shadowhunters
Wszystko skończyło się szczęśliwie. Demoniczny kielich został zniszczony, Mroczni Nocni Łowcy pokonani, a nowe porozumienia zawarte. Na świecie zapanował pokój, a wszyscy uradowani opuścili Idrys wracając do swoich Instytutów. Głos w Twojej głowie zaśmiał się. Najlepiej by było, gdyby Demony nie ruszały się ze swojego wymiaru i nie atakowały, biednych, głupich Przyziemnych. My, Nocni Łowcy, stworzeni przez Anioła Razjela, mamy brać na swoje barki ciężar tego świata, zapobiegając wszelkim konfliktom i wojnom. Ulepszeni runami i nafaszerowani treningami, walczymy z demonami i Podziemnymi.

poniedziałek, 11 maja 2015

Spity menel spod biedronki

Killian  &  Emeral

Był czwartkowy wieczór, więc miała wolne i jak zawsze łaziła po supermarkecie w poszukiwaniu tego  GB jej potrzebne. Mieszkała razem ze stadem, jednak każdy musiał i tak sam organizować sobie jedzenie. Kiedy tak chodziła między regalami nagle zauważyła kawałek dalej Killiana, bez dłuższego namysłu odwróciła się szybko i skierowała swoje kroki już w stronę kasy. Miała tylko nadzieję, że chłopak jej nie zauważył. Nie czuła się chyba jeszcze wystarczająco dobrze, żeby wrócić do ich ostatniej rozmowy. Zapłaciła za zakupy, schowała je do torby i czym prędzej wyszła z budynku. Wzięła głęboki wdech kiedy znalazła się na zewnątrz, po czym zaczęła iść i skręciła w pierwsza lepsza uliczkę. Dopiero po chwili zorientowała się ze dookoła niej jest ciemno. W tej uliczce nie było żadnych lamp, a jedynie stało tylko kilku mężczyzn pod ścianą z którymi na pewno nie chciała mieć do czynienia. Zaczęła się wycofywać chcąc zniknąć z tego miejsca jak najszybciej.
Killian zaśmiał się cicho pod nosem. Rozpoznałby ją wszędzie, a ona myślała, że jej nie zauważy, jeśli szybko skieruje się do kasy. W końcu kupił tylko batonika i ruszył za nią. Trzymał się na uboczu. On potrafił wtapiać się w tłum tak, by pozostać niezauważonym. Jej to nie wychodziło. Nagle skręciła w pierwszą lepszą uliczkę. Jego serce zabiło przez moment szybciej. O tej porze w takich miejscach kręciły się podejrzane typy. Westchnął,  kręcąc głową. - Głupia dziewczyna - mruknął do siebie chwilę przed tym, jak skręcił w uliczkę. Czterech mężczyzn stało nad nią, podczas gdy ona niemalże wciskała się w ścianę murowanego bloku. Killian starał się opanować. Naprawdę się starał. Jednak gdy jeden z nich położył dłoń na jej ramieniu, a ona zaczęła piszczeć nie wytrzymał. Ruszył na nich. Złapał pierwszego, który mu się nawinął po rękę i rzucił nim na koniec uliczki. Mimo że było ciemno dzięki swoim zdolnością jako wilkołak widział nieco lepiej. Jego oczy świeciły się na złoto. Warknął na pozostałych, unosząc pięść. Nawet nie próbowali sprawdzić, co z ich kolegą. Po prostu uciekli. Killian uśmiechnął się pod nosem, po czym wziął kilka głębokich oddechów. Dopiero wtedy jego oczy wróciły do normy. Spojrzał na roztrzęsioną dziewczynę i uniósł rękę, chcąc pogłaskać ją po głowie. - Jesteś cała? - spytał i w tym samym momencie uświadomił sobie, że nie mógł powiedzieć nic głupszego.
Miała nadzieję, że mężczyźni do niej nie podejdą, jednak oczywiście nie miała tyle szczęścia i już po chwili stała pod murem otoczona przez czterech najwidoczniej podpitych nieznajomych. Wzięła głęboki wdech rozglądając się gorączkowo dookoła, żeby znaleźć jakieś wyjście z tej sytuacji. - Nie wiecie co robicie panowie... Naprawdę... - Mruknęła drżącym głosem. Już czuła jak robi jej się gorąco, jeszcze bardziej przywarła plecami do ściany. Zacisnęła dłonie w pięści czując jak jej palce zamieniają się powoli w wilcze szpony i wbijają jej się w skórę, jednak po chwili znikają. Była przerażona i nie wiedziała co robić, przez co oczywiście jak zawsze zaczynała się przemieniać, nie panowała nad tym. - Nie chce zrobić wam krzywdy... - Powiedziała i zacisnęła usta w wąska kreskę. Mężczyźni wybuchli tylko śmiechem, a jeden z nich położył jej dłoń na ramieniu przyciągając do siebie. Odruchowo z jej gardła wydarł się pisk, nienawidziła kiedy dotykał ją ktoś kogo znała, a co dopiero, żeby tykał ją jakiś spity menel spod biedronki. Następne wydarzenia, które miały miejsce działy się tak szybko, że do końca nie wiedziała co się tak na prawdę stało. Jeszcze przed chwilą stało przed nią kilku facetów, a teraz stał przed nią Killian.- Nie dotykaj mnie. - Syknęła od razu kiedy tylko zauważyła jak chłopak wyciąga w jej stronę rękę. Odruchowo zrobiła kilka kroków w tył i znów wpadła na ścianę.- Skąd... Ty... Skąd ty się tu wziąłeś? - Wypaliła w końcu z siebie ilustrując go niebieskim spojrzeniem, wciąż jeszcze zszokowana.
Killian oblizał wargi, po czym zacisnął szczękę. Odetchnął cicho. Uniósł ręce w obronnym geście i zrobił krok do tyłu. - Spokojnie, skarbie - powiedział żartobliwym tonem, wywracając oczy. - Tak się odwdzięczasz swojemu wybawcy?- Zamrugał, niby zalotnie, żartując sobie z sytuacji, w jakiej się znaleźli, jednak wiedział, że było to nieco nie na miejscu. Przecież jeszcze chwilę wcześniej  napastowała ją grupka mężczyzn. Już chciał coś dodać, ale nagle obok nich coś poruszyło się w ciemności. Killian uśmiechnął się pod nosem, gdy zobaczył uciekającego faceta, którego pokonał. Chyba miał złamaną rękę i płakał. Odwrócił się dumny do Em.- Powinnaś się cieszyć, że za tobą poszedłem - stwierdził, puszczając jej oczko. - Co ty byś beze mnie zrobiła?  Naprawdę powinnaś rozważyć zamieszkanie ze mną. Życie stałoby się znacznie prostsze, prawda?
Obserwowała chłopaka szeroko otwartymi oczami, jej klatka piersiowa wciąż unosiła się i opadała zdecydowanie za szybko, jej oddech był przyśpieszony jeszcze po tym jak otoczyli ją tamci mężczyźni. Ciągle drżała, ale chciała to ukryć krzyżując ręce na piersi. - Dzięki za uratowanie... - mruknęła w końcu cicho i zacisnęła usta w wąską kreskę. - Chwila... Dlaczego w sumie za mną poszedłeś? Czy ty mnie śledziłeś?! - uniosła pytająco brwi patrząc mu prosto w oczy. Teraz na prawdę rozważała, czy Killian przypadkiem nie jest jakimś maniakiem, który ją prześladował. 
Jedną brew miał uniesioną, a drugą zmarszczoną. Nie uśmiechał się. Przyglądał jej się z powagą. Jeszcze nikt nie rzucał w niego takimi oskarżeniami po uratowaniu tej osoby. Otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, ale zamknął je, widząc, jak dziewczyna drży. Zdjął natychmiast swoją kurtkę i zarzucił jej na ramiona, jednocześnie ją obejmując. Uścisk miał silny. Nie chciał jej dać znowu uciec. - Nie co dzień dziewczyna przede mną ucieka - odpowiedział ze zdziwieniem na jej pytanie.  Uśmiechnął się do niej delikatnie i zniżył nieco głos. - Poszedłem za tobą, bo mi się podobasz. Jesteś zadziorna, wiesz? Ale uważaj, bo następnym razem mogę ci nie pomóc, jeśli będziesz mnie obrażać. - Wyprostował się i  zacieśnił uścisk na ramieniu dziewczyny. Pociągnął ją do głównej ulicy. Miał dość tej ciemnej uliczki.
Przypatrywała się mu w ciszy, ciekawa co on w końcu jej odpowie. Chyba pierwszy raz chłopak wyglądał tak bardzo poważnie. Nagle zdjął kurtkę, zarzucił jej ją na ramiona, po czym ją objął. Spojrzała na niego przestraszona zarówno speszona, już zaczynała się czuć niekomfortowo. Killian był o wiele silniejszy od niej, wiec domyślała się, że nie ma szansy na swoją następna ucieczkę. - Nie wszystkie dziewczyny muszą ci się rzucać w ramiona, kiedy tylko, cię zobaczą. - Powiedziała to starając się, żeby jej głos nie zadrżał i wyprostowała się.- Coo? - Zapytała z niedowierzaniem marszcząc przy tym brwi. Nie spodziewała się usłyszeć od niego takiej odpowiedzi.- Auć, to boli.- Syknęła cicho czując jak chłopak zacieśnia uścisk na jej ramieniu.
Wywrócił oczami na jej komentarz i zaśmiał się krótko. - Masz o mnie błędne mniemanie, skarbie - stwierdził, kręcąc głową. Dziewczyna była urocza, gdy się denerwowała, ale nie miał zamiaru jej dalej dokuczać.  Zignorował jej pytanie. Zastanawiał się, jak mogła tego nie zauważyć. Kiedy syknęła z bólu, puścił ją. Byli już na głównej ulicy i nic jej nie groziło. Mimo to trzymał się blisko niej. Opuścił ręce wzdłuż ciała, a gdy szedł, czasami jego dłoń była niesamowicie blisko jej ręki. - Czemu uciekłaś? - spytał, nie patrząc nawet w jej stronę. W środku czuł się smutny, ale tego nie okazywał. - Onieśmielam cię, skarbie? - Wypowiadając ostatnie słowo, spojrzał na jej twarz, którą oświetlały lampy uliczne. 
Błędne mniemanie? No nie wiem. Czemu niby błędne? - przekręciła lekko głowę na bok, żeby na niego spojrzeć. Zacisnęła usta w wąska kreskę w zastanowieniu. Miała prawo nie zauważyć tego, że podoba się Killianowi. Odkąd została wilkołakiem praktycznie w ogóle nie interesowała się bliżej już nikim. Raz przez krótki okres czasu chodziła z chłopakiem ze stada, ale nie układało im się za dobrze. Była dość trudna osoba do zrozumienia i zaakceptowania. Zaczęła masować ramie, kiedy Kill w końcu ja puścił. - Uciekłam? O czym ty mówisz? Nie uciekłam... Po prostu wyszłam... Ze sklepu... Szybko... - Wzruszyła ramionami starając się mówić jak najbardziej obojętnie. Słysząc jego pytanie zmarszczyła brwi.- Nie. - Mruknęła, oczywiście kłamała, ponieważ chłopak ją strasznie onieśmielał i ciągle musiała walczyć sama ze sobą, żeby w ogóle odważyć się coś mówić przy nim.
Westchnął zrezygnowany. Nie miał zamiaru opowiadać jej o tym, jaki jest świetny. Z natury był czarujący, ale tak naprawdę nie był podrywaczem. Ona nie musiała o tym wiedzieć. Pokręcił głową. - Jeszcze mnie dobrze nie poznałaś - stwierdził tylko krótko. Zaśmiał się krótko, gdy zaczęła się jąkać. - Oczywiście. A ja jestem króliczkiem wielkanocnym - zażartował, chcąc rozluźnić nieco atmosferę. Nagle zauważył stragan z bransoletkami. Zaciągnął dziewczynę do niego, ignorując jej protesty. Wziął kilka bransoletek do ręki. Zwykłe metalowe w kształcie kółek wydawały mu się odpowiednie. Zaczął nakładać pierwszą, a potem kolejne. Za każdym razem spoglądał na nią, pytając, czy ją to bolało, choć wszystkie przechodziły bez trudu. Problem był tylko z ostatnią. Może była za mała? - Zabolało? - spytał, zamiast wziąć większą bransoletkę i nachylił się do niej.
No nie wiem czy chce cie lepiej poznać. - stwierdziła ledwo słyszalnym szeptem i wlepiła niebieskie spojrzenie gdzieś w przestrzeń przed sobą. Prychnęła słysząc co powiedział o króliczku wielkanocnym i wywróciła oczami. Nagle Killian zaczął namawiać i ciągnąc ją do jakiegoś straganu. Marudząc coś cicho pod nosem o tym, że nie chce, w końcu jednak poszła za nim, oczywiście zrobiła to tylko dlatego, że miała jego kurtkę. Obserwowała ze zmarszczonymi brawami zdziwiona jak chłopak zaczyna zakładać jej bransoletki. Za każdym razem kręciła przecząco głową, kiedy jej się pytał czy ją to boli. Gdy jednak zakładał jej ostatnią, mniejszą bransoletkę skrzywiła się nieznacznie.- Tak. - mruknęła cicho i wzięła głęboki wdech, kiedy Killian się nad nią pochylił. Tak bardzo nie rozumiała o co mu chodzi i co on takiego właściwie wyprawia.
Za każdym razem kręciła przecząco głową, więc nakładał kolejne bransoletki. Wpatrywał się w nią spod przymrużonych oczu, a rzęsy rzucały cień na jego policzki. Widział, że była zdezorientowana jego zachowaniem i bardzo mu się to podobało. Uwielbiał wprawiać ją w zakłopotanie. Kiedy się skrzywiła, uśmiechnął się do siebie, nachylając się do niej jeszcze bardziej, aż jego usta dotykały jej ucha.- Mnie też - wyszeptał, a jego głos był niski i brzmiał jak mruczenie. Powoli odzywała się w nim jego zwierzęca natura.
Obserwowała go uważnie, nie znała jego intencji więc z każdą chwilą była coraz bardziej zaniepokojona. Po jej szyi przeszedł dreszcz, kiedy nagle chłopak pochylił się nad nią bardziej. Czując jak jego wargi dotykają jej ucha wstrzymała oddech na kilka sekund. Jej serce zaczęło bić szybciej. Przez chwilę tak trwała bez ruchu, po czym niespodziewanie odskoczyła od niego jak oparzona. - Co to... Co ty... - mruknęła i wzięła głęboki wdech patrząc na Killiana szeroko otwartymi oczami. Miała przyspieszony oddech, jej klatka piersiowa unosiła się i opadała zdecydowanie za szybko. Nie myśląc długo po prostu odwróciła się szybko na piecie i zwiała. Kiedy chciała to na prawdę potrafiła być szybka.
Już myślał, że nie ucieknie. Nadzieja matką głupich,  jak to się mówi. Nagle podskoczyła i odsunęła się. Znowu spojrzała na niego, jakby wyrządził jej jakąś krzywdę. Chciał się odezwać, zatrzymać ją. Już wyciągnął dłoń, ale ona nagle odwróciła się i uciekła. Chwilę tak stał i nawet chciał za nią pobiec, ale czyjaś ciężka ręka znalazła się na jego ramieniu.- Musisz zapłacić za swoją dziewczynę - zwrócił się do niego starszy mężczyzna, do którego należał stragan. Wyglądał na miłego człowieka i uśmiechał się do niego. - Wykorzystuje cię, co? - Obaj się zaśmiali. Killian wyjął portfel z tylnej kieszeni spodni i wręczył mężczyźnie należytą mu kwotę. Westchnął. - Zabrała mi kurtkę - mruknął, a mężczyzna znowu się zaśmiał i powiedział, żeby ją gonił. Killian tylko machnął ręką. - To dobry pretekst do kolejnego spotkania.
Oczywiście, że uciekła. Zdecydowanie jak dla niej za bardzo się do niej zbliżył. Czuła się niekomfortowo przy tym jak ktoś ją po prostu bezwiednie dotykał, a co dopiero kiedy ktoś robił to z premedytacją... ustami... przy jej uchu. Zatrzymała się dopiero przed opuszczonym komisariatem policji gdzie mieszkała razem z resztą stada. Przemknęła do swojego pokoju i opadła z głośnym westchnieniem na łóżko. Wtedy właśnie zdała sobie sprawę, że wciąż ma zarzuconą na ramiona kurtkę Killiana, a na rękach wciąż ma bransoletki ze straganu.- Kurde - mruknęła cicho pod nosem marszcząc brwi. Domyślała, że pewnie chłopak prędzej czy później się o nią upomni. Zacisnęła na chwilę dłonie na brzegach skórzanej kurtki, po czym odłożyła ją na krzesło. Była zmęczona, więc niedługo po tym zwinęła się w kłębek na łóżku i poszła spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz