shadowhunters
Wszystko skończyło się szczęśliwie. Demoniczny kielich został zniszczony, Mroczni Nocni Łowcy pokonani, a nowe porozumienia zawarte. Na świecie zapanował pokój, a wszyscy uradowani opuścili Idrys wracając do swoich Instytutów. Głos w Twojej głowie zaśmiał się. Najlepiej by było, gdyby Demony nie ruszały się ze swojego wymiaru i nie atakowały, biednych, głupich Przyziemnych. My, Nocni Łowcy, stworzeni przez Anioła Razjela, mamy brać na swoje barki ciężar tego świata, zapobiegając wszelkim konfliktom i wojnom. Ulepszeni runami i nafaszerowani treningami, walczymy z demonami i Podziemnymi.

wtorek, 12 maja 2015

I tak właśnie się tutaj znalazłam

Isabelle  &  Matthew

                   Siedział na schodach przed Instytutem. Nie chciało mu się siedzieć w środku, ponieważ była piękna pogoda. Słońce zachodziło za panoramą Los Angeles. Do bramy Instytutu zaczęła zbliżać się nieznana postać. Zacisnął rękę na sztylecie. Gdy osoba przekroczyła bramę było pewne, że to Nefilim. Tylko nie wiedział czy to przypadkiem nie Mroczny Nocny Łowca. Gdy nieznany obiekt zbliżył się do niego Matt wytrzeszczył oczy - Izzy! -krzyknął powalając dziewczynę na ziemię.
             Na Wyspę Wrangla na ogół trafiali Nephilim, którzy w jakiś sposób narazili się Clave. Jednak ku zaskoczeniu Isabelle stłuczenie okna sali treningowej za pomocą szkockiego miecza obosiecznego również było dobrym powodem. Szczególnie, gdy ten trafił w pomnik Jonathana Nocnego Łowcy stojący przed Instytutem w Pradze doszczętnie go niszcząc. Tak więc w wieku 13 lat Isabelle została zesłana w celu nauki czarów ochronnych oraz poprawy zachowania. Teraz po pięciu latach mogła wrócić do rodziny, której jak się okazało już nie ma. Razem ze swoimi rzeczami dostała wiadomość od rodziców, że nie ma już czego szukać w Pradze. Szukała noclegu u przyjaciół, których poznała gdy kolejno zatrzymywali się w rodzinnym Instytucie. Jednak na próżno. Na samym końcu postanowiła poszukać szczęścia w Los Angeles u chłopca, który zawrócił jej sercem. Było to krótkie zauroczenie o którym on nigdy się nie dowiedział. Los jednak pozwolił im się zaprzyjaźnić by w końcu zostać parabatai. Teraz stojąc przed bramą Instytutu w Los Angeles wręcz trzęsła się ze strachu. W końcu zrobiła krok w stronę wielkiego budynku. Serce jej się ścisnęło, gdy zobaczyła chłopaka siedzącego na schodach i trzymającego dłoń na sztylecie.
                Gdy zobaczył twarz swojej parabatai wszystko inne zniknęło. Przypomniały mu się wspomnienia związane z Izzy podczas pobytu w Pradze. Przeżyli ze sobą tak wiele w ciągu dwóch miesięcy. Między innymi to z nią spróbował narkotyku Fearie i ugryzł wampira. A teraz to ona szła z walizką w stronę Instytutu gdzie postanowił się ustatkować. Podniósł się z ziemi stwierdzając, że nie na miejscu było by przygnieść swoją parabatai. Przytulił dziewczynę - Carstairs, co ty tu robisz? - zapytał czochrając jej włosy. Miał wielką nadzieję, że Izzy ma zamiar tu zostać. Było by ciekawie mieszkać z nią w jednym Instytucie. Miał jej tyle do opowiedzenia. To wszystko, co przydarzyło się w ciągu tych kilku miesięcy, było za razem wspaniałe, a także straszne. Chciał jej powiedzieć o wampirzycy Nico, która zawróciła mu w głowie, o czarowniku Kai'u, który chciał go zamienić w żabę, a nawet o mrocznej Sam, która wycięła mu na policzku inicjały. Dobrze było by się także dowiedzieć co u niej. O tym co działo się na tej przeklętej wyspie, na którą została zesłana. Chciał wiedzieć wszystko - Gdy dowiem się jak się tu zjawiłaś, zostawiasz walizkę za drzwiami i pokażę ci miasto - mruknął puszczając do niej oczko
               - I tak właśnie się tutaj znalazłam. - Oznajmiła zaraz po tym jak bez skrótów opowiedziała o powrocie z wyspy, o rodzicach, którzy się jej wyrzekli, o przyjaciołach, którzy nie pozwalali jej u siebie zostać oraz o podróży do Los Angeles pełnej nadziei, strachu i obaw. - Twoja propozycja zwiedzania miasta jest nie do odrzucenia jednak pozwól mi przynajmniej przebrać koszulkę. Los chciał abym wpadła na grupę bachorów rzucających kuleczkami gliny we wszystkie białe, jedwabne bluzeczki.- Powiedziała z teatralnym żalem w głosie naciągając koszulkę pełną brązowych plamek. Nie czekając na odpowiedź ruszyła w stronę wejścia.
                   Pokiwał głową. Cała Izzy. Gdyby ktoś kazał by mu opisać Isabelle Carstairs jednym słowem było by to: perfekcjonistka. Szedł ramię w ramię ze swoją parabatai -Zostaw walizkę w moim pokoju i tam się przebierz - powiedział wskazując na drzwi do pokoju. Gdy dziewczyna weszła do pomieszczenia przysiadł na ziemi obracając w ręce sztylet. Zaczął się zastanawiać czy nie lepiej było by najpierw przedstawić Izz Mel, lecz po chwili uznał, że nie. Ten dzień, a raczej noc należy tylko dla nich.W jego głowie powstawały coraz to nowe pomysły. Tak to będzie wspaniała noc
                   Wchodząc do pokoju Matt'a, Isabelle zwróciła uwagę na bałagan panujący w pomieszczeniu. Rzuciła walizkę na niepościelone łóżko stojące po środku pokoju. Otworzyła ją i wyjęła czarny T-shirt, a po chwili namysłu również czarne getry. Włożyła je szybko, a wychodząc pomyślała o tym co kiedyś powiedział jej Matt "Lubię porządek, ale nie lubię go praktykować" Westchnęła i zamknęła za sobą drzwi. - Gotowa. - Rzekła bez wstępów. - Możemy iść.
                   tym samym czasie gdy chciał zapukać do drzwi otworzyły się i stanęła w nich Izzy - No to idziemy - powiedzał z szerokim uśmiechem i dodał jeszcze -Ślicznie wyglądasz - .Chwycił jej rękę i ruszył w stronę wyjścia. Na horyzoncie zauważył ogromny rollercoaster - Kierunek wesołe miasteczko! - krzyknął.
                    Isabelle nigdy nie była w wesołym miasteczku. Matt obiecał jej, że kiedyś ją tam zabierze i chyba właśnie zamierzał dotrzymać słowa. Trzymając się za ręce pobiegli w jego kierunku. Będąc na miejscu zatrzymali się przy budce z hotdogami i zaczęli się śmiać. Matt już chciał jednego zamawiać, ale ona go powstrzymała. - Może najpierw się czymś przejedziemy a dopiero później zjemy? - Nie czekając na odpowiedź wolno ruszyła w stronę rollercoaster'a
                   Po chwili przemyśleń pokiwał głową - Tak nie chcę obrzygać wagonika -stwierdził i ruszył za dziewczyną. Weszli do wagonika, a on pochwycił jej rękę. Bał się wysokości i tych wszystkich zawijasów. Gdy jazda się skończyła był naprawdę szczęśliwy, że nie zjadł tego hot-doga, ponieważ skończyło by się to naprawdę źle. W sumie to jakaś dziewczynka na końcu się zrzygała, więc by się nie wyróżniał - Teraz mogę zjeść -powiedział jak by zadowolony z siebie. Zamówił dwa hot-dogi i podał jednego Izzy. Gdy tylko zaczął jeść od razu cały się ubrudził. Typowy Matt.
                   Wsiadając do wagonika Isabelle poczuła, że to będzie niezła zabawa. Od zawsze lubiła adrenalinę, wysokości i niebezpieczeństwo. Nie myliła się, bawili się świetnie mimo, że wiedziała o lęku wysokości Matt'a. Podczas jazdy mocno ściskali swoje ręce. Po zejściu oboje ruszyli w stronę budki z hotdogami i Matt bez żadnych pytań zamówił dwa i podał jednego dziewczynie. Poszli usiąść na ławeczce nie daleko diabelskiego młyna. - Może wreszcie opowiesz mi coś,o tym co tu robiłeś beze mnie.
                    Zastanowił się chwilę jak ubrać to wszystko w słowa. Gdy wreszcie coś wymyślił, zaczął. Opowiedział jej wszystko. Od jazdy i poznania wszystkich Nefilim, przez poznanie pięknej wampirzycy Nicoletty, do powstania inicjałów na jego twarzy. Zajęło mu to dość sporą ilość czasu, ponieważ gdy skończył zaczęło się już ściemniać. Następnym celem było oceanarium. Tylko czy ono na pewno będzie otwarte? - No dobrze chodź, następne miejsce czeka - powiedział podając jej rękę by wstała. Powolnym krokiem zaprowadził ją przed oceanarium. Pech chciał by akurat zamykali. Fuknął pod nosem już wiedział co zrobić.
                    Po wysłuchaniu godzinnej opowieści Matt'a. Większości może wydawałaby się nudna, ale nie jej. Wiedziała jak wiele to dla niego znaczy. Gdy ruszyli w stronę jak się okazało zamkniętego oceanarium Isabelle przepełniły obawy. Znała swojego parabatai na tyle dobrze by wiedzieć do czego jest zdolny. Jej obawy potwierdziły się gdy ten zaczął majstrować przy zamku u drzwi. -Matt co ty najlepszego wyprawiasz?- Zapytała z rezygnacją. To nie mogło się dobrze skończyć, a mimo to perspektywa chodzenia po zamkniętym oceanarium wydawała się być bardzo kusząca.
                    Naprawdę mieli tam słabe zamki -Jak to co robię?Nie widzisz? Darmowe wejście do oceanarium -powiedział po czym pchnął lekko drzwi. Przepuścił Izzy i zamknął drzwi. W pomieszczeniach panowała ciemność nie licząc świateł w akwariach. Niebieska poświata padała na ich twarze robiąc na nich dziwne wzorki. Przechadzali się obok akwariów gdy uwagę Matt'a przykuła pewna ryba - Izzy popatrz ona wygląda zupełnie jak ty -szepnął rozbawiony. Isabelle stanęła naprzeciwko ryby i zrobiła identyczną minę jak ona. Wybuchnął śmiechem, lecz po chwili się opanował. Jeszcze ktoś zorientuje się, że tu są.
                   Gdy drzwi uchyliły się pod naciskiem Matt'a Isabelle ogarnął nie kontrolowany strach. Nephilim mieszkający na karali ją surowo za każdy najmniejszy wybryk a teraz ona włamywała się do zamkniętego oceanarium. Oczywiście nie mogła okazać go swojemu parabatai, gdyż on zawsze miał ją za odważną i nieustraszoną. Jak miałaby mu wytłumaczyć, że dziewczyna która próbowała z nim narkotyków faerie teraz ma cykora? Jednak Wyspa nauczyła ją świetnie udawać i maskować emocje. W innych okolicznościach niebieskie światło byłoby niezwykle romantyczne-pomyślała Izzy. Matt jednak szybko rozwiał te myśli porównując ją do jednej z ryb. Bez wahania stanęła naprzeciwko niej i nabrała powierza w policzki by jak najbardziej ją przypominać. Gdy chłopak parsknął śmiechem Isabelle jeszcze bardziej wystraszyła się, że ktoś ich nakryje. Szybko jednak się opanował i ruszyli dalej. Gdy zauważyli maleńką rybkę za jedną ze szyb Matt delikatnie stuknął w miejsce gdzie właśnie była. Rybka szybko odpłynęła a chłopak odwrócił się plecami do niej, podarł biodra rękami i uśmiechną się z wyższością. Nie zauważył jednak ogromnego rekina, który podpłynął do niego w tym czasie.
                     Niebieskie światło padające przez całe akwarium dookoła nich robiło całkiem niezłe wrażenie.-Śmiesznie by było jakbym teraz rozbił te szkło -powiedział śmiejąc się cicho i pukając w szybę. Gdy rybka uciekła, może wydać się to słabe, ale poczuł smutek. Nawet ryby od niego uciekają. Wziął się szybko w garść, odwrócił się i uśmiechnął się z wyższością. Gdy znów się odwrócił stanął twarzą w twarz z wielkim rekinem. Pisnął głośno po czym znów zaczął się śmiać. Nagle usłyszał usłyszał jakiś dźwięk .Chwycił Isabelle za rękę i wciągnął do pierwszego lepszego pokoju którym okazała się łazienka. Podwinął jej rękaw, namalował runę niewidzialności po czym szepnął -Nie odzywaj się.
                     Niemal dziewczęcy pisk jej parabatai przywołał wiele emocji i wspomnień. Wielu rzeczy razem się w życiu przestraszyli. Szybko jednak skupiła się na czymś innym; szelest z drugiej strony korytarza najwyraźniej zaspokoił również Matta, gdyż już trzymał jej rękę i ciągnął do pobliskiego pomieszczenia. Łazienki jak się okazało. Gdy zobaczyła, że wyciąga stelę śmiertelnie się przeraziła. Było jeszcze coś o czym mu nie powiedziała. Kiedy narysowany Znak Niewidzialności nie zadziałał wiedział, że wszytko wyjdzie na jaw.
                  Gdy dziewczyna nie zniknęła wyrzucił z siebie wiązankę przekleństw. Dźwięk stawał się coraz głośniejszy. Wepchnął ją do kabiny i postawił na zamkniętej klapie po czym sam wbiegł do innej. Usłyszał, że drzwi łazienki otwierają się. W najgorszym wypadu będzie musiał przywalić strażnikowi. Facet wszedł do jednej z kabin jak się okazało zaraz obok Izzy. Będzie musiał zapytać się o przeżycia związane z oglądaniem wypróżniającego się faceta. Gdy drzwi ponownie się otworzyły zapadła cisza .Wyszedł powoli z kabiny rozglądając się dookoła. Pusto. Szarpnął drzwi kabiny w której znajdowała się jego parabatai -Teraz się tłumacz -fuknął przybierając minę złego, starszego brata.
               Słysząc przekleństwa Matta oblała się rumieńcem. Zanim zdążyła coś powiedzieć wepchnął ją do jednej z kabin. Z jego pomocą szybko weszła na klapę. Nie zauważyła nic poza tym, że drzwi łazienki się otworzyły i jakiś facet kierował się w stronę jej kabiny. Już wchodził do środka kiedy Izzy uświadomiła sobie, że patrzy na nią, ale jej nie widzi. ,,Dzięki Bogu'' powiedziała bezgłośnie. Gdy uświadomiła sobie, że mężczyzna zaczyna majstrować przy pasku od spodni wykorzystała swoje dłuższe i intensywniejsze szkolenie i bez najmniejszego trudu skoczyła na ściankę dzielącą dwie kabiny. I gracją zsunęła się w ramiona swojego parabatai i przytuliła się do niego z sercem bijącym nie wolniej niż kolibra.
                      Gdy dziewczyna wpadła w jego ramiona pokiwał głową z dezaprobatą. Gdy wreszcie się odsunęła uniósł lekko brwi -A więc? Dowiem się dlaczego nie działa na ciebie runa? Bo wiesz chyba należą mi się jakieś wyjaśnienia -powiedział opierając się jedną ręką o umywalkę. Wyciągnął telefon z kieszeni bluzy i spojrzał na wyświetlacz; 3:25. Kiedy Isabelle skończy opowiadać trzeba będzie wybrać inne miejsce do zwiedzania. O ile znów nie dopadnie ich ochroniarz z przepełnionym pęcherzem. Popatrzał na nią wyczekująco. Zaczynał się nieźle wkurzać. Może dlatego, że przed chwilą cudem uniknęli aresztowania.
                     Isabelle była już nastawiona na wytłumaczenia. -Może najpierw stąd wyjdziemy? - Nie czekając na odpowiedź ruszyła w stronę drzwi. Widziała, a raczej wiedziała, że Matt ruszył za nią. Gdy byli już na dworze zaczęła prostować całą tą sytuację. -To wszystko przez tą Wyspę.. -Broniła się.- Tam było okropnie. Moim jedynym ubraniem był mundurek składający się z sukienki, rajstop i tak zwanych 'kaczuszki' czyli buty na obcasie który trzy razy skręcił mi kostkę. Jadłam papki dla dzieci. Nawet zamiast chodzić musiałam maszerować, więc w końcu nie wytrzymałam i postanowiłam uciec. Dwie proste runy wykradzioną stelą. Bezdźwięczność i Niewidzialność. Plan idealny, ale jednak mnie złapali. Nałożyli mi runę, która zablokowała działanie wszystkich innych później aplikowanych. Miała osłabnąć, ale coś poszło nie tak. Jednak w ostatniej chwili zadziała. Być może dlatego, że jesteś moim parabatai. Mieliśmy ogromne szczęście.- Powiedziała i przytuliła chłopaka. Nawet w takich sytuacjach czuła się przy nim bezpiecznie.
                   Szedł cicho za dziewczyną. Gdy znaleźli się na dworze wziął głęboki oddech i popatrzał na nią wyczekująco. Po jej wytłumaczeniu był naprawdę wstrząśnięty. Jak można zrobić coś takiego kobiecie. Najbardziej to miał ochotę przywalić komuś kto oczywiście nie był by Izzy. Odruchowo zacisnął ręce w pięści, ale gdy dziewczyna przytuliła się do niego momentalnie je otworzył. Cokolwiek by się nie działo nie może tego okazywać przy swojej parabatai. Jego złość zawsze na nią wpływała. Pogłaskał ją po włosach zauważając w ten sposób świecący napis KINO. Uśmiechnął się szeroko. Chwycił Isabelle w pasie pozwalając by wskoczyła mu na plecy. Pognał w stronę kina śmiejąc się głośno. Wyciągnął w kieszeni kluczyk i sprawnie otworzył drzwi. Nie pytajcie skąd go miał. Pchnął je lekko i zapalił światło. Szli ramię w ramię, aż do czasu gdy zauważył miejsce gdzie można kupić popcorn. Toteż pociągnął w tą stronę dziewczynę i zabrał popcorn, coś do picia i kilka innych przekąsek. Nakazał jej iść do sali nr 5, a sam pobiegł w miejsce skąd mógł wyświetlić film. Wybrał jakąś komedię i wrócił na dół. Zajął miejsce obok Izzy szczerząc się jak głupi.
                   Gdy tylko objął ją w talii od razu wiedziała o co mu chodzi. Wskoczyła mu na plecy tak jak robili to podczas jego pobytu w jej rodzinnym Instytucie. Gdy pędzili w stronę kina obawy i strach przed przyłapaniem ustąpili miejsca rezygnacji i szczerej przyjemności. Zgodnie z poleceniem skierowała się do sali 5. Przestała rozumieć co się dzieje gdy tylko film zaczął lecieć. Ostatni raz w kinie była właśnie z nim, przed Zesłaniem. A teraz znów śmiali się oglądając 'Kac Vegas' i zajadając kradziony popcorn. Gdy film się skończył i napisy wkroczyły na ekran Isabelle rozłożyła plan miasta, który wcześniej zabrała ze stojaka z reklamami i zaczęła go studiować. Jej wzrok przykuła wypożyczalnia wrotek. Dziewczyna oczywiście wolałaby poczekać do rana i je wypożyczyć, ale wiedziała, że z Matt'em jej się to nie uda. Pokazała mu ich następny cel i ruszyli do wyjścia.
                        Początkowym planem był jeszcze wypad na wrotki. Na początku był za, ale w połowie zorientował się, że słońce zaczyna już wschodzić ponad horyzont. Sklepy powoli zostawały otwieranie więc bez sensu, gdyby pod koniec przygody ich przyłapano. Rozprostował plecy pocierając lekko oczy -Carstairs...wiesz może lepiej będzie wybrać się na te wrotki kiedy indziej? Słońce już wschodzi, a ja mam ochotę na jakąś mocną kawę. Co ty na to?-Nie czekając na jej zgodę chwycił ją za rękę i pociągnął na rynek. Kilka osób kręciło się po uliczkach, w tym nastolatki, które poszły na wagary. Westchnął. Oni nigdy nie mieli takiej możliwości. Zawsze byli pilnowani, a do tego nie chodzili do normalnej szkoły. Pchnął drzwi Starbucksa wciągając zapach świeżej kawy. Za ladą stała wysoka brunetka o długich nogach. Uśmiechnął się do niej szeroko zamawiając dwie kawy. Izzy w tym czasie zajęła miejsce przy oknie. Odwrócił się do niej i mrugnął po czym ponownie odwrócił się do dziewczyny kładąc pieniądze na ladzie i zabierając kawy. Obok jednej leżała karteczka. Rozwinął ją znajdując numer telefonu. Uśmiechnął się pod nosem i schował karteczkę do kieszeni spodni. Położył kawy na stoliku podając jedną parabatai i siadając na krześle naprzeciwko niej -I jak ci się podoba w Los Angeles? -zapytał upijając łyk.
                          Wschodzące słońce raziło Izzy podczas nieplanowanej wycieczki do Starbucksa. Nie protestowała a nawet gdyby chciała Matt nie czekał na jej opinię. Wchodząc do środka przeszło jej przez myśl czy po tylu latach jej parabatai pamięta jaką kawę pije. Dziewczyna widziała zajście przy ladzie i gdy chłopak wrócił do stolika parsknęła śmiechem. Spojrzała na kubek. W miejscu imienia wpisane było ,,Gertruda''.-Te żarty nigdy Ci się nie znudzą.- Powiedziała ciągle się śmiejąc. Upiła łyk napoju. Mocna, z mlekiem, dwie łyżeczki cukru. Pamiętał.  Odpowiedź na jego pytanie była prosta. -Wieesz... z pewnością jest tu lepiej niż na Wyspie.-Uśmiechnęła się i puściła mu oczko. -Tutaj jest pięknie. Dziękuję, że pokazałeś mi miasto. - Siedzieli tam jeszcze kwadrans i ruszyli do Instytutu po drodze dopijając resztki kawy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz