwili już doganiały Dianę i Jasmine.
Becka była na maksa zdenerwowana nie potrafiła jeździć na łyżwach. Podzeszła do Mel która właśnie dobiegła uśmiechnęła się do niej -Potrafisz jeździć?- zapytała kopiąc w śnieg. Co prawda w Londynie padał śnieg i kilka razy była na łyżwach ale każda próba jazdy kończyła się upadkiem.
-Jak nie, to nie - odparła na słowa Jaim. Jeszcze tego brakowało, żeby miała jej faceta szukać. No nie. -Zawsze możesz pożyczać drwala do Melissy - odparł, a kącik jej ust powędrował ku górze. -Poza tym nie zapominaj gdzie jesteśmy. Tu prędzej spotkasz przystojnego hokeistę niż pedalskiego łyżwiarza - sprostowała wbijając spojrzenie w widziane z góry lodowisko, do którego to powoli się zbliżali.
— Sorry, nie lubię się dzielić jednym kawałkiem ciasta. Wolę zamówić sobie własne. — wzruszyła ramionami i wyprzedziła Dianę idąc przodem przed nią — A ty? Nie lepiej żebyś zabrała ze sobą swojego chorowitego Nate'a? Hmmm? A właśnie, gdzie jest Twój amant, Di? Jeszcze trochę, a zacznę wątpić czy... — urwała. Bez powodu, po prostu uznała to za zbyt prymitywne, dokąd zmierzała ta rozmowa — Musze się napić — skwitowała.
Pokręciła głową. – Nie, ale to nie może być takie trudne. – podsumowała. Wystarczyło się tylko odpychać. Chyba. W Londynie była tylko dwa lata i nie było tam obfitego śniegu, a co dopiero lodowiska. No i Clave nie puszczał Nocnych Łowców, od tak sobie na łyżwy. Zerknęła przed siebie. Ogromne lodowisko rozpościerało się przed nimi.
Zjeżyła się słysząc uwagę odnoście Nate'a. -Zaczniesz wątpić w co? -warknęła, ale było to pytanie rzucone odruchowo, średnio była ciekawa odpowiedzi, której zresztą można było się też samemu domyślić. Zmrużyła oczy wbijając gniewne spojrzenie w Jaim. -Dla dobra ludzkości, lepiej się z nim umów, bo alkohol raczej tu nie pomoże - burknęła nawiązując do ich wczorajszej rozmowy. Przyspieszyła kroku, wymijając rudą i kierując się wprost do stoiska gdzie wypożyczano łyżwy.
— W to, że jesteście parą — rzuciła instynktownie, dodając równie instynktownie: — Nie zaprzeczaj — i sama sposępniała na uszczypliwą uwagę Diany — Z ginem? Już jestem umówiona na randkę — posłała jej mordercze spojrzenie idąc za nią leniwym krokiem. Podeszła od razu do pracownika wypożyczalni, odbierając od niego za odpowiednią opłatą łyżwy. Siadła na ławeczce, zakładając je — Zresztą nie sądzę, żeby się zgodził — dodała markotnie zręcznie związując sznurówki. Akurat sporty zimowe to było coś co lubiła i w czym była względnie dobra. Dlatego już po chwili była gotowa do jazdy, patrząc po pozostałych — Żartujecie sobie? Mam wam pomóc?
Wypożyczyła łyżwy i oddała swoje buty do szatni, która była bezpłatna. Na lodowisku nie było zbyt dużo ludzi, ale mogła odnieść takie wrażenie, bo byli rozproszeni po ogromnej tafli lodu. Właśnie kończyła wiązać drugiego buta, kiedy to usłyszała uwagę Jaimie. – Obejdzie się. – Powiedziała i kiwnęła w stronę wejścia. – Idźcie, jakoś was dogonimy. – Nie wiedziała jak dobre są w łyżwiarstwie, ale na pewno lepsze od Melissy i Becky, które dopiero zaczynały jeździć.
-Nie jesteśmy parą - prychnęła posyłając Jaim chmurne spojrzenie. -Czemu się tak tego przyczepiłaś? Lepiej zajmij się wiesz czym - dodała energicznie sznurując łyżwy. Podniosła się z ławki i spojrzała na Melissę. -Mel jak już będziesz się rozglądać, to szukaj drwala, który będzie miał przynajmniej jednego kolegę. Chociaż nadal zastanawiam się czy dla Jaim, jeden wystarczy - mruknęła, zerknąwszy jeszcze na swoją parabatai, po czym weszła na lód.
Chętnie odstąpię tego drwala Jaimie. Może on rozgrzeje jej serce skute lodem. – Rzekła z uśmiechem. Zerknęła na Yen i Becky, które kończyły wiązać swoje łyżwy. Weszła na lód, myśląc, że i tak ją dogonią, bo aby jeździć, pierw musi się tego nauczyć. Na razie po prostu chodziła po lodzie, a dopiero potem zaczynała się odpychać i utrzymywać równowagę, aby nie zetknąć się z lodowiskiem.
— Nie wiem i nie chcę wiedzieć — skłamała gładko, a w sumie ciężko to było nazwać kłamstwem, bo wcale nie ukrywała, że ściemnia. Uśmiechnęła się kwaśno, uszczypliwie dodając — kim, a nie czym — Wyszła na lód chwilę jadąc wolno wzdłuż barierki, zanim złapała rytm i powoli przyspieszyła przesuwając się do środka — Jesteście parą. Nietypową, ale jak facet z dziewczyną się spotykają i okazują sobą zainteresowanie i... inne słodkie rzeczy, od których chce się rzygać tęczą to są parą — ładnie skwitowała całość.
Zatrzymała się przy barierce, opierając się na łokciach o bandę i uśmiechnęła się kpiąco w kierunku Melissy — Jak ty mało mnie znasz, dziewczyno — zabrzmiała wręcz niepokojąco, zwłaszcza kiedy powtórzyła jeszcze bardziej podejrzanie — oj, naprawdę tak mało. — zaraz potem przyjrzała się jej i jej staraniom poruszania się na lądzie — Mogę Ci pomóc? Znaczy... poprzeszkadzać? Mogę Cię łaskawie wyrąbać na lodzie, za to jak ładnie o mnie mówisz — uśmiechnęła się w przesłodzony sposób, wyraźnie teatralny.
Zbytnio nie przejęła się jej tonem. – Może dlatego, że nie dajesz się poznać? – Rzuciła oschle w jej stronę. Praktycznie Diana najlepiej rozumiała Jasmine, w końcu były parabatai, ale jej charakter był ciężki do zniesienia. Melissa znowu podjęła próby jeżdżenia na lodzie, co bardziej przypominało chód otyłego pingwina, ale przynajmniej się starała. Nikomu nie wychodziło od razu. Przewróciła oczami z nieukrywaną irytacją. – Zajmij się sobą. – Mruknęła i odjechała kawałek dalej, bardziej na środek lodowiska, gdzie było mniej ludzi.
Odepchnęła się raz i drugi łapiąc równowagę, w końcu z jazdą na łyżwach było zupełnie jak z jazdą na rowerze. Tego się nie zapomina. Słysząc słowa Jaim zmrużyła oczy przyhamowując. -Jesteśmy przyjaciółmi w tym lepszym wydaniu - odparła uśmiechając się przy tym perfidnie. -A ty zamiast interesować się moimi nie-związkami, lepiej zajmij się sobą i wiesz kim - prychnęła akcentując ostanie słowo, a następnie ruszyła wymijając Jaim i odjeżdżając kawałek do przodu, żeby móc cieszyć się przyjemnością jaką dawała jej jada na łyżwach.
— Moim drwalem z odzysku po Mel? — zakpiła posępnie.
-Znajdź sobie swojego, leniwcu! -rzuciła do Jaim, po czym wyszukała spojrzeniem Melissę i podjechała do niej bliżej. -Zmieniłam zdanie, nie dziel się z Jaim drwalem.
Becky spróbowała podjechać do Mel -I co jak ci idzie?- zapytała prawie się przewracając.
-To łaskawie przestań czepiać się moich nie-związków - rzuciła do Jaim słysząc jej wypowiedź. Zerknęła jeszcze na dziewczyny, szło im nawet nieźle jak na pierwszy raz. Sądziła, że będzie gorzej, ale w końcu to Łowcy, są zajebiści prawda? -Becka nie prostuj nóg, to nie będziesz się chwiać - powiedziała widząc jak dziewczyna do nich podjeżdża.
— Jeśli mnie spytasz to nie Becky jeździ jakby jej ktoś kij w dupę wsadził, a Melissa — mruknęła z tyłu, jakby ją w ogóle ktokolwiek słuchał... mogła optymistycznie założyć, że tak — Nie czepiam się Twoich związków. Zauważyłam tylko, że to jest ZWIĄZEK. To ty traktujesz to jako atak z jakiegoś powodu. Nie lubisz go? Nie lubisz jego towarzystwa? Nie wiem w czym problem.
Uśmiechnęła się słysząc uwagę Diany -Dziękuję, wezmę tą uwagę do ciebie -powiedziała a słysząc co mówi Jaim odparła -Ej weź się od niej odwal co -naprawdę miała ochotę spędzić ten dzień normalnie nie na kłótniach
Jak tylko jakiegoś znajdę. – Uśmiechnęła się do Diany. Szło im całkiem nieźle, a przynajmniej jak na pierwszy raz. Zerknęła na nadjeżdżającą Becky i już miała jej odpowiedzieć, gdy Jasmine się odezwała. Melissa ją zignorowała i jakby nigdy nic, kontynuowała jazdę. W swoim życiu nasłuchała się już wielu obelg i wyzwisk, więc ta nie zrobiła na niej wielkiego wrażenia.
Uniosła ręce w obronnym geście do góry. Jeśli to miała być obelga, to Rebecca i Melissa jeszcze nie poznały wcale życia. Jasmine uśmiechnęła się kpiąco, przeskakując przez barierkę. Nie zamierzała wcale zostawać w miejscu, w którym jej nie chciano. Tyle by było z jej jazdy na łyżwach. Zrzuciła je jeszcze zanim wszyscy zdążyli się dobrze przebrać, ubrała buty i ruszyła w miasto. Złapać oddech? Jeśli się dało, w Sylwestra.
Łypnęła okiem na Jaim. -Nie mam zamiaru o tym gadać - burknęła w odpowiedzi. Przyzwyczaiła się do formy komunikacji Hawkins, ale inni najwidoczniej nie. W sumie oni nie musieli. -Świetnie -prychnęła pod nosem widząc jak Jaim schodzi z lodowiska, oddaje łyżwy i znika gdzieś w tłumie. No kurwa mać, nie. Nie będzie za nią biec jak za obrażonym dzieckiem. Nie będzie uspołeczniania na siłę, nic z tego.
Lenny poszła wraz z innymi, ale nie miała pojęcia co się stało z resztą. Wraz z Letty poszły na gorącą czekoladą, a teraz był taki tłum w kawiarence w której przesiadywały, że postanowiły wyjść. Nicoletta zostawiła pieniądze, a w tym czasie Len narzuciła kurtkę. Wyszły przed chateczkę, zauważając, że na lodowisku się przerzedziło. - Idziemy? - zapytała Len. Wampirzyca wzruszyła ramionami. W sumie dawno nie jeździła. - Len, a czy wy w ogóle umiesz jeździć na łyżwach? - ale Lenny już wchodziła na lód. - MEL! - krzyknęła rudowłosa. - MEL! Tu jesteśmy!
Jak dotąd dawała sobie świetnie radę. Utrzymywała równowagę, wyrabiała na zakrętach i ani razu nie upadła. Wszystko się popsuło, gdy usłyszała swoje imię i obróciła się. Upadła wtedy na lód, ale i zobaczyła Lenny wraz z Nicolettą, które właśnie wchodziły na lodowisko. Wstała i podjechała do nich. – Gdzie byłyście? Jesteśmy tu już z jakieś dwadzieścia minut. – Oparła się o barierkę, aby znowu się nie wyrżnąć.
Na czekoladzie. - zaśmiała się mrugając porozumiewawczo do Nico. Rozmawiały jak dawniej, nadrabiając to wszystko, co działo się odkąd się ostatnio widziały. Len zgrabnie podjechała bliżej. Nie dorównywała siostrze, ale radziła sobie świetnie jak na pierwszy raz. - Łyżwy są genialne. - zachichotała z błyskiem w oku. Odciągnęła Melissę od barierki i zawirowała z nią na środek. - Wiesz, że jeżdżę pierwszy raz Melly? To jest wspaniałe. - przypomniały jej się czasy, gdy obie były małe. Dziś Sylwester, mogą się zabawić. Nicoletta tylko stała z boku, obserwując ich sylwetki i ciesząc się szczęściem Rudej.
Diana wróciła do jazdy, chociaż humor jej się popsuł, trudno było jednak powiedzieć, czy bardziej chodziło o temat, który poruszyła Jaim czy o jej zniknięcie.
Jeździł sobie spokojnie przyglądając się poczynaniom reszty Nocnych Łowców. Mel jakoś sobie radziła, a Becky szło całkiem nieźle, ale można było by ją trochę podszkolić. Jednak nie chciał niszczyć sobie radości z jej przewracania się. Zauważył że na lodowisko wchodzi Nico i Len. Podjechał do nich i uśmiechnął się szeroko. Jego dzień zaczynał się robić coraz lepszy. Podjechał do nich powoli przyglądając się Nico która stała i patrzała na siostrę -Hej Len, hej Nico a ty nie jeździsz?- zapytał zatrzymując się obok niej.
Jeżdżę. - zaśmiała się, dołączając do kolejki ludzi, którzy jeździli wkoło. - Dlaczego nie miałabym? - dziś Sylwester i po mimo, że nie powinna pozwalać sobie dopuszczać się do ludzkiego życia, to teraz wyluzowała. Nie powinna, ale czuła, że żyje. Fioletowy szaliczek łopotał wokół jej szyi, zakrywając blizny. Co prawda była w czarnym płaszczyku, dla niepoznaki, ale i tak wkręciła się w tłum. Wyczaiła kilku Podziemnych, orientując się, że Matt jedzie za nią. Dla takiego małego podziemnego światka, obecność tylu Nefilim musiała być dziwna.
Na czekoladzie. – Powiedziała na głos i nagle nabrała na nią chęci. Do tej pory zadowalała się tylko herbatą. Wyjechała z Lenny bardziej na środek i zawirowały jak za dawnych lat. Przypomniały jej się święta w Nowym Yorku, gdzie bawiły się jak były młodsze. – Brakuje tylko Louise. – Podsumowała. – Masz zamiar cały dzień jeździć na łyżwach? Nie zwiedzałyśmy jeszcze tutejszego miasta. – Podsunęła i chwyciła Rudą za rękę. Zaczęła ciągnąć ją za sobą, a ludzie usuwali im się z drogi.
Mi też brakuje Louise. - stwierdziła z tęsknotą. - Możemy w nadchodzącym roku pojechać do Nowego Jorku. - uśmiechnęła się. To był świetny pomysł. - Ja wiem? - oparła na propozycje zwiedzania. - Chętnie bym jeszcze pojeździła.
Matt jechał za Nico wpatrując się w jej plecy. Było to bardzo nudne zważając że nie chciał patrzeć się na jej tyłek. Podjechał do niej chwytając ją delikatnie za rękę -Twój tył jest bardzo ładny, ale chyba wolę jechać obok-powiedział ciągnąc ją delikatnie za sobą. Po chwili popatrzał na nią i dodał -Jeśli chcesz to puszczę.
Nie, nie musisz. - powiedziała lekko zaskoczona. Zwykle nikt jej nie dotykał. Chwile przyswajała jego dotyk, by następie odwrócić się do niego. - Co zamierzasz teraz zrobić Romeo?
Uśmiechnął się krótko słysząc swoje przezwisko. Uzyskał je zaledwie kilka dni temu, a czuł się jakby nazywali go tak od początku jego życia. Otrząsnął się z rozmyśleń i odpowiedział -Na co tylko pozwolisz -ruszając śmiesznie brwiami
Z chęcią. – Odparła na pomysł z wyjazdem. Chciała zobaczyć Louise i pozbyć się ojca z głowy, który niedługo miał odwiedzić Instytut w Los Angeles. Był w końcu Konsulem, a Mel szczerze go nienawidziła. Zerknęła przez ramię na Lenny. – Dzień jeszcze młody. Możemy potem pójść do miasta. – Wróciła spojrzeniem do przodu, aby na nikogo nie wpaść. – W każdym razie dziś Sylwester.
No to co proponujesz, ja zobaczę czy może być. - odpowiedziała z tajemniczym błyskiem w oku.
-Ech nie lubię myśleć no nie wiem zależy o jakim kontekście mówimy -powiedział patrząc się w jej oczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz