Killian & Emeral
Pierwszych raz od dawna nie czuł się wykończony po treningu. Na dodatek następnego dnia miał wolne, więc mógł zrobić tej nocy, co mu się żywnie podobało. Dlatego wybrał się do Requiem. Dawno nie był w żadnym klubie i już prawie zapomniał, jak to jest. Nie tęsknił za tłokiem i hałasem. Teraz nieco mu to przeszkadzało, ponieważ jako wilkołak miał wyczulony słuch, jednak widok tylu pięknych dziewczyn był przyjemny. Uśmiechały się do niego zapraszająco. A mimo to nie podszedł do żadnej. Czegoś mu brakowało. Pierwszą myślą był alkohol, więc udał się do baru, ale w połowie drogi potrącił kogoś. - Przepraszam - powiedział odruchowo, choć nawet nie było mu przykro. Takie rzeczy się zdarzały. Uniósł głowę i spojrzał na osobę, na którą wpadł. Była to dziewczyna o długich czerwonych włosach - dużo niższa od niego i wyglądająca na kruchą. Uśmiechnął się, kucając przy rozbitej butelce i pomagając w sprzątnięciu odłamków. - Jestem Killian.
Weszła do klubu Requiem wejściem dla personelu, za pięć minut zaczynała swoją zmianę, więc poszła szybko przebrać się w swój 'strój roboczy'. W końcu jako kelnerka musiała dobrze wyglądać, żeby cieszyć oko klientów. Założyła krótką, rozkloszowaną, czarną spódniczkę z białym fartuszkiem z logo klubu oraz luźną bluzkę na ramiączka, co jak co ale nie zgodziła się na chodzenie w takich obcisłych bluzkach o wielkich dekoltach, tak jak to robiły inne kelnerki, głównie Fearie, które tutaj razem z nią pracowały. Jej szef jednak wymusił na niej chociaż chodzenie w kilkucentymetrowych obcasach, za którymi również nie przepadała. Strasznie niewygodnie jej się w nich chodziło. Złapała notatnik i tacę, po czym weszła do głównego pomieszczenia jak zwykle przepełnionego klientami i zaczęła kluczyć między nimi zbierając oraz roznosząc zamówienia. Niespodziewanie wpadł na nią jakiś chłopak, przez co całkowicie straciła równowagę i jej taca upadła na podłogę. Oczywiście przy uderzeniu potłukła się w połowie pełna butelka, która na niej stała, dodatkowo ochlapując jej strój jakimś alkoholem. Zaklęła cicho pod nosem i od razu przykucnęła starając się pozbierać kawałki szkła. Miała tylko nadzieję, że nie będzie miała przez to kłopotów. - Powinieneś uważać jak chodzisz ... Kilianie. - mruknęła cicho w stronę chłopaka, kiedy zauważyła, że chłopak, który na nią wpadł zaczął jej pomagać sprzątać. Ona sama nie wyjawiła swojego imienia, była teraz lekko poddenerwowana całą tą sytuacją. Chciała jak najszybciej pozbierać odłamki na tace i przez przypadek zacięła się ostrą krawędzią. Jej krew spłynęła na podłogę, a ona syknęła cicho przez zaciśnięte zęby i rozejrzała się szybko dookoła, mając nadzieje że nikt tego nie zauważył.
Westchnął, wywracając oczami. - Ty też najwyraźniej nie uważasz, jak chodzisz - stwierdził, a jego głos był miękki i przyjemny. Nie było w nim cienia zdenerwowania. Nie miał być to też sarkazm. On po prostu stwierdził fakt. - Zapłacę - zaczął, gdy zebrał ostatni kawałek szkła, ale zastygł, widząc ranę na palcu. Krew pociekła na podłogę. Killian pokręcił głową, złapał za tacę, na której leżały resztki butelki i wręczył ją kelnerce, która akurat przechodziła obok. Następnie złapał dziewczynę za nadgarstek i pociągnął ją do łazienki. Nawet nie zwrócił uwagi na to, czy to damska, czy męska, ważne, że nikogo w niej nie było. Szybko wsadził jej palec pod strumień chłodnej wody. Wtedy dopiero miał okazję dłużej jej się przyjrzeć. Nie miała takiego typowego stroju jak na kelnerkę, ponieważ koszulka się nie zgadzała, obcasy też były niższe niż u innych. Zmrużył oczy, dalej się w nią wpatrując. Czuł jej emocje. Czuł zdenerwowanie, które ją przepełniało.- Na pewno nikt nie zauważył - wyszeptał, nachylając się do niej nieznacznie. - Gdyby ktoś sprawiał ci problemy, wyjaśnię, że to moja wina.
- A sam spróbuj łazić długo, między ludźmi w takich butach. - Mruknęła trochę zirytowana tym jego spokojem. Nie zdążyła nic powiedzieć, czy coś zrobić, bo chłopak pociągnął ją za sobą do łazienki. Zdecydowanie jak dla niej zachowywał się on dość dziwnie. - Zostaw, zaraz się zagoi...- mruknęła marszcząc brwi, ale mimowolnie odetchnęła z ulgą czując zimną wodę na przeciętym palcu. - Dzięki. - powiedziała ledwo słyszalnym szeptem, można było to tylko odczytać z ruchu jej warg. Z cichym westchnieniem przeczesała wolną ręką czerwone włosy, które opadły jej na twarz. - Będę miała przechlapane jeśli jednak ktoś to zauważy. - Powiedziała i wzięła się pod boki. Jej rana już zdążyła się względnie zagoić, nie była głęboka, a ona jako wilkołak szybko się regenerowała. Dopiero teraz jakoś bardziej skupiła się na tym, żeby przyjrzeć się lepiej Kilianowi. Musiała przyznać, że wyglądał nieźle. - Chwila...- mruknęła cicho i wzięła głęboki wdech robiąc kilka kroków w tył prawie wpadając przy tym na umywalkę. Dopiero teraz zdała sobie sprawę że chłopak "śmierdzi psem" i to nieznajomym, zdecydowanie nie należał do stada. Była beznadziejnym przedstawicielem swojej rasy, w końcu powinna wcześniej to wyczuć.
Jej rana zagoiła się zdecydowanie zbyt szybko. Teraz do niego dotarło, czemu była zdenerwowana. Nie chodziło o to, że ktoś zrzuci jej niekompetencje, a o fakt, że była wilkołakiem. Rana nie była głęboka, ale niemożliwe było, by tak szybko się zagoiła, gdyby była zwykłym człowiekiem. Uśmiechnął się, kręcąc głową z niedowierzaniem. Jak mógł nie zauważyć. - Jesteś taka jak ja - wyszeptał, a jego oczy na moment zabłyszczały złotym kolorem. - Rzeczywiście nie pachniesz jak człowiek. Zmrużył oczy, robiąc krok w przód, zmniejszając dystans, który dziewczyna zwiększyła, cofając się. Uśmiech zajął jedynie prawą stronę jego twarzy, gdy kącik ust uniósł się nieznacznie. - Pachniesz psem - stwierdził ze śmiechem. Tylko raz miał styczność z wilkołakiem i zmieniło to jego całe życie. Nie chciał dołączyć do stada, ponieważ uważał, że oni wszyscy są tacy sami. Ta dziewczyna jednak w żadnym stopniu nie odzwierciedlała jego wyobrażeń. - Jak masz na imię, mała?
Zmrużyła nieznacznie oczy, gdy przyglądała się chłopakowi. Przygryzła lekko swoją dolną wargę, widząc jak jego oczy na chwilę robią się złote. - A ty nie jesteś z watahy. - Warknęła cicho, chciała odsunąć się jeszcze bardziej, ale nie miała już jak. Nigdy nie rozmawiała z innym wilkołakiem, który nie należałby do stada. Samotnicy podobno byli niebezpieczni, wiec naturalnie ona czuła się zagrożona przy jego obecności. - Nie śmiej się, ty też pachniesz psem. - powiedziała kręcąc przy tym nieznacznie głową na boki. Stawała się coraz bardziej zdezorientowana jego dziwnym jak na pół wilka zachowaniem. - Nie nazywaj mnie „mała”, to może ci powiem jak mam na imię. - Stwierdziła po chwili i skrzyżowała ramiona na piersiach. Spojrzała Kilianowi w oczy i musiała nieznacznie zadrzeć głowę do góry, żeby to zrobić, serio była na prawdę niska, jednak nie lubiła jak ktoś ją tak nazywał.
Nie wiedział, jak ma zareagować na jej zachowanie. Wyglądała tak, jakby się go bała. Każdy jej ruch był ostrożny. Mimo to uśmiech nie opuszczał jego ust. Przez to mógł wyglądać jak psychol, ale taki już był. Wydął usta na jej słowa i przez moment wyglądał, jakby zastanawiał się nad odpowiedzią. - W moim stadzie jestem wyłącznie ja - stwierdził. Nie chciał należeć do żadnej watahy, ponieważ nie czuł się jednym z nich. Wciąż walczył ze swoją natura. Choć z zaskoczeniem odkrył, że miło było w końcu spotkać kogoś, kto rozumie jego los. - Kobiety kochają mój zapach - odpowiedział na jej uwagę ze śmiechem. Zrobił kolejny krok do przodu i gdyby dziewczyna prawie nie leżała na umywalce, to nie byłoby między nimi praktycznie przestrzeni. - Jak mam do ciebie mówić w takim razie? - spytał, a jego głos był delikatny jak powiew wiatru w ciepły dzień. Schylił się nieznacznie, by spojrzeć jej w oczy.
Niesforne, czerwone włosy opadły jej na twarz, kiedy już dalej odsunąć się nie mogła i praktycznie siedziała na umywalce. Kilian zdecydowanie z tym swoim uśmieszkiem wyglądał jak psychol. - Niebezpiecznie jest żyć poza stadem.- mruknęła w końcu cicho. Ona praktycznie od razu po przemianie dołączyła do watahy, bo nie wiedziała co innego mogłaby ze sobą zrobić. Była wtedy nieźle przerażona. Mimowolnie zaśmiała się słysząc to, co powiedział o swoim zapachu. - Ale z ciebie skromniś. - Mruknęła tłumiąc uśmiech, który chciał wkraść się na jej usta. - Jestem Emeral. - Przedstawiła się w końcu trochę ośmielona, wydawał jej się niegroźny przez to jego zachowanie. Wzięła głęboki wdech speszona, gdy chłopak pochylił się w jej stronę.
Uśmiechnął się z westchnieniem i wywrócił oczami. Pomyślał, że dziewczyna jest naiwna i nawet miał zamiar to powiedzieć, jednak wiedział, że wtedy mogłaby sobie pójść, a on tak nie chciał. - Jakoś żyję jak widzisz - powiedział, pokazując dłonią na siebie. Był ubrany schludnie. Ciemne jeansy, biała koszulka i czarna skórzana kurtka pasowały do siebie. Nikt nie powiedziałby, że wygląda jak włóczęga, wiec nie mogła mu zarzucić, iż sobie nie radzi bez stada. Oczywiście, wyglądał nieco bardziej dziko niż przeciętny chłopak w jego wieku, ale to wszystko przez to, że był wilkołakiem. - Jeśli przeżyłem dwa lata samotnie, dam radę przez następne lata, nie uważasz? - Jego wzrok zmiękł. Pochylił się jeszcze bardziej zmniejszając dystans między nimi i puścił jej oczko, po czym zniósł się śmiechem. Wyprostował się. - Trzeba znać swoją wartość - stwierdził z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. - Emeral? - Imię dziewczyny zabrzmiało dziwnie w jego ustach. Inaczej. - Wyjątkowe imię. Jeszcze nie poznałem dziewczyny, która by się tak nazywała. Podoba mi się - przyznał po chwili i posłał jej szczery uśmiech. - Mogę ci mówić Em, prawda? - Nie czekając na odpowiedź kontynuował: - Więc, Em, od dawna jesteś wilkołakiem?
- Wataha to również rodzina. - Ona czuła się po prostu bezpiecznie mieszkając razem z resztą stada, szczególnie, że wciąż nie potrafiła opanować swojej przemiany. Była w tym naprawdę beznadziejna. - Żebyś się nie zdziwił jak ktoś w końcu cię zaatakuje, a tobie nie będzie miał kto pomóc. - powiedziała wykrzywiając usta w nieznacznym uśmiechu. Chłopak był tak bardzo onieśmielający, ten jego uśmiech, te jego oczy. W końcu nie wytrzymała i spuściła wzrok, na jej policzkach pojawiły się nieznaczne rumieńce.- Lepiej Em, niż mała. - Stwierdziła i wzruszyła ramionami. - Od 3 lat...a ty? - mruknęła wciąż patrząc wszędzie, byle tylko nie na niego.
Na jej stwierdzenie oblizał wargi, powstrzymując się przed grymasem. Wyprostował się, a z jego spojrzenia zniknęła jakakolwiek radość, która była tam wcześniej. - Już mam rodzinę - stwierdził, chociaż od tych dwóch lat wcale nie czuł się tak. Kiedy się przemienił, zamknął się w pokoju, przestał chodzić na zajęcia. Jego rodzice byli tak zajęci pracą, że niczego nie zauważyli i wtedy odkrył, iż rodzina niczego nie oznacza. Ale miał przyjaciółkę i to mu wystarczało. - Nie martw się o mnie, skarbie - stwierdził na jej słowa, ale powiedział to tak lekko, jakby nic nie było w stanie go urazić. Nagle uświadomił sobie, że dziewczyna spuściła wzrok a na jej policzkach pojawiły się rumieńce. - Dwa lata - odpowiedział na jej pytanie. Spojrzał na nią uważnym wzrokiem. Była młodsza od niego, a przynajmniej tak wyglądała. Jego serce na moment ogarnął smutek, gdy uświadomił sobie jak wiele musiała przeżyć, gdy była o wiele młodsza od niego podczas pierwszej przemiany. Na twarz dalej opadły jej niesforne kosmyki, których nie odgarnęła. Wyciągnął rękę i założył je jej za ucho. Znowu się uśmiechnął. - Czemu unikasz mojego wzroku? Muszę być strasznie brzydki, co? - zażartował, na moment samemu odwracając wzrok, jednak zaraz znowu spojrzał prosto w jej twarz.
- Ja już nie mam takiej rodziny, dlatego mam stado. - Mruknęła znowu marszcząc przy tym śmiesznie brwi. Odsunęła się kawałek od umywali umywalki, do której wcześniej się tak kurczowo "przykleiła". Teraz już była pewna, że chłopak nie był dla niej praktycznie zerowym zagrożeniem. Zdziwiła się trochę, kiedy powiedział od jak dawna jest wilkołakiem i kiedy zdała sobie sprawę, że ona jest przedstawicielem tej rasy o dziwo dłużej. Przygryzła nieznacznie dolną wargę, zawsze tak robiła kiedy się nad czymś zastanawiała, lub kiedy była podenerwowana. Spłonęła jeszcze bardziej rumieńcem, gdy odgarnął jej kosmyki włosów za ucho. - Och tak, jesteś ohydny jak nie wiem co. - Mruknęła cicho pod nosem pół żartem, po czym po chwili namysłu podniosła wzrok, żeby spojrzeć mu w oczy i udowodnić mu, że wcale nie ucieka wzrokiem… aż tak bardzo. - Wiesz co... - Szepnęła cicho z nutka tajemniczości w głosie. Zbliżyła się do niego jeszcze trochę zadzierając przy tym nieznacznie głowę do góry, żeby móc go lepiej widzieć.- ...zaraz przez ciebie będę miała kłopoty i jeszcze mnie z pracy wyrzucą! - Prawie krzyknęła mu w twarz, po czym zwinnie ominęła go i ruszyła w stronę wyjścia z łazienki. Kiedy już położyła rękę na klamce zamarła w bezruchu. Właśnie dopiero teraz zdała sobie sprawę, że jest cała brudna, po tym jak wylał się na nią alkohol, co więcej właśnie śmierdziała procentami. Nie mogła tak pokazać się klientom. Zaklęła cicho pod nosem.
Poczuł zmianę w jej nastroju, gdy wspomniała o swojej rodzinie. A raczej jej braku. Jeszcze bardziej się zarumieniła, kiedy odgarnął jej kosmyk. To było urocze. Widział, że powstrzymuje śmiech. Czyżby jednak uważała go za przystojnego chłopaka? Nagle zbliżyła się do niego i już myślał, że tak jak wszystkie inne uległa jego urokowi. Mylił się. Em szybko go wyminęła, zaraz po tym, jak krzyknęła mu w twarz. I już myślał, że wyjdzie. Już wstrzymał oddech. Ale nie wyszła. Zastygła z ręką na klamce, po czym zaklęła cicho. Najwidoczniej uświadomiła sobie, że jej koszulka jest cała w alkoholu. Uśmiechnął się siebie, kręcąc głową z politowaniem. Westchnął i już w następnej chwili nie miał na sobie kurtki, którą chciał jej dać, ale była nieco za duża nawet dla niego, więc zawahał się. Zaczął podciągać koszulkę, by ją także zdjąć i jej dać na zmianę.
Wzięła głęboki wdech. Oczywiście, że uważała, że chłopak był przystojny, nie mogła powiedzieć, że nie... jednak to nie znaczyło tego, że po prostu miała zamiar rzucić się mu w ramiona, raczej nie należała do dziewczyn tego typu. Od pewnego czasu unikała jak się da osób płci męskiej, jeśli tylko była do tego okazja. Zacisnęła mocno palce na klamce wkurzona, aż zbielały jej kostki od palców. -To twoja wina, że jestem brudna. - Mruknęła odwracając się w stronę Killiana i znów ją zatkało.- Co ty robisz? – Zapytała, widząc jak zaczyna podciągać koszulkę. - Przestań. - Dodała jeszcze szybko, jakby spanikowana, po czym podeszła do niego i złapała go za dłonie odciągając od jego koszulki.
Zaśmiał się, widząc jej reakcje. Onieśmielał ją i dobrze o tym wiedział. - Bez przesady, Em, nie bądź cnotką - wyszeptał, nachylając się do niej nieznacznie. Była o tyle niższa, że sięgała mu niewiele za ramię nawet w obcasach i to tylko wywoływało w nim dziwne uczucie. Zamrugał, robiąc minę niewiniątka. - Ja tylko chciałem pożyczyć ci koszulkę, bo twoja jest cała brudna, a moja kurtka jest za duża nawet dla mnie - wyjaśnił jak małemu dziecku. Powstrzymywał się od śmiechu, przygryzając dolną wargę. Dziewczyna była taka urocza i wciąż trzymała go za koszulkę, którą on sam już puścił. Położył dłonie na jej nadgarstkach i puścił jej oczko. - To... chcesz mieć coś suchego, czy wolisz chodzić w koszulce przesiąkniętej alkoholem?
Prychnęła cicho zirytowana słysząc jego słowa i zmrużyła gniewnie oczy, kiedy znów się nad nią pochylił. Miała wielką ochotę uciec spojrzeniem gdzieś w bok, jednak się powstrzymała i wciąż patrzyła mu prosto w oczy. - Nie potrzebuje twojej koszuli... ani kurtki... - mruknęła kręcąc nieznacznie głową na boki, chociaż wiedziała, że to co mówiło było nie prawdą. Bardzo, ale to bardzo potrzebowała teraz czegoś do przebrania. Wzięła raptownie wdech i puściła jego bluzkę, kiedy chłopak złapał ją za nadgarstki. Znów się speszyła, jednak jej policzki nie mogły być już bardziej czerwone niż były teraz i dorównywały prawie kolorowi jej włosów. - No... chcę... - przyznała w końcu szeptem i znów wlepiła wzrok w swoje buty.
Tym razem nie uciekał nigdzie wzrokiem i zauważył to z kolejnym pozwalającym uśmiechem. Uniósł brew, gdy stwierdziła, że nie potrzebuje jego koszulki i zilustrował ją od góry do dołu. Plama wyglądała potwornie. - Kłamczuch z ciebie - stwierdził żartobliwie i złapał ją za nos na kilka sekund. Tak jak to robi się małym dzieciom. Jej policzki z każdą chwilą robiły się coraz bardziej czerwone i Killiam powstrzymywał się przed dotknięciem ich.- Jednak? - udał zdziwienie, gdy dziewczyna w końcu stwierdziła, że potrzebuje jego koszulki. Bez wahania zdjął ją i podał jej. - W końcu jestem ci to winien. To moja wina, że twoja koszulka jest w alkoholu - przyznał, przechylając głowę nieco w bok i nachylając się na kilka milimetrów bliżej, gdy nagle drzwi łazienki otworzyły się.
Przełknęła głośno ślinę widząc jego uśmiech, pewnie gdyby zachowywała się jak te wszystkie dziewczyny w jej wieku już dawno wpadła by mu ramiona bez chwili czekania. Z jej gardła wydarł się cichy warkot, kiedy zaczął się z nią droczyć. Jej serce wbrew jej woli zaczęło bić szybciej, kiedy chłopak zdjął koszulkę. Nie ważne jak bardzo by nie chciała, nie mogła się powstrzymać, żeby nie zerknąć na jego klatę. Już chciała rzucić jakiś wredny komentarz, kiedy niespodziewanie ktoś wszedł do łazienki. Zaklęła głośno, po czym wzięła koszulkę od chłopaka i wybiegła z pomieszczenia zostawiając Killiana samego bez górnej części garderoby z jakąś dziewczyna, która o mało co nie dostała zawału na widok takiego pół nagiego przystojniaka. Czerwonowłosa zniknęła szybko na zapleczu i zmieniła koszulkę na tę od chłopaka. Opadła na najbliższe krzesło oddychając szybko i starając się uspokoić. Przymknęła na chwilę niebieskie oczy i dotknęła swoich wciąż jeszcze rozpalonych policzków.
Nawet nie zdążył zareagować, a wilkołaczki już nie było. Została za to dziewczyna, która im przerwała i stała teraz z otwartymi szeroko oczami, wpatrując się w umięśnione ciało Killiana. Chłopak tylko złapał za kurtkę, którą zaraz na siebie zarzucił i mając nieznajomą w drzwiach, puścił jej oczko, uśmiechając się czarująco. Dziewczyna tylko spojrzała za nim tęskno, nie zdolna do wydobycia z siebie nawet słowa. Rozejrzał się po klubie, ale nie zauważył czerwonowłosej. Przygryzł wargę w namyśle, po czym podszedł do pierwszej kelnerki, którą zobaczył. Uśmiechnął się do niej powalająco, kładąc delikatnie dłoń na jej ramieniu, dosłownie muskając je palcami.- Przekazałabyś swojej koleżance pewną wiadomość ode mnie? - spytał tajemniczo, zniżając głos to niemalże mruczenia. Pokiwała tylko ochoczo głową. - Powiedz, proszę, Em, że może mnie znaleźć w sklepie muzycznym Rogue na trzydziestej ulicy. Dziękuję - wyszeptał, po czym całkowicie spontanicznie pocałował ją w policzek i wyszedł, zapinając kurtkę.
Jeszcze przez chwilę tak siedziała, a kiedy w końcu w miarę się uspokoiła, wstała z krzesła. Bluzka chłopaka była na nią i tak za wielka i sięgała jej prawie do połowy ud, co wyglądało śmiesznie przy jej spódniczce i obcasach. Westchnęła wychodząc z pokoju dla personelu i nie myśląc długo ruszyła na poszukiwanie szefa, żeby mu powiedzieć o tym, że wraca już dzisiaj do domu. Niespodziewanie zaczepiła ją jedna z dziewczyn, która również pracowała w klubie. Czerwonowłosa zmarszczyła zdziwiona brwi.
- Tamten gorący przystojniak kazał ci powiedzieć, że możesz go znaleźć w sklepie muzycznym na trzydziestej ulicy. - mruknęła wciąż trzymając dłoń na policzku, w który została pocałowana.
-Ok... dzięki... - znów westchnęła, po czym szybko wyminęła czym prędzej dziewczynę i wyszła bez słowa z klubu. Miała już dość wrażeń na dzisiaj i w ogóle zastanawiała się czy opłacało jej się pójść do Killiana, żeby oddać mu tą koszulkę. Nie wiedziała czy chce go jeszcze zobaczyć, czuła się przy nim...dziwnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz