Może kiedyś tak było.
Dawne dzieje opowiadane przez najstarsze Anioły.
Mówili, że mimo tych wszystkich podziałów na Archaniołów, Cherubinów i inne Chóry, wszyscy służyli całym sobą Bogu i ludziom.
Służyć Panu.
Być blisko niego.
Brzmi jak pełnia szczęścia.
Ale w końcu prawda wyszła na jaw.
Być blisko niego.
Brzmi jak pełnia szczęścia.
Ale w końcu prawda wyszła na jaw.
Bóg odszedł.
Archaniołom udawało się utrzymać Jego nieobecność w tajemnicy. Do czasu.
Anioły zauważyły, że coś się dzieje, gdy Granica między Otchłanią a Niebem zaczęła się powoli zacierać.
Anioły w tym czasie stały się niepokojąco ludzkie. Paliły, piły, prały się po pyskach, bywały w burdelach, miały niewyparzone gęby, cierpiały "na samotność", były pazerne.
Ci, którzy chcieli sprawdzić czy Bóg naprawdę ich opuścił, nie zostali wpuszczani przed jego oblicze. Za niska ranga, tak? A niby wszyscy mieli być równi. Jedne, wielkie społeczeństwo Aniołów. Demokracja i te spawy. A co im zostało? Tyrańskie rządy.
Niektórzy zdecydowali się na skok.
Wpasowanie się w ludzi, których od lat doglądali.
Inni natomiast zostali strąceni.
Tak jak Rosier.
And a song, someone sings
Veronica Allen
Upadła Anielica | strącona z Nieba sześć lat temu | 25 lat | 24.06.1990 | dawniej znana jako Rosier - niski rangą Anioł Chóru Panowań | przebłyski wspomnień | wolna | dorywczo pracuje w Requiem | policja | blizna w kształcie skrzydeł | amnezja
Things I almost remember
Across my memory
Tak jak ludzie potrzebują wymiaru sprawiedliwości, aby utrzymać porządek w społeczeństwie, tak Anioły niegdyś posuwały się do różnego rodzaju tortur. Ciężko uwierzyć, że plamiły krwią swoje czyste ręce i nieskazitelne szaty. Ktoś musiał. Archaniołowie wyodrębnili specjalną grupę z Czwartego Chóru, która wykonywała zlecone kary na skazańcach. Odcinali skrzydła, strącali Anioły do Otchłani, piętnowali ich. Przywykli do wysłuchiwania błagalnych krzyków, nieskruszeni, bo rozkaz to rozkaz, i do widoku Anielskiej krwi na swoich rękach. Zostali powołani przez samego Boga. Każdy członek grupy tak myślał. Jakże się mylili. Ich rola nie trwała za długo. Gdy granica się zatarła skazańcy odnaleźli swoich oprawców i zadali im taki sam los, jak niegdyś oni im. Odcisnęli na nich piętno, w jak najbardziej bolesny sposób pozbawili skrzydeł i zrzucili na ziemię. Upadek trwał długo. Wydawało jej się, że minęło parę stuleci, choć trwało to zaledwie parę minut. Wylądowała, a gdy otworzyła oczy zobaczyła pochylających się nad nią ludzi. Zorientowała się, że leży na ziemi, myśląc, że po prostu zemdlała. Nie pamiętała nic z poprzedniego życia. Miała wtedy dziewiętnaście lat, tak jej powiedzieli lekarze, pokazując metrykę urodzenia. Przeleżała tydzień w szpitalu, gdzie stwierdzili amnezję wsteczną, a potem odesłali ją do domu, stwierdzając, że czas pokaże czy odzyska pamięć. Z początku czuła się, jakby mieszkała z całkowicie obcymi ludźmi i wzdrygała się na czułe gesty jak przytulanie czy buziak w policzek, ale po paru miesiącach zaaklimatyzowała się. Miała młodszą siostrę, brata, psa oraz własny pokój. Jednak towarzyszące jej uczucie przy tych rodzinnych uroczystościach, gdy w jednym domu przebywali wszyscy dziadkowie, wujostwo, kuzynostwo i inni, wspominając jak to była małym szkrabem i uczyła się jeździć na rowerze, wprawiało ją w zakłopotanie i przyprawiało o ból głowy, gdy usilnie starała się odkopać wspomnienie. Chciała sobie przypomnieć wydarzenia z przeszłości, ale nie mogła. Postawili jej blokadę, oddzielając wspomnienia z Niebios od życia na Ziemi. Nie do przebicia. Jednak każde zabezpieczenie ma chociażby drobną lukę w systemie. Czasem, zwłaszcza w snach, niektóre informacje przedostają się, ale są to ledwie strzępki całej historii. Twarze są zamazane, a głosy zniekształcone. Dała sobie czas. W końcu pojawią się całe obrazy i zaczną jej się przewijać przed oczami niczym taśma filmowa. Musiał się skupić na teraźniejszości. Ukończyła ostatnią klasę, napisała maturę i dostała się na wybrany kierunek - prawo. Wszystko się układało, jakby ktoś nad nią czuwał, był jej Aniołem Stróżem i usuwał jej wszelkie przeszkody z drogi. Wkrótce wynajęła małe mieszkanie, ale spełniające jej potrzeby, z drobną pomocą finansową rodziców. W prezencie powitalnym dostała nawet kota, którego nazwała Casidler. Na studiach poznała Sophię Smith, którą traktowała z dystansem, jak resztę ludzi. Nie wiedziała komu ufać. Wszyscy myśleli, że wystarczy przytoczyć jakąś wspólnie spędzoną chwilę i już od razu jej ostrożność stopnieje i będzie śmiać się jak dawniej. Z Sophie było inaczej, zaprzyjaźniły się praktycznie od razu. Pracowały razem w klubie Requiem i chodziły wspólnie na wykłady, ale po czterech latach Sophie zrezygnowała z obu rzeczy, a nawet częściowo urwała z nią kontakt. Veronica nie wiedziała co było przyczyną, a Sophie skutecznie skierowywała rozmowę na inne tematy, gdy o to pytała. Skupiła się więc na swojej pracy i zostawała po godzinach. Musiała w końcu oddać pożyczone od rodziców pieniądze. Pewnego razu, podczas roznoszenia zamówień, zauważyła ludzi z dziwnymi tatuażami. Jakieś czarne znaki, które nie miały dla niej sensu, ale przyciągały spojrzenie. Widziała jeden z nich z tyłu zeszytu Sophie. Czuła się jakoś z nimi związana, ale nie wiedziała czemu. Zadzwoniła do przyjaciółki i domagała się wyjawienia prawdy. W końcu Sophie uległa i wtajemniczyła ją w Świat Cieni, uznając za Przyziemną ze Wzrokiem. Nie była co do tego przekonana, zwłaszcza gdy odkryła w sobie moce, które wymykają się jej spod kontroli
Things my heart used to know
Glowing dim as an ember
Veronica, ta empatyczna. Pomocna. Przyjazna, Uzależniona od herbaty. Inteligentna. Małomówna. Dobry słuchacz. Kochająca patrzeć na tańczące osoby, zwłaszcza tango, ale los dał jej dwie lewe nogi. Sprawiająca wrażenie zagubionej. Raczej samotnik. Sprytna. Kochająca wszystkie stworzenia, a zwłaszcza swojego kota, który pokochał chodzenie po cudzych mieszkaniach. Nie lubiąca mówić o sobie. Zmienna niczym pogoda. Nadzieja umiera ostatnia. Dedukcja. Słaba w podejmowaniu decyzji życiowych. Mocne nerwy. Podczas pierwszej sekcji zwłok jako jedyna nie zwróciła swojego śniadania. Mieszkająca na piątym piętrze w małej kamienicy. Czasem współpracująca z policją, która chce, aby "świeższy umysł rzucił okiem na tę sprawę". Pewna siebie. Nieśmiała za pierwszym podejściem. Rozwiązywanie cudzych problemów jest tysiąc razy prostsze. Maniery przede wszystkim. Władcza. Jej krewna jest dyrektorką Loyola High School. Gdy raz nie miała kogoś na zastępstwo, posłużyła się Veronicą, aby przeprowadziła jedną lekcję historii. Mogłaby zostać psychologiem. Jest przekonana, że ma swojego Anioła Stróża. W przyszłości chce otworzyć własną kancelarię prawniczą. Nie lubi nachalnych osób i niespodzianek. Stanowcza. Uwielbia zacięte dyskusje, grę na skrzypcach i naleśniki. Żartobliwa. Czasem zamyślona. Bezpośrednia. Łatwo się zachwyca. Zawsze cieszy się z sukcesu. Ciocia dobra rada. Umyślnie odsuwa od siebie ludzi. Mała grupka przyjaciół. Podejrzliwa. Zawsze pierwsza przed policją. Czasem sobie popłacze. Nie kłamie, po prostu nagina prawdę. Rzadko impulsywna. Chodzi na strzelnicę. Prowadzi samochód. Nienawidzi Richarda Forbesa, swojego szefa. Trenuje kickboxing. Nie wtyka nosa w nieswoje sprawy. Rzuci jakimś dobrym pomysłem. Lubi mniejsze imprezy, ale klubem nie pogardzi. Zacięcie broni niewinnych. Uwielbia dzieci. Nieufna. Czasem oschła. Gra na pianinie. Czasem mętlik w głowie.
Someone holds me safe and warm
Horses prance through a silver storm
Szczupła. Wysportowana. 1,73 wzrostu. Delikatne rysy twarzy. Czarne włosy. Nieodłączna skórzana kurtka. Czasem okulary, ma małą wadę wzroku. Jasna karnacja. Wygląda niczym Anioł. Okazjonalnie założy sukienkę. Czarujący uśmiech. Dołeczki w policzkach. Granatowe oczy. Długie, ciemne rzęsy. Dwie podłużne blizny między łopatkami, pamiątka po odciętych skrzydłach.
Things it yearns to remember
Once upon a December
POWIĄZANIA
----------
FC: Zooey Deschannel
Dużo tu Kossakowskiej, dużo. Inspiracja w "Siewcy Wiatru".
Yup, koooolejna postać
Kontakt ten sam co u Mel & reszty
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz