shadowhunters
Wszystko skończyło się szczęśliwie. Demoniczny kielich został zniszczony, Mroczni Nocni Łowcy pokonani, a nowe porozumienia zawarte. Na świecie zapanował pokój, a wszyscy uradowani opuścili Idrys wracając do swoich Instytutów. Głos w Twojej głowie zaśmiał się. Najlepiej by było, gdyby Demony nie ruszały się ze swojego wymiaru i nie atakowały, biednych, głupich Przyziemnych. My, Nocni Łowcy, stworzeni przez Anioła Razjela, mamy brać na swoje barki ciężar tego świata, zapobiegając wszelkim konfliktom i wojnom. Ulepszeni runami i nafaszerowani treningami, walczymy z demonami i Podziemnymi.

poniedziałek, 11 maja 2015

Walka na plaży

Elizabeth    Nathaniel   Set   Yennefer   Melissa

   Elizabeth rozejrzała się, miała bardzo złe przeczucia. Usłyszała jakiś ryk, popatrzyła zaniepokojona na Nate'a. Wzięła do ręki seraficki sztylet. 
- Lydia - szepneła, a sztylet zabłysnął. 
   Yenn Louis dosłownie tej samej chwili co Mel usłyszała ryk. Tamta, wyczuwając niebezpieczeństwo, pobiegła do koszyka piknikowego i wyciągnęła sztylet.
Z ręki Yen Louis powoli zaczął się zsuwać bicz. 
- Arya - mruknęła. Broń rozjarzyła się anielskim blaskiem. 
   Mel odwróciła się z powrotem i zapytała Lizz.
Demon? - spytała. "Skoro jest szefem instytutu, jest też najlepiej przeszkolona" - pomyślała - "Musi to wyczuć. Polegam na niej".
   Nate otworzył oczy wśród ciemności, rejestrując niepożądany, mrożący krew w żyłach dźwięk. On ze sobą broni nie miał żadnej, nie licząc scyzoryka który jak się okazuje musiał mu się wysunąć z kieszeni podczas szaleństw w wodzie. Podniósł się natychmiast, wycofując z pomostu do dziewcząt. 
   Do uszu Seta dobiegł ryk. Pochwycił broń w łapsko z cichym pomrukiem "Samandriel". Zerknął na swego parabatai. No oczywiście, jak zwykle.
- Nate! - krzyknął i rzucił do niego drugi miecz.
   Lizz spojrzala na Mel.
- Nie krzycz tak - powiedziała. - Niech nikt nie robi gwałtownych ruchów. Nie miała pojęcia co to za demon. Przełknęła głośno ślinę.
   Mel rzuciła się na demona, który stał tuż za Nate'm. Niestety demon przewidział jej ruch. Zranił ją solidnie w ramię i wrzucił do wody. 
   Nate pochwycił rękojeść, zerkając z podziękowaniem na przyjaciela. Ostatnio zbyt często ratował go z opresji, a dług rósł i rósł. - Aravethiel... - mruknął, a ostrze spłynęło księżycowym blaskiem i poczęło jarzyć się w mroku. Gwałtownie okręcił się na pięcie, gdy tylko zastał taką możliwość. Klinga stanowiła stanowiła dobre oparcie dla nadgarstka, dzięki czemu chwyt był stabilny i mocny. Nie myśląc wiele, z resztą jak zwykle, zaszarżował z wściekłością na demona, a szpic miecza zalśnił. Chwycił rękojeść oburącz, siłą dwojga ramion dźwignął ciężkie obosieczne ostrze i wybił się w górę, by miecz pchnięty siłą Nate'a mógł spaść na łeb demona i obszczerbić mu czaszkę. Razem z Yen Louis i Lizz wykończyli demona.
   Elizabeth syknęła głośno z bólu, ponieważ krew leciała jej z ramienia. Wyjęła z kieszeni stelę, przyłożyła ją do ramienia i delikatnie namalowała iratze. Poczuła wzbierające się w niej siły. Podeszła do chłopaka.
- Jesteś ranny?- zapytała.
   - Ja nie, ale Ty chyba tak - mruknął, po czym oparł szpic miecza na glebie by móc oprzeć się na nim. Zmrużył ślepia mierząc wzrokiem jej ramię. - Wszystko okej? 
   - Chyba tak - uśmiechnęła się. - Clave mnie zabije - westchnęła i spojrzała chłopakowi prosto w oczy. - Narysowałam sobie już iratze. 
   - To dobrze. - podciągnął kąciki ust, gryząc wargi w drobnym uśmiechu. Mokra skóra lśniła w blasku księżyca. - Nie wolałabyś tego zabandażować? - uniósł brew. 
   - Ee... na razie nie potrzeba - uśmiechnął się lekko. Lizz podeszła bliżej chłopaka i otarła mu rękawem pot z czoła. Ziewnęła cicho. - Ja już muszę iść - powiedziała - dzięki za troskę. 
   - Nie ma... - już miał dokończyć, gdy dziewczyna zbliżyła się doń i darowała mu całusa w policzek. Odprowadził ją zdezorientowanym spojrzeniem, po czym ściągnął brwi dotykając skóry w miejscu gdzie dotknęły jej wargi Lizz. - ... sprawy? - dokończył cicho, wgapiając się w swoją dłoń. Westchnął, po czym wzruszył ramionami i również udał się do pokoju razem z Yen Louis, która niosła na rękach swoją parabatai.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz