shadowhunters
Wszystko skończyło się szczęśliwie. Demoniczny kielich został zniszczony, Mroczni Nocni Łowcy pokonani, a nowe porozumienia zawarte. Na świecie zapanował pokój, a wszyscy uradowani opuścili Idrys wracając do swoich Instytutów. Głos w Twojej głowie zaśmiał się. Najlepiej by było, gdyby Demony nie ruszały się ze swojego wymiaru i nie atakowały, biednych, głupich Przyziemnych. My, Nocni Łowcy, stworzeni przez Anioła Razjela, mamy brać na swoje barki ciężar tego świata, zapobiegając wszelkim konfliktom i wojnom. Ulepszeni runami i nafaszerowani treningami, walczymy z demonami i Podziemnymi.

środa, 20 maja 2015

Nie jestem twoim grzejnikiem. Takie gorące ciało jak moje nie jest dla byle kogo.

Caleb & Jasmine

   Ostatnie dwa dni spędził na ciągłym opiekowaniu się dziewczyną. Zapewne dla niego mimo wszystko to było mniej kłopotliwe. To ona była tą, która ledwo mogła się ruszać i przy swoim usposobieniu było to dla niej co najmniej niedogodne. Opuszczał ją przez te 48 godzin tylko po to, by mogła iść do łazienki i po to, by mógł pójść po jedzenie. Poza tym nie dawał jej się ruszyć z łóżka. Spał jeszcze mniej niż normalnie, ponieważ sumienie zżerało go od środka i chciał mieć pewność, że nagle nie wstanie i nie odejdzie sobie. Musiał się nią opiekować. To była praktycznie trzecia noc po tym, jak dziewczyna była torturowana. Przez dwie ostatnie noce Jasmine spała długo i spokojnie, więc stwierdził, że może się przejść. Jego pokój powoli go wykańczał. Nie sądził, że tak szybko zatęskni za łowami na demony oraz na Podziemnych. Była jakaś pierwsza w nocy, gdy wymknął się z pokoju i skierował do znanego mu miejsca. Uśmiechnął się. Dawno już nie grał na pianinie. Ostatnim razem nie skończyło się to dobrze, ale może teraz nie byłoby żadnych problemów. Wszedł do pokój, w którym składowane były różne instrumenty. Usiadł przy pianinie, a jego palce same odnajdywały właściwe klawisze. Grał, jakby to był sen. Nagle urwał i podniósł wzrok. Coś usłyszał. Jakiś szelest.
   Ostatnio przyzwyczaiła się już, że kiedy się budziła leżał obok albo generalnie był w pobliżu. Jej ciało automatycznie rejestrowało jego obecność. Czuła jego ciepło nawet jeśli nie był aż tak bardzo blisko. Dlatego tym razem zerwała się ze snu szybciej, o dziwo nie czując już żadnego konkretnego bólu. Lekkie mrowienie w żebrach. Jej ciało szybko się regenerowało, samo z siebie nawet bez względu na pomoc czarownika. Podnosząc się do pionu normując oddech, rozejrzała się jeszcze po pomieszczeniu. Nie było go. Trudno było powiedzieć czy odetchnęła z ulgą, czy ze zrezygnowaniem, ale fakt faktem opadła na poduszki przez chwilę trzymając przedramię na twarzy. Trwała  w tej pozycji w bezruchu kilka minut zanim w końcu wstała i ruszyła się przejść. Korzystała z okazji, że nie było Caleba siłą trzymającego ją w jednym miejscu. Usłyszawszy jakiś dźwięk z jednej z sali, o której istnieniu nawet nie wiedziała, skierowała się w tamtym kierunku. Drzwi otworzyła cicho. Tylko kiedy oparła się ramieniem o framugę obserwując go długi czas, w pewnym momencie musiała zmienić pozycję szurając butami o posadzkę. Belleshade odwrócił wzrok w jej kierunku przerywając grę - Chcesz buzi dla motywacji? - zakpiła z wejścia odpychając się nogą od ściany i ruszyła w jego kierunku. Zatrzymała się za jego ramieniem zaglądając mu przez ramię. Przerzucając rękę po jednym z jego boków, drugą opierając się po drugiej stronie jego ciała o krawędź pianina, wystukała na klawiszach prosty rytm kołysanki, bardzo prymitywnej granej przez dzieci na cymbałkach. Kiedy się nad nim pochylała wyjątkowo zamiast waniliowego szamponu i migdałowego żelu pod prysznic, mógł wyczuć swoje własne, męskie płyny do kąpieli. - Dzisiaj bez śniadania do łóżka? - trzymając ręce niezmiennie po obu jego stronach zerknęła na jego twarz - Słabo, Belle, będziesz musiał się potem odkupić.
   Kiedy grał i zamykał się w swoim małym idealnym świecie, przestawał zwracać uwagę na to, co działo się dookoła niego. Jako Nocny Łowca nie powinien nigdy odcinać się od świata, ale to było silniejsze od niego. Gdy dotykał klawiszy płynęła przez niego muzyka. Nie krew. Nagle odnajdywał spokój i ukojenie dla swojej zszarganej duszy, która powoli rozpadała się na kawałki. Tylko muzyka i Neal oraz Dalia trzymali go przy w miarę normalnym życiu. Na kilka sekund wstrzymał oddech, gdy zobaczył Jasmine. Miał ochotę na nią nakrzyczeć. Nie dość, że nie powinna wstawać jeszcze z łóżka, to przeszkadzała mu. Westchnął, przywracając oczami i wrócił do swojej poprzedniej pozycji. Liczył, że dziewczyna sobie pójdzie, jeśli nie będzie zwracał na nią uwagi, ale ona tylko odepchnęła się od ściany i ruszyła w jego kierunku. - To ma być motywacja? -  prychnął, kładąc dłonie na brzegach klawiszy, ale nie naciskając ich. Kiedy się praktycznie na nim oparła, jego mięśnie nieco się spięły przez moment, choć nie okazał tego. Zachował się tak, jakby to była dla niego codzienność. Zaczęła grać prostą kołysankę, którą znał każdy. W jej ruchach było widać niepewność, więc domyślał się, że to jedyna melodia, jaką potrafi zagrać. Kącik jego ust drgnął, gdy poczuł od niej zapach swoich płynów do kąpieli i szamponu. Gdyby Neal je na niej poczuł, mógłby zasypać go nietypowym dla siebie gradem pytań. Był dociekliwy tylko wtedy, kiedy chodziło o tego typu sprawy. Przekręcił głowę na bok i jeśli ona zrobiłaby to samo, ich nosy by się ze sobą zetknęły. - Pachniesz mną - wyszeptał, chcąc jeszcze coś dodać, ale jej głos mu przetrwał. Uśmiechnął się sarkastycznie. - Od kiedy jest pora śniadania, bo nie zauważyłem? - jego głos był niski, niemal mruczał, ale przy sarkazmie, jaki się w nim dało słyszeć, nie był ani trochę miły. Zerknęła na niego, ale wciąż się w pełni nie odwróciła. Ich bliskość wprawiała go w swego rodzaju osłupienie. Miał dziwną ochotę powalić ją na ziemię. Strasznie go frustrowała. Ale wciąż czuł się w obowiązku do opieki nad nią. Minęło zaledwie kilka dni od pamiętnej nocy. - A byłaś taka urocza, gdy nie mogłaś się ruszać - zacmokał, jakby właśnie planował na nią zamach. - Wracaj do łóżka. Słońce nawet porządnie nie wstało.
   Nie spuszczała z niego wzroku zerkając w jego zielone tęczówki z tej niewielkiej odległości. Kiedy obrócił twarz w jej kierunku przez moment milczała, nie odpowiadając na jego słowa. Zamiast tego jej wzrok stal się bardziej czujny, jakby chciała przyuważyć każdą zmianę w jego mimice, nawet tą najdrobniejszą. Nie zauważyła żadnej. Zamiast tego odnotowała inną ciekawą rzecz, przez którą uśmiechnęła się ironicznie pod nosem, ale w żaden sposób tego nie skomentowała. Przechyliła głowę bezpośrednio w jego kierunku i odchyliła się nieznacznie tylko do tyłu żeby nie ocierali się o siebie nosami - I co z tego? - szukała jego reakcji na kwestie używanych przez niej żelów pod prysznic - Podnieca Cię to? - szepnęła z kpiną zanim odepchnęła się rękoma od krawędzi pianina i siadła obok niego na ławce przed instrumentem. - Nie przeszkadzaj sobie. Nieźle Ci szło. - patrzyła na klawisze ale nie kontynuował gry, więc wystukała na klawiszach chaotyczny rytm, który drażnił nawet jej ucho, a co dopiero jego, wyczulone na brzmienie tych nut - Ty jesteś uroczy kiedy się troszczysz i próbujesz zgrywać przy tym chama... - mruknęła nie zaprzestając klikania na oślep w klawisze. Aż sama delikatnie się skrzywiła. - Tak sama? - pokręciła lekko jakby z udawanym zawodem głową- Łóżko jest bez Ciebie zimne, Caleb.
   Przełknął ślinę, po czym westchnął. Nie chciał się nawet odzywać, by nie nadwyrężyć swoich nerwów. Powoli udało mu się przywyknąć do jej odzywek, które nie były ani trochę subtelne. Strasznie go denerwowała swoją bezczelnością. Nawet gdy przybierał najróżniejsze maski, zachowywał się lepiej od niej. Nie można było usprawiedliwiać jej braku wychowania śmiercią rodziców, ponieważ on sam przez to przeszedł, a i tak był lepiej wychowany niż ci, którzy nie stracili rodziny. Przez takie zachowanie miał ochotę rzucić nią o podłogę. Brutalnie i bez uprzedzenia. Nie rozumiał, czemu ona go tak frustruje. Jako Trzynastka mu się podobała, ale ta Jasmine była tak daleka od jego ideału jak podobny jest słoń do mrówki. Nie, żeby szukał kogoś doskonałego. Po prostu ona była wszystkim tym, czego nie tolerował w kobietach na przedzie z przeklinaniem. Oddychał spokojnie, zerkając na nią kątem oka. Gdyby spojrzenie mogło zabijać... Nie chciał przy niej kontynuować gry, ale nie spodziewał się, że jeśli tego nie zrobi, ona zacznie uderzać w przypadkowe klawisze. Skrzywił się. Jego uszy praktycznie krwawiły. Wydał z siebie gardłowy odgłos i uniósł obie ręce, by szybko unieruchomić jej nadgarstki. Odwrócił ją nieco do siebie, po czym schylił głowę. Jego spojrzenie mówiło jednocześnie tak wiele, a było tak bardzo bezbarwne. Nie wiedział, do czego był przy niej zdolny. - Jas - wypowiedział jej imię cicho i przeciągle. - Nie jestem twoim grzejnikiem. Takie gorące ciało jak moje nie jest dla byle kogo - stwierdził z przebiegłym uśmiechem na ustach.
   Uśmiechnęła się kpiąco, kiedy chwycił ją za przeguby dłoni. Wydawała się zadowolona faktem, że udało jej się go do tego sprowokować. Zaraz potem jednak, ukryła swoje zadowolenie, przybierając obojętną maskę — No? — podłapała swoje imię, wpatrując się w jego oczy z uwagą i tym samym spokojem, jakim wcześniej on ją potraktował. Mina jej odrobinę stężała kiedy dokończył swoją wypowiedź. Nie było już widać jej cynicznego uśmieszku. Wpatrywała się w jego przebiegły, milcząc przez chwilę. Szarpnęła nadgarstki z wyraźnym niezadowoleniem, wyrywając je z pod jego uścisku, a choć przez chwilę wydawało się, że była zła, kiedy siadła odrobinę dalej na ławce, wpatrując się w niego w ciszy, chwilę potem w końcu odezwała się w drwiącym tonie: — Każdego byle kogo układasz do snu i kąpiesz? Nie masz czasem rąk pełnych roboty? Na świecie jest jakieś 7 miliardów byle kogo, kim możesz się zająć, a i tak znajdujesz czas, żeby zaopiekować się mną. Musisz mnie bardzo lubić, nawet jak na byle kogo, Caleb. — charakterystycznie wymówiła jego imię, bardzo miękko, prawie szeptem, zanim kontrastowo do tego dorzuciła — Może wstydzisz się przy mnie zagrać, Callie? Nie napinaj się. Jak zawalisz, nie przestanę Cię lubić — uśmiechnęła się w przesłodzony sposób, co sugerowało kpinę, choć faktycznie, mówiła całkiem serio.
   W ostateczności dał jej się wyrwać z jego uścisku, ale nie miał zamiaru tak łatwo jej popuścić. To był ruch taktyczny, który miał sprawić, że jej czujność zostanie uśpioną. Jej ton głosu był mu tak dobrze znany. Sam go wielokrotnie używał, choć ostatnio coraz mniej. Przez te ostatnie dwa dni był tak szczery, że zaskoczył samego siebie. Ale nie umiał długo taki być. Gdzieś w podświadomości zakodował już sobie, że nie może do siebie dopuścić ludzi, ponieważ czeka ich szybki koniec. A w jego życiu najwyraźniej nie mogło być wyjątków. W jego oczach zabłysło coś, czego ona nie znalazła. Ten przebiegły błysk, który nie zapowiadał niczego dobrego. Podniósł się szybko, łapiąc ją za ramiona. Kopnął w ławkę, jednocześnie przenosząc jej ciężar w drugą stronę i znalezienie się na podłodze zajęło mrugniecie okiem. Mimo tego nagłego ruchu był dla niej delikatny. Nie uderzył nią zbyt mocno o ziemie, nie chcąc urazić jej obolałego jeszcze ciała. Usiadł na niej, unieruchamiając jej nogi swoim ciałem. Złapał za jej nadgarstki i przykuł je do ziemi po obu stronach jej głowy. - Zastanawiało mnie - zaczął powoli, zbliżając swoją twarz do jej. Dzieliły ich centymetry, a on uśmiechał się perfidnie. - Czemu jesteś taka.. ? Chyba właśnie poznałem odpowiedź - stwierdził, a jego uśmiech się poszerzył. Mógł wykorzystać to, co dostrzegł przez jej kpinę? - Lubisz mnie. I to trochę za bardzo, co? 
  Nie odebrała żadnego jego ostrzeżenia na poważnie. Widziała zmianę w jego mimice, obserwowała go w końcu bacznie, ale to nic nie zmieniło. W jednym momencie siedziała na ławce, a w następnym już, pod nim, na podłodze. Nie mogła powstrzymać momentalnego gorąca oblewającego jej ciało. Spięła mięśnie ud, przez chwilę nawet czując lekkie mrowienie w podbrzuszu i przeklęła się w myślach za to, jak łatwo udało mu się ją zaskoczyć. Moment temu to ona sprawowała kontrolę nad sytuacją, a teraz czuła, jak pieką ją uszy i momentalnie spływa na nią fala dreszczy. Ciepło-zimnych, na zmianę. Sytuacji wcale nie polepszyła poruszona przez niego kwestia. Milczała, przez chwilę zapominając o oddechu, który wstrzymała, zanim przypomniała sobie, że powinna była zaczerpnąć powietrza. Dlatego wzięła głębszy wdech, wypuszczając go bardzo powoli z płuc, nie chcąc żadną gwałtownością zdradzać swojego patowego położenia. Był czas na jej odpowiedź, ale… po prostu ją wmurowało. Przenosiła przez chwilę wzrok z jego tęczówek oczu na zmianę z jednej części jego twarzy na drugą, aż w końcu przełknęła ślinę i odezwała się: — Mylisz się — rzuciła w końcu, nie precyzując w czym konkretnie się pomylił. W końcu potknął się akurat w najmniej istotnej teraz kwestii. Nie dlatego taka była… wredna. Jeśli to miał na myśli. We wszystkim innym miał rację. Nie mogła oderwać wzroku od jego ust, dlatego przymknęła oczy na chwilę na dłużej powieki, choć niewprawne oko nie musiałoby tego wyłapać. — Chciałbyś, żeby tak było, co? — spróbowała zakpić, ale całkowicie ją przyszpilił, przełamał jej maskę i czuła się z tym… dziecinnie głupio. — Jeśli mnie za moment nie puścisz, możesz pożałować, że w ogóle to zrobiłeś. — Wbrew pozorom to nie była groźba. Raczej niema prośba, że może mu się nie spodobać ewentualny dalszy przebieg sytuacji.
   Zauważył jej brak oddechu. Zaledwie przez moment wstrzymała oddech, ale nie mógł tego nie przeoczyć. Zaśmiał się w duchu. Zabierał jej dech w piersiach. Na moment przymknęła oczy i było to tylko o kilka sekund dłuższe mrugniecie, ale on to za dobrze znał, by nie zauważyć. Wprawił ją poniekąd w zakłopotanie. Może bardziej ugodził w jej czuły punkt. Lubiła go. Choć udawała, że jest inaczej. On pewnie też w jakimś sensie nie był szczery. Ciężko mu było mówić wszystko ludziom. Nawet Nealowi. Choć przez swoją arogancję Caleb uchodził za tego, który mówi, co myśli. Choć tak naprawdę te myśli były ostrożnie wybrane z pozostałych. Próbowała być groźna, ale w tej sytuacji kompletnie jej nie wychodziło. Pokręcił głową z uśmiechem, a już chwilę później przyglądał jej się uważnie. Zacisnął dłonie na jej nadgarstkach. Była zbyt kiepsko przeszkolona, by się z tego wydostać. Uniósł brew do góry. - Pożałuję? - spytał, ale nie oczekiwał odpowiedzi, sam kontynuował. - Ciekawe w jaki sposób, skarbie - wyszeptał wyzywająco, nachylając się do jej ucha. Jego usta były niebezpiecznie blisko. Wargi muskały opłatek jej ucha. - Pragniesz mnie - dodał tak cicho, że gdyby nie był tak blisko, nie usłyszałaby go, a jego głos był tak cudownie wzywający.
   Szarpnęła  rękoma, ale zaraz po tym tylko docisnął jej przeguby rąk do ziemi. Wpatrywała się w niego z nieukrywaną frustracją, a jej oddech nieznacznie przyspieszył w kontraście do tego że chwilę wcześniej stanął. Oddychała nierówno z jednej prostej przyczyny, złość w niej wzrastała im bardziej zdawała sobie sprawę z fatalności jej położenia. W tym momencie denerwował ją niesamowicie - Noego prowokuj - ostrzegła wciągając powietrze kiedy pochylił się nad jej uchem. Pomyśleć, że moment wcześniej to ona w ten sposób testowała jego cierpliwość - Nie powinno Cię to w ogóle interesować - Zauważyła mimowolnie ściszając ton do takiego jakiego on użył. Zrobiła to całkiem nieświadomie. Czuła się przyblokowana w tej pozycji. Najpierw uciekła głową gdzieś w bok daleko przed jego ustami ale wtedy poczuła jego oddech na karku więc jednak obróciła głowę w jego kierunku ocierając  krótko nosem o jego policzek zanim udało jej się wyłapać jego spojrzenie - Puść - nie była to ani prośbą ani rozkaz. Zwykły komunikat, jakby chciała mu dać do zrozumienia, że to się źle skończy. I skończyło. Przeholowała. Patrzyła w jego zielone tęczówki wbrew temu co mówiła nie mając ochoty się już uwalniać. Zacisnęła wargi i nie miała już pojęcia jak zmusić go, żeby przestał sprawdzać jej samokontrolę, bo znajdowała się już na granicy. Dała się kompletnie wmanewrować. - Caleb... - szepnęła o mało co nie pozwalając sobie na błagalny ton. Powstrzymała się w ostatnim momencie.
   Odczuwał niesamowitą satysfakcję, gdy leżała pod nim. Wiła się, próbując wydostać spod jego uścisku, a on tylko nad nią wisiał z perfidnym uśmiechem na twarzy. Podobało mu się, jak na nią działał. Słyszał jej urywany oddech. Gdy była w takiej pozycji, potrafił przejrzeć ją na wylot. Była bezbronna i zdana na jego łaskę, a on nie miał zamiaru jej pobłażać. Mogła w końcu się nauczyć. Choć wątpił, że przestanie się zachowywać tak jak teraz, warto było spróbować. A dla niego była to przednia zabawa. - Czemu nie - prawie się zaśmiał. W jego oczach tańczyły iskierki rozbawienia, ale nie mogła wtedy tego zauważyć, ponieważ odwróciła wzrok. Gdy wróciła do niego spojrzeniem, już się uspokoił. Jego wzrok znowu nic nie mówił. Przynajmniej dla niej. Neal zapewne odczytałby z niego coś więcej. Może nawet pożądanie. Caleb, jako swego rodzaju masochista, nie chciał w to uwierzyć, ale robił wszystko, by w jakiś sposób torturować się w jej obecności. Jej ton wpływał na niego w jakiś sposób. Widział cień błagania w jej oczach. Nic nie powiedział na jej nijaką prośbę, by ją puścił. Zareagował dopiero, gdy wypowiedziała jego imię. - Nie - wyszeptał, zbliżając swoje usta niebezpiecznie blisko niej. Ich nosy się zetknęły i wystarczyłoby, żeby ułożył usta w dzióbek, ale dalej trzymał się na najmniejszą możliwą odległość. - Mógłbym sprawić, żebyś krzyczała moje imię - stwierdził bezwstydnie z niemą propozycją. Jego lewy kącik ust powędrował do góry. Czekał, aż dziewczyna nie wytrzyma.
   Starała się nawet głęboko nie oddychać kiedy się nad nią pochylił, żeby jej usta nie znalazły się jeszcze bliżej jego warg. Wpatrywała się w jego oczy przeklinając się w myślach za nieco mocniej bijące serce, które po prostu szybciej zaczęło pompować krew. Zacisnęła zęby we frustracji i oblizała wargi. I to był błąd. Tym samym nieznacznie musnęła  jego usta. Czując ich miękką fakturę musiała przymknąć powieki powstrzymując się od instynktownych ruchów. Potrzebowała czegoś co pozwoliłoby jej chwycić się znów pewnie jej drwiny. Wygrzebała to gdzieś z umysłu i dopiero wtedy się odezwała: - Może jednak chciałbyś wrócić do tego łóżka? - spytała z przekąsem starając się kontrolować dobrze swój ton głosu. Mimo wszystko mówiła ciszej niż zwykle i uśmiechnęła się kącikowo też zapobiegawczo nieznacznie - Chociaż wybrałeś sobie najgorszy z możliwych czas na seks, kotku - mruknęła, bo ledwie co zdążyły jej się zaleczyć żebra, a umysł dalej miała tak samo rozchwiany dlatego wyjątkowo dziecinnie prosto ulegała jego manipulacjom i prowokacjom - Ciężko krzyczałoby  się Twoje imię - dodała i podniosła się delikatnie do góry mając nadzieję, że nie wyczuje jej rytmu serca kiedy ich klatki piersiowe się ze sobą złączyły a ona pochyliła się w dziwny sposób nad jego uchem muskając wargami jego szyję kiedy mówiła - Jak czegoś chcesz, to to weź, Caleb. - i przyciągnęła nosem po jego szyi aż do ucha owiewając oddechem dalszym ciągu skórę na karku kiedy mówiła: - a nie wysługuj się mną - opadła z powrotem do poprzedniej pozycji dokładnie w tej w której on ich postawił, dodając - A widzę, że bardzo czegoś chcesz.
   Caleb nie spodziewał się, że tak szybko wymięknie, choć gdzieś w głębi serca liczył na to. Ciekawość zżerała go od środka. Nie mógł się doczekać, by dowiedzieć się, co z tego wyniknie. Coś go do niej przyciągało, jakaś niewidzialna siła, która zdawała się ciążyć na nim bardziej niż grawitacja. Nie podobało mu się to. To było złe. Zdecydowanie. Ale odczuwał dziwną przyjemność, gdy przez przypadek dotknęła jego ust. Cisza trwała dość długo, zanim dziewczyna się odezwała. - Mała - zaczął, mrucząc tak samo jak ona. Kącik ust powędrował ponownie do góry. - Nie mówiłem, że teraz, natychmiast, prawda? Sama niedługo będziesz tego chciała, Jas - podpuszczał ją. Tak bardzo ją podpuszczał, że sam siebie powoli zadziwiał. Kiedy podniosła się nieznacznie i zaczęła drażnić jego szyję, nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. To był jego czuły punkt, a ona perfidnie to wykorzystywała. Miał ochotę ją uszczypnąć, sprawdzić, czy ma łaskotki, ale musiałby ją wtedy puścić, a nie mógł mieć pewności, jak to by się skończyło. Jakoś wytrzymał styczność jej nosa ze swoją szyją, ale zamknął oczy i napiął mięśnie. Odetchnął w duchu, gdy z powrotem opadła na podłogę. Spojrzał na nią, oddychając głęboko. Napięcie między nimi stawało się nie do zniesienia. Wciągnął powietrze ze świstek i przeklął sam siebie w myślach, po czym pokonał te kilka milimetrów, które dzieliły ich usta. Pocałunek był ostry, ale nie brutalny. Było w nim wszystko. Problem polegał na tym, że sam nie wiedział, czym to wszystko było. Poluźnił mimowolnie uścisk na jej nadgarstkach. Czy postępował właściwie?
   Powoli dostrzegała jak zaciętość w jego spojrzeniu maleje. Ugiął się. Odetchnęła z ulgą, spodziewając się, że zaraz ją uwolni. Zamiast tego, poczuła jego wargi na swoich, dodatkowo ułatwiając mu pocałunek, bo w tym samym momencie rozchyliła wargi, wypuszczając spomiędzy nich powietrze prosto na jego usta. Nie wiedziała już, czy ulga, jaka ją ogarnęła spowodowana była jej małym sukcesem, czy może raczej faktem, że ich usta w końcu złączyły się w pocałunku. Fakt faktem nie opierała mu się wcale, kiedy w końcu w ten miły sposób postanowił dopieścić jej wargi. O ile wcześniej wydawała się spięta, o tyle teraz wydawało się, że ten jego gest całkowicie ją rozluźnił. Rozchyliła palce dłoni i zgięła je, jakby chciała pogładzić jego nadgarstki opuszkami palców, ale do nich nie dosięgała. Dlatego oddała się pocałunkowi, dopiero kiedy poluźnił uścisk na jej przegubach uwalniając jedną z rąk. Przejechała nią po jego kręgach szyjnych i wplotła delikatnie palce w końcówki włosów nad szyją. — Jeśli zaraz mi powiesz, że to tylko część Twojej gry… — oderwała się od jego warg zaledwie na milimetry, ale kiedy dał jej ich posmakować w ten sposób, nie mogła się od nich oderwać. Znów pocałowała go, mrucząc — Nie mów… — i pogłębiła pocałunek pierwszy raz nie myśląc o korzyściach jakie mogłaby z niego czerpać. Złapała się na tym, że ten stan, po prostu, po ludzku, bardzo jej się podobał. Nawet tak trochę… bardziej niż tylko bardzo. — Kiedy razem będziemy chcieli tego samego, wtedy możemy zacząć się martwić — dodała w odpowiedzi na jego słowa i w końcu na stałe odsunęła się od jego ust, oddychając przez swoje, rozgrzane, lekko rozchylone wargi.
   Zdziwił się nieco, gdy dziewczyna bez oporu uległa jego pocałunkom. A nawet bardziej niż uległa. Zdawało się, że odczuwa niesamowitą przyjemność. Westchnęła w jego usta. Nie spinała się już, a wręcz rozluźniła się. Powstrzymywał się przed uśmiechem, gdy próbowała wyrwać się z jego uścisku, by go dotknąć. Wykorzystała jego chwilę zapomnienia, uwalniając jedną rękę i wyciągając ją w jego stronę.  Znowu dotknęła jego szyi. Uwielbiała go drażnić, a on na dotyk w tym miejscu był niesamowicie czuły. Wolną rękę ułożył na jej biodrze, wbijając w nie paznokcie, gdy wplotła swoje palce w jego włosy. Z jego gardła prawie wydobył się pomruk, ale udało mu się go stłumić. Chciał powiedzieć coś, co nie będzie kompletnym kłamstwem, ale wystarczająco nagnie prawdę, by ją od niego odrzucić, ale nie zdążył. Znowu zamknęła jego usta pocałunkiem. Oddał go bez chwili zawahania. Było między nimi jakieś przyciąganie, ale Caleb nie chciał, by dziewczyna myślała sobie za dużo. Nie każde takie uczucie zmienia się w wielką miłość, na którą zresztą on nie mógł sobie pozwolić. Uśmiechnął się na jej słowa, ale nie był to szczery śmiech. - Nie mamy czym się martwić - stwierdził i nagle podniósł się z ziemi uwalniając ją z uścisku. Odwrócił wzrok. - Umiem się przejmować i opiekować innymi zwłaszcza, jeśli są w takim stanie. Ale nie będę z tobą chodził za rączkę. Nie tego chce i ty dobrze widzisz, jaki jestem, Jasmine - oznajmił szybko i ruszył w kierunku drzwi, ale nagle się w nich zatrzymał. - Jeśli chcesz możesz jeszcze u mnie zostać przez jakiś czas -dodał takim tonem, jakby robił jej łaskę, a ona nie miała inny wyboru i po prostu wyszedł. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz