shadowhunters
Wszystko skończyło się szczęśliwie. Demoniczny kielich został zniszczony, Mroczni Nocni Łowcy pokonani, a nowe porozumienia zawarte. Na świecie zapanował pokój, a wszyscy uradowani opuścili Idrys wracając do swoich Instytutów. Głos w Twojej głowie zaśmiał się. Najlepiej by było, gdyby Demony nie ruszały się ze swojego wymiaru i nie atakowały, biednych, głupich Przyziemnych. My, Nocni Łowcy, stworzeni przez Anioła Razjela, mamy brać na swoje barki ciężar tego świata, zapobiegając wszelkim konfliktom i wojnom. Ulepszeni runami i nafaszerowani treningami, walczymy z demonami i Podziemnymi.

poniedziałek, 11 maja 2015

Just wanted to fit in, but I wouldn't settle in

- Pamiętasz mnie? 
- Tak. Bal przebierańców, trudno nie zapamiętać.
- Tak, bal... Mówi ci coś nazwisko Foster?
- Foster... Tamten facet miał tak na imię. Mówił, że to zrządzenie losu... Wątpię jednak by posługiwali się prawdziwymi nazwiskami. 
- Tamten facet?
- Yhym. Byłam dla nich jednym z trupów do celu.
| Siostra bliźniaczka | 586 lat rozłąki | o dwanaście minut młodsza | Gemini | Erie | Nikt nie ma prawa jej tknąć | Shh, już wszystko dobrze, jesteś bezpieczna | 586 lat myślał, że jego ukochana siostra nie żyje. Pogodził się z tym. Stracił połowę duszy, ale żył ze świadomością, że co się stało, to się nie odstanie. | Odtrącał innych od siebie, wiedząc, że go nie zrozumieją, bo ile czarowników ma rodzeństwo? Kai należał do tych wyjątków. I nagle blondynka zjawia się od tak, jakby nigdy nic i staje, a właściwie włamuje się, do jego domu. Widząc jak na niego patrzy, było jak sztylet wymierzony prosto w jego serce. Jak na obcego. Jakby nie był jej rodzonym bratem. Czuł się jakby Valerie rozgrzebała jego dawno zasklepioną ranę, która była wiecznym strupem na jego duszy. | Widok jego Gemini pobudził zalewającą go falę wspomnień. Jej dziecięcy uśmiech, sposób bycia, nutka szaleństwa skrywana w oczach. Wszystko powodowało, że miał ochotę chwycić ją za ramiona i zacząć trząść albo zastosować jak najbardziej bolesne zaklęcia, aby go sobie przypomniała. | Valerie zmieniła się i to jak. Nie dość, że stanowili swoje przeciwieństwa, to Kaiowi wydawało się, że coś się jej przydarzyło, wywróciło jej dawny punkt widzenia o 180 stopni. Niepokoił się o nią, bo nadal pamiętał ich wspólne wyprawy do lasu oraz skręcanie ptakom karków, aby zdobyć coś do jedzenia. Valerie robiła to bez jakichkolwiek skrupułów, z uśmiechem na ustach. | 

- Wracam do domu po takim czasie, a ty śpisz? To sugestia, że mam wracać do Oceanii?
- Gdybyś mnie uprzedził urządziłbym komitet powitalny.
- Mogę zgadywać, ale skoro przygarnąłeś kota, to chyba nawet mogę zacząć się martwić.
- Jest taka podobna do ciebie. Miałem dylemat czy nie nazwać ją Gabrysia, ale to byłaby już lekka przesada...
- Gdybyś ją tak nazwał, zacząłbym szukać dobrego psychiatry.
| Najlepszy przyjaciel | Wiedzą o sobie wszystko | Wszędzie razem | Widzisz, Gabryś, pozwolę sobie na to zdrobnienie... | Gabryś | Przygody, artefakty, podróże, witajcie! | Gabryś chce zwiać? Niech tylko spróbuje. | Jesteśmy w tym razem. Damy sobie z tym radę. Musimy. | Tak, musimy to dobre słowo |  Wyglądasz jakby napadło cię stado Goblinów. | Zacznijmy od początku. Idziesz ze mną? | Trudno byłoby odmówić. | Powinienem to udokumentować? Seks międzygatunkowy. Może nawet uda wam się dorobić się dzieci? | To pokazywało, że chyba powinni spędzać z Kaiem więcej czasu... Ewentualnie więcej pić. Chociaż i tak mógł wątpić, że poznałby tę jego mroczną stronę. | Otworzył na chwilę oczy i spojrzał z rozbawieniem na Gabrysia. Dotknął palcem wskazującym jego nosa i wydał dźwięk podobny do "pip", następnie wybuchając niepohamowanym śmiechem, wylądował z powrotem na kanapie. |

- Letty..? Letty, mów do mnie.
- Kai...
- Letty, co się dzieje?
- Kaai. Błagam cię, nie krzywdź mnie. Nie zostawiaj... Proszę...
- Letty, nigdy cię nie zostawię.
- Nie sądzisz, że to trochę zbyt długo terminowe?
| Coś więcej niż przyjaźń | Jak siostra | Nico | Letty | Mówię tylko, że nie całowałaś mnie, a to już automatycznie spycha innych kandydatów na drugie miejsce | Nie jesteśmy bez grzechu | Zatem będziemy się smażyć w ogniu piekielnym do końca naszych dni | To jest ceną nieśmiertelności | Gabryś. Nie to imię pragnęła usłyszeć przez wargi, które przed chwilą całowała. | Seks międzygatunkowy... Brzmi ciekawie, ale lepsze są chyba praktyki niż dokumentacja. | Nico nigdy nie pomyślałabym, że oczekiwanie na to, czy Kai rozepnie jej ubranie może być takie okropnie seksownie męczące. | Przydało by ci się ruszyć dupę do mojej obiecanej pomocy | Wyrzuty sumienia są dla słabych | A co, mówiłam, że Nefilim to nie materiał na miłość? Kompletnie wybuchowi, porywczy, brutalni i nieogarnięci. | Co. Jej. Zrobiłaś. | I wbrew jej woli wykrzyknęła jedyne imię, które stwierdziło, że warto ją ratować. Kai. | Wstydziła się patrzeć na Fostera. Bała się go. A jednocześnie tylko jego ramiona dawały ukojenie. Tylko jego dłoń we włosach. | Wyszeptał, chcąc po prostu usłyszeć jej imię | 

- Gabryś... Aaron... Aaron nie żyje?
- Czy wyglądam, jakbym żartował? Czy w ogóle wyglądam, jakbym był w stanie z tego żartować?
- Nie.
| Przyjaciel | Poznani na froncie | Nauka magii | Aaron, zabierz stąd Nico i nie zaglądajcie tutaj na razie. Nic fizycznie jej się nie stało, to psychiczny ból, a Kai ma tutaj rozmowę do przeprowadzenia. | Jestem Aaron. Jeszcze się nie znamy, ale jestem starym przyjacielem Kaia. Nie musisz się mnie bać. | "Aaron, pilnuj drzwi." | Aaron stał i warczał | Jej przegraną pozycję przypieczętował Kaylock Foster, wchodzący do środka z sokołem na ramieniu. | Aaron potrafił zmieniać się w zwierzęta | Wskazał Aaronowi swoje ramię, na którym przysiadł jako sokół | Spojrzał porozumiewawczo na Aarona, jak to robił dawniej, na froncie. | Śmierć Aarona zapewne odciśnie piętno na wszystkich domownikach. Kai pamiętał, jakby to było wczoraj, jak obaj znajdowali się na froncie, a zmiennokształtny starał się "rozluźnić" atmosferę swoimi żartami i pogadankami na temat sztuki. Byli przyjaciółmi. Nawet cały ogród, który Aaron wziął pod swoją pieczę będzie mu o nim przypominał. Serce go ściskało, a łzy mimowolnie napływały do oczu, gdy coraz bardziej uświadamiał sobie sens tego banalnie prostego, ale jednak ciężkiego do wyobrażenia sobie zdania. Aaron odszedł. Umarł. Nie żyje. | 

Yennefer Waters
-  Kai... pocałuj mnie. Pocałuj mnie jeśli mnie kiedykolwiek kochałeś, chociaż ten ostatni raz chce poczuć twoje usta na moich.
- Yennefer, kocham cię, ale brzmisz jakbyś chciała odejść. Muszę poukładać pewne sprawy, ty z resztą też... Zatem, panno Waters. Mam nadzieję, że wkrótce nasze drogi znowu się połączą.
| Była miłość | Nephilim, znienawidzona rasa | Stała w milczeniu obok chłopaka, nie chciała go tracić, ale zawiłej przyjaźni z Jaredem też nie chciała poświęcać. | Poczuł cmoknięcie w policzek i aż odskoczył do tyłu. Dziewczyna wyglądała pięknie jak zwykle. | Fiołkowe oczy, ciemne włosy... Suzette? | Dzień w dzień i noc w nocy podawał Yennefer najróżniejsze mikstury i zmieniał jej okłady. Gabriel od czasu do czasu zaglądał do pokoju i ucinał sobie z nim krótką pogawędkę. Kai zwykle odpowiadał mu coś w stylu: Mhm albo Aha. | Kai... Kocham cię. Nie zostawię cię. Nie zostawię, aż do śmierci... Chociażby nie wiem co, zawsze pozostanę przy tobie, i nie zapomnę co dla mnie zrobiłeś. | Złamana obietnica | Czuł jej ciepło. Jej oddech stawał się coraz głębszy, aż w końcu odpłynęła w świat snów. Kai pocałował ją w czubek głowy i sam podążył za jej przykładem. | Pojedyncze łzy zaczęły powoli spływać po policzkach. A ona cicho szeptała. Kai, kocham cię. | 

Bastet
- Nigdy nie odpuszcza...
- Ma to po swoim właścicielu.
| Kotka | Zaczął ją drapać za uchem, a kotka mruczała cicho, domagając się kolejnych pieszczot | Kotka, jakby wyczuwając, że coś jest z nim nie tak, obróciła się na plecy i liznęła palce Kaia, skupiając jego uwagę na sobie | Bastet zaczęła drapać łapami o jego spodnie. - Nie odpuścisz, co? - mruknął do niej, biorąc ją na ręce. Kotka zadowolona z siebie spojrzała na niego zielonymi ślepiami, a potem zwinęła się w kłębek. | Bastet czmychnęła z jego torsu i usadowiła się na fotelu obok kanapy. Ten kot zawsze miewał jakieś dziwne przeczucia. | Słynęła z tego, że była niezwykle rozumnym stworzeniem, ale miała swoje kaprysy, w tym bycie w centrum uwagi i dominowanie innych zwierząt. No nic, dogadanie się z psami pozostawia w rękach kotki. |

Rapha & Zillah
-  Uwierzyłbyś? Demoniczne psy, bezwzględnie posłuszni mordercy, istne maszynki do zabijania, lubią pieszczoty i zabawy.
Jesteś pewien? Są na tyle udomowione, że spalą czegoś w nocy?
- Jeśli coś spalą, to tylko razem z nieproszonym gościem, jeśli nie będą miały wyjścia. Podstawowo mają gości zatrzymać i wezwać albo ciebie, albo mnie
| Demoniczne psy | Rapha i Zillah były obok Nicoletty i warczały na Samanthę Morgenstern | Demoniczne psy wypadły tuż za jej plecami, po obu stronach. Mimo, że pamiętała jak sprzeczali się z Gabrielem o to, że pogryzą Nico, teraz wiernie stały u jej boku, gotowe rozszarpać wszystko i wszystkich. | Psy były szybsze od Gabriela. Zdołały zmienić kierunek biegu, mimo początkowego planu, i wyskoczyły ze ściany, stając po obu bokach Nico. Była mieszkańcem rezydencji, a pozostałe dwie osoby zdecydowanie były obce. Wystarczający powód, by to one były celami. Obnażyły kły, ale jeszcze nie atakowały. Taki dostały rozkaz. | Przyjrzał się psom. Oba przypominały Dobermany Pinczery, ale były od nich nieco większe. Ogony były zakończone zestawem kolców, podobnie jak u maczugi, ale to szczęki były ich najniebezpieczniejszą bronią. | wyczarował w dłoni dużą piłkę, pokazał ją psom i rzucił, a one pognały za nią radośnie, machając ogonami. Widać przy tym ich mordercze zdolności, gdy rzucają się na nią jeszcze w powietrzu, rozszarpując na dwie polowy, po czym powolutku wracają, trzymając po połowie piłki w zębach. Grzecznie siadają przed nimi, kładąc resztki zabawki na ziemie, i merdają w ciszy ogonami. | 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz