Aaron Dyer
10.03.1894 -
06.04.2015|| 24 lata || czarownik || był oczarowany Gabrysiem
"I feel like I'd die till I feel your touch"
Miał szczęśliwe
dzieciństwo. Do dziś pamięta misia, swoją jedyną przytulankę, którą miał
praktycznie od swoich narodzin. Nazwał go Mr.
Cuddles, ponieważ nie umiał zasnąć, jeśli nie przytulał się od niego. Z
czasem wyrósł z pluszaków i zabawek, ale jego nigdy nie potrafił się pozbyć.
Zbyt wiele dla niego znaczył. A potem nadeszła wojna. Wszyscy młodzi i zdrowi
mężczyźni byli brani do wojska, więc musiał
opuścić matkę, która została sama. W 1917 miał dwadzieścia trzy lata i
jeszcze nie miał pojęcia o tym, że jego ojciec jest demonem, a on sam przez to
czarownikiem. Na froncie
poznał Kaia. Blondyn stał się dla niego kimś w rodzaju starszego brata. To
właśnie on dostrzegł w nim magię. Pomagał mu w opanowaniu nowych mocy po
kryjomu. Przyziemni żołnierze nie mogli się o nich dowiedzieć. Po wygranej
wojnie mógł wrócić do domu, jednak nie miał już do czego. Jego matka umarła.
Kai zaproponował mu, żeby pojechał z nim, on jednak postanowił poznać świat na własną
rękę. W przeciągu swoich ponad stu lat życia, zwiedził praktycznie cały
świat. Nie wziął udziału w drugiej wojnie światowej, ponieważ pierwsza
przyniosła zbyt wielkie straty i nie chciał więcej zabijać. Uczył się języków,
poznawał kulturę i malował. Miał spokój, którego pragnął, ale to mu nie
wystarczało. Wtedy zakochał
się w skromnej dziewczynie, która
odwzajemniała jego uczucie. Niestety była poważnie chora i w kilka tygodni po
ich ślubie zmarła. Była jego pierwszą miłością. Po jej śmierci nie poznał już
nikogo, kogo mógłby obdarzyć takim uczuciem. Nie znaczyło to, że zaczął żyć w
celibacie. Wręcz przeciwnie. Zaczął
szukać kolejnej wielkiej miłości. Nie ograniczał się jedynie do dziewczyn,
ponieważ uważał, że takie głębokie uczucie nie może być szufladkowane. Nie
udało mu się jednak znaleźć takiej osoby, a przy poszukiwaniach zgubił samego
siebie. Dlatego przyjechał do
Los Angeles z zaproszeniem Kaia w pamięci.
Gdy ludzie o
nim mówią określają go mianem "niespokojnego ducha, który poszukuje
prawdy i samego siebie". Poniekąd taka właśnie jest prawda. Ma duszę
artysty i zapewne właśnie to oraz tak nagła utrata matki wpłynęły na jego
charakter najsilniej. Jest dość wrażliwy, choć nie lubi tego okazywać. Nienawidzi, gdy inni widzą jego
słabą stronę. Ukazuje ją jedynie na swoich obrazach, które sprzedaje na
ulicy. Nie jest to jednak jego główny zarobek. Malowanie traktuje jako pasję,
dzięki której może dawać upust swoim emocjom. Przez te sto lat ani na moment
nie zaprzestał tworzenia. Podczas podróży nabierał różnych manier, które
zmieniały się wraz z upływającym czasem. Potrafi
być niezmiernie czarujący, a
ludzie z łatwością ulegają jego urokowi osobistemu. Czasem zdarzy mu się użyć
sarkazmu, ale z reguły mówi wszystko wprost. We
wszystkim potrafi dostrzec piękno. Gdy
coś lub kogoś opisuje, mówi tak, jakby właśnie malował obraz, a słowa były
barwami rozsianymi na płótnie. Nie potrafi wysiedzieć długo na miejscu, choć
docenia spokój. Wszyscy mają
go za niepoprawnego flirciarza, ale
przecież nigdy nie wiadomo, kiedy znajdzie się miłość i czy właśnie się jej nie
przegapiło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz