Killian & Emeral
Następny dzień zaczęła jak każdy inny. Wstała, ubrała się, ogarnęła się na szybko, po czym wybiegła do pracy. Wzięła nawet ze sobą kurtkę Killiana, tak na wszelki wypadek. Weszła do klubu Requiem idealnie na styk i o dziwo się nie spóźniła. Przebrała się w strój roboczy, po czym wyszła do głównej sali. Po drodze dowiedziała się jeszcze, że musi zastąpić kogoś za barem, bo się nie zjawił. Stanęła za ladą, zaczęła zbierać zamówienia i na szybko rozdawać je klientom. Była to dość ciężka praca na swój sposób. Parę czerwonych kosmyków włosów wypadło z jej luźno upiętego koka na jej twarz i ramiona.
Nie miał bladego pojęcia, kiedy dziewczyna pracuje, ale liczył na łud szczęścia i od razu następnego dnia wieczorem wybrał się do klubu Requiem. Gdy tylko wszedł zaczepiła go jakaś dziewczyna. Minął ją bez słowa, szukając Em. Dostrzegł ją dopiero po chwili krzątającą się przy barze. Killian uśmiechnął się pod nosem i pewnym krokiem ruszył przed siebie. Tym razem miał na sobie jedynie koszulkę, ponieważ nie odzyskał kurtki, w której chodził niemalże każdego dnia przez cały rok. Oparł się o ladę i z czarującym uśmiechem, spojrzał na dziewczynę. - Cześć, skarbie - przywitał ją i puścił jej oczko. - Poproszę whiskey z lodem i moją kurtkę... całus też by mógł być. - Uśmiechnął się jeszcze szerzej, a jego oczy błyszczały. Dookoła było mnóstwo dziewczyn, ale on nie zwracał na nie uwagi. Wpatrywał się tylko i wyłącznie w Em.
Starała się jak mogła żeby szybko i sprawnie obsługiwać klientów, kiedy niespodziewanie zjawił się Killian i stanął przy barze. - Nie mam teraz czasu. - Powiedziała nachylając się lekko nad ladą, żeby mógł ją usłyszeć przez głośna muzykę. Po chwili postawiła przed nim szklankę i sprawnym ruchem nalała do niej whiskey, po czym wrzuciła lód. - Później, teraz trochę mamy zawal klientów. - Mruknęła jeszcze odwracając się do jakiegoś mężczyzny i nalewając mu piwa do kufa. Krzątała się dalej za ladą zadowalając klientele. Zerknęła jeszcze w stronę Killiana.- Jeśli chcesz to twoja kurtka jest na zapleczu. - Powiedziała po chwili i odwróciła się do niego tyłem szukając na półce zamówionego przez kogoś trunku. Jej luźny kok coraz bardziej się rozwalał, a ona miała dość tego chaosu panującego przy barze. Każdy chciał kupić coś z procentami i niektórzy oczywiście sprawiali kłopoty. - Jak tak dalej pójdzie to nie za szybko odzyskasz kurtkę. - Powiedziała, kiedy znów przechodziła obok Killa. Nagle jakiś facet klepnął ją w tyłek, odwróciła się raptownie, zarzucając czerwonymi włosami na plecy i obrzuciła go wrogim spojrzeniem. Miała dość już takich ludzi i resztkami sił kontrolowała się od rzucenia im się do gardeł. Widziała, że połowa osób w klubie była już cała spita, dlatego powinna na nich uważać o czym ostatnio już się co nieco przekonała.
Przyglądał jej się z zaciekawieniem i nic nie mówił. Kok, w który upięła włosy, wyglądał jakby miał się zaraz rozpaść. Uśmiechał się szczerze i żałował, że ona tego nie widzi. Może wtedy choć trochę zmieniłaby o nim zdanie. Wziął do ręki szklankę z whiskey i upił łyk trunku, myśląc, że mógłby tak spędzić cały dzień. Nagle jakiś pijany już facet klepnął ją w tyłek i czar prysł. Zacisnął dłoń w pięść. Odstawił whiskey i wstał, po czym odwrócił się do mężczyzny, którego chciał rozszarpać zapewne równie mocno co Em.- Chyba już czas, żeby opuścił pan ten lokal - stwierdził, wymownie kładąc rękę ma jego ramieniu i zaciskając palce dość mocno. - I niech najpierw pan przeprosi tą młodą damę. -Oczy Killiana zabłysły złotym kolorem, a w środku wrzał ze złości. Patrzył na tego mężczyznę, jakby zaraz miał go zabić.
Miała zamiar się opanować i po prostu zignorować tego faceta, który ją klepnął, jednak zauważyła jak odwrócił się do niego Killian. Wzięła głęboki wdech i podeszła szybko do nich.- Killian... - Mruknęła cicho i położyła dłoń na jego ramieniu. Chyba pierwszy raz go dotknęła tak sama z siebie. - Będę miała przez to kłopoty. - Szepnęła cicho trochę poddenerwowana. Zerknęła w stronę pijanego mężczyzny, który na widok złotych oczu chłopaka po prostu uciekł czym prędzej z klubu. - Znów dostane naganę za przeganianie klientów. - Powiedziała, jednak mimowolnie uniosła kąciki ust w delikatnym uśmiechu. Przez parę sekund w jej oczach pojawiło się coś na wzór wdzięczności. Po chwili jednak czerwonowłosa poklepała tylko lekko Killiana po ramieniu.- Muszę wracać do pracy. - Mruknęła cicho, odwróciła sie i po prostu wróciła do obsługiwania klientów za ladą.
Wywrócił oczami, ale z westchnieniem puścił mężczyznę, popychając go nieznacznie. Zachwiał się, ale ku niezadowoleniu Killiana nie spadł, tylko opadł na ladę.- Przecież nic bym mu nie zrobił - stwierdził, a jego głos był tak niewinny, że aż przesłodzony. Zamrugał, machając rzęsami. Ona go praktycznie zignorowała. Westchnął ciężko, po czym zagryzł policzek. Stał tak chwilę, patrząc, jak się krząta za ladą, aż w końcu wywrócił oczami ze zrezygnowaniem. - Pomogę ci, skarbie - stwierdził, wchodząc za ladę. Od razu jakieś dziewczyny zamówiły drinki. Całe uśmiechnięte nachylały się, eksponując biusty. Killian puścił im oczko, stawiając przed nimi drinki, które zrobił. Odchylił głowę do Em z czarującym uśmiechem. - Czy nie jest milej, gdy ci pomagam, co, Em?
- Nie ważne byś mu coś zrobił, czy nie... To i tak równa się kłopotami. - Westchnęła wygładzając dłońmi materiał krótkiej spódniczki. Nie miała teraz czasu na rozmowy, musiała pracować. Wiedziała, że jest obserwowana, zawsze tak było. - Co? - Odwróciła się raptownie w stronę chłopaka, kiedy zaproponował, że jej pomoże. - Nie wiem czy to jest dobry pomysł. - Mruknęła patrząc na niego, równocześnie obsługując jakiegoś faceta i nalewając mu piwa. - No dobra, pomoc mi sie przyda. - Szepnęła w końcu, widząc jak pojawia się coraz więcej ludzi.- Tylko postaraj się niczego nie potłuc, a będzie bardziej miło. - Powiedziała i wywróciła oczami widząc jak od razu zaczęły się do niego lepić dziewczyny i składać zamówienia. Odwróciła wzrok nie mogąc dłużej patrzeć na tamta scenę, na prawdę nie przepadała za takimi pustymi laleczkami.
Prychnął na jej komentarz o tłuczeniu. Jeszcze niczego w życiu nie stłukł i nie miał zamiaru tego nadrabiać. Przynajmniej nie tego wieczoru. Dziewczyna zapewne myślała, że on nie widzi, ale cały czas zerkał na nią kątem oka, by sprawdzać jej reakcje. Widział błysk zazdrości w jej oczach, gdy zagadywały go skąpo ubrane dziewczyny. Nikt nie wiedział, nawet jego przyjaciółka, że dwa lata wcześniej pomagał w barze, który nie zależał do ojca jego kolegi. Wtedy nauczył się robić większość drinków i poprawnie nalewać piwo. Obracał shaker w dłoniach, jakby nigdy nie przestał tego robić. - Co dla ciebie, mała? - spytał dziewczynę, która nachyliła się, by złożyć zamówienie. Nie musiał mówić tego głośniej, by Em słyszała. Wilkołaki mają dobry słuch. Nieznajoma zaczęła chichotać. Nie wyglądała na głupią tylko naiwną.
Teraz już całkowicie automatycznie zbierała zamówienia i podawała je sprawnie klientom. W którymś momencie wyjęła spinkę z włosów, które 'wolne' opadły czerwoną kaskadą na jej plecy i ramiona, co było dość widowiskowe, więc dodatkowo jeszcze kilka osób podeszło do baru. Co jakiś czas mimowolnie również zerkała w stronę chłopaka nie mogąc po prostu powstrzymać się, żeby tego nie robić. Oczywiście bez problemu usłyszała to jak Killian zagadał do jakiejś dziewczyny i zmarszczyła na chwilę brwi, po chwili zaklęła cicho w duchu zastanawiając się po co właściwie nad tym się dłużej zastanawia? Przecież ją to wcale nie obchodziło. Odwróciła się plecami od Killiana i odsunęła się od niego na odpowiednią odległość. Niespodziewanie jakiś mężczyzna przeszedł przez ladę i stanął tuż przed nią. Czerwonowłosa aż podskoczyła zaskoczona i spojrzała na niego. Miał on nieco zarumienione policzki i potargane włosy, zdecydowanie było widać, że nie jest do końca trzeźwy. - Cześć piękna, nie szukasz może towarzystwa? - zapytał z francuskim akcentem przysuwając się do niej i patrząc na nią z góry, był od niej o wiele wyższy, jednak to nie znaczyło, że silniejszy, w końcu była wilkołakiem. Już miała zacząć się na niego drzeć i po prostu wyrzucić go zza baru, jednak się rozmyśliła i uniosła kąciki ust w uśmiechu zmieniając swoją taktykę. - Może po pracy, dobrze przystojniaku? - uniosła jedną brew do góry pytająco wpatrując się we francuza, co zdecydowanie nie było w jej stylu. Po chwili stanęła na palcach i szepnęła mu coś do ucha, chłopak odruchowo położył jej dłoń na talii, żeby się nie przewróciła, a ona nawet nie drgnęła. Odsunęła się od niego po paru chwilach śmiejąc razem z nim cicho, po czym kazała mu sobie iść, a on o dziwo posłusznie wyszedł zza baru i wrócił do grona klientów, wcześniej całując ją na pożegnanie w policzek. Em uśmiechnęła się triumfalnie, chociaż niepostrzeżenie wytarła wierzchem dłoni policzek, w który dostała buziaka. Nie wszystko musiała załatwiać siłą. Odruchowo posłała jeszcze szybkie spojrzenie Killianowi i wróciła do zbierania zamówień.
Kiedy Em rozpięła włosy, przełknął głośno ślinę, ale nie dał po sobie niczego poznać. Dalej rozdawał zamówienia dziewczynom, które z nim bezczelnie flirtowały. Nie wiedział, skąd ale za barem pojawił się jakiś podpity chłopak. Wywrócił oczami. Gdyby to był jego klub, dziewczyna z pewnością nie zatrzymałaby na długo pracy. Kiedy do jego uszu dobiegł francuski akcent, poczuł, jak w jego żyłach gotuje się krew. Już nienawidził tego kolesia. Kątem oka spoglądał na jego poczynania, by ingerować w razie konieczności. Szepty jeszcze przeżył, ale gdy pocałował ją w policzek, a ona się zaśmiała, nie wytrzymał. Zacisnął dłonie w pięści, choć na twarzy nie drgnął mu żaden mięsień. Poszedł do Em na niebezpiecznie bliską odległość i nachylił się, by dać jej szybkiego całusa w policzek. Miał już odejść, ale na moment zatrzymał jeszcze usta przy jej uchu. - To moja zapłata za kupienie ci bransoletek - stwierdził szeptem i ze śmiechem wyskoczył zza baru. Złapał pierwszą dziewczynę, jaka mu się nawinęła i pociągnął ją do tańca. Znajdowali się jednak dość blisko, by Em wszystko widziała. Każde otarcie się ich ciał, każdy ruch, każde zbliżenie. Uśmiechał się pod nosem. Chciała wzbudzić w nim zazdrość i udało jej się, więc miała za swoje.
Przeczesała dłonią swoje "ogniste" włosy i odwróciła się chcąc wziąć od kogoś następne zamówienie, kiedy niespodziewanie obok niej pojawił się Killian. Był blisko i to aż za blisko. Uniosła lekko głowę, żeby na niego spojrzeć, jej źrenice rozszerzyły się mimowolnie z zaskoczenia i może też w jakimś stopniu strachu. Nagle chłopak dal jej całusa w policzek, odruchowo uchyliła nieznacznie usta chcąc coś powiedzieć, ale na razie ją zatkało i nie mogła wykrztusić z siebie słowa. Po jej karku przeszły zimne ciarki, kiedy jeszcze Killian szepnął jej coś wprost do ucha. Cofnęła się i wpadła na ścianę oddychając szybko. Wzięła głęboki wdech dla uspokojenia, musiała się uspokoić w końcu była w pracy. Miała ochotę zacząć na niego wrzeszczeć, jednak wiedziała, że w tym momencie nie było to możliwe. Odprowadziła go spojrzeniem, kiedy wyskoczył zza baru i zmarszczyła brwi widząc, że znalazł sobie jakąś laleczkę do tańca. Kiedy względnie otrząsnęła się z szoku trochę za gwałtownie wzięła ścierkę i zaczęła wycierać blat, ponieważ ktoś coś na niego wylał. Starała się nie patrzeć w stronę tańczących, ale to było silniejsze od niej. Jakieś dziwne, bliżej nieokreślone dla niej uczucie pojawiło się wewnątrz niej, kiedy tak patrzyła na Killiana i jego partnerkę do tańca. Nie umiała określić co to było, albo raczej nie chciała przyznać się, że zazdrości tamtej dziewczynie i że z chęcią zamieniłaby się z nią miejscami. Z rozmyślań wyrwał ją klient, musiała podać mu zamówienie. Spędziła tak jeszcze jakieś trzydzieści minut, po czym w końcu wyszła z pomieszczenia na zaplecze. Jej zmiana się kończyła, na szczęście. Zdjęła fartuszek i powiesiła go na swoim wieszaku. Po chwili wróciła do głównej sali pełnej gości biorąc jeszcze ze sobą kurtkę Killiana. Nie przebierała się, wiec w ciąż miała na sobie mini, która za bardzo odkrywała jej nogi jak dla niej, szpilki i luźną bluzkę. Nie namyślając się długo weszła w tłum i odnalazła w nim Killiana. Podeszła do niego, po czym kierowana czystym instynktem rzuciła kurtka w jego twarz i uśmiechnęła się nadmiernie szeroko.- Oto twoja kochana kurtka, było miło. Narka. - Powiedziała z udawanym entuzjazmem, obróciła się szybko na pięcie nie czekając co powie i zaczęła kierować się w stronę wyjścia mając zamiar znów zwiać.
Widział zazdrość w jej oczach. Był z siebie taki dumny. Ale nagle po jakimś czasie Em sobie poszła, ponieważ ktoś inny zaczął zmianę. Kiedy stracił ją z oczu, zostawił blondynkę na parkiecie i odszedł gdzieś na bok, żeby nie przeszkadzać tańczącym parom. Zaczął się rozglądać za czerwonowłosą, ale nigdzie jej nie było. Przeklął w myślach. Jak mógł ją zgubić. Już miał się zbierać, gdy nagle dziewczyna stanęła przed nim i rzuciła mu kurtką w twarz. Złapał ją i z błyszczącymi oczami obserwował, jak odchodzi. Zaśmiał się krótko i pobiegł za nią. Tym razem nie miał zamiaru dać jej tak po prostu odejść. Złapał ją delikatnie za nadgarstek i odwrócił twarzą do siebie.- Czemu zawsze uciekasz? - spytał szczerze i bez cienia żartu, choć i tak zaraz to się zmieniło. - Może powinienem nazywać cię Kopciuszkiem?
Chciała stąd wyjść, ten tłok już ją męczył, kiedy niespodziewanie Killian złapał ją za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę. Stanęła w miejscu marszcząc brwi, a miała nadzieję, że zdąży przemknąć tak, żeby jej nie zatrzymał. Po chwili wzięła głęboki wdech i zadarła głowę do góry, żeby spojrzeć mu w oczy.- To trochę nie ta wersja bajki, skoro za każdym razem to ja mam jakąś cześć twojej garderoby i muszę ci ją oddawać. - Stwierdziła i wywróciła oczami. Nagle nie wiadomo kiedy pojawił się obok nich Francuz, który już wcześniej rozmawiał dziś z czerwonowłosa. - Czy on ci się narzuca Em? - Zapytał ilustrując Killiana wrogim spojrzeniem, zatrzymując je na dłużej na nadgarstku, który jej trzymał, po czym sam położył dłoń na ramieniu Emeral. Zaskoczona spojrzała na chłopaka, który podszedł. - Nie, nie narzuca się Sev, nie musisz się martwić. - Powiedziała szybko zerkając to na niego to na Killiana. Czuła się co najmniej dziwnie w tej sytuacji, w końcu była tak jakby otoczona przez nich dwóch. Miała ochotę zapaść się pod ziemię.
Wywrócił oczami, śmiejąc się krótko. - Tworzymy własną wersję w takim razie - stwierdził z uniesioną brwią. Chciał dodać coś jeszcze, ale nagle pojawił ten wkurzający francuz, który dostawiał się do Em jakiś czas wcześniej. Jego oczy na moment zmieniły kolor na złoty. Normalnie kontrolował swoją przemianę, jednak oczy stanowiły wyjątek. Często zmieniały kolor pod wpływem silnych emocji, które przeżywał. Zrobił krok do przodu, trącając chłopaka w ramię. Był od niego niewiele wyższy, więc ich oczy znajdowały się na tej samej wysokości. Z jego gardła wydobył się warkot. Podobny dźwięk wydają psy, zanim zaatakują. - Ona jest już zajęta, więc to ty przeszkadzasz, Sev - wypowiedział jego imię przeciągle i niemalże dziecinnie. - Lepiej idź sobie. Popchnąłbym cię tylko i już byś leżał.
Odruchowo uśmiechnęła się delikatnie słysząc to, co powiedział o nowej wersji bajki, jednak jej uśmiech szybko zniknął, kiedy pojawił się francuz. Chłopak zauważył przemianę Killiana i sam również warknął głośno, jego oczy na chwilę zaświeciły się ostrzegawczo na żółto. - Sam nie wiesz co mówisz, Młodziku. Wiem, że ona jest zajęta... przeze mnie.- Warknął i przysunął się bliżej Killiana omijając Emeral. Przestraszona dziewczyna praktycznie od razu zrobiła wielkie oczy i znów wskoczyła pomiędzy nich dwóch. - Przestańcie tu są ludzie...- Powiedziała szybko rozglądając się dookoła.- Odsuń się Em, nie chce nic ci zrobić, to on mnie irytuje. - Powiedział Sev i skinął głową w stronę chłopaka. Reagował teraz trochę za bardzo emocjonalnie przez to, że był podpity. To wszystko jednak nie zmieniało faktu, że Sev wilkołakiem był już od bardzo dawna i miał większe doświadczenie od Killiana, należał również do stada Em, przez co ona martwiła się jeszcze bardziej o to, co by się stało jeśli doszłoby miedzy nimi do jakiejś bójki. Położyła dłonie na klatkach piersiowych obu chłopaków, tak jeszcze na wszelki wypadek.
Wywrócił oczami i uśmiechnął się sarkastycznie. - Stać cię tylko na odpowiedź na poziomie podstawówki? - jego głos wyrażał udawane znużenie. Uniósł prawą brew. - Jak chcesz się zmierzyć to proszę bardzo - stwierdził, rozkładając ramiona w geście wyzwania go do walki. Nagle Em wskoczyła między nich. Co z tego, że ten chłopak zapewne był dłużej wilkołakiem niż on? Nie obchodziło go to. Na pewno miał spore szanse, skoro ćwiczył, a niejaki Sev był już pijany. Uspokoił się, gdy dłoń dziewczyny znalazła się na jego klatce piersiowej. Kącik jego ust powędrował do góry. To było całkiem miłe uczucie. Chyba po raz pierwszy, albo drugi dotknęła go z własnej inicjatywy, choć ta sytuacja nie była dobrym przykładem. Wziął jej dłoń w swoje ręce i przyciągnął do siebie, obejmując ramieniem. - Coś ci się pomyliło, kolego - ostatnie słowo opuściło jego usta z warkotem. - Radzę ci wyjść, zanim się przewrócisz. Tyle wypiłeś, że zaraz się pewnie przewrócisz .
- Nie igraj z ogniem. - z gardła Sevka wydarł się niski warkot ostrzegawczy. Emeral chciała coś powiedzieć i nawet otworzyła usta, żeby to zrobić, jednak niespodziewanie Killian przyciągnął ją mocno do siebie i objął ramieniem.- Kill, proszę... - szepnęła rozgorączkowana słysząc co mówi i nawet nie wkurzyła się jego bliskością aż tak bardzo, miała aktualnie większe zmartwienia na głowie. Starała się jakoś wykręcić z jego objęć. Francuz widząc co się dzieje stanął tuż przed nimi, po czym złapał czerwonowłosą za ramiona i szybkim, mocnym ruchem wyciągnął ją z objęć chłopaka niczym jakąś szmacianą lalkę. Po chwili puścił ją bez większego zastanowienia. Wilkołaczka pisnęła mimowolnie przerażona tym nagłym zwrotem akcji, w taki sposób nie mogła utrzymać się na nogach przez szok, szczególnie na szpilkach, więc już po chwili wylądowała na ziemi zdzierając sobie przy tym kolana i łokcie. Tymczasem w tym samym momencie Sev złapał Killiana za bluzkę, po czym pchnął na ścianę korzystając z chwili jego nieuwagi. - To, że piłem, to nie znaczy, że jestem slaby. - powiedział zły. Parę osób będących w klubie zebrało się bliżej nich wyczuwając, że coś się kroi. Między ludźmi już przeciskał się ochroniarz chcąc rozdzielić od siebie obydwa wilkołaki. Jakaś dziewczyna nawet jeszcze przykucnęła przy czerwonowłosej, żeby sprawdzić czy wszystko u niej w porządku.
Jego wzrok skierował się za dziewczyną. Nie zdążył zareagować. Chciał ją złapać, ale Sev zagrodził mu drogę i złapał go za koszulkę, co mu się nie spodobało. Killian nienawidził pracować, a ta koszulka już tylko do tego się nadawała. Wywrócił oczami na jego słowa, po czym warknął na niego i już chciał go zaatakować, gdy nagle obok pojawili się ochroniarze, którzy ich rozdzielili. Jeden wciąż trzymał Killiana, gdy ten chciał podejść do dziewczyny. Wyszarpnął się z jego uścisku i jednym susem pokonał odległość między nim a Em.- Przepraszam, skarbie - wyszeptał ze skruchą, łapiąc dziewczynę pod pachy i podnosząc ją. Nawet gdy już stała, trzymał ją, by nie upadła. - Wszystko w porządku? Kim on w ogóle był? - Ochroniarze wyrzucili chłopaka z klubu. Killian patrzył tylko z uśmiechem, gdy to się działo.
Kiedy przyszli ochroniarze i odciągnęli Seva ten chciał im się wyrwać rzucając na boki. Zdecydowanie za dużo wypił. Emeral już miała wstać z podłogi przy pomocy jakiejś dziewczyny, kiedy pojawił się obok niej Killian. Spojrzała na niego zdezorientowana tymi swoimi intensywnie niebieskimi oczami. Stała na chwiejnych nogach gdy ją podniósł i pewnie by upadła gdyby jej nie podtrzymywał. W tym momencie jeszcze bardziej znienawidziła obcasy przez które wciąż bała się, że może upaść. - Wszystko ok. On... On jest nikim ważnym. - Mruknęła i zaczęła odruchowo wygładzać dłońmi uniform. Jej ubranie było całe brudne i na nieszczęście było to jej ubranie z pracy.- Co ty sobie wyobrażałeś nakręcając Seva? - zacisnęła usta w wąska kreskę i odwróciła głowę, żeby na niego spojrzeć.- Muszę stąd wyjść. - Szepnęła po chwili cicho rozglądając się dookoła, po czym odsunęła się od wilkołaka i zaczęła znów iść w stronę wyjścia z klubu.
Jej niesamowicie niebieskie oczy na moment oderwały go od rzeczywistości. Tylko na moment. Jego serce urosło, gdy stwierdziła, że tamten wilkołak nie był dla niej kimś ważnym, a musieli się znać. Nie naciskał, by powiedziała mu skąd. Podejrzane wydawało mi się, gdyby poznali się dopiero tego wieczora. - To kompletny idiota. - Westchnął, uśmiechając się do siebie. Dziewczyna znowu to robiła, uciekała, ale była przy tym tak urocza. A on znowu ją zatrzymał. Położył dłoń na jej ramieniu, ale już się nie uśmiechał. Jego oczy były szczere. - Wypiorę ci ten uniform. To wszystko moja wina. Chodź do mnie, zajmę się tym - powiedział niemalże niedbale. Jakby nie było w tym nic dziwnego. Zarzucił jej na ramiona swoją kurtkę. Złapał ją za rękę i pociągnął do wyjścia, nie słysząc nawet słów sprzeciwu. Otworzył drzwi taksówki, która akurat stała na zewnątrz i pomógł dziewczynie wejść do środka. Zajął miejsce obok, a kierowcy podał adres. Ruszyli.
Nie wiedziała co robić, odruchowo zaczęła masować swoje obolałe ramiona, na których teraz widniały siniaki po tym jak Sev ją odciągnął. Nie chciała nic więcej opowiadać Killianowi o wilkołaku, którego przed chwilą wywalili z baru. - Zazwyczaj się tak nie zachowuje... Kiedy jest trzeźwy. - Szepnęła cicho i przygryzła nieznacznie dolna wargę. Tym razem nie stawiała się jakoś bardzo, kiedy chłopak zarzucił jej swoja kurtkę na ramiona po czym dała mu się pociągnąć na zewnątrz. Kiedy znaleźli się na dworze rozejrzała się w poszukiwaniu Seva, ale go nigdzie nie zauważyła. Bez słowa wsiadła do taksówki i zapięła pasy. Zapadła w zadumę i wlepiła spojrzenie w okno. Siedziała już tak do samego końca tej podróży.
Podróż minęła bez słowa. Ona się nie odzywała, więc on też nie zamierzał. Miał wrażenie, że gdyby przerwał tę ciszę, uciekłaby. Stary taksówkarz uśmiechnął się do chłopaka, gdy ten wręczył mu banknot. Wysiadł i szybko obiegł samochód, by otworzyć dziewczynie drzwi. Uśmiechnął się do niej czarująco. Kiedy taksówka odjechała, rozpostarł ramiona, jakby chciał objąć blok, w którym mieszkał. Był odremontowany i naprawdę dobrze mu się w nim mieszkało. - Witaj w moich skromnych progach. Chodź - szepnął, puścił jej oczko i wszedł drzwiami na korytarz. Kiedy stanęli u podnóża schodów, spojrzał niepewnie na obcasy Em. - Może cię wnieść? To tylko trzy piętra.
Przez całą podroż gapiła się w okno. Spojrzała na Killiana, kiedy otworzył drzwi przed nią. - Dzięki. - Mruknęła cicho, po czym wysiadła z taksówki. Wciąż zamyślona poszła za chłopakiem.- Poradzę sobie sama. - Stwierdziła, po czym po prostu zdjęła obcasy zostając boso. Odetchnęła z ulgą, bez wysokich butów na nogach czuła się o wiele lepiej. - Prowadź dalej. - Powiedziała zerkając w stronę wilkołaka, widać było po niej, że była zmęczona po całym tym pracowitym dniu. Siniaki na jej ramionach zabarwiły się na ciemniejszy kolor co nie wyglądało za dobrze, westchnęła, już nie mogła doczekać się, aż znikną z jej bladej skóry.
Westchnął, ale uśmiechnął się, myśląc, że nie wzięła jego słów na poważnie. Zdjęła buty, a on z rozbawieniem zauważył ulgę na jej twarzy. Normalnie dziewczyny zabiłyby za takie buty, a ona najwyraźniej nienawidziła obcasów. Weszli na trzecie piętro na jej szczęście, jak potem pomyślał. Podszedł do dziewczyny i wyjął klucze z wewnętrznej kieszeni swojej kurtki, którą zarzucił jej na ramiona. Stanął na tyle blisko, że czuł jej zapach. Odwrócił się gwałtownie, by otworzyć drzwi. Przepuścił Em i wszedł za nią, zamykając. - Przepraszam za bałagan - mruknął, po czym zebrał się do szybkiego sprzątania. Zebrał wszystkie ciuchy leżące na podłodze i wrzucił je do kosza na ciuchy do prania. - W sumie jest gorzej niż myślałem - dodał rozglądając się dookoła. Podniósł rękę i podrapał się po karku, patrząc z zażenowaniem na dziewczynę. Nagle mu się przypomniało, po co do niego przyjechali. Wparował do drugiego pokoju i chwilę go nie było. Wrócił z ciuchami dla Em na zmianę. Wręczył jej t-shirt - Najmniejszy jaki znalazłem - skomentował. - Mam nadzieję, że shorty nie będą są długie. Wyglądałoby to komicznie.
Boso wdreptała na trzecie piętro. Było jej trochę chłodno, ponieważ kamienna podłoga ciągnęła ciepło, jednak starała się tym nie przejmować. W dłoniach wciąż ściskała parę szpilek z pracy. Wzięła głęboki wdech, kiedy chłopak do niej podszedł. Na początku nie wiedziała co on chce zrobić, więc patrzyła na niego nieufnie. Dopiero rozluźniła się, wtedy gdy Killian wyciągnął tylko klucze z kurtki i odsunął się od niej szybko. Odetchnęła z ulgą. - Niczego innego nie spodziewałam po twoim mieszkaniu. - Przyznała szczerze i odstawiła buty gdzieś w korytarzu.- Ty potrzebujesz sprzątaczki, a nie współlokatorki. - Mruknęła jeszcze cicho rozglądając się na boki zielonymi paczadłami. Kiedy Killian wrócił z ubraniami wzięła je od niego nieufnie.- To ja się przebiorę...- powiedziała, po czym wyszła z łazienki. Po kilku minutach wróciła. Miała na sobie za duże shorty, które wisiały niebezpiecznie luźno na jej szczupłych biodrach oraz za dużą bluzkę, która związała z boku w supeł, żeby nie była za długa. - Wyglądam okropnie...- westchnęła głośno mając ochotę się zapaść pod ziemię w takim momentach.
Przygryzł dolną wargę i uśmiechnął się, wzruszając ramionami. Był chłopakiem, nie mogła oczekiwać, że będzie w jego mieszkaniu czysto jak w szpitalu. Poszła do łazienki się przebrać, a gdy wróciła nie mógł ukryć rozbawienia. Parsknął śmiechem. Nie sądził, że te rzeczy będą na nią o tyle za duże. - Nieprawda - odezwał się, uśmiechając od ucha do ucha. - Wyglądasz uroczo. Rozgość się, a ja wypiorę ci te rzeczy - powiedział, wyciągając wymownie dłoń w jej stronę. A kiedy dała mu ciuchy, wyminął ją z tajemniczym uśmiechem i wszedł do łazienki, ale nie zamknął za sobą do końca drzwi. Specjalnie. Zdjął leniwie swoją koszulkę, by razem z innymi ubraniami wrzucić ją do pralki i ustawił wszystko, a kiedy rzeczy już się prały spojrzał na wyprane ciuchy, które wisiały na sznurku nad wanną. Wziął białą koszulkę, która przylegała do jego ciała i zakładając ją, wyszedł. Kiedy zrobił krok z łazienki do pokoju, miał ją dopiero nałożona przez głowę i sięgała mu do połowy brzucha. - Wszystko ok? - spytał, zanim na nią nawet spojrzał.
- Nazwanie mnie Kopciuszkiem miało drugie dno...- mruknęła cicho pod nosem, jednak wiedziała, że on i tak to usłyszy, w końcu był wilkołakiem tak jak ona i miał bardzo dobry słuch. - Nie śmiej się ze mnie. - Powiedziała już głośniej i zmrużyła nieznacznie oczy wpatrując się w niego zirytowana. Podała mu ciuchy i odprowadziła spojrzeniem kiedy poszedł do łazienki. Dodatkowo jeszcze zajrzała przez szparę między drzwiami do środka, tak z czystej ciekawości. Przełknęła głośno ślinę widząc jak chłopak zdejmuje koszulkę, musiała przyznać, że był on na prawdę przystojny. Po chwili oderwała się od obserwowania go i usiadła na brzegu kanapy. Bóg jedynie wiedział co czaiło się w odmętach między jej materacami i poduszkami, a ona nie miała zamiaru tego sprawdzać. - Myślę, że ok. - Stwierdziła kiedy wyszedł z łazienki znów eksponując przez kilka sekund brzuch. Była prawie pewna, że zrobił to specjalnie.
Wiedział, że go obserwuje. Wiedział także, że ona wie, iż robił to specjalnie. To było dość oczywiste. Killian nie był osobą, która robiła takie rzeczy nieumyślnie. Uśmiechnął się delikatne. - Może jesteś głodna? - spytał, ale zanim zdążyła odpowiedzieć, stał już w drzwiach otwartej lodówki, która świeciła pustkami. -Mam- zaczął spoglądając na nią niepewnie. Wiedział, że to źle wypadło. Nie zdążył jeszcze niczego kupić. To po części była jej wina, ponieważ od kiedy ją poznał, zajmowała mu cały wolny czas. - Mam dwa jajka-dokończył, trzymając je między palcami jednej dłoni i uśmiechając się do niej uroczo.
Zacisnęła usta w wąska kreskę obserwując chłopaka. - Nie jestem głodna. - Powiedziała, gdy podszedł do lodówki i wyciągnął z niej dwa jajka. - Myślę, że nawet ty sam się tym nie najesz...- Stwierdziła marszcząc brwi.- A potem jeszcze będziesz mówić, że to moja wina, że głodujesz. - dodała jeszcze wywracając przy tym oczami i uśmiechając się delikatnie. Po chwili namysłu podniosła się z kanapy i podeszła bliżej Killiana. Zaczęła przyglądać się jego skromnej kuchni.- Powinieneś częściej robić zakupy... I częściej sprzątać. - Cmoknęła cicho układając usta w dzióbek i wygładziła dłońmi za dużą bluzkę.
Przez moment zrobiło mu się smutno. Dla niego samego nie chciało mu się iść do sklepu, skoro było jeszcze coś do jedzenia. Dwa jajka to nie wiele, ale jemu starczało. Potem mógł kupić sobie coś na mieście, kiedy szedł do pracy. Wzruszył ramionami. - Nie powiedziałbym tak - stwierdził, nie patrząc na nią, by nie widziała jego spojrzenia, ale po chwili uśmiechnął się do niej, jakby nic się nie stało. Znalazła się dość blisko niego. Sama wykonała ten ruch. Na sekundę przestał oddychać, rozważając każda możliwość. Jego wzrok błądził po jej twarzy, szukając jakiś oznak tego, co o nim myśli, ale nie udało mu się. Wyczuwał tylko niejednoznaczne emocje. - Ostatnio nie miałem czasu, ponieważ byłem zbyt zajęty pogonią za pewną dziewczyną - wyszeptał, nachylając się w momencie, gdy ułożyła usta w dzióbek. Szybko uniósł palec. Przyłożył go do jej ust, po czym puścił jej oczko, przykładając opuszek do swoich warg. Chciał coś powiedzieć, ale pralka zaczęła pikać. Pranie się skończyło.
Ona przynajmniej raz w tygodniu chodziła do sklepu, mimo że teoretycznie mieszkała sama. Raczej nikt z watahy nie podbierał jej jedzenia które trzymała w pokoju. Nie przepadała za jedzeniem na mieście, mało kto wiedział o tym, co takiego kucharze dodają do swoich dań, a ona wołała tego nie sprawdzać. Wsparła swoje dłonie o biodra. Czuła na sobie jego spojrzenie, ale starała się wyglądać na jak najmniej speszoną tą sytuacja. - Już się tak nie tłumacz... Takie teksty są słabe. - Mruknęła dość ostrym tonem głosu. Kiedy się nad nią nachylił otworzyła szerzej oczy. Wciąż nie rozumiała dlaczego kiedy Killian się do niej zbliża to ma taki wielki wpływ na jej zachowanie. Zacisnęła dłonie w pięści, gdy nie zdążyła się odsunąć od niego zanim położył jej palec na ustach, a potem na swoich wargach. Zatkało ja, jednak nagle usłyszała pikanie, pralka ja uratowała.- Idź po pranie. - Syknęła przez zaciśnięte, żeby ciągle starając się nie wyglądać na zmieszaną, chociaż słabo jej to już teraz wychodziło.
Wywrócił oczami i zaśmiał się. Jej nieporadność była urocza. Wyprostował się i zmierzwił jej włosy, zanim odszedł. - Nie złość się, Em- dodał jeszcze w drzwiach łazienki. - nie wygląd dobrze, gdy się złościsz.- To były jego ostatnie słowa zanim zniknął za drzwiami łazienki. Wziął dwa głębokie wdechy. Na zewnątrz nic nie pokazywał, ale wewnątrz bał się, że coś zepsuje. Nie chciał zawalić. Em była kompletnie inna niż reszta dziewczyn. Włączył pralkę i otworzył ją, by wyjąć z niej wyprane rzeczy. Czarna spódniczka i dwie szare koszulki. Zmarszczył brwi. Dopiero gdy sobie uświadomił, co się stało, zaklął głośno. Em na pewno go za to zabije. Wyszedł z łazienki i spojrzał na nią wielkimi oczami. - zanim zaczniesz krzyczeć, wiedz, że mi przykro - oznajmił, ostrożnie podając jej ciuchy.
W takich momentach jak ten miała na prawdę wielką ochotę go uderzyć, bądź złapać za gardło i udusić. Nienawidziła swojej nieporadności przy nim.- Mam to gdzieś. - mruknęła obserwując jak chłopak znika w łazience. Skrzyżowała ramiona na piersiach czekając do powrotu Killiana. Kiedy wilkołak do niej podszedł i podał jej ubrania wzięła głęboki wdech. - Coś... Ty... Zrobił? - Jęknęła głośno widząc swoją białą bluzkę, która magicznie zmieniła kolor na szary. - Faceci! - Krzyknęła i obrzuciła go wściekłym spojrzeniem. Ta bluzka była jej ostatnia "firmowa" bluzka bez wielkiego dekoltu, a szef powiedział ze więcej takich jej nie kupi. - Genialnie jest wrzucać czarne rzeczy z białymi. - Warknęła stojąc przed nim.- Wychodzę. Zatrzymaj to sobie.- powiedziała i rzuciła w niego swoimi ubraniami. Już po chwili zaczęła iść boso w stronę drzwi. - Żegnaj Killianie. - Powiedziała otwierając drzwi od jego mieszkania, po czym wyszła na klatek. Już miała schodzić po schodach, kiedy zauważyła windę, której wcześniej wchodząc tu nie zauważyła. Podeszła do niej i nacisnęła przycisk. Wciąż wyglądała śmiesznie przez to co miała na sobie.
Nawet się nie odezwał, gdy dziewczyna zaczęła na niego krzyczeć. Po prostu stał, przyglądając jej się z dystansu. Lepiej było nie oberwać niczym ciężkim. Na szczęście rzuciła w niego tylko swoimi ciuchami, które trochę zmieniły kolor. Było mu naprawdę przykro, ale wiedział, że gadanie nic nie da. Wyszła. Z początku nie miał pojęcia, co powinien zrobić, ale w końcu zdecydował się pobiec za nią. Jak zawsze. Akurat wsiadała do windy, gdy wybiegł z mieszkania. Wskoczył za nią i drzwi się zamknęły. To były tylko trzy piętra, przeżyje. A może nie? - Em, naprawdę mi przykro. Odkupię ci ją - zaczął, ale w połowie piętra winda się zatrzymała, światła zamrugały. Killian zrobił krok w tył, opierając się plecami o ścianę. Jego oddech przyspieszył. Zamrugał kilkakrotnie, jakby nie mógł uwierzyć, że znalazł się w takiej sytuacji. Chwycił się za serce i musiał wyglądać przy tym naprawdę zabawnie. Wiedział, że jeśli zbyt długo to potrwa przemieni się i będzie źle. - Zginiemy - wyszeptał, przymykając oczy, ale nic mu to nie dało. Do tej pory ignorował wszystkie słowa dziewczyny, jeśli cokolwiek do niego mówiła. Był zbyt zajęty panikowaniem.
- Nie słucham cię Killianie. - Powiedziała wsiadając do windy, gdy nagle on znów znalazł się obok niej. Jej ton głosu był poważny, chociaż że wyglądała wciąż komicznie w za wielkich ubraniach chłopaka i na boso. Wcisnęła przycisk na parter, a winda ruszyła. Zacisnęła usta w wąska kreskę zastanawiając się czy nie za bardzo raptownie zareagowała na zafarbowaną bluzkę. Może szukała tylko następnej wymówki by znowu uciec? Nagle winda stanęła w miejscu i zdecydowanie nie był to parter.- Cholera. - Mruknęła cicho pod nosem, po czym uderzyła pięścią w panel kontrolny, co jednak mało dało. Słysząc słowa Killiana odwróciła się w jego stronę i parsknęła śmiechem, a potem oniemiała. Ta scena wydawała się dość groteskowa, kiedy chłopak stal oparty o ścianę, trzymając rękę na sercu z przerażonym wyrazem twarzy. Już po chwili domyślała się co znaczyło jego zachowanie i sama miała ochotę zacząć panikować, wcale nie było jej do śmiechu. Jeśli on by się tu przemienił to byłoby na prawdę kiepsko. - Killian...-powiedziała łagodniejszym tonem, jej wcześniejsza złość gdzieś uleciała. - Killian, nie mów ze masz klaustrofobie! Musisz się uspokoić, błagam.- powiedziała jeszcze, chociaż już wtedy widziała, że on jej nie słucha. Niepewnie podeszła do niego bliżej i stanęła przed nim. Na boso była o wiele niższa od niego. - Musisz się uspokoić, bo wtedy zginiemy na pewno przez ciebie, a nie przez chwilowy niedobór prądu. - Mruknęła cicho, po czym stanęła na palcach i ujęła jego twarz w dłonie. - Spójrz mi w oczy i mnie posłuchaj idioto! - krzyknęła i powoli zlustrowała spojrzeniem jego twarz.
- Nic nie mówię - wyspał, z trudem łapiąc oddech. Powietrze zdawało się nieosiągalne i drogie niczym złoto. Nie był w stanie się go uchwycić. Gdyby to był tylko strach, poradziłby sobie, ale to uczucie zachodziło na przerażenie. Światła dalej mrugały, a on miał wrażenie, jakby czas stanął w miejscu, a on nie miał jak uciec. Nawet gdy ujęła jej twarz w swoje dłonie, nic to nie dało. Krzyknęła, a on dalej nie umiał się pozbierać. Miał atak paniki. Świat zaczął wirować, a Killian upadł na kolana, modląc się w duchu o ratunek. Trzymał się dalej za serce i oddychał tak, jakby odcięto mu dopływ tlenu. Kiedy podniósł wzrok na Em jego oczy lśniły na złoto, a paznokcie powoli zmieniały się w pazury.
Wypuściła głośno powietrze przez usta obserwując Killiana. Nie mogła uwierzyć własnym oczom, gdy on tak siedział teraz taki przerażony na podłodze, w żadnym wypadku nie przypominał tego chłopaka, który jeszcze przed chwilą z nią rozmawiał. - Jeju, Kill..- mruknęła cicho pod nosem bezradna nie wiedziała co powinna zrobić. Nigdy nie znalazła się w takiej sytuacji jak ta, więc nie miała pojęcia jak się zachować. Było jej strasznie go żal, wręcz pękało jej serce, kiedy tak patrzyła jak chłopak walczy o każdy wdech w wyniku napadu paniki. - O Boże, nie... - Powiedziała szybko, kiedy zaczął się zmieniać.- Nie rób tego, nie rób... Po coś ty tutaj za mną właził? - Szepnęła podenerwowana. Po chwili uklęknęła obok niego i znów położyła dłonie na jego policzkach.- Patrz na mnie... I oddychaj powoli... Musisz się uspokoić... - Powiedziała zmuszając go do tego, żeby spojrzał jej w oczy. Wpadła na pewien pomysł, który wcale jej się nie podobał. Sama wzięła parę głębokich wdechów, po czym pochyliła się bardziej nad Killianem i przycisnęła swoje wargi do jego ust. Pocałowała go delikatnie, kiedyś obiło jej się o uszy, że ta metoda działa w takich sytuacjach. Nigdy się nie spodziewała, że kiedykolwiek pocałuje tego pana sama z siebie, wiec to było dla niej dość dziwne.
Spojrzenie jej niebieskich oczy jedynie podtrzymało go na moment przed przemianą. Paznokcie znowu były normalne, a oczy wróciły do swojego szarego koloru. Kiedy ona wzięła parę głębokich wydechów, poszedł za jej przykładem, choć miał wrażenie, jakby płuca mi się zapadły, a serce przestało bić. Z trudem łapał oddech. - Próbuję - wysapał, gdy ponownie ujęła jego twarz w dłonie. Kiedy zbliżyła swoją twarz do jego, oczy Killiana rozszerzyły się do wielkości spodków. Złapał jedną ręką za jej nadgarstek, w momencie gdy jej usta dotknęły jego warg. Trwało to zaledwie sześć sekund. Wstrzymał oddech i się nie poruszył. Wpatrywał się w nią. Przeżył kompletny szok, który zajął jego wszystkie myśli. Była tylko ona. - Co ty...?
Przymknęła oczy starając się za wiele nie myśleć o tym, co właśnie zrobiła. Musiała go jakoś uspokoić, żeby nie przemienił się w windzie, a że pocałunek był jedynym sposobem, który dawał jakieś większe efekty to już nie była jej wina i nie miała innego wyjścia. - Cii...- szepnęła cicho nie odsuwając się od chłopaka. - Po prostu postaraj eis uspokoić... Proszę. - uchyliła powieki, żeby spojrzeć mu w oczy. Czuła się tak bardzo głupio przez to wszystko, w końcu Killian nie wszedłby do windy gdyby nie ona. - I nie przemieniaj mi się tutaj....- dodała jeszcze po chwili. W czystym odruchu przesunęła delikatnie kciukiem po jego policzku.
Jego oddech powoli wracał do normy, a serce przestało pędzić jak szalone. Wpatrywał się w nią wciąż z niedowierzaniem. Rozproszyła go tym pocałunkiem, ale przecież nie musiała tego robić. Rozchylił usta, chcąc coś powiedzieć, ale przez moment głos nie chciał opuścić jego gardła. Zmarszczył brwi, przełknął ślinę. - Już lepiej - wyszeptał, dalej trzymając dłoń na jej nadgarstku. Policzki go piekły pod jej dotykiem, ale przy jego opalonej skórze nie byłoby widać, gdyby się rumienił. - Przepraszam - mruknął, zamykając oczy i starając się oddychać normalnie. - Chciałem tylko znowu cię gonić... Dlatego nie używam windy - wyjaśnił z trudem między wdechami.
Patrzyła wyczekująco w oczy chłopaka. - To dobrze. - Odetchnęła z ulgą, kiedy usłyszała te dwa magiczne słowa "już lepiej". - Jesteś głupi skoro tak wciąż za mną gonisz. - Szepnęła z wyczuwalną nutką smutku w głosie. Na jego miejscu już dawno by sobie odpuściła. Jeszcze przez chwilę trwała tak w miejscu patrząc mu w oczy i przygryzając dolną wargę. - Nic już nie mów... Tylko oddychaj...- powiedziała i zaczęła powoli gładzić kciukami jego policzki, zauważyła, że to również jakoś go uspokajało. To chyba była najdłuższa sytuacja w której go dotykała sama z siebie, jednak tłumaczyła to sobie tak, że ta sytuacja była wyjątkowa i było to konieczne.
Uśmiechnął się blado, przymykając oczy. - Pewnie masz rację, ale było warto - wyszeptał już spokojniej. Jej bliskość działała na niego kojąco. Nawet nie myślał już o tym, że są zamknięci w windzie. Kiedy otworzył oczy, uderzył go błękit jej tęczówek. Nie mówił potem już nic. Posłuchał jej. Oddychał wciąż z lekkim trudem, ale atak paniki minął. Jednak wciąż została klaustrofobia. Nie rozglądal się, bo wiedział, że może to się źle skończyć. Miał wrażenie, jakby ściany się zapadały, ale ona go trzymała, ciągnąc do rzeczywistości. Chciał coś powiedzieć, ale nagle winda ruszyła.
- Oj, żebym nie pożałowała tego co zrobiłam...- mruknęła cicho pod nosem marszcząc brwi. Tego się obawiała, że chłopak po tym ich "pocałunku" jeszcze bardziej nie da jej spokoju. - Zamknij oczy.- powiedziała jeszcze, kiedy Killian zmagał się z klaustrofobią. Ciągle gładziła go uspokajająco po policzkach chcąc odciągnąć jego uwagę od ciasnego pomieszczenia. Miała nadzieję, że jego atak paniki już nie wróci. Nagle winda ruszyła, a ona odetchnęła głośno z ulgą. Powoli odsunęła się od chłopaka i wstała z podłogi. - Wstawaj... Bo jeśli stąd nie wejdziesz to jeszcze trochę, a tutaj mi zejdziesz z tego świata. - Stwierdziła i wyciągnęła dłoń w jego stronę, chcąc pomóc mu się podnieść. Winda stanęła na parterze, a drzwi rozsunęły się praktycznie od razu. W końcu byli "wolni", więc Emeral miała ochotę skakać z radości. - Zamknę Cię w schowku jeśli będziesz mi to wypominał. - Dodała jeszcze po dłuższej chwili ciszy dość poważnym tonem głosu. Mówiąc "to" miała oczywiście na myśli pocałunek. Ciągle nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć.
Złapał za jej rękę zdziwiony tym gestem. Uśmiechnął się wdzięczny za pomoc. Nienawidził swojej klaustrofobii, ponieważ była to słabość, której nie potrafił pokonać. Zamknięte pomieszczenie stanowiły swego rodzaju tabu. Na szczęście teraz dojechali bezpiecznie na parter i wysiedli. Killian odetchnął z ulgą. Rozejrzał się dookoła szczęśliwy, że żyją i nie zginęli w tej nędznej windzie. Na jej słowa wstrzymał oddech i spojrzał na nią z udawanym smutkiem. - Nie zrobiłabyś tego - szepnął. Zmrużył oczy. Em miała na sobie jego ciuchy i zdecydowanie powinna się przebrać. Uśmiechnął się. - Może dam ci jakąś swoją białą koszulkę i założysz tą nieszczęsną spódniczkę? Nie możesz wyjść tak ubrana - stwierdził, wskazując ręką na jej strój.
Pomogła mu się podnieść, po czym praktycznie od razu zabrała od niego dłonie. Już wystarczająco długo go dzisiaj dotykała przez co na prawde czuła się bardzo mało komfortowo. Wcześniejsza złość już dawno z niej uleciała i została zastąpiona uczuciem dezorientacji i zmieszania. Pomogła Killianowi w windzie, pocałowała go, żeby go uspokoić, przez co czuła się w tym momencie dość dziwnie w jego towarzystwie. Czuła się wewnętrznie rozerwana swoimi rozmyśleniami. Z jednej strony żałowała, że zrobiła to, co zrobiła, a z drugiej w pewnym stopniu cieszyła się z tego, że mogła mu jakoś pomóc przy tym napadzie strachu spowodowanym klaustrofobią. - Możemy się o to założyć, jeśli mi nie wierzysz. - mruknęła, w jej głosie jak zwykle już można było wyczuć ironię. - Niech będzie. - przyznała mu niechętnie rację, nie tylko wyglądała okropnie w tych ciuchach, ale również się źle w nich czuła. Bez dłuższych dyskusji zaczęła powoli wchodzić po schodach kierując się do mieszkania wilkołaka.
Nie wierzył, że dziewczyna pocałowałaby go tylko po to, by się uspokoił. Uciekała za każdym razem, gdy zbliżył się do niej za bardzo. Nie mogłaby tak po prostu go pocałować tylko z takiego powodu. Musiała coś do niego czuć. Przyglądał jej się uważnie. Nie mrugnął ani razu przez minutę, w ciągu której się w nią wpatrywał. - Nie muszę się zakładać - stwierdził, powoli wypowiadając słowa. - Nie zrobiłabyś tego. - uśmiechnął się, gdy zaczęła wchodzić po schodach. Ruszył za nią. Kiedy dotarli pod drzwi, pchnął je i od razu ruszył do szuflady z ciuchami. Znalazł biały podkoszulek, który mógł pasować mniej więcej na dziewczynę. Złapał po drodze jej spódniczkę, po czym wrócił do dziewczyny z niepewnym uśmiechem na twarzy. Wysunął do niej ręce, w których trzymał ubrania. - Myślę, że ta koszulka będzie pasować.
Zdecydowanie wolała upierać się przy swoim zdaniu i twierdzić, że pocałowała go jedynie po to, żeby się uspokoić. To było niemożliwe, żeby coś do niego czuła, w końcu znali się dopiero zaledwie od kilku dni, a nie wierzyła w coś takiego jak 'miłość od pierwszego wejrzenia'. Tolerowała go względnie i tyle. Kropka, koniec tematu. - Gwarantuje ci, że bym to zrobiła niedowiarku. - mruknęła wciąż wchodząc po schodach, przyśpieszając tempa i nawet nie odwracając się w stronę chłopaka. Weszła do jego mieszkania i skrzyżowała ramiona na piersi czekając na to, aż znajdzie jej coś co mogłaby założyć. - Dzięki. - powiedziała biorąc od niego ubrania, po czym kierując się do łazienki, już zdążyła się zorientować gdzie się znajdowała. Przebrała się szybko i spojrzała w lustro. Nie wyglądała aż tak źle, chociaż bluzka Killiana i tak była na nią trochę za duża. Wróciła do salonu i rozejrzała się dookoła. W końcu odnalazła spojrzeniem swoje szpilki i je założyła, magicznie sprawiając, że dzięki temu stała się o kilka centymetrów wyższa. - Muszę już iść. - stwierdziła. Dopiero teraz spojrzała na parę sekund prosto w oczy wilkołaka, po czym zaczęła iść w stronę wyjścia.
Koszulka Killiana była na nią nieco za duża, ale na pewno wyglądała dużo lepiej niż wcześniej, gdy tak po prostu wyszła z jego mieszkania jakiś czas wcześniej. Uśmiechnął się delikatnie, kiedy spojrzała mu prosto w oczy. Znowu wyrastał między nimi mur, którego nie był w stanie pokonać. Na ten dzień miał dość. Wypadek w windzie odebrał mu siłę na cokolwiek do końca dnia. Kiwnął głową i westchnął. - Do zobaczenia, Kopciuszku - wyszeptał, gdy dziewczyna wyszła z jego mieszkania. Odetchnął głęboko. Nie miał zamiaru się poddawać, ale teraz potrzebował snu. Zdjął z siebie koszulkę i spodnie, po czym w samych bokserkach rzucił się na łóżko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz