shadowhunters
Wszystko skończyło się szczęśliwie. Demoniczny kielich został zniszczony, Mroczni Nocni Łowcy pokonani, a nowe porozumienia zawarte. Na świecie zapanował pokój, a wszyscy uradowani opuścili Idrys wracając do swoich Instytutów. Głos w Twojej głowie zaśmiał się. Najlepiej by było, gdyby Demony nie ruszały się ze swojego wymiaru i nie atakowały, biednych, głupich Przyziemnych. My, Nocni Łowcy, stworzeni przez Anioła Razjela, mamy brać na swoje barki ciężar tego świata, zapobiegając wszelkim konfliktom i wojnom. Ulepszeni runami i nafaszerowani treningami, walczymy z demonami i Podziemnymi.

wtorek, 12 maja 2015

Ludzie uważają mnie za zadufanego w sobie i aroganckiego, prawda? A wiesz jaka ona jest? Dużo gorsza.

Dalia   Melissa   Caleb

                Dalia po dłuższym zastanowieniu postanowiła po prostu wybrać się do Los Angeles. Nigdy tam wcześniej nie była, a akurat miała szanse teraz spotkać tam Neala i Caleba. Liczyła na to, że będzie mogła coś pozwiedzać. Co więcej po prostu czuła się w obowiązku by sprawdzić co się z nimi tam dzieje. Martwiła się o nich w końcu od zawsze się nimi opiekowała i byli dla niej jak bracia... A teraz zostali odesłani tak daleko. Kiedy się naszykowała złapała swój plecak i wyszła z Instytutu w Sidney. Udało jej się załatwić portal u znajomego czarownika i przenieść się do LA. Już wcześniej napisała do Caleba, że przyjeżdża i że ma na nią czekać. Kiedy zjawiła się na miejscu rozejrzała się. Czekał na nią tylko Caleb, Neal powiedział że musi coś zrobić i nie przyszedł, chociaż domyślała się, że po prostu nie potrafiłby spojrzeć jej w oczy po tym jak przez niego ich odesłali. Posłała uśmiech blondynowi.- Cześć czołem.- przywitała się z nim ich standardowymi słowami i podeszła do niego nieco bliżej.
                Neal nawet nie chciał słyszeć o tym, że Dalia przyjeżdża. Stwierdził, że ma coś bardzo ważnego i gdzieś poszedł. Czuł się winny, ale w końcu to była kuzynka właśnie jego, a nie Caleba, który sam poszedł po dziewczynę. Nie narzekał, ale czuł się nieco nieswojo. Kiedyś się w niej kochał i już mu przeszło, ale mimo wszystko to było nieco dziwne. Ona od zawsze traktowała go jak brata. Odwzajemnił jej uśmiech i był to pierwszy szczery uśmiech od tygodni, a może nawet miesięcy. - Czołem cześć, nie daj się zjeść - dokończył ich przywitanie. Wysunął do niej ramię w szarmanckim geście i zaśmiał się krótko. Brakowało mu jej. - Tęskniłem, Dalio - wyznał, gdy znalazła się bliżej niego. Już od jakiegoś czasu przewyższał ją wzrostem, ale dalej nie mógł w to uwierzyć.
                Uśmiechnęła się szerzej, gdy Caleb odpowiedział na jej przywitanie. Bez chwili namysłu wzięła go pod rękę, ani trochę nie zdziwił ją ten jego szarmancki gest. Już nie raz przechadzali się tak po ich rodzinnym mieście. - Ja też o dziwo za tobą tęskniłam. - Powiedziała specjalnie z lekko zaczepnym tonem głosu i zetknęła na niego kątem niebieskiego oka. - Jak się tutaj wam podoba? Podpadłeś już komuś? - Zapytała po dłuższej chwili ciszy. Była ciekawa jak "jej chłopcy" się trzymają w tym miejscu. - Jaki właściwie masz dla nas plan? Co będziemy robić? - Kontynuowała zadawanie pytań nawet nie czekając aż chłopak odpowie na poprzednie. Po prostu była ciekawa wszystkiego i oczekiwała, że Caleb jej to wszystko opowie.
                Bez chwili namysłu wzięła go pod rękę. Dla nich było to typowe. Inni mogli pomyśleć, że są parą i kiedyś chciałby, żeby tak mylili, ale teraz już mu przeszło. Mimo wszystko miał gdzieś, co myślą inni. - O dziwo? - parsknął śmiechem i pokazał jej język. Przy niej był najbardziej sobą, jak potrafił. Przynajmniej był szczerze szczęśliwy. Jak mu się podobało? Wcale. Ale czy wypadało jej to powiedzieć? Jej i Neala nigdy nie chciał smucić, ale wiedział, że Dalia zobaczy pozostałości po siniaku pod okiem, którego nabiła mu Melissa. Odwrócił twarz bokiem do dziewczyny, by go jej pokazać. - Tylko trochę - zażartował, po czym wolną ręką przejechał po wyblakłym siniaku. - Ale nie musimy o tym rozmawiać. Chodźmy coś zjeść, jestem głodny, a niedaleko jest knajpka - zarządził i skierował ich do Taki. Po ostatnim pobycie tak miał lekkie obawy, że spotka po raz kolejny Mroczną Łowczynię, ale liczył, że to nie nastąpi. Wszedł do środka z Dalią u boku, a jego oczom ukazał się ktoś inny. Melissa. Zaklął w myślach.
                - Tak, o dziwo. Kto by pomyślał, że można tęsknić za kimś takim jak ty. - Parsknęła śmiechem i dała mu przyjaznego kuksańca łokciem w bok. Takiego Caleba jak ten znała od zawsze, chociaż wiedziała, że często zachowuje się on inaczej przy innych osobach. Znała go już praktycznie na wylot i mało co mógł przed nią ukryć. Uniosła jedną brew zdziwiona, gdy chłopak pokazał jej swojego siniaka pod okiem. Gwizdnęła. - No Młody, kto cię tak urządził? - Zapytała nie mogąc się po prostu nie uśmiechnąć. - Jak najbardziej musimy o tym rozmawiać. - przyznała szczerze. Męczyła by go gdyby nie chciał jej odpowiedzieć o okolicznościach podbicia oka. Zawsze chciała wszystko wiedzieć. - jedzenie? Jestem za. Prowadź. - Stwierdziła praktycznie od razu. Kiedy wyszli do Taki odgarnęła blond włosy na plecy i rozejrzała sie po pomieszczeniu z zaciekawieniem.
                Parę minut temu weszła do Taki. Jak zwykle w restauracji było dużo ludzi, ale kelnerzy znajdowali czas by obsłużyć wszystkich. Melissa siedziała na jednym z wysokich, obrotowych krzeseł przy barze. Trzy tygodnie temu spotkała się tu z Mevem. Zamknęła na chwilę oczy, chcąc odpędzić od siebie napływającą falę wspomnień. Nic nie osiągnęła, alkohol namieszał jej w głowie i znalazła się na łasce Daniela. Wprost idealnie. Kelnerka podała jej zamówiony posiłek, a Melissa wzięła talerz z tostami, chcąc przesiąść się do wolnego stolika. Ukradkiem spojrzała w stronę drzwi. Zauważyła Caleba z jakąś dziewczyną i odwróciła wzrok. Jak na razie nie miała ochoty z nim rozmawiać. Skutecznie unikała go przez dwa tygodnie, które zajął jej Dan. Usiadła przy jedynym pustym stoliku i zaczęła jeść tosty.
                Gdy zagwizdała przewrócił oczami. - Nie "Młody". Od kilku lat jestem wyższy od ciebie - mruknął, ignorując pytanie o osobę, która go tak urządziła. Przecież nie przyzna, że dziewczyna go uderzyła. Wiedział, że jedzenie ją przekona. Był dość głodny, a chciał uniknąć tematu o podbitym oku. - Robią tu niesamowite naleśniki - stwierdził i w tym samym momencie, podchwycił spojrzenie Melissy. Podszedł do baru, by złożyć zamówienie, kątem oka zerkając na Melissę. Usiadła przy jedynym wolnym stole.
                - To, że jesteś wyższy, to nie znaczy, że starszy. - powiedziała uśmiechając się szeroko, uwielbiała mu o tym przypominać. - Młody, kto cię tak urządził, że nie chcesz mi aż tego wyjawić, hm? - Ponowiła pytanie, oczywiście nie mając zamiaru odpuścić, nawet jeśli widziała, że chłopak nie chciał o tym rozmawiać. Rozmowa z nią wyglądała przeważnie jak jakaś spowiedź. - Naleśniki.. Na pewno nie są tak dobre jak te, które ja robię. - Wzruszyła ramionami. Kiedy znaleźli się w środku podłapała spojrzenie Caleba, który zerknął na jakąś dziewczynę. Mało co uciekali jej uwadze.- Znasz ją? - uniosła pytająco brwi praktycznie od razu i sama wlepiła niebieski wzrok w Melissę.
                Praktycznie od razu poczuła na sobie czyjś wzrok. Zaprzestała jedzenie tosta i rozejrzała się po sali. Dostrzegła Caleba i jego towarzyszkę. Dziewczyna wbijała w nią niebieskie spojrzenie. Melissa jej się nie dziwiła, w końcu siedziała sama i zajęła ostatni wolny stół. Uniosła brew i gestem wskazała na miejsce. W końcu nadszedł ten moment, gdy musiała zmierzyć się z Calebem po ich 'kłótni' przy pianinie. Nie wiedziała kim jest blondynka, ale uznała, że nic ją to nie obchodzi. Wkrótce i tak by się dowiedziała jaka ich łączy relacja. Melissa posunęła się, a oni usiedli przy stole. Zauważyła podbite oko Caleba. - Nie przedstawisz mnie? - posłała mu sarkastyczny uśmiech, a potem spojrzała na dziewczynę.
                Kolejny raz zignorował jej pytanie. Spojrzał tylko na nią wymownie. Nie chciał o tym mówić, ale teraz, gdy widział Melissę, istniało ryzyko, że dziewczyna o tym wspomni. Uśmiechnąl się do Dalii czule, gdy pomyślał o jej naleśnikach. - Brakuje mi ich - przyznał z rozmarzeniem, gdy kelnerka zapisała ich zamówienie. Westchnął na pytanie blondynki o Melissę. - Ludzie uważają mnie za zadufanego w sobie i aroganckiego, prawda? - zadał pytanie retoryczne, na które po chwili udzielił odpowiedzi. - Tak. A wiesz jaka ona jest? Dużo gorsza - stwierdził szeptem, przewracając oczami. Była po prostu niewychowana. Ze zrezygnowaniem podszedł do stołu, przy którym siedziała Melissa. Odsunął krzesło, by Dalia mogła usiąść, po czym zajął miejsce między nią, a zmorą jego życia. Uśmiechnął się najsztuczniejszym uśmiechem na jaki było go stać. - Dalio, to Melissa - przedstawił ją z niechęcią w głosie. - Melisso, to Dalia - dodał po chwili już pogodniejszym tonem. Zdecydowanie było słychać różnicę.
                - Może kiedyś ci je jeszcze zrobię naleśniki... jeśli pojawisz sie w domu. - Stwierdziła i oparła dłonie o biodra przygryzając lekko dolną wargę. Zdecydowanie bez niego i Neala w Instytucie w Sydney zrobiło sie bardzo pusto, została jedynie mała Emma, siostra Neala, ona i jej wuj. - bo często jesteś zadufany w sobie i arogancki. - powiedziała zaczepnie przewracając oczami. - Da się być gorszym od ciebie? - Uniosła pytająco brwi.- Ta informacja jeszcze bardziej zachęca mnie do tego, żeby ją poznać. - Szepnęła nachylając się bardziej w stronę chłopaka. Na jej twarzy pojawił się uśmiech, gdy nieznajoma jej dziewczyna zaprosiła ich gestem do swojego stolika. Razem z Calebem podeszła do niego i zlustrowała Mel niespiesznym wzrokiem, teraz z bliska. Skinęła lekko głową stronę Nocnego Łowcy w podzięce, gdy odsunął dla niej krzesło i usiadła. - Milo mi cię poznać Melisso. - powiedziała zwracając się do niej, a uśmiech nie schodził z jej twarzy. Ewidentnie ta dwójka miała coś do siebie, widać to było gołym okiem i słychać to było w ich głosach. Zaciekawiona posłała swojemu kompanowi dyskretne, pytające spojrzenie. - Skąd się znacie? - Zapytała w końcu patrząc to na niego to na nią.
                Przewrócił oczami na jej komentarz. Najwidoczniej się dało, ponieważ ona była znacznie gorsza od niego. Gdyby była chłopakiem i sytuacja wyglądałaby inaczej, oddałby jej. Nie miał pojęcia, czemu ją pocałował. To była najgłupsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobił. Nawet zabawianie się z wampirzycą było rozsądniejsze. Caleb niespokojnie obserwował Dalię, ale nie dawał po sobie nic poznać. Pytanie blondynki nadało mu idealną okazję do odegrania małego przedstawienia i liczył, że ona będzie grać razem z nim. Uśmiechnął się do niej, po czym położył swoją rękę na jej dłoni. - Melissa mieszka w Instytucie - odpowiedział, a imię dziewczyny zaakcentował jakoś inaczej. - Nie wiem, czy można to nazwać "znaniem się", kochanie. Czy kogokolwiek można tak naprawdę poznać? - Kochał takie przedstawienia. Filozoficzne myśli? Czemu nie. Był ciekaw reakcji Melissy na relacje jego i Dalii.
                Uniosła brew, gdy blondynka wlepiła w nią wzrok. Melissa wyglądała chyba normalnie, nie licząc wyblakłych run na rękach. Dawno nie brała udziału w żadnej misji, więc nie były jej zbytnio potrzebne. Usłyszała niechęć w głosie Caleba, gdy ją przedstawiał. Nie zdziwiła się zbytnio, sama nie wiedziała co pomiędzy nimi jest. Szczególnie nie miała pojęcia jakim cudem go pocałowała, a tam myśl ciągle chodziła jej po głowie. - Ciebie też miło poznać, Dalio. - Uśmiechnęła się do niej. Dziewczyna wyglądała na miłą, Melissa miała nadzieję, że nie wpadła w "sidła" Caleba. Po chwili usłyszała jej pytanie, na które nie zdążyła odpowiedzieć, bo ubiegł ją chłopak. Ukradkiem spojrzała na ich dłonie, ale szybko odwróciła wzrok. Nie dała po sobie poznać, aby ją jakoś to ruszyło, a było wręcz przeciwnie. Tylko, że nic jej do tego, taka Calebowa natura... - A wy skąd się znacie? - Rzuciła bardziej w stronę Dalii, częściowo ignorując Caleba.
                Miała ochotę parsknąć śmiechem gdy Caleb nazwał ją "kochaniem", ale tego nie zrobiła. Jeśli chciał tak grać to czemu nie, podłapała temat. Odwróciła dłoń i splotła swoje palce razem z jego, nie przeszkadzało jej to, już nie raz tak kiedyś robili. Uważnie obserwowała Melissę i Caleba, była ciekawa co właściwie tą dwójkę łączy. Zdecydowanie obydwoje zachowywali sie przy sobie dziwnie, co oznaczało, że musiało coś między nimi zajść. Co więcej Cal zaczął odgrywać scenkę z parą, więc logiczne było iż albo chciał wzbudzić w Mel zazdrość, albo jej coś udowodnić.- Jestem kuzynką Neala. - powiedziała szczerze zanim Caleb odpowiedziałby za nią na pytanie Mel.
                Był wdzięczny Dalii za to, że ciągnęła z nim tę farsę. Może wychodził przy niej na totalnego idiotę i bawidamka, ale lepsze było to, niż gdyby miał się do niej zbliżyć. Wolał, by myślała o nim jako o flirciarzu, co już udowadniał całując się podczas gry w butelkę z Jasmine. Nie widział zbytnio jej reakcji, ale nie wyglądała na poruszoną. Nie udało mu się jej zdenerwować, ani zaskoczyć, więc zapewne miała o nim takie zdanie, jaki chciał. Bawiąc się tak, narażał jednak siebie na grad pytań ze strony Dalii. Widział, że dziewczyna mu nie popuści. Kuzynka Neala. Dobra odpowiedź, ponieważ Melissa nie miała pojęcia, jakie więzy rodzinne łączą Caleba i jego parabatai. - Dalio - zwrócił się do blondynki, jakby nagle coś mu się przypomniało. - Na ile zostajesz tak właściwie?
                Ufała mu jak mało komu, więc przeważnie wchodziła we wszystkie te jego gierki i przedstawienia które sobie wymyślał dla podkreślenia swojego image'u, chociaż uważała to jego udawanie za trochę żałosne. Miała zamiar potem w formie rekompensaty za jej 'rolę' męczyć go o to żeby opowiedział jej o co w tym wszystkim chodziło, a szczególnie o to co łączyło go z Melissą. W czystym odruchu zaczęła gładzić kciukiem wierzch dłoni chłopaka, kiedy tak trzymali się za ręce. Słysząc pytanie Caleba odwróciła się w jego stronę żeby na niego spojrzeć. - Nie wiem jeszcze, to zależy jak długo będziesz mnie tu chciał. - powiedziała po chwili namysłu i dodatkowo jeszcze uśmiechnęła się słodko.
                Odpowiedź Dalii niewiele dała Melissie. Bardziej chodziło jej o to, aby powiedziała co ją łączy z Narcyzem. Tego akurat była najbardziej ciekawa. Jak dotąd wiedziała tylko tyle, że Caleb i Neal byli parabatai. Nie podejrzewała, że łączyły ich jakieś więzy rodzinne. Znowu powędrowała wzrokiem ku ich splecionych dłoni. Blondynka zaczęła gładzić wierzch ręki chłopaka. Po pytaniu na ile dni Dalia zostaje, samokontrola emocji Melissy trochę podupadła. - Jedno łóżko chyba nie pomieści trzech osób, chociaż dla ciebie nie ma rzeczy niemożliwych. - Uśmiechnęła się do niego cynicznie. Wyraźnie dała mu do zrozumienia, że widziała jak wchodził z Jasmine do pokoju po grze w butelce. Co tam robili samo nasuwało się na myśl. Mel zobaczyła ich całkowicie przypadkiem, bo sama chciała się dostać do swojej samotni.
                Domyślał się, że dziewczyna chciała wiedzieć, co ich łączy, ale nie miał zamiaru tak szybko tego ujawniać. Nawet nie zauważyła, że Dalia jest nieco starsza od niego. Może to przez ten zarost, który go postarzał. Zostawił rękę Dalii, gdy usłyszał oszczerstwo z ust Melissy. Wyprostował się, ale jego ciało poza tym nie zdradzało zdenerwowania. Tylko jego oczy pociemniały. - Zazdrosna jesteś? - podpuszczał ją z sarkastycznym uśmiechem na twarzy. Wpatrywał się prosto w jej oczy. - Skąd w ogóle pomysł, że moje w łóżko ma pomieścić trzy osoby? Chcesz dołączyć? - zaśmiał się krótko. Już miał coś dodać, ale przyszła kelnerka z ich zamówieniami. Położyła dwa talerze naleśników przed Dalia i Calebem. Chłopak podziękował jej uśmiechem.
                Przewróciła oczami z nieukrywaną irytacją. Caleb znowu zaczynał grać jej na nerwach, co ustanowił z pewnością jako swoje nowe hobby. Tak dla relaksu denerwować Melissę, kupa śmiechu. Niemniej Caleb na zrelaksowanego nie wyglądał. Znając życie zaraz znowu będą wytykać sobie te wszystkie wkurzające rzeczy. Ciemnowłosa pochwyciła jego spojrzenie i utrzymała kontakt wzrokowy. - Chciałbyś, Narcyzie. - Mruknęła. Jej spojrzenie stało się teraz wyzywające. - Och, nie zaciągnąłeś Dalii do łóżka, dobrze wiedzieć. - Uśmiechnęła się do niego sarkastycznie. Zdążyła już polubić dziewczynę, a ona nie wyglądała na głupią. - Niezwykle kusząca propozycja, ale - urwała, gdy podeszła do nich kelnerka. Melissie wydawało się, że zauważyła podobieństwo pomiędzy faerie, a kelnerką z pierwszej wizyty Caleba i Neala w "Taki", ale personel bywał tu bardzo niezróżnicowany. Nocna Łowczyni przeniosła wzrok z powrotem na blondyna, ale kobieta podająca zamówienie rozproszyła na tyle uwagę Melissy, że zapomniała co chciała powiedzieć.
                Nie chciała na razie za wiele się odzywać żeby nie zepsuć Calebowi jego przykrywki. Na prawdę była ciekawe co takiego tym razem wymyślił i kogo udaje. - Jedno łóżko, trzy osoby? - zerknęła na wychowanka tłumiąc śmiech. Nie podejrzewałaby go o to, że może lecieć na tyle frontów na raz. Zdecydowanie Caleb którego znała tak się nie zachowywał. Przeciągnęła się powoli, kiedy chłopak puścił jej rękę i oparła łokcie o blat stołu nieznacznie pochylając się nad nim do przodu. - W sumie ogólnie rzecz biorąc spaliśmy kiedyś razem... - wypaliła dość spokojnym tonem nie mogąc się powstrzymać, żeby tego nie powiedzieć i uśmiechnęła się szeroko. Bo to raz spali w jednym łóżku, gdy on był młodszy i mieszkali wszyscy razem w Instytucie. kiedy podeszła do nich kelnerka z zamówieniem posłała jej uśmiech w formie podziękowania, po czym zerknęła na swój talerz. - Jeśli te naleśniki okażą się lepsze od tych które ja smażyłam tobie i Nee, to od razu stąd wyjdę. - stwierdziła pół żartem pół serio i podniosła widelec wskazując nim na chłopaka.
                Caleb przełknął ślinę. Po ich ostatnich spotkaniach, relacje blondyna i Melissy pogorszyły się tylko jeszcze bardziej. Miał wrażenie, że wspomniana przez nią Jasmine mimo wszystko jest lepszym rozmówca. Mimo że psuła mu nerwy jak mało kto, zdawało się, że czasem nawet go rozumie. Mel za to wcale. - Szanuję kobiety - stwierdził z typowym dla siebie uśmiechem, sugerując, że Melissa nie jest kobietą i nigdy nią nie będzie. Przechylił nieco głowę, a jego uśmiech zmienił się prawie że w zniewagę. Odchrząknął na słowa Dalii. Niezbyt mu pomogły zapewne, ale jednak była to prawda, choć nie w tym samym sensie, co insynulowała Melissa. Westchnął, po czym parsknął śmiechem. - Żadne naleśniki nie są tak dobre jak twoje.
                Posłała mu wściekłe spojrzenie, gdy zobaczyła jego uśmiech. Nie znał jej. Kompletnie nie rozumiała Caleba, a tym bardziej relacji jaka się między nimi utworzyła. Żadna inna osoba tak szybko nie irytowała czy wnerwiała Melissy i tak długo nie opuszczała jej myśli. Wzięła kubek z wodą i zakrztusiła się, gdy usłyszała zdanie Dalii. Nie wiedziała ile lat temu spali razem, bo wyglądali jakby znali się dość długo, więc nawet się nie zagłębiała. Skończyła jeść swój obiad i założyła ręce na piersiach opierając się o oparcie krzesła i zawiesiła swój wzrok na Dalii i Calebie. Otworzyła usta, jakby miała coś właśnie powiedzieć, ale się rozmyśliła. - Powiadają, że przez żołądek do serca - mruknęła. Jeśli sama trzymała by się tej zasady, zostałaby samotną panną z 40 kotami, co nie wydawało jej się aż tak straszną perspektywą. - Nie będę wam przeszkadzać. - Odwróciła wzrok i wstała z krzesła.
                Świetnie dostrzegała tą napięta atmosferę pomiędzy Calebem, a Melissą. Jednakże wychodziła z założenia, że "kto się czubi ten się lubi". Uderzyła lekko przyjaciela w ramie, kiedy ten zasugerował, ze Mel nie jest kobieta, czasami zdarzało mu się przegiąć jak dla niej w tych swoich dogryzkach. W takich momentach jak ten miała ochotę mu walnąć przez łeb. Bądź co bądź kobieca solidarność była w tej chwili ważniejsza niż te jego wredne komentarze. Mel wydawała się być bardzo miłą osoba. Spojrzala na dziewczynę, gdy ta zakrztusiła się woda, oczywiście po swojemu interpretując jej słowa o spaniu razem z Calebem, jednak nie chciała na razie wyciągać jej z błędu. - No ja myślę, że nie są. - Mruknęła z uśmiechem wracając do tematu naleśników i zaczęła zajadać swoją zawartość talerza, która tez była najgorsza. - Oj, nie przeszkadzasz nam. - Powiedziała szybko, gdy tylko Nocna Łowczyni wstała z krzesła. - Nie musisz nas zostawiać samych. - dodała jeszcze po chwili i posłała delikatny lekki uśmiech.
                Widział jej reakcję na słowa Dalii i bardzo go usatysfakcjonowała. Jej wściekle spojrzenie nieco go bawiło, ale powstrzymał uśmiech. Skończyła jeść, ale nie oczekiwał, że od razu sobie pójdzie. W sumie było mu to na rękę. Chciał spędzić miły dzień z Dalią, a ona mu to psuła. Już wszystko szło ku dobremu. Ale blondynka musiała się odezwać. Dalia od zawsze była za miła. Zdecydowanie za miła. Jeszcze ta beznadziejna kobieca solidarność. Skąd to w ogóle się wzięło? Spiorunował Dalie wzrokiem, po czym z sarkastycznym uśmiechem spojrzał na Melissę. - Nie chcę cię zatrzymywać - stwierdził uprzejmie. Aż za miło. - Odprowadzić cię do drzwi? Nie chcę, żebyś się zgubiła, jak będziesz wychodziła - dodał wymownie. Mogłaby już sobie pójść. - Żegnam - pomachał jej z szerokim sztucznym uśmiechem przyklejonym do ust.
                Oparła się o stół, zatrzymana słowami Dalii. Uśmiechnęła się delikatnie w jej stronę. Polubiła ją i gdyby dziewczyna zostałaby na dłużej, Melissa miała pewność, że jakoś znalazłyby wspólny język. Caleb oczywiście musiał wtrącić swoje dwa grosze. Ciemnowłosa zacisnęła ręce w pięści, ale nie widać było po jej twarzy, że jakkolwiek ją to ruszyło. Dzisiaj chciała wypróbować inną taktykę. Podeszła do niego i położyła dłonie na jego ramiona. - Dzięki Dalia, ale jak zauważyłaś... - urwała na chwilę, starając się jakoś nazwać to, co między nimi było - nie przepadamy za sobą. - odpowiedziała w końcu. Chyba trafiła w sedno. Widząc machanie ręką chłopaka, schowała dumę do kieszeni i pochyliła się, a jej usta znalazły się przy uchu Caleba. - Boisz się, że się zgubię? - Szepnęła do niego sarkastycznie. - Nie zamartwiaj się tak Narcyzie, bo jeszcze ci się zmarszczki porobią. - Palcem zaczęła wodzić po runie widniejącej na jego szyi. Nie wiedziała czy nie za dużo sobie pozwala, ale granie na nerwach Caleba zaczęło jej się podobać. - W razie czego Dan wyciągnie mnie z kłopotów. - szepnęła z triumfującym uśmiechem i wyprostowała się. Skinęła głową w stronę Dalii i wyszła z restauracji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz