shadowhunters
Wszystko skończyło się szczęśliwie. Demoniczny kielich został zniszczony, Mroczni Nocni Łowcy pokonani, a nowe porozumienia zawarte. Na świecie zapanował pokój, a wszyscy uradowani opuścili Idrys wracając do swoich Instytutów. Głos w Twojej głowie zaśmiał się. Najlepiej by było, gdyby Demony nie ruszały się ze swojego wymiaru i nie atakowały, biednych, głupich Przyziemnych. My, Nocni Łowcy, stworzeni przez Anioła Razjela, mamy brać na swoje barki ciężar tego świata, zapobiegając wszelkim konfliktom i wojnom. Ulepszeni runami i nafaszerowani treningami, walczymy z demonami i Podziemnymi.

poniedziałek, 11 maja 2015

Czy jeśli kiedyś cię pokonam, dostane całusa?

Caleb  &  Dalia

           Dalia uśmiechnęła się nieznacznie, kiedy znów odseparowała cios Neala, który znów upuścił miecz (który był zdecydowanie za ciężki dla niego) na ziemię. Gdy był młodszy nie wyglądał jeszcze jak jakiś chodzący trup. Zrezygnowany 11-latek uniósł dłonie do góry w geście poddania się.- Mam na dzisiaj dość. - Stwierdził wycofując się i zerkając w stronę Caleba, który również był na sali treningowej. Blondynka posłała mu łagodny uśmiech.- I tak nieźle ci poszło.- stwierdziła po czym odwróciła się w stronę Cala.- A ty? Chcesz jeszcze walczyć, czy idziesz z Nee? - uniosła pytająco brwi i przekręciła nieznacznie głowę na bok. Włosy miała związane w kucyk, który kołysał się na boki z każdym jej gwałtowniejszym ruchem. Trenowała już z nim trochę wcześniej i widziała w nim potencjał, chociaż zdawała sobie sprawę z tego, że przed nim jeszcze lata nauki.
                Caleb zaśmiał się pod nosem, gdy Neal upuścił miecz i ze zrezygnowaniem uniósł dłonie. Zerknął w jego stron, gdy stwierdził, że chce już kończyć. Chłopiec wiedział, że jego kuzyn chciałby, by poszedł z nim, ale on nie chciał się tak łatwo poddać. Jego kolej już minęła, ale treningi bardzo mu się podobały. Pokręcił głową. - Muszę więcej trenować - stwierdził z pewnością siebie bijącą od niego. - Kiedyś cię pokonam, Dalio. - Wciąż był mały i właściwie dopiero skończył 12 lat, ale uważał, że powinien być dużo lepszy. Musiał być najlepszy. Dla swojej siostry. Obiecał jej, że będzie najlepszym Nocnym Łowcą, jakiego widział świat. Złapał jedną ręką za rękojeść miecza, który był odrobinę za ciężki, a drugą na moment uniósł na wysokość serca. Położył ją na pierścionku po swojej siostrze, który nosił na rzemyku. Kiwnął głową na znak, że jest gotowy i ruszył na dziewczynę, gdy złapał miecz w obie ręce.
                Obserwowała Caleba niebieskim spojrzeniem, czekając na jego odpowiedź. Uśmiechnęła się słysząc, że chłopczyk chce dalej trenować. - Musisz jeszcze wiele lat trenować, żeby mnie pokonać Młody... Ale liczę na ciebie. - Zaśmiała się i dobyła swojego sztyletu. Specjalnie na razie walczyła mniejszą bronią przeciwko mieczom, żeby dawać chłopcom jakieś fory. Stanęła przed Calebem i przyjęła pozycję obronną, zaciskając mocniej dłoń na sztylecie. Kiedy chłopiec na nią ruszył bez problemu odseparowała jego pierwszy cios, po kilku chwilach jego broń leżała już na ziemi, a ona stała przed nim ze sztyletem przy jego gardle. Była od niego prawie o głowę wyższa, więc patrzyła na niego z góry.- Jesteś przewidywalny... I za bardzo się garbisz. - Stwierdziła ilustrując go lazurowym spojrzeniem.- Musisz zaskoczyć przeciwnika, ponieważ to jest podstawa zwycięstwa.- powiedziała patrząc mu w oczy, jej ton głosu jak zawsze był łagodny.- Wyprostuj się.- dodała jeszcze klepiąc go lekko wolną ręką po plecach. - Co więcej źle trzymasz miecz.- mruknęła cicho. Podniosła jego broń z podłogi i pokazała mu odpowiedni chwyt. - Spróbuj jeszcze raz. - Oddała mu miecz i znów odsunęła się od niego kawałek przykładając swój sztylet do lewej dłoni.
                Tak łatwo wytrąciła mu miecz z rąk. Caleb był sobą zawiedziony. Nie był już małym dzieckiem, które nie potrafiło utrzymać broni w dłoniach. Stał zdyszany z jej sztyletem na swoim gardle. Podniósł na nią swoje zielone oczy. Była od niego wyższa, ale Caleb wciąż mógł urosnąć i ją przewyższyć za kilka lat. Poprawił się tak, jak mu poradziła. Wyprostował się i złapał rękojeść jeszcze mocniej niż wcześniej. Z determinacją w oczach spojrzał w jej spokojną twarz. Zaatakował ją po raz kolejny i było nieco lepiej. Mimo wszystko i tak w końcu stracił miecz, ponieważ dziewczyna była dużo lepsza od niego. Kącik jego ust uniósł się. - Lepiej? - spytał, czując dumę, choć nie okazując jej.
                Bez problemu go rozbroiła, ale co się dziwić? W końcu była od niego 5 lat starsza, więc miała większe doświadczenie. Patrzyła mu jeszcze przez dłuższą chwilę w oczy z góry, była pewna, że chłopak kiedyś ją przerośnie, jednak to nie była jeszcze ta pora. Przygotowała się na jego ponowny atak, tym razem ich potyczka trwała trochę dłużej i nie składała się z jednego ciosu, tylko z kilku. W końcu jednak oczywiście odnalazła dobrą okazję, złapała go za nadgarstek i lekko wykręciła rękę, tak, żeby upuścił znowu swój miecz na podłogę. -Lepiej. - przytaknęła zadowolona z jego ostatnich postępów i zmierzwiła mu dłonią włosy. - Będzie z ciebie świetny wojownik. - szepnęła jeszcze cicho nieznacznie nachylając się w jego stronę. Chciała mu dać jeszcze większą motywację do tego, żeby trenował i dążył do bycia jeszcze lepszym.
                Miecz upadł na podłogę, gdy wykręciła mu rękę, ale był z siebie dumny. Wytrzymał dłużej niż wcześniej. Kiedy zmierzwiła mu włosy, poczuł, jak policzki zaczynają go piec. Dalia była jedyną osobą poza Nealem, na którą Caleb się otworzył. Chłopiec już od kilku lat mieszkał razem z wujkiem, jednak nie potrafił nawiązać kontaktu z ludźmi. Bał się utraty kolejnych osób. Nagłej straty. Kiedy dziewczyna się nad nim nachyliła uśmiechnął się i jeszcze wtedy był to szczery uśmiech. Sięgnął za pasek i wyjął sztylet, po czym przyłożył go do boku dziewczyny. - Ha! Przechytrzyłem cię. - oznajmił uradowany.
                Powoli ilustrowana go spojrzeniem uśmiechając się promiennie. Nie miała jakiś wielkich problemów z nawiązywaniem kontaktów z innymi ludźmi i rozmawianiu z nimi. Przeważnie przychodziło jej to z łatwością. Szczególnie dogadywała się z dziećmi w wieku Caleba. Co więcej jego zaczęła traktować tak samo jak Neala, czyli prawie jak młodszego brata. Obydwoje w pewnym stopniu mieli wielki potencjał. Kiedy niespodziewanie chłopiec wyjął sztylet i przystawił do jej boku zaśmiała się dźwięcznie.- Bardzo dobrze.- pochwaliła go i nie ruszyła się z miejsca, chociaż mogła zabrać mu tą broń.- Zmień lepiej chwyt sztyletu.- mruknęła jeszcze do niego cicho. - Myślę, że wystarczy na dzisiaj treningów, mój młody padawanie.- powiedziała kiwając przy tym głową w przód i w tył.- Świetnie ci dziś poszło, Młody.- szturchnęła go lekko w formie zaczepki w ramię.- Będzie z ciebie jeszcze Łowca.- mruknęła cicho.- Jesteś głodny? - Uniosła pytająco brwi. Często robiła im obiady, gdy ojciec Neala lub jej mama nie mieli na to czasu, a nie chciało im się zatrudniać służących.
                Dalia odwzajemniła jego uśmiech i od razu poczuł się odrobinę szczęśliwszy. Nie wiedział jeszcze, że dziewczyna traktuje go praktycznie tak samo jak Neala. Myślał, że ma szanse. A jako dwunastoletni chłopiec, uważał się za wspaniałego. Przyszłość stała przed nim otworem, gdy w końcu pozostawił temat rodziców i siostry. Wciąż się obwiniał za ich śmierć, ale nie mówił o tym i udawał, że wszystko jest świetnie. Po tych kilku latach nauczył się grać. Pokiwał głową, słuchając uważnie wskazówek dziewczyny. Zrobił po chwili smutną minę. - Nie jestem już dzieckiem - stwierdził urażonym tonem. Chciał już stać się mężczyzną.- A to Neal jest padawanem - dodał po chwili, myśląc o nazwisku swego kuzyna. Przez moment tak stał trochę naburmuszony, ale na wzmiankę o jedzeniu rozpogodził się. Spojrzał na nią swymi wielkimi zielonymi oczami. - Dostanę naleśniki? - spytał zachwycony. Choć mógł poprosić ją o cokolwiek innego, wybrał naleśniki, ponieważ Neal je lubił. Chciał mu zanieść potem kilka do pokoju.
                Ona sama też uważała go za wspaniałego, ale w inny sposób. Cieszyła się, że Caleb otworzył się na nią i Neala trochę bardziej. - Jesteś dzieckiem, więc nie rób takiej miny.- zaśmiała się, obserwując go, po czym nagle potargała mu ręką włosy. - Ty też jeszcze jesteś padawanem, nie tylko młody Skywalker. - Powiedziała konspiracyjnym szeptem, znów pochylając się bardziej w stronę chłopca. - Tak, dostaniesz naleśniki, jeśli tego pragniesz. - posłała mu jeszcze jeden z tych swoich oszałamiających uśmiechów, po czym niespodziewanie dotknęła palcem czoła Cala.- Kto ostatni w kuchni ten potem zmywa.- powiedziała szybko i pognała do drzwi. Może i była od niego sporo starsza, ale nie znaczyło to, że czasem nie mogła się pozachowywać dziecinnie.
                Nie był już dzieckiem. Nie chciał być dzieckiem. Westchnął i przewrócił oczami. Nie chciał, żeby Dalia stawiała go na równi z Nealem. Nie z powodu, że uważał się za lepszego od swego kuzyna. On po prostu czuł do Dalii coś więcej niż zwykłe koleżaństwo. Lubił ją, a ona traktowała go jak brata. Gdy dotknęła palcem jego czoła, zapiekły go policzki, ale nie dał po sobie tego poznać. Zdezorientowało go to na moment i z opóźnieniem ruszył za dziewczyną. Nie miał zamiaru zmywać naczyń, jednak właśnie na to się zapowiadało. Mimo że był szybki, zaledwie przez kilka chwil udało mu się dorównać Dalii, która jako pierwsza wpadła do kuchni. Zdyszany usiadł na krześle. Dotykał podłogi palcami u stóp, ponieważ jeszcze na tyle nie urósł, by z dość wysokiego krzesełka postawić stopy na płasko. Spojrzał zrezygnowany na dziewczynę. - Czy jeśli kiedyś cię pokonam, dostane całusa? - spytał ze swoją niezwykłą szczerością.
                Był od niej o prawie 5 lat młodszy, oczywiście, że uważała go za dziecko. Świetnie sobie jednak zdawała sprawę z tego, że sama nie była jeszcze dorosła, chociaż już niedługo. Jak każdy Nocny Łowca była zmuszona do tego, żeby szybko wejść w stan dorosłości i od dziecka uczyć się bronić Przyziemnych oraz walczyć z demonami. Dobiegła do kuchni pierwsza i jakoś szczególnie się nie zmęczyła. Nie czekając długo podeszła do szafki i wyjęła z niej szklankę do której nalała wody. Po chwili stanęła przed Calebem i podała mu szklankę. - Zaraz zrobię naleśniki, a ty zmywasz. - Powiedziała z triumfalnym uśmiechem na twarzy. Słysząc pytanie chłopaka zamyśliła się przez dłuższą chwilę.- Zgoda, możemy tak się umówić, jeśli kiedyś mnie pokonasz to dam ci całusa. - stwierdziła, nie miała nic do stracenia, a zdawała sobie sprawę z tego, że Młody Łowca będzie miał dzięki temu w jakimś stopniu lepszą motywację do dążenia do pokonania jej. Zdjęła gumkę z włosów, kitka rozpadła się, a blond włosy opadły jej falami na plecy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz