shadowhunters
Wszystko skończyło się szczęśliwie. Demoniczny kielich został zniszczony, Mroczni Nocni Łowcy pokonani, a nowe porozumienia zawarte. Na świecie zapanował pokój, a wszyscy uradowani opuścili Idrys wracając do swoich Instytutów. Głos w Twojej głowie zaśmiał się. Najlepiej by było, gdyby Demony nie ruszały się ze swojego wymiaru i nie atakowały, biednych, głupich Przyziemnych. My, Nocni Łowcy, stworzeni przez Anioła Razjela, mamy brać na swoje barki ciężar tego świata, zapobiegając wszelkim konfliktom i wojnom. Ulepszeni runami i nafaszerowani treningami, walczymy z demonami i Podziemnymi.

poniedziałek, 11 maja 2015

Uważaj jak otwierasz przesyłki, lepiej żeby Derevaki nie wyskoczyły z okrzykiem niespodzianka!

Nesseu   Melissa   Chamael   Nate

   Biblioteka to zdecydowanie najlepsze miejsce dla Nesseu. Już drugiego dnia pobytu w tym miejscu, wiedziała mniej więcej gdzie czego szukać. Teraz dziewczyna siedziała spokojnie, z nogami założonymi na biurko. To oczywiście niekulturalne, ale skoro nikogo nie było. Mogła pozwolić sobie na odrobinę swawoli. Jej osobiście nie przeszkadzało takie zachowanie, skoro było to wygodne, to czemu nie? W drobnych dłoniach trzymała właśnie kolejną księgę z serii "Demony, bla bla bla, jak rozpoznać, bla bla bla, jak zabić" Mało ją obchodziło to wszystko, ale co mogła poradzić? Była Nocnym Łowcą, chcąc, czy nie chcąc i musiała się wszystkiego tego nauczyć, koniec kropka. Cicho mruczała pod nosem kolejne słowa wyczytane w księdze, starając się chociaż część zapamiętać. Co szło jej okropnie mozolnie.
   Melissa bezszelestnie przechadzała się po między regałami biblioteki. Wzrokiem usiłowała znaleźć grube tomisko w jasno niebieskiej oprawie. Przed nią mieniły się barwy grzbietów ksiąg i walczyły o przyciągnięcie jej uwagi. Niczym do niej szeptały, Wybierz mnie, to ja skrywam nową przygodę i nowe sekrety. Jednak dziewczyna odstawiła książkowe potyczki na dalszy plan. Teraz musi się skupić na poszukiwaniu informacji o broniach. W końcu upatrzyła tom pierwszy, który miał na oko z tysiąc stron i przycisnęła go do piersi. Stąpając na palcach, po cichu wyszła zza regału i wzrok przykuła jej pewna postać. Dziewczyna, siedziała do niej tyłem i nad czymś się pochylała. Melissa próbowała zobaczyć czy czyta coś ciekawego, bo to tak, jakby książki polecały nam ludzi. Może znajdą nawet wspólny język? Melissa podeszła bezszelestnie do Nocnej Łowczyni i zauważyła rysunek znanego jej demona. - Uważaj jak otwierasz przesyłki, lepiej żeby Derevaki nie wyskoczyły z okrzykiem niespodzianka! –wskazała palcem na ilustrację stworzenia posobnego do larwy owada. Odsunęła sobie krzesło i usiadła koło blondynki. Położyła swoje znalezisko na stole, pogładziła opuszkami palców okładkę z wielkim serafickim sztyletem i otworzyła delikatnie książkę.
   Oczywiście nawet jeśli Ness się upewniła, to i tak ktoś jednak w bibliotece był. Spłoszona ściągnęła z biurka nogi błyskawicznie, jednocześnie upychając za ucho niesforny blond kosmyk włosów. Aah! Nie lubiła gdy ktoś ją tak zaskakiwał, co prawda lubiła niespodzianki, ale nie tego typu! Nesseu nie wiedząc co powiedzieć wydukała ciche "przepraszam", odwracając wzrok na okno znajdujące się klika metrów przed nią. Można było dostrzec, że słońce idealnie padało na stronicę księgi, nie oślepiając przy tym dziewczyny. Spojrzała na szkaradną ilustrację, wskazaną przez nieznajomą. - A wydawał się być taki uroczy. - palnęła żartem, ale nie zaśmiała się. Oczywiście, wszystko co widziała w tejże książce przyprawiało ją o mdłości, może kiedyś się przyzwyczai. - Coś czuję, że żadnych przesyłek już nawet nie będę odbierać przez te wszystkie dziwolągi. - mruknęła cicho. Oparła głowę o swe ramię, przez chwilę wpatrując się w przestrzeń i ludzi za oknem. Zawsze kiedy to widziała, zastanawiała się, dlaczego ona nie może po prostu tak wyjść i iść przez ulicę o niczym nie mając pojęcia. Żałuje że urodziła się taka jaka jest. - Gdyby nie to wszystko… ona...ona...- przypominając sobie Isabelle żyłaby i właśnie gotowała jej smaczny domowy obiad. Wraz z cichym westchnieniem, uspokoiła swoje poszargane nerwy. Nie miała zamiaru pokazywać komukolwiek łez.
   Melissa podniosła wzrok znad stronic. Przez jej głowę jeszcze przelatywały najróżniejsze informacje, ale te dźwięki już się wyciszały. Zdobyła już to co chciała wiedzieć i z hukiem zamknęła książkę. Spojrzała na siedzącą obok osobę.- Wszystko w porządku? – spytała widząc wyraz twarzy dziewczyny. – Wyglądasz jakbyś miała mętlik w głowie. Sama dobrze rozumiała jak to jest, gdy przytłoczą cię jakieś ważne wydarzenia. Nesseu niedawno dowiedziała się, że jest Nefilim, musi ich wszystkich nadgonić. Melissa też się tak kiedyś czuła. Gdy w miarę nabywało jej rodzeństwa, rodzice odstawiali ją na bok. Przestała dla nich istnieć. Zawsze niezauważalna. Przez parę lat zajmowała się sama sobą, chodziła do biblioteki, nad jezioro i spędzała czas z Yen, jej parabatai. Gdy rodzice przypomnieli sobie, że mają jeszcze najstarszą córkę, która niedługo skończy siedem lat, wysłali ją do Instytutu w Londynie. Jedno dziecko z głowy. - Słuchaj… - podjęła się tematu. Teraz tylko staranne dobrać słowa. – Wiem, że to wszystko jest dla ciebie nowe i wywiera na tobie nacisk, ale… - zrobiła krótka przerwę na uporządkowanie myśli. – teraz jesteś Nocnym Łowcą, musimy sobie radzić z takimi rzeczami. Możesz mi powierzyć swoje troski i znajdziemy jakieś rozwiązanie. Co dwie głowy to nie jedna. – uśmiechnęła się.
   Ness stwierdziła, że to miłe z jej strony oferować pomoc, choć nie znała jej w ogóle. Każdy jest inny. Słuchając jej wywodu o tym, że JEST Nocnym Łowcą, parsknęła bezgłośnie.- Chętnie bym z tego zrezygnowała. - przytłoczona swoimi myślami nadal obserwowała co dzieje się na ulicy. Miała ochotę wyjść i po prostu się przejść, ale kiedy pomyślała, że na każdym kroku jakieś monstrum próbowałoby ją zabić od razu odwlekła się od tej myśli. - Miło, że chociaż Twoi rodzice żyją. - mruknęła pod nosem, przybierając minę obrażonego dziecka. Sama świadomość tego wszystkiego, powodowała nieznośny ból w okolicy klatki piersiowej. Powinna przywyknąć. Nie, ona nie chciała przywyknąć, to był jej największy problem na tą chwilę. - Mówisz, że rozwiążesz moje problemy, nawet mnie nie znając. - spojrzała w końcu na siedzącą obok kobietę. Brązowe oczy dziewczyny, lustrowały ją "na wylot". Mogła poczuć bijący od blondynki niepokój i lekki gniew. Na ogól nie zachowywała się tak, zazwyczaj była dziecinna, gadatliwa. Ale Melissa mogła poznać ją od tej drugiej strony. Trochę jakby miała rozdwojenie jaźni, choć nie do końca.
   Przez głowę Melissy co chwila przelatywało zdanie Ness. Miło, że chociaż Twoi rodzice żyją. Czy coś by ją obchodziło gdyby zmarli? Chyba nie. Szczerze nienawidzi swojej rodziny.- Moi rodzice są dla mnie MARTWI. – powiedziała jadowicie ostatnie słowo. – Ostatnia osoba którą kochałam zmarła przed moim przeniesieniem do tego instytutu. – powiedziała z pełną powagą. Resztki swojego serca pogrzebała w Instytucie we Francji, razem ze śmiercią Gabrielle. Nikt nigdy nie poskłada go z powrotem. Przynajmniej nie do pierwotnego stanu. – Nie staram się również rozwiązać twoich problemów. Czasami po prostu łatwiej jest, jak się z kimś podzielisz. - Ciemnowłosa oparła swoją głowę na dłoni i wlepiła wzrok w ścianę przed nią. Myślami natomiast odpłynęła.
   Schyliła głowę, by jej blond włosy idealnie zakryły jej rozgniewaną twarz. Jak ona mogła tak w ogóle mówić, jak w ogóle śmiała pomyśleć o czymś tak okropnym. Dziewczynie nie mieściło się to w ogóle w głowie. Zacisnęła mocno pięści, chciała zaatakować, jednak rozsądek krzyczał "źle sie to skończy", "ona cię zabije, jeśli to zrobisz" i tak w kółko. Z jej ust wydobyło się gniewne "Tsk", starała się uspokoić, na marne. Jej oczy zeszkliły się, bezbarwnymi łzami. W głowie nadal powtarzała sobie jej słowa, co znacznie bardziej ją rozwścieczało. Ale ona po prostu siedziała. Kilka minut dziwnej ciszy, przedarł jej cichy głos.
- Nie przedstawiłaś mi się. - ledwo panując nad swoim tonem, rzuciła, nie odrywając wzroku od swoich butów, na które patrzyła już od ładnych kilku minut. Nie zamierzała przedstawiać się pierwsza tym razem.
   - Jestem Melissa. - rzuciła krótko i spojrzała kawowymi oczami na dziewczynę. – czasem mówią na mnie Mel. - Po swoich słowach wstała z krzesła i poszła odstawić książkę na miejsce. Ta dyskusja zaczynała robić się… Wścibska? Zbyt nachalna? W końcu każdy ma swoje sekrety, które pilnie strzeże i niechętnie się nimi dzieli. Potem tajemnice zaczynają ranić bliskich i wypalać dziurę w duszy. Ale to już ich sprawa. Ważne jest to, że nie zamierzała złowrogo nastawić na siebie dziewczyny. Odłożyła książkę na swoje miejsce i wróciła do dziewczyny. Gdy szła, jej kroki roznosiły się echem. W Instytucie było stanowczo za cicho. Oparła się o biurko i spojrzała na blondynkę. - Co powiesz na lekką rozrywkę? – spytała i od razu nasunęła jej się sala treningowa. Potrzebowała wysiłku. Nie wyczekując odpowiedzi, wyszła z pomieszczenia.
   Ness nadal była wściekła, no nie mogła tak po prostu wybaczyć takiego tekstu. Nie mając pojęcia co znaczy "rozrywka" westchnęła cicho i podążyła za nią, myśląc. Nie była jeszcze w wielu zakątkach tego miejsca, a tym bardziej na zewnątrz. Bała się wyjść. Co jeśli jakiś demon zaatakuje? Ona w ogóle nie potrafiła się bronić! Nie potrafiła walczyć! Nic nie potrafiła, więc nie nadawała się na Nocnego Łowcę!
- Bylebym nie musiała robić nic trudnego. - powiedziała w stronę dziewczyny, nie patrząc w jej stronę. Nie chciała by nerwy znów jej puściły, podobno złość piękności szkodzi? - Co masz na myśli przez rozrywkę? - zapytała niepewnie, mając nadzieję, że nie będzie musiała pokazywać swoich zdolności, których nie miała...
   Melissa pewnym krokiem szła wprost do Sali treningowej uśmiechając się pod nosem. Zacznie się trening. Po chwili zwolniła trochę chód i zrównała się z dziewczyną. - Zaczniemy twój trening. – powiedziała. – Spokojnie, wystartujemy od podstaw. – dodała słysząc niepewność w głosie dziewczyny. Obie miały na sobie luźne rzeczy, które nie będą krępować ruchów. Przynajmniej taką ma nadzieję. Wchodząc do Sali zauważyła Nate’a, który pewnie od dawna już ćwiczył. Cały on.
   Świat wokół Nate’a wściekle wirował. Rozpływał się w destrukcyjnym tańcu samotnego tancerza. Ów dyszał urywkami, mierząc kolejne ciosy. Źle oddychał. Pod naporem emocji zapominał, że to ważne, by dostarczać mięśniom tlenu. Zacisnął szczęk w złości, bowiem potężny wór nie był mu pokorny. Nie chciał ustąpić pod naporem wściekłych pięści niezależnie od tego, ile serca wkładał w uderzenie. Drżał jedynie jakby w spazmach śmiechu, uwieszony stabilnie u sufitu. Nate warknął gniewnie, przerzucając zręcznie środek ciężkości z jednej nogi na drugą, gdy wprawiał ciało w ruch śrubowy. Pięta zaświeciła przy okrutnej maszynie, aby zdusić ją w miażdżącym kopniaku z półobrotu. Siłę czerpał z ciężaru całego ciała. Dopiero wtem nieruchomy przeciwnik wygiął się na hakach, aby ze zgrzytem przesunąć parę metrów w bok. Brunet złapał równowagę, stając znów twardo na nogach. Uniósł jedną z dłoni, aby otulić ją palcami drugiej. Ogień trawił obie ręce, jednak był zdecydowanie lepszy od nic nierobienia i bezwiednego oczekiwania na Seta. Kark wyjątkowo odsłonięty błyskał w sztucznym świetle. Oblany potem chwycił po butelkę mineralnej, by zaczerpnąć ukojenia. Ciecz sperliła się w kąciku ust, aby spłynąć po brodzie i szyi w na tors. Postać stłumiła nieprzyjemne dygotanie. Schłodzona woda na sparzonej skórze to zdecydowanie podły dotyk.
   - Hej. – rzuciła Melissa i zaczęła iść w stronę magazynku z bronią. – To jest Ness, nowa i przyszła potrenować. – oznajmiła. Znalazła drewniane miecze dla początkujących, używane głównie przez dzieci  i wzięła je sprawnie do rąk. Potem podała jeden dziewczynie. – Pomożesz w szkoleniu? – spytała spoglądając na chłopaka.
  Nagle poczerniałe oczy Nathaniela potoczyły się w kierunku dziewcząt. Brwi zawadziły o czoło.- W szkoleniu? Czemu nie. - uśmiechnął się drapieżnie, z wrodzoną agresją. Zdecydowanie zdążył wpaść w wir przemocy. Zębami złapał za krawędź szmaty, aby zacieśnić poluzowany opatrunek na jednej z łap. - Nate jestem. - przedstawił się nowej z krótkim teatralnym ukłonem. Nie skwitował jednak widoku drewnianych mieczy, nie dał też po sobie poznać tego że w jakikolwiek sposób go to zaskoczyło. - Niech zgadnę, świeżo wtajemniczona? - wyraz twarzy złagodniał, kiedy zwracał się do nowej.
   Ness poczuła się dziwnie, widząc trenującego mężczyznę. Całe jej ciało sparaliżowało skrępowanie. A jeszcze bardziej się zawstydziła, kiedy w jej dłonie wpadł drewniany miecz. Nie był ciężki, może trochę poniszczony. Zdała sobie szybko sprawę, że były one prawdopodobnie używane przez najmłodszych, co wcale nie pomogło. - Nie jestem przekonana, czy to dobry pomysł. - położyła przedmiot treningowy na ziemię. Niedbale związała sobie blond włosy, oczywiście zostawiając kilka dzikich kosmyków, które powykręcane były na wszystkie strony. Ponownie chwyciła drewniane "ostrze", wcześniej jej podane i zerknęła na mężczyznę. - Niech sobie nie przeszkadza, może oszczędzę Panu nerwów. - odparła. Jej głos zdawał się być przygnębiony. Na jego słowa, odwróciła spłoszona wzrok, odpowiedź chyba była zbyt oczywista by wymówić ja na głos.
   Melissa uśmiechnęła się lekko. Pamiętała swoje początki, kiedy to o mały włos nie zabiła kota swojej babci rzucając w niego sztyletami. Kąciki ust rozszerzyły się jeszcze bardziej gdy usłyszała ostatnie zdanie dziewczyny. Pan Nate. Oparła drewniany miecz o ścianę i szybkim ruchem związała sobie włosy.- Jeśli chcesz, możesz pierw poćwiczyć ze mną. – zaproponowała i starała się upchnąć każdy kosmyk pod gumkę. – W sumie możesz nas obie szkolić. – powiedziała w stronę chłopaka i po chwili dodała - Panie Crow.
Wzięła z powrotem miecz. W porównaniu do broni, którą zwykła się posługiwać, mieczyk wydawał się śmiesznie lekki.
   Nate był zgrzany i wyraźnie oddychał, jednak nie było po nim widać upodlenia zmęczeniem. Wręcz przeciwnie, gdy stawał z lekkim rozkroku i plótł ramiona na nagim torsie wręcz uśmiechał się uśmiechem przyczajonego zwierza. Odkaszlnął zziajany, po czym wrócił tym swoim zajadłym spojrzeniem na figury obu dziewcząt. - Chcecie zacząć od mieczy? - ściągnął na moment brwi. Zastanawiał się czy nie lepiej byłoby zacząć od czegoś co nie wymaga kontaktu w starciu. Tak byłoby bezpieczniej. Z drugiej strony, rzucanie było cholernie trudną umiejętnością i wymagało sporo czasu. Nate zawsze był w tym mierny. Znał teorię, fakt, ale nie mógł wiedzy przerzucić w praktykę i ten fakt niezmiernie go irytował.
- Pokażcie mi wasze postawy bojowe. - zmrużył przyjaźnie jedno oko. Prośba mogła być absurdalna, Nocni Łowcy nie byli jakimiś mistrzami sztuk walki, musieli być szybcy i skuteczni. Mimo wszystko postawa zmuszała do solidnego chwycenia miecza. I tylko to go interesowało, to jak będą trzymać broń. - Panie Crow... Brzmi nieźle. Ale wystarczy Crow. Bądź Nate. - błysnął kłami w wyszczerzu, a dziecięca iskra błysnęła swawolnie na dnie źrenic.
   Ness słuchała tylko ich wymiany zdań, sama nie miała nic do powiedzenia. Ona najchętniej w ogóle by nie zaczynała, od razu na starcie wmówiła sobie, że nie nadaje się do tego i koniec. Walka, krew, nie nie nie, zdecydowanie nie było to jej powołaniem.  Już wolałaby zakuwać w bibliotece, niż chwycić się jakiegoś niebezpiecznego narzędzia i wymachiwać nim dookoła. Na jego pytanie, wzdrygnęła się. Nie miała pojęcia co zrobić, więc zwyczajnie stała w miejscu, czując jak jej nogi powoli cierpną.- Jeśli pozwolisz, będę mówiła Nate, najprostsza wersja. - stwierdziła, nie lubiła się zbytnio przemęczać w zapamiętywaniu skomplikowanych imion, czy nazwisk, choć sama miała je dość dziwne.
   Melissa chwyciła poprawnie miecz, stanęła w pozycji bojowej i zaczęła analizować przeciwnika. Ciemnowłosa przewyższała wzrostem Nesseu, ale była po długoletnich treningach. Na pierwszy rzut oka widać, że ta walka będzie nierówna i nie będzie tak samo cieszyć, jak starcie z równym jej przeciwnikiem. Mimo to blondynka może wykorzystać swój wzrost, spryt i inteligencję. Melissa westchnęła i naprężyła mięśnie. Na szczęście drewniana broń zostawia po sobie tylko siniaki. Skupiła się i po otrzymanej komendzie od Nate’a rzuciła się na dziewczynę, cały czas bacznie na nią patrząc. Zaatakowała mieczem w kolana licząc, że Nesseu tego nie przewidzi i upadnie na posadzkę.
   Oczywiście w ogólnie nie spodziewała się tego, co właśnie zrobiła Melissa. Dostała po kolanie drewnianym mieczem na tyle mocno, że automatycznie je zgięła. Z drugiej strony intuicja podpowiedziała jej, że kolejnym ruchem może być zaatakowanie głowy, więc niczym kot wygięła kręgosłup, pochylając się mocno do przodu. Przedmiot treningowy uprzednio upuściła, ale szybko złapała go w lewą dłoń i dziwnym ruchem, tak na prawdę niechcący, zamachnęła się na jej brzuch.
   Melissa zdążyła zrobić unik i uśmiechnęła się.- Zaczynasz chwytać, twoja intuicja bierze górę. – pochwaliła ją. Kiedy Ness była nadal wygięta, ciemnowłosa lekko uderzyła ją głowicą miecza w tył głowy. Blondynka nie zdążyła złapać równowagi i runęła na podłogę z której dość szybko się podniosła. Melissa nie była nawet spocona i ani odrobinę zmęczona. Prędzej czy później Ness opanuje wszystko. Musi się tylko wkręcić. Usłyszała melodię dochodzącą z telefonu Nate’a. Chłopak odebrał go i machnął ręką w stronę dziewczyn. Przy wyjściu zamienił parę słów z inną postacią, która opierała się o drzwi.
   Chamael nie mógł zaniedbywać treningów nie dlatego, że utożsamiał się z Nephilim, ale dlatego, że widział Demony, a one widziały jego, więc zamierzał być przygotowany na ewentualne niespodzianki. Poza tym... Miał wyjątkowo wielu nieprzyjaciół w świecie Podziemia po wydarzeniach spod seulskiego Instytutu. Przebrał się w coś znacznie wygodniejszego, po czym wsunął za pasek kilka noży, którymi tym razem zamierzał ćwiczyć. Ostatecznie samym Tangsudo nie mógł załatwić Demona nawet, jeśli działało to na Wilkołaki. Pchnął drzwi i natychmiast się skrzywił, jednak pozostał w miejscu. Przyglądał się ukradkiem dziewczynie, z którą rozmawiał poprzedniego wieczora czy nawet nocy z wyraźnym zaciekawieniem. Szybko wywnioskował, że o "tym świecie" wiedziała stosunkowo niewiele, a ten dość specyficzny pojedynek tylko go w tym przekonaniu utrzymał. Przeniósł spojrzenie na osobnika, który do niego podszedł. Westchnął tylko w odpowiedzi, kiwnął głową, a następnie wszedł głębiej, szurając gumowymi trampkami.
   No, oczywiście Ness wylądowała na podłodze, jednak szybko podparła się rękoma i kolanami, by nie wyglądać aż nadto żałośnie. Słysząc, że ktoś wstąpił do sali treningowej, odwróciła wzrok w kierunku drzwi. To była chyba ostatnia osoba, którą chciała w tym momencie zobaczyć. Z upokorzeniem na twarzy wstała, ciągnąc za gumkę trzymającą jej włosy w niedbałym kucyku. Stojąc już, odwróciła wzrok na Melissę. Nie wiedziała za bardzo co powiedzieć, więc chyba zwykłe powitanie powinno wystarczyć. - Dzień Dobry. – wydukała cicho przez zęby, kierując to do Chamaela. Mieczyk treningowy szybko odłożyła na miejsce, z którego został wyjęty. Chciała jak najszybciej ulotnić się z tego pomieszczenia. Chyba zaraz spali się ze wstydu.
   Melissa spojrzała z zainteresowaniem na Azjatę, a potem na Ness. Uniosła brew w niemym pytaniu. Znają się? Ona jeszcze nie miała okazji zawrzeć nowej znajomości, ale jej towarzyszka zachowywała się tak jakby go znała. Melissa poszła do magazynku odłożyć broń i ukradkiem ich obserwowała. Byli strasznie skrępowani. Ciemnowłosa dotknęła sztyletu. Chłód stali ją otrzeźwił. A co jeśli nowo Azjata jest ich nowym nauczycielem? Melissa westchnęła. Za dużo pytań za mało odpowiedzi. Wróciła na salę i z uśmiechem wyciągnęła rękę do mężczyzny. - Jestem Melissa, nie mieliśmy okazji się jeszcze poznać.
   Wygiął kąciki ust, bynajmniej nie zamierzając się z niej naśmiewać. - Dzień dobry - odpowiedział, przy okazji witając się również z drugą dziewczyną. Nie miał problemów z oceną wieku innych, ale zdecydowanie czuł się nie na miejscu, kiedy był starszy... praktycznie od każdej osoby, którą spotkał w tym Instytucie. Westchnął cicho i uniósł rękę na znak, by się nim nie przejmowała. - Nie przeszkadzaj sobie, nie zabawię tu długo - rzucił jeszcze, nim wrócił spojrzeniem do tej postaci, której jeszcze nie poznał. Przyglądał się jej sylwetce przez krótką chwilę, po czym ujął jej dłoń i uścisnął ją ostrożnie, bo choć jak każdy Nocny Łowca zapewne nie należała do delikatnych i słabowitych to mimo wszystko miał więcej siły. Ostatecznie był mężczyzną. - Chamael, miło mi.
   Gdyby chciała pokazać, jak źle się w tym momencie czuje, płakałaby już od dobrych 10 minut. Widząc ich chwilowe zajęcie sobą, ruszyła ku korytarzowi. Nie miała zamiaru już nikomu przeszkadzać, niech sobie ćwiczą, byleby bez niej! Jak już wcześniej wspominała, nie nadaje się do tego, to nie jej powołanie, więc nie będzie nikomu zawracać głowy jakimiś treningami, czy bóg wie co. Nie oglądając się za siebie po prostu wyszła i skierowała się w stronę biblioteki. Tam czuła się najwygodniej.
   Melissa spojrzała na Ness, która nagle wyszła. Typowa reakcja uciekania od problemów. Dziewczyna teatralnie westchnęła. Założyła ręce na piersi i spojrzała na zegar wiszący  na ścianie, 22: 45. Ten czas tak szybko leci. Melissa wytarła spocone ręce w czarne spodnie, a jej kawowe oczy znowu powędrowały do Chamaela. On również ją obserwował. - Pewnie się jeszcze spotkamy. – obdarowała go uśmiechem i skierowała się do swojego pokoju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz