Juliette & Killian
Oparła dłonie o ladę z kasą fiskalną, wyprostowana niczym struna, zaczęła w ciszy rozciągać poszczególne partie swojego ciała. Klientów nie było tego dnia za wiele, więc miała szansę poćwiczyć. Zawsze po szkole siedziała w księgarni, żeby Nick mógł chociaż na chwilę odpocząć od pracy, chociaż i tak pewnie szedł do klubu, żeby go ogarniać. Niedługo jej grupa taneczna miała występ, więc nie mogła się oszczędzać. Wszystko musiało być idealnie. Ona musiała wypaść idealnie. W końcu nie chciała nikogo zawieść. Z głośników pobliskiego radia leciała cicha muzyka. Złote loki związane miała w luźnego koka. Odbiła się dłońmi od blatu i wspięła na palce, nie za wysoko, w końcu nie miała na sobie point, które były przeznaczone do chodzenia na palcach. Chociaż nogi nie bolały ją tak jak kiedyś, kiedy to robiła. Lata praktyki. Bez dłuższej chwili namysłu nagłośniła muzykę i zaczęła niespiesznie lawirować między półkami sklepu. Uważnie stawiała każdy krok, nie tylko dlatego, że starała się dokładnie odtworzyć układ, ale również dlatego, że nie chciała czegoś przewrócić.
Zadania. Więcej zadań. Pewnie, bo po co pozwolić studentom na chwilkę wypoczynku? Na szczęście Killian dobrze radził sobie w nauce i szybko przyswajał informacje, więc miał czas na to, by pracować. Sypiał coraz mniej, ale na szczęście był wilkołakiem i regeneracja robiła swoje. Największym jego problem stanowił tymczasowy brak internetu oraz podręczników medycznych, dlatego wybrał się do pierwszej lepszej księgarni, którą napotkał, by wypytać się o pewną pozycję książkową. Nie spodziewał się tego, co zastał. Jakaś nieznajoma blondynka chodziła między regałami niczym baletnica i Killian musiał przyznać, że nawet w takich zwykłych ciuchach wyglądała jak anioł. - Hej? - odezwał się niby niepewnie, ale trochę żartobliwie jednocześnie. Jeszcze nie był w takiej sytuacji.
Usłyszała dzwonek przy drzwiach oznajmujący przybycie nowego klienta, jednak nie przerwała swojego mini treningu. Tanecznym krokiem podeszła do nieznajomego i stanęła w 3 pozycji baletowej, kończąc swój "występ". Jedna noga przed drugą, z palcami skierowanymi do zewnątrz. Nawet w trampkach nieźle jej to wychodziło. Otaksowała chłopaka uważnym wzrokiem. - Dzień dobry. - Przywitała się dygając przy tym nieznacznie, niczym prawdziwa dama. - W czym mogę panu pomóc? - Zapytała uprzejmie ze szczerym uśmiechem przyklejonym do twarzy. Wciąż była wyprostowana niczym struna, z łabędzią szyją wyciągniętą do góry. Parę złotych loków "uwolniło" się z jej koka przez co teraz luźno opadało na jej policzki i czoło.
Uniósł brew w podziwie i zaklaskał. To zdecydowanie była księgarnia, ale ta dziewczyna mu tam nie pasowała. Była jak wyjęta z innej bajki. Przypatrywał się jej z lekkim niedowierzaniem. - Ty tak zawsze? - spytał oszołomiony. Jeszcze czegoś takiego nie doświadczył. Delikatny i ujmujący uśmiech wkradł się na jego usta. - I nie jestem "panem" - zaznaczył niby poważnym tonem, ale jego oczy się świeciły. Wyciągnął do niej rękę. - Jestem Killian - przedstawił się. - Szukam pewnej książki... - dodał, sięgając do kieszeni i wyciągając z niej kartkę z zapisanym tytułem oraz autorem.
Uśmiechnęła się nieco szerzej słysząc jak chłopak zaklaskał w dłonie. Może i nie pasowała do tej księgarni, ale ktoś musiał się nią zajmować w tych godzinach. Pewnie gdyby była teraz w domu, to by cały czas ćwiczyła. Ostatnio miała coraz mniej czasu, żeby robić cokolwiek innego od pracy, szkoły i treningów, jednakże zdążyła się już przyzwyczaić do takiego życia. Widziała zdezorientowane w spojrzeniu nowo przybyłego klienta i mimowolnie zaśmiała się cicho. - Przeważnie tak. - Wzruszyła ramionami z niewinną miną, po czym sięgnęła do radia i przyciszyła muzykę, która ciągle grała. Nagle chłopak się przedstawił, co natomiast zaskoczyło ją. Nie dała jednak tego po sobie poznać. - Juliette. - Przedstawiła się i uścisnęła jego dłoń znowu nieznacznie dygając. Podeszła bliżej niego, kiedy wyjął kartkę z tytułem książki.- Myślę, że mamy jeszcze egzemplarz tej książki. - stwierdziła nie myśląc długo, po czym ruszyła w stronę regałów. Już nie szła na palcach jak wcześniej, jednak i tak widać było w każdym jej kroku i w tym jak się poruszała wielką grację.
Urocza. Tylko tyle zdołał pomyśleć. Ta dziewczyna była tak inna od Emeral, ale do niej też coś go ciągnęło. Instynkt wilkołaka prowadził go w kierunku dłuższej rozmowy z nią. Liczył, że ona też będzie chciała go nieco lepiej poznać. Z tego co zaobserwował, zrobili na sobie dobre pierwsze wrażenie. Jego uśmiech się poszerzył na jej proste stwierdzenie. Musiała ćwiczyć balet. I to dość długo. Killian nie znał się na tym za dobrze, ale sam sposób, w jaki stała, pokazywał lata praktyki. Ruszył za nią, lustrując ją wzrokiem, a gracja, z jaką się poruszała, była powalająca. Killian oparł się o półkę, obok której się zatrzymali. - Dorabiasz sobie w tej księgarni do szkoły baletowej? - spytał bezpośrednio. Po tym, co zobaczył, było to jedynym wytłumaczeniem. Zwłaszcza, że musiała chodzić do takiej szkoły, inaczej by nie ćwiczyła, a na taką naukę potrzebna jest kupa kasy.
Od małego dziecka ćwiczyła balet. Jej matka zawsze o tym marzyła, a nigdy nie zrobiła, dlatego pchnęła do tego swoją córkę. Przesunęła dłonią po wierzchu książek stojących na półce, po czym wyciągnęła tą, której potrzebował Killian. Odwróciła się do niego i wyciągnęła w jego stronę dłoń z podręcznikiem, czekając aż od niej go weźmie. - Mniej więcej. To księgarnia mojego brata, biedny byłby nieźle zarobiony, gdyby całymi dniami siedział i tu, i w klubie. - stwierdziła wzruszając przy tym ramionami. Myślała o tym, żeby przepisać się do normalnej szkoły, jednakże Nick jej na to nie pozwolił. Wciąż przyglądała się Killianowi. Nagle coś do niej dotarło. Zmarszczyła nieznacznie nos, co wyglądało co najmniej śmiesznie. Praktycznie w tym samym momencie zrobiła krok do tyłu. Nie wyglądała na wystraszona, jednak właśnie zdała sobie sprawę z tego, że on jest wilkołakiem i nie należy do stada, a odkąd dołączyła do watahy powtarzano jej, żeby nie bratała się z wilkołakami spoza niej.
Odebrał od niej książkę z szerokim uśmiechem, przez który uwidocznił się jego dwudniowy zarost. Z czasem tylko jego prawy kącik był uniesiony. Uniósł brew z ciekawością. - Klub i księgarnia? Też bym chciał mieć coś swojego - kontynuował tę rozmowę, którą jakimś cudem nawiązali, choć równie dobrze mógł tylko sobie ją wyobrazić. Na reakcję dziewczyny zmarszczył brwi i zamrugał. Zrobił krok do przodu, gdy ona się cofnęła i nachylił się nad nią, wdychając jej zapach. Jego oczy zmieniły kolor na złoty. Trwało to tylko kilka sekund, ale potwierdził tym jej myśli. Kącik jego ust drgnął. - Ostatnio poznaję coraz więcej wilkołaków - zażartował lekko, by przełamać niezręczną ciszę, która między nimi nastała. Wyprostował się.
Nie mogła nie odwzajemnić jego uśmiechu, to po prostu było niewykonalne. - Chcesz mieć coś swojego, to to sobie kup. - Powiedziała jeszcze zanim się od niego odsunęła. W jej głosie można było wyczuć lekką zaczepkę. Odruchowo warknęła cicho, kiedy chłopak się nad nią nachylił. Nie ruszyła się jednak znowu z miejsca. Spojrzała na niego, jej oczy na parę sekund również przybrały złotej barwy. - To nic dziwnego, skoro w Los Angeles aż się od nas roi. - Mruknęła i skrzyżowała ramiona na piersi. Stado w mieście było dość liczne, więc na każdym kroku można było spotkać jakiegoś wilkołaka. Pozwoliła niezręcznej ciszy zapaść między nimi na trochę dłużej, kiedy zastanawiała się co powinna powiedzieć bądź zrobić. - Bierzesz tą książkę? - Zapytała nagle, nie odwracając od niego spojrzenia. - Nie powinnam z tobą rozmawiać, nie należysz do stada, miałabym kłopoty. Jednak naprawdę chcę ci sprzedać ten podręcznik. Jeśli go chcesz to myślę, że powinieneś za niego zapłacić i stąd zamykać... Proszę. - wskazała dłonią na książkę, którą chłopak trzymał w rękach.
Jego uśmiech przybrał nieco inny wyraz. Jakby się z nią przekomarzał. - Biedni studenci jak ja ledwo płacą czynsz - stwierdził niby żartobliwie, ale mówił szczerze. Jego wyraz twarzy szybko się zmienił. Spoważniał. Przyglądał się jej ze zmarszczonymi brwiami. Nie odzywał się, ponieważ nie wiedział, co powiedzieć. Pierwszy raz ktoś tak na niego zareagował. Nawet nie pokiwał głową, tylko wyjął pieniądze z kieszeni i jej podał, ale nie puścił ich od razu. Chciał, by na niego spojrzała. - Nie jestem w stadzie, więc zrobię ci krzywdę? Zjem cię? Wolę normalne jedzenie - jego głos z każdym słowem był coraz bliżej szeptu, a jego twarz coraz bliżej jej. Patrzył jej prosto w oczy swoim nieprzeniknionym spojrzeniem. - Dziękuję za podręcznik, Tancereczko - dodał z uśmiechem, jakby nic się nie stało. Odsunął się i poprawił włosy, po czym zrobił krok w stronę wyjścia.
- Biedni studenci jak ty dużo imprezują. - lubiła się przekomarzać z ludźmi i robiła to już odruchowo. Obserwowała uważnie mimikę jego twarzy, jednak nie patrzyła mu prosto w oczy. Spojrzała w nie dopiero wtedy, kiedy było to konieczne. Wzięła od niego pieniądze, kiedy zapłacił za podręcznik. - Możliwe... Wszystko jest bardzo możliwe...- Mruknęła cicho, nie wiedząc co właściwie mogłaby mu więcej powiedzieć. Nick by się zdenerwował, gdyby dowiedział się, że tak po prostu gadała sobie z wilkołakiem bez stada. Przełknęła głośno ślinę, kiedy chłopak zaczął zbliżać swoją twarz do jej twarzy. - Nigdy nic nie wiadomo. - Wyszeptała, wpatrując się w jego oczy, tym swoim niebiesko-zielonym spojrzeniem. - Nie ma sprawy, Kundlu. - Rzuciła za nim, a na jej twarzy pojawił się nieznaczny uśmieszek. Mimo wszystko ta krótka rozmowa z nim jej się nawet spodobała. Podążała wzrokiem za chłopakiem, kiedy szedł w stronę wyjścia. - Do zobaczenia. - powiedziała jeszcze cicho, spodziewając się, że jeszcze ja usłyszy z tym swoim wilczym słuchem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz