Killian & Emeral
Tego dnia było wyjątkowo mało klientów. Zaledwie kilka osób przewinęło się przez sklep, a tylko jedna coś kupiła. Zdecydowanie nie był to najlepszy dzień. W dodatku to on musiał zamykać. Wszyscy tego nienawidzili, ponieważ następnego dnia trzeba było również otwierać. Co oznaczało, że musiał wstać wcześnie. Na szczęście dzień się kończył i mógł wrócić do domu. Chciał się położyć spać. Niby nic nie robił, ale to go wykończyło bardziej niż normalne zagadywanie klienta. Już wstawał od lady i sięgał po kurtkę, gdy drzwi otworzyły się, a dzwoneczek zawieszony przy nich, zadzwonił. Killian nie zareagował. Odetchnął głęboko, myśląc o tym, by nie być niemiłym dla klienta. Jednak właśnie skończyła się jego zmiana, więc chciał po prostu iść do domu. Przygryzł dolną wargę i zmusił się do ostatniego tego dnia uśmiechu. - Przepraszam, ale już zamykamy - powiedział i dopiero po fakcie uświadomił sobie, kto wszedł do sklepu. Uśmiechnął się, tym razem szczerze. - Em miło cię widzieć.
Stała przed sklepem w którym pracował Killian. Sprawdziła w Internecie godzinę o której był on zamykany i postanowiła przyjść dopiero pod koniec czasu. Chciała oddać koszulkę chłopakowi i mieć to już z głowy. Odepchnęła się w końcu rękoma od ściany kamienicy, o którą się opierała i weszła do sklepu. Dzwonek zadzwonił przy jej wejściu. Przeleciała szybkim spojrzeniem po pomieszczeniu. W głębi duszy łudziła się, że może chłopaka nie będzie w pracy i będzie mogła zostawić jego koszulkę komuś innemu, żeby mu przekazać. Niestety jednak wilkołak był w środku, wiec westchnęła cicho.- Zaraz sobie pójdę, o to, to się nie martw.- powiedziała uśmiechając się przy tym nieznacznie. Na razie starała się nie zerkać na niego za dużo. - Mam dla ciebie tylko bluzkę.- mruknęła po chwili ciszy, gdy przypomniała sobie po co właściwie tutaj przyszła. Sięgnęła do torby, wyjęła z niej wyprany t-shirt i wyciągnęła rękę w stronę Killiana. Metalowe bransoletki na jej nadgarstku zadzwoniły obijając się o siebie przy każdym jej ruchu. Była dzisiaj ubrana w zwykle czarne rurki i luźny, kremowy sweter. Na nogach miała trampki. W niczym ten strój nie przypominał tego co miała na sobie podczas ich pierwszego spotkania.
Wstrzymał na moment oddech, jednak nie dał po sobie niczego poznać. Przez moment czuł się zdenerwowany, ale gdy zobaczył w jej dłoniach swoją koszulkę, ogarnął go raczej zawód. Mimo wszystko uśmiechnął się i zabrał od niej swoją własność. Gdyby spytała, nie mógłby zaprzeczyć. Nie bez powodu trzymał swoją rękę na jej małej dłoni o kilka sekund za długo. - Dzięki, skarbie - szepnął, nachylając się do niej i puszczając jej oczko. To był już nawyk. Zachowywał się tak przy wszystkich dziewczynach i nie umiał nic na to poradzić. - Chcesz się może czegoś napić? Herbaty, kawy? - spytał, odsuwając się od niej i kładąc koszulkę na ladzie obok swojej kurtki, której nie zdążył założyć. - Cieszę się, że przyszłaś. Już myślałem, że nigdy nie odzyskam koszulki, a lubię ją - stwierdził żartobliwie, przyglądając się Emeral, która znowu unikała jego wzroku. Zastanawiał się, czy boi się go, ale tym razem postanowił zatrzymać to dla siebie. - Ładnie wyglądasz w normalnych ciuchach, choć tamte też były niczego sobie.
Chciała się stad jak najszybciej zmyć, nie chciała mu dawać więcej okazji do tego, aby ją znów tak bardzo peszył, nie podobało jej się to. Przełknęła ślinę obserwując jak chłopak bierze od niej bluzkę i trochę za długo trzyma jej dłoń. Wzięła głęboki oddech. - Flirciarz...- mruknęła cicho pod nosem, już zdążyła zauważyć wcześniej jak bardzo Killian rwie do wszystkich napotkanych lasek, świetnym przykładem była jej koleżanka z pracy. - Nie, nie, dziękuję... Ja już będę się zbierać... W końcu już zamykasz...- stwierdziła robiąc krok w tył i nie odrywając od chłopaka swojego intensywnie niebieskiego spojrzenia, które strasznie kontrastowało z czerwienią jej włosów. - Miałam ochotę zostawić sobie tą koszulkę, ale stwierdziłam, że nie jestem taka jak reszta dziewczyn i nie będę raczej tworzyć u siebie w domu twojego ołtarzyka. - Powiedziała niespodziewanie i uśmiechnęła się nieco szerzej, pierwszy raz w jej policzkach można było zobaczyć zarys dołeczków. - Zdecydowanie wolę te ciuchy od tamtych. - Wywróciła oczami i znów zrobiła kilka kroków w tył w stronę wyjścia.
Na jej komentarz o nim zrobił urażoną minę i w teatralnym geście złapał się za serce.- Ranisz moje uczucia, piękna niewiasto! Ja po prostu jestem czarujący - przyznał z powagą, która szybko uleciała i zmieniła się w uśmiech na jego twarzy. Szybko jednak on także zniknął, gdy Emeral oznajmiła, że chce już iść. - Zostań - powiedział szybko, za szybko, wyciągając nieznacznie rękę, jakby chcąc złapać ją za rękę. - Fatygowałaś się przez pół miasta, żeby mi oddać koszulkę, a to ja co narobiłem kłopotów - stwierdził, wzruszając ramionami. Schował ręce do kieszeni spodni, po czym dodał: - Nie sądzę, by dziewczyny, z którymi widziałem się w większości raz w życiu, miały moje ołtarzyki. - Jego uśmiech również się poszerzył. A kiedy ona zrobiła kilka kroków w tył, on ruszył w przód. - Zrobię ci herbatę - niemalże poprosił. Nie chciał, by już sobie szła. Czuł do niej swego rodzaju przywiązanie i chciał wiedzieć czy to dlatego, że po raz pierwszy spotkał drugiego wilkołaka.
- No nie wiem czy mnie nie ugryziesz. Nie mam co do tego pewności. - stwierdziła wzruszając przy tym ramionami. Trochę się speszyła jego zachowaniem. Wydawał się być teraz taki miły i przyjazny. Znowu zadrżała, kiedy chłopak złapał ją za rękę. Na prawdę nie przepadała jak ktoś ją dotykał i była bardzo wyczulona na tym punkcie. Teraz jednak nic nie powiedziała i poszła za nim po chwili wahania do pokoju dla personelu. Usiadła na wskazanym krześle i zlustrowała go jeszcze raz szybkim spojrzeniem niebieskich oczu. Musiała przyznać, że był strasznie rozczulający.- Poproszę herbaty. - mruknęła cicho, raczej nie pijała kawy. Większa ilość kofeiny miała na nią zły wpływ i często jej po niej odwalało aż za bardzo.
Zdążył już zauważyć, że dziewczyna nie lubi gdy jest blisko lub ją dotyka. Zwłaszcza niespodziewanie. Ale on już taki był o ciężki mu było walczyć z własną naturą. Uśmiechnął się do niej, odsuwając na krok, by dać jej trochę przestrzeni. Włączył czajnik, który lubił robić hałas, ponieważ był stary, ale tym razem nie sprawiał problemu. - Zostałaś zmieniona w wilkołaka przez ugryzienie? - spytał niespodziewanie, patrząc jej prosto w oczy. Był ciekawy jej historii. - Jak trafiłaś do stada w Los Angeles? Sama ich znalazłaś? - Killian nie wierzył w to, że wataha może być rodziną. Wydawało mi się to dziwne. Miał rodzinę i mimo że go odtrąciła nie chciał innej. Nagle czajnik kliknął, dając znać, że woda jest gotowa. Chłopak wsadził do kubków woreczki z herbatą i powoli zalał je gorącą wodą. - Słodzisz? - spytał, wyciągając do niej ostrożnie rękę z cukrem w saszetkach.
Obserwowała go bez słowa, kiedy wstawiał wodę i usiadła dalej na krześle, tak, że teraz jej nogi wisiały nad ziemią i mogła nimi swobodnie, nieznacznie machać. Zmarszczyła lekko brwi słysząc jego pytanie, nie przepadała za rozmowami o tym jak została wilkołakiem.- Tak. - Mruknęła cicho i wzięła głęboki wdech. - Nie zadajesz za dużo pytań na raz? - Zmrużyła oczy patrząc na Killiana. - Do stada przeprowadziła mnie osoba, która mnie przemieniła. - Powiedziała w końcu cicho i nerwowo przygryzła policzek od środka. - Tak, słodzę. - Przytaknęła i wzięła od niego cukier wykrzywiając na chwilę kąciki ust w delikatnym uśmiechu.
Uśmiechnął się pod nosem. Dziewczyna była dość niska. On nigdy, nawet gdy siedział tak jak ona, nie mógł machać nogami, ponieważ były za długie.- Chyba po prostu jestem ciekawski - stwierdził, wzdychając i unosząc jednocześnie jedną brew, a marszcząc drugą. Szybko jednak wrócił do swojego typowego wyrazu twarzy i spojrzał na nią, przesuwając jeden kubek w jej stronę. Nie posłodził swojej herbaty, tylko wyjął torebeczkę i położył ją na talerzyku. Uniósł kubek, jednak zatrzymał go tuż przy ustach w zamyśleniu. - Najwidoczniej ty miałaś szczęście... - Nie dokończył swojej myśli. Upił łyk herbaty, przymykając na chwilę oczy.
Nie przeszkadzało jej to, że była taka niska, miała do tego jak największe prawo będąc dziewczyną. Wciąż machała nieznacznie nogami. - Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. - Mruknęła marszcząc przy tym śmiesznie brwi. Wzięła od niego kubek i posłodziła herbatę. Zauważyła, że Killian nie słodził, ona nigdy by nie napiła się gorzkiej herbaty, taka już była i takie miała swoje dziwactwa. - Szczęście? - Prychnęła cicho.- Co ty niby nazywasz szczęściem? - Zapytała kręcąc nieznacznie głową na boki. Ujęła ciepły kubek w obie dłonie, żeby je trochę rozgrzać.
- Może już jesteśmy w piekle, skarbie - stwierdził z nieprzeniknionym uśmiechem. Killian przywołał w myślach tamtą noc. Wciąż zastanawiał się, jak mógł do ostatniej chwili nie zauważył zwierza, który nie był ludzki, nawet gdy przybierał postać człowieka. Tego był pewny. - Szczęście jest wtedy, gdy wilkołak bierze odpowiedzialność za zrujnowanie czyjegoś życia albo przynajmniej nie chce go zakończyć w napadzie szału. Umarłbym tamtej nocy, gdyby nie pewna łowczyni, która mnie uratowała przed śmiercią. Niestety spóźniła się kilka sekund i od tamtej pory moje życie jest - mówił, ale przerwał, nie wiedząc już co ma powiedzieć. Nie chciał jej urazić. Ona nie zachowywała się, jakby żałowała tego, że jest wilkołakiem. Z nim było przeciwnie. Nie ukrywał tego, ale wielu podziemnych z dumą mówiło o tym, kim są. Zaśmiał się z bezradności. - Mogło być gorzej, co?
- Może... - mruknęła cicho pod nosem, po czym przysunęła kubek z herbatą do ust i w końcu napiła się trochę gorącego napoju. - Większym szczęściem byłoby w ogóle nie przemienienie się w wilkołaka... albo nawet śmierć. - szepnęła i uciekła spojrzeniem gdzieś w bok. Nigdy nie przyznawała na głos jak bardzo nie lubi być tym kim była. Przez ostatnie 3 lata względnie zaaklimatyzowała się w stadzie, jednak wciąż nie panowała do końca nad swoją przemianą. Wszyscy powtarzali jej, że nie ma nad tym kontroli, ponieważ nie do końca akceptuje siebie. Westchnęła. - Tak, mogło być gorzej. - przytaknęła, oczywiście nie dzieląc się z nim historią jak to ona została przemieniona w wilkołaka. Przez ostatnie lata z nikim nie podzieliła się tą opowieścią i wolała żeby tak pozostało.
Zmarszczył brwi, zaskoczony jej reakcją. To było coś nowego. Już od początku nie myślał, że jest typowym wilkołakiem czy typową dziewczyną, ale tym go kompletnie zaskoczyła i może nawet zbiła z tropu. Nie wyglądała na kogoś, kto wolałby być człowiekiem. Sprawiała wrażenie raczej zadowolonej z tego, kim jest.- Zadziwiasz mnie, Emeral - przyznał, po raz drugi dopiero wypowiadając jej pełne imię. Upił kolejny łyk, patrząc jej prosto w oczy. - Jeszcze nie spotkałem podziemnego, który wolałby nim nie być. Zawsze byłem tym odludkiem, który uważał, że ma zniszczone życie.- Mimo wszystko prawy kącik jego ust uniesiony był nieznacznie do góry. Zmrużył oczy. Nachylił się do niej nad stołem.- Dlaczego w takim razie należysz do stada? - spytał szeptem, a jego oczy na moment zmieniły kolor.
Uśmiechnęła się nieznacznie widząc jego zaskoczenie. Właśnie o to cały czas jej chodziło, żeby wszyscy myśleli, że lubi być tym kim jest i jej to nie przeszkadza. Rzadko kiedy przyznawała, że jest inaczej. - Najwidoczniej znasz mało Podziemnych. - mruknęła słysząc to co powiedział. - Ja osobiście znam kilka takich osób, które zrobiłyby wszystko, żeby znów móc być zwyczajnym człowiekiem. Wlepiła niebieskie spojrzenie w chłopaka, kiedy ten nachylił się w jej stronę. Namyśliła się chwilę, po czym sama również oparła łokcie o stół i pochyliła się w jego stronę. - A jak mała 14 latka mogła poradzić sobie sama z byciem wilkołakiem? - zapytała patrząc mu twardo w oczy, kiedy się przyjrzało w jej spojrzeniu można było dostrzec smutek. Wtedy bez stada by nie przetrwała, teraz należała do niego tylko po to, że nie miała lepszego pomysłu na życie.
Sam jeszcze tego nie wiedział, ale w momencie, w którym uśmiechnęła się, stała się dla niego kimś wyjątkowym. - Właściwie to całkowita prawda - stwierdził z rozbawieniem. Nie znał wielu podziemnych. Jedynie kilka kelnerek z Requiem, które były Fearie, a pewien wampir kupuje dużo rzeczy w sklepie, w którym pracuje Killian, jednak nie zamienili ze sobą ani jednego słowa. Od zawsze było wiadome, że te dwie rasy się nienawidzą i on nie miał zamiaru tego zmieniać. Od pokonania Sebastiana miała zapanować równość i tym podobne, ale w praktyce to nie zawsze tak działało. Na kolejne słowa dziewczyny zmarszczył brwi i przechylił głowę w bok, przyglądając jej się uważnie. - Wtedy nie, ale teraz możesz odejść i zrobić cokolwiek zechcesz. Są pewne granice, ale na pewno miałabyś więcej możliwości niż teraz - stwierdził, myśląc nad tym, jak sam marnuje życie, bo boi się braku kontroli. To życie, które wiedzie, poznał już do granic możliwości i znał każdą opcję.
- No właśnie. - Wzruszyła ramionami. Delikatny uśmiech nie schodził z jej twarzy. W końcu trochę przy nim wyluzowała i się odprężyła. Znowu ujęła w dłonie kubek z herbata i napiła się jej trochę. - Widać po tobie, że jesteś mało obeznany w Świecie Cieni... - Zmarszczyła śmiesznie brwi, kiedy znów wpadła w krótką zadumę. - Przyzwyczaiłam się do życia w stadzie, jest bezpieczne, mam gdzie mieszkać... Poza tym co miałabym innego zrobić? Nie mam gdzieś iść, a pensja za pracę w Requiem jest mała... - Westchnęła i przyłożyła do ust kubek. - No i w stadzie pilnują mnie inni, nie kontroluję całkowicie swojej przemiany, jestem w tym beznadziejna. - jej głos był spokojny, chociaż nie przepadała za rozmowami o tych tematach. Sama do końca nie wiedziała, dlaczego opowiada Killianowi o tym wszystkim, to nie było do niej podobne.
Wywrócił oczami na jej słowa. - Jestem obeznany na tyle, na ile jest to konieczne - stwierdził. Walczył ze złem, bo chciał pomóc i stanął w walce naprzeciwko wielu podziemnych i nie tylko. Jednak nie znał żadnego z nich i nie chciał poznać nikogo im podobnych. Teraz się to zmieniło i nie chciał zakończyć na drobnych igraszkach z Fearie. - Ja cię mogę pilnować. - Uniósł brwi, opuścił i zaraz znowu je podniósł. Uśmiechnął się, nachylając jeszcze bardziej. Spojrzał jej prosto w oczy. - W sumie szukam współlokatora - powiedział, choć było to kompletne kłamstwo. - Masz pracę, więc poradziłabyś sobie.
-Lepiej wiedzieć więcej o Świecie Cieni, niż potem żałować tego, iż się czegoś nie wie. - wzruszyła ramionami. - Co? - spojrzała na niego zszokowana nie ukrywając swojego zdziwienia. Nie spodziewała się, że chłopak może jej coś takiego zaproponować.- Nie, nie mogę. - powiedziała szybko, zdecydowanie za szybko. Speszona odsunęła się od niego, kiedy się znów pochylił nieznacznie w jej stronę. Odstawiła kubek z herbatą na stół żeby ukryć drżenie swoich dłoni. - Nie potrafiłabym, nie mogłabym z tobą mieszkać. - powiedziała jeszcze starając się żeby jej głos brzmiał jak najbardziej obojętnie.
- Możesz mnie nauczyć - wyszeptał, puszczając jej oczko, zanim odsunęła się od niego. Szybko jednak kąciki jego ust opadły. Zamrugał kilka razy i westchnął. Zbyt szybko odmówiła, ale nie kwestionował tego wyboru. Przez jej reakcje wciąż miał nadzieję. - Kiedyś zmienisz zdanie - stwierdził, mrużąc oczy. Wiercił dziurę w jej duszy. Wyczuł jej speszenie. Jego ręka, która trzymała kubek, drgnęła, a serce mu przyspieszyło. - Czemu nie? To nie tak, że za wszelką cenę chcę cię zaciągnąć do łóżka, czy cię zabić. Ludzie zostają współlokatorami, nawet gdy nie widzieli się wcześniej na oczy. - Odłożył kubek i wyprostował się, krzyżując ręce. Oparł się biodrem o blat stołu.
Odruchowo oblizała suche usta nie odrywając spojrzenia od chłopaka. Zrobiło jej się słabo, kiedy on tak na nią patrzył. Wzięła głęboki wdech. - Ja... Po prostu nie wiem czy to dobry pomysł... - Zaczęła się jąkać totalnie nie wiedząc co powiedzieć. Na jej policzkach i szyi pojawił się nieznaczny rumieniec. Nie chciała się przyznać do tego, że Killian ją za bardzo onieśmielał, dlatego nie chciała mieszkać z nim pod jednym dachem. To byłoby po prostu dla niej za dziwne.
Killian odepchnął się od stołu i zrobił krok w przód. Dalej patrzył na nią, jakby umiał zajrzeć w jej umysł i wyciągnąć z niego każdą myśl. - Ja też nie wiem, przecież cię nie znam - przyznał z łatwością, po czym uniósł jedną brew do góry i pochylił się nieznacznie. - Nie wiem, czy mnie nie zabijesz w nocy, gdy będę smacznie spał - głos zniżył do szeptu. Puścił jej oczko rozbawiony. - Czasem jednak... warto zaryzykować. Poza tym nie będziesz przecież sama, Em. - Starał się być miły a nie czarujący, choć nie wiedział, czy mu to wychodziło. Mieszkanie z nią nie miało żadnych ukrytych celów. Chciał jej pomóc. Nie lubił watah, więc to też kolejny powód.
Skuliła się na krześle, kiedy Killian się do niej zbliżył. Jego spojrzenie wręcz ją bolało, więc w końcu nie wytrzymała i odwróciła wzrok gdzieś w bok. Wzięła głęboki wdech słuchając tego co mówił i zacisnęła dłonie na krześle. W końcu wstała i znów ulokowała spojrzenie niebieskich oczu w chłopaku.- Tobie łatwo jest tak mówić, mieszkasz sam, bez stada, bez zobowiązań... A ja mam stado, czyli mam też Alphę, która musi wpierw się zgodzić na to czy mogę iść mieszkać poza watahą, bo musi mieć pewność, że nie będę zagrażać Przyziemnym. - Wypaliła trochę zbyt ostrym tonem jak na nią. Nie panując nad swoimi przemianami była niebezpieczna. – To, co mówisz wydaje się być takie proste... Ale nie jest.. - Pokręciła głową na boki w zamyśleniu. - Dlatego... Przemyślę twoją propozycję, jednak niczego nie mogę ci zagwarantować. - Mruknęła jeszcze cicho, po czym przeszła szybkim krokiem obok Killiana i wyszła z pomieszczenia dla pracowników, a potem po chwili namysłu wyszła również i ze sklepu.
Nie zranił go jej ostry ton. Miała inny pogląd na te sprawy, bo nie znała takiego życia, jakie on prowadził. - Em, nie - zaczął, ale dziewczyna nawet nie dała mu dojść do słowa. Westchnął, kiedy opuszczała sklep, ale nie powstrzymał jej przed odejściem. Zagryzł prawy policzek od wewnątrz i spojrzał na stół.- Nawet nie wypiła do końca mojej herbaty - mruknął, zabierając kubek i wstawiając go do zlewu. - Kiedyś zmienisz o mnie zdanie. -Uśmiechnął się do siebie. Wyszedł z pokoju dla personelu, złapał za kurtkę i opuścił sklep, zamykając go za sobą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz