środa, 20 maja 2015

Jesteś najlepszym mówcą, jakiego znam, ale chyba najgorszym strategiem

Caleb & Jasmine

(wątek +18... przepraszam, ale nie umiem pisać normalnego seksu xD - Mania)

   Ledwie zdążyła wyjść z pod prysznica. Gdyby wiedziała, że zaraz potem ktoś zapuka do drzwi jej pokoju, uznałaby to za nieszczęsne fatum. Nigdy nikt nie dawał jej spokoju po tej jakże rutynowej i przyjemnej czynności, której cały przebieg zawsze ktoś musiał zakłócić. Włosy wysuszyła ręcznikiem na tyle, by woda nie ociekała z jej długich, skręconych już po myciu pasm na ziemię. Tego wieczora była niemalże pewna, że będzie mogła z ulgą paradować po pokoju w samych figach i krótkiej bokserce, odsłaniającej brzuch. Diana zapowiedziała jej się, że dzisiejszy wieczór spędzi z Natem. Nic nie wskazywało na to, że coś mogło popsuć plany Jasmine do pozwolenia sobie na większą swobodę. Bo przecież nie mówimy o spaniu nago, tylko odrzuceniu długich dresów i koszulek, których można się było zagotować. No… nie mogło popsuć, prócz Caleba. Słysząc niemą prośbę o wpuszczenie kogoś do środka, jęknęła w duchu, a głośno warknęła pod nosem jakiś niewybredny komentarz, zanim dalej sycząc na cały świat, sięgnęła do szafy, wyciągając z niej długa męską koszulę. Narzuciła ją na siebie zasłaniając wszystkie blizny i nie bawiąc się w zapinanie guzików, objęła się połami materiału, mozolnie kierując się w stronę drzwi.
   Nie sądził, że to zrobi. Jeszcze kilka minut wcześniej leżał na łóżku Neala z jego kotka na swoim brzuchu. Bawił się z nią przez jakiś czas, wzdychając ciężko kilkakrotnie i czekając na reakcje swego parabatai. W końcu musiał z nim porozmawiać. Długo odwlekał ten moment, ale po sytuacji w windzie już dłużej tak nie mógł. Tyle unikania jej. Tyle udręki. Chyba potrzebował rady Neala, a właściwie jego ostrych słów. Usłyszał od niego jednocześnie pochlebstwa i naganę. Jest idiotą. Zasługuje na nią, ale jeśli odpuści takie zachowanie, bo ona potrzebuje kogoś dobrego. On też nie może się wiecznie zadręczać. Nie zostanie świętym przez ciągłe umęczenie się. Męczennik z niego żaden. Caleb odetchnął odtwarzając ostatni raz słowa swego przyjaciela, gdy szedł korytarzem do jej pokoju. Oddychał głęboko. Nie mógł uwierzyć, że to robi, ale w końcu moc była z nim. Chyba że było już za późno. Nie kochał jej. Ale nie mógł pozwolić jej odejść. Niedługo mogło się to uczucie przerodzić w miłość i był ciekaw, jak to jest. Stał przez moment pod jej drzwiami i słuchał. Odetchnął jeszcze ostatni raz i w końcu zapukał. Nie odezwał się. Gdyby teraz usłyszała jego głos, mogłaby mu nie otworzyć. Zdziwił się nieco, gdy ją zobaczył w męskiej koszuli, ale ona się tak nosiła przecież. Nie mógł ten ciuch należeć do jakiegoś chłopaka. Caleb zamrugał, otrząsając się szybko. Wyciągnął ręce i ujął jej twarz. - Nienawidzę tego - powiedział szybko, po czym pocałował ją z całą namiętnością, która się w nim kotłowała od dłuższego czasu. Zrobił krok do przodu, wciągając ją z powrotem do jej pokoju i zamykając za nimi drzwi jednym pchnięciem.
   Otwierając spodziewałaby się bardziej Diany, której nie wypadł wieczór z Nathanielem, ale nie Caleba. Dlatego właśnie, uchyliła niedbale drzwi, od raz spuszczając wzrok na swoją koszulę. Poprawiała jej mankiety, pewna, że zaraz Diana wyminie ją w progu. Zamiast tego usłyszała głos blondyna, na który momentalnie uniosła głowę do góry, krzyżując z nim spojrzenie. Ledwie zdążył coś powiedzieć, a ona rozchylić wargi, w prostym, bezczelnym pytaniu: „czego znowu?”, które zresztą w tym przypadku mogło mieć nawet dwa znaczenia, kiedy chłopak ujął jej twarz, odbierając jej jakąkolwiek możliwość mowy. Nie była pewna w jaki sposób sprawy przybrały taki obrót, ale na jej skórze, wrażliwej na jakiekolwiek bodźce po kąpieli, pokryła się gęsią skórką. Krew krążyła po prysznicu szybciej w jej żyłach, więc ciało podatniejsze było na odczuwanie jakiegokolwiek dotyku. Właśnie tym wytłumaczyła sobie również i nagły przepływ gorąca, buchający w nią w jednym momencie. Instynktownie cofnęła się do tyłu, ale chłopak zrobił to samo, więc w zasadzie nieplanowanie, zsynchronizowała się z jego ruchami. Koszula w niewiadomym momencie zsunęła się jej z jednego ramienia, aż do łokcia, kiedy trzymała ręce obok siebie, nie wiedząc kiedy znajdując się przy ścianie. Sama ich tam doprowadziła, cofając się przed naporem jego ust, aż nie uderzyła plecami o płaską powierzchnię za sobą. Wyraźnie wyczuwalną w tym pocałunku jego niecierpliwość mieszała się z tęsknotą Jasmine do tych wspaniale pieszczących jej własne wargi. Teraz, kiedy już zablokowała sobie jakąkolwiek drogę ucieczki, po prostu oddała się chwili, wiedząc, że tak samo łatwo, jak złożył pocałunek na jej ustach, tak samo szybko mógł ją tym poszczuć. Dlatego chwyciła przeguby jego dłoni, ulokowane przy jej twarzy i przytrzymała dłonie na swoich policzkach, możliwie jak najprecyzyjniej oddając i pogłębiając pocałunek. Nie dając mu nawet czasu pomyśleć nad tym, żeby teraz od niej uciekł. W sposobie w jaki oddała pocałunek dało się wyczuć pośpiech, jakby spodziewała się, że ta przyjemność zaraz znajdzie swój koniec. Jednak ten i tak był nieunikniony, bo nie spodziewając się czegoś takiego, nie była przygotowana na ten ruch. Zabrakło jej powietrza, więc odsunęła się na nieznaczną odległość, uśmiechając się kpiąco — No nie przesadzaj… nie całuję przecież aż tak tragicznie— ironiczna uwaga sama cisnęła jej się na usta, zanim jej twarz złagodniała, a mięśnie rozluźniły się, kiedy minęły pierwsze żarty. Zaczęła się w niego wpatrywać w niezrozumieniu. Oddech już teraz miała przyśpieszony. — Caleb, totalnie… — nawet nie potrafiła skończyć. Totalnie zniewalająco całujesz. Totalnie pojechałeś po bandzie. Totalnie nie rozumiem. Nie wiedziała, co chciała powiedzieć pierwsze i jakiego priorytetu były dla niej te sprawy.
   Jakimś cudem nie uderzyła go z progu w twarz. Już się przygotował mentalnie na policzek. Westchnął przez pocałunek z ulgą. Cofnęła się, akurat gdy on robił krok do przodu. Okręcił ją i dziewczyna wylądowała przyciśnięta plecami do ściany obok zamkniętych już drzwi. Nagle złapała za jego nadgarstki, by nie zabrał dłoni z jej policzków i coś w tym geście sprawiło, że serce Caleba zmiękło. Chciał otoczyć ją ramionami i już nie puścić. Obronić ją przed światem i zabić idiotę, który wyrządził jej krzywdę. Powoli brakowało mu powietrza, ale gdy się odsunęła nieznacznie, nie mógł się zdecydować, czy wolałby umrzeć bez tlenu z jej ustami na swoich, czy patrzeć na nią z tak bliska, oddychając z trudem. Przesunął dłonie z jej policzków na szyję. Westchnął, kręcąc głową na jej słowa. Spoglądał na nią smutno, wciąż pochylony, ponieważ była dużo niższa od niego, a nie chciał odrywać wzroku od jej zielonych tęczówek. - Wiesz dobrze, że nie to miałem na myśli - stwierdził, delikatnie kreśląc kółka kciukami tuż na jej obojczykami. Gdyby nie to wszystko co się stało między nimi, już zdarłby z niej tę koszulę. Słysząc jej przyspieszony oddech, uśmiechnął się delikatnie. Czyżby mógł wszystko tak szybko naprawić? Był aż takim idiotą, jakim określił go jego parabatai? Blondyn oparł swoje czoło o jej własne. Westchnął. - Jestem niesamowity. Już to słyszałem - powiedział żartobliwie, nie mogąc się powstrzymać. Od czego zacząć... - Jas, przepraszam - wyznał cicho, przymykając oczy. Bał się, że mimo oddanego pocałunku, odrzuci go tak po prostu. Nie chciał jej robić sieczki z mózgu. Tylko najwidoczniej nie był takim dobrym męczennikiem, za jakiego się miał.
   Już wiedziała, kiedy spojrzała w jego oczy, że to był błąd. Za każdym razem robiła to samo. Nieważne ile razy ją zwodził i odrzucał ją od siebie i nieważne, że z każdym kolejnym razem była coraz bardziej złamana, kiedy przychodził na chwilę, przez to jak ją witał, zapominała mu wszystko. Musiała przestać tak ślepo ufać swojemu instynktowi, który przecież nie robił ostatnio nic, tylko ją zawodził. Wbrew wszelkiej logice, pragnęła jego ust i pragnęła przeciągać tą chwilę ile to było możliwe, chociaż ponad wszelką wątpliwość powinna go stąd po prostu wykopać. Należało z tym skończyć. Patrzyła w jego tęczówki, powoli poruszając przecząco głową. Tak, był niesamowity, ale nie mogła tego powiedzieć głośno. Teraz, póki myślała jeszcze względnie trzeźwo, tylko na moment wytrącona jego pocałunkiem z pełnej koncentracji — Nie, jesteś kretynem — w jej tonie nie brzmiała złość, a czysty spokój i dziwna melancholia kiedy wypowiadała te słowa. Odetchnęła nie mogąc patrzeć w te tęczówki. Wiedziała, że robił z nią wtedy co chciał. A ona naprawdę miała totalną miazgę w mózgu. Zdawało jej się, że już sobie ułożyła to, co powiedział jej podczas ich ostatniej poważniejszej rozmowy w bibliotece i przyswajała, a teraz znów przyszedł jej to wszystko zrujnować. Przymknęła oczy, przechylając nieznacznie głowę na bok, czując lekkie smaganie jego opuszków na skórze. Było to takie… ulotne. To było dobre słowo. Już ją nauczył, że nic w jego wykonaniu nie trwa na stale. Dlatego zmusiła się do niezbitego komunikatu, wracając wzrokiem do jego oczu, modląc się, żeby nie powiedział w tym momencie nic więcej, bo znowu uwierzy, że to może coś znaczyć, a on kolejny raz ją odtrąci. Ta gra, w dobie ostatnich wydarzeń działała na nią wyraźnie destrukcyjnie. Nie znała źródła tego chorego przywiązania i ufności, do faceta, który zachowywał się tak, jakby bawił się jej kosztem, tymi relacjami. Był po prostu taki moment, w którym przez chwilę był jej ostoją. Pomógł jej wstać na nogi, a teraz bardzo powoli i bardzo skrycie podcinał jej nóżki, a ona wiedząc to, godziła się na to, zupełnie bez kontroli. — Wybaczone — odetchnęła zrezygnowana, że tak łatwo jest ją urobić — A teraz spadaj już, Caleb — pierwszy raz próbowała rozsądnie wyrzucić go z pokoju, zanim znów nad interpretuje jego czynności, licząc na więcej niż on mógł czy chciał jej dać. Nie potrafiła już nawet kolejny raz prosić go, żeby przestał testować jej wytrzymałość i z wolna gwałcić w ten sposób jej umysł. Czuła się coraz słabsza, za każdym razem, kiedy głośno przyznawała przed nim, że był jej słabym punktem, a on konsekwentnie każdy raz to wykorzystywał i wyrzucał ją z taką łatwością, że czuła do siebie jeszcze mniejszy szacunek za to, że liczyła – „może tym razem będzie mu szkoda”. Było mu przykro zawsze za późno i tylko wtedy, kiedy czegoś chciał. Tak jak teraz — Dlaczego to robisz, Caleb? — spytała, nie wiedząc, że znów podświadomie próbowała go zatrzymać tym jednym pytaniem, rujnując tym samym wcześniejszą próbę w końcu inteligentnego wyproszenia go z pokoju.
   W jej oczach dostrzegł cień przebaczenia, w który nie mógł uwierzyć. Jasmine nie wydawała mu się osobą, która tak łatwo zapomina. A on nie był w stosunku do niej w porządku. Wiedział to, ale uważał, że musi tak być. Nie zmienił co do tego zdania, ale po rozmowie z Nealem stwierdził, że nie umie już tak dalej. Mógł ją chronić. Potrafił. Jeśli tak mówił jego najlepszy przyjaciel, właśnie tak było. Uśmiechnął się na jej stwierdzenie. Nie wyczuł w jej tonie złości, co go nieco zdziwiło. Był to najzwyczajniej postawiony fakt. Pokiwał głową. - Tak, to też - przyznał, poluźniając uchwyt swoich dłoni, które leżały już na jej ramionach. Nie chciał jej wykorzystać. Nie chciał jej zranić. Po prostu nie widział innego sposobu na uratowanie jej, ale teraz powoli zaczynał wierzyć, że może być szczęśliwy i dać radę uchronić ją od złego. Zmarszczył brwi i spoważniał. Wybaczone? Od tak? Westchnął zrezygnowany, słysząc jej kolejne słowa. No tak. Nie mogło pójść tak łatwo, jakby tego chciał. Wrócił jedną dłonią do jej policzka, a drugą zacisnął w pięść i oparł o ścianę obok jej głowy. Wpatrywał się prosto w jej oczy. Chciał udowodnić, że tym razem jest szczery i nie zmieni zdania. Był zdeterminowany. Nie miał zamiaru tak szybko opuścić jej pokoju. W ogóle nie chciał z niego wychodzić. Odetchnął, a jego głos był cichy i niepewny, gdy zaczął mówić. - Chcę ciebie - wyznał, nie mogąc uwierzyć, że powiedział to na głos. Nie było to żadne wyznanie miłości. Na takie uczucie było za wcześnie... chyba... ale czuł do niej coś, co mogło łatwo się w to przerodzić. Chciał, by to się stało, jeśli nie miała zamiaru go odtrącać. - Wiem, że mówiłem zupełnie co innego - zaczął powoli, starając się odpowiednio dobrać słowa. - Uwierz mi, Jas. Mówiłem to, by cię ochronić... To skomplikowane - wtrącił z westchnieniem, nie wiedząc, jak to ująć. - Ale nie umiem tak. Jakimś cudem stałaś się dla mnie ważna i nie chcę, by nasze relacje tak wyglądały. Chcę pokazać ci siebie... Spróbować być szczęśliwym właśnie z tobą - dodał ostatnie zdanie już ciszej, odwracając głowę w bok i przymykając oczy. Ciężko mu przychodziło mówić coś takiego. Być tak szczerym. Ale musiał się przed nią otworzyć, by go nie odrzuciła.
   Na moment przymknęła oczy kiedy przyłożył dłoń do jej policzka, ale zaraz uchyliła powieki. Nie mogła tracić zdrowego osądu. Wpatrywała w te intensywnie zielone tęczówki próbując odczytać jego intencje. Nie ufała jednak swoim spostrzeżeniom. Już niejednokrotnie była pewna, że miał wobec niej czyste zamiary i żadnego interesu w tym, żeby grać jej uczuciami, a z jakiegoś powodu rozgrywka trwała dalej. Dlatego zanim jeszcze skończył swoje szczere wyznanie, rzuciła dla jasności: - ... przerżnąć? - bo za dużo było w ich rozmowach niepewności. Dopiero kiedy spytała, Zauważyła, że się pośpieszyła. Jego twarz wyrażała emocje jakich wcześniej u niego nie widziała. Nie wiedziała czy można zagrać takie uczucia. Dlatego bąknęła dodatkowo z lekkim odkupieniem: - Przepraszam - bo niskie chciała go dekoncentrować ani utrudniać mu tego, co właśnie mówił. Jeśli to było szczere, a nie miała co do tego pewności, to czułaby się prawdziwą suką gdyby chciała teraz z tego drwić. Dlatego milczała już, dając mu dokończyć myśl i dopiero kiedy zamilkł, wypuściła z wolno powietrze z ust nastrajając się na ta rozmowę - Dlaczego ja? - jeśli miała mu  uwierzyć musiała wiedzieć czemu chciał się układać z nią skoro zawsze jej tylko powtarzał, że jest wkurwiająca i niewychowana i nie ma do niej sił i jest poza jego zasięgiem. Jeśli nie potrafiłby udzielić odpowiedzi na to pytanie albo odpowiedź byłaby zbyt płytka, mogła podejrzewać kłamstwo i mogła się jeszcze wycofać. Jeśli mówił od serca... nie miała kurewskiego pojęcia co to w zasadzie dla nich znaczy i jak mogłaby na to zareagować. - I to wiedza, którą mam zachować dla siebie czy coś chcesz z tym zrobić? - nie wiedziała jak jasno spytać czy mówił jej to bo jej pragnął w całkowicie seksualnym kontekście może mentalnie  ale jeszcze nie był gotowy mówić o tym głośno czy proponował jej związek. Jeśli miałaby go źle zrozumieć, nigdy chciałaby tego słowa użyć głośno. Czułaby się odrzucona po raz kolejny gdyby pytając czy chciał być z nią dowiedziałaby się, że jednak chodzi tylko o to że chciał jej i nie miało to żadnego związku z oficjalnym związkiem.
   Nie zwrócił uwagi na jej wtrącenie. Oczywiście, że chciałby się z nią przespać. Nie był idealny. Każdy chłopak w jego wieku miał potrzeby, ale nie dlatego do niej przyszedł. Tym bardziej nie to miał na myśli. To nie o taką potrzebę mu chodziło. Dlatego kontynuował swój wywód. Odetchnął z ulgą, gdy go przeprosiła, ale nie przerwał. Docenił fakt, że nie nabijała się z niego, choć wiedział, że byłaby do tego zdolna. Miał nadziej, że zauważyła jego szczerość. Dawno nie mówił komuś prawdy w taki sposób. I to jeszcze takiej prawdy. Niektóre słowa ledwo przechodziły mu przez gardło. - Dlaczego ty? - uśmiechnął się pod nosem, po czym spojrzał jej prosto w oczy. Wzruszył ramionami. - Nie wiem - przyznał szczerze. - Jesteś wkurzająca, przeklinasz... Jeszcze nie widziałem kogoś tak nie wychowanego - mógłby długo tak wyliczać. Bał się, że takie słowa pogarszają sytuację, ale już bardziej chyba nie mógł. - A mimo to nie potrafię cię tak po prostu zostawić, mimo że bardzo bym chciał. Chcę cię chronić, ale przez to na razie cię na niebezpieczeństwo - dodał, po czym zaśmiał się krótko. Słychać było w tym jakiś nieznany ból. - Ironia, nie uważasz? Po prostu... Po prostu coś mnie do ciebie ciągnie i już sobie z tym nie radzę... Z trzymaniem się z dala - wyjaśnił, a przynajmniej próbował, choć nie wiedział, jak mu szło. Westchnął na jej słowa, ponownie przymykając oczy. - To już zależy od ciebie. Mówiłem ci kiedyś, że nie muszę Cię dotykać - przypomniał, a w jego myślach pojawił się jej obraz w tej ogromnej wannie. - Jeśli tego nie chcesz.
   No to ją zagiął. Powiedział dokładnie to co chciałaby teraz usłyszeć, ale zaczęła się zastanawiać czy to, aby na pewno nie było zbyt banalne i zbyt łatwe do podrobienia przez faceta. Sama treść słów. Bardziej chyba jednak niż to co powiedział liczyło się dla niej jak to zrobił. I chyba tylko dlatego była gotowa zaryzykować i postarać się mu uwierzyć. - To dlatego, że jestem taka niesamowita - skwitowała parafrazując jego słowa, bo powaga tej rozmowy była w stanie ich przytłoczyć. Kiedy przymknął oczy wstrzymała oddech, sama nie wiedząc czego chciała. Nie znała lepszej metody, żeby to sprawdzić niż tylko zbliżyć się do niego, muskając jego wargi swoimi. - Nie, chcę - upewniła się zadzierając głowę wyżej do góry żeby móc  mocniej naprzeć na jego wargi w intensywnym choć powolnym pocałunku. - Jeśli kłamiesz... - nie mogła się zdecydować czy chciała kontynuować pocałunek czy rozmowę więc postanowiła to połączyć schodząc ustami z wolna  na jego szyję, dokładnie planując sprawdzić jak to jest z tym jego słabym punktem. W międzyczasie pochyliła się nad jego uchem szeptać - ... wtedy upewnię się, że będziesz najbardziej nieszczęśliwszym facetem na ziemi... jeśli kłamiesz. - powtórzyła drugi raz, co było niewypowiedzianą prośbą, żeby jednak to nie było kłamstwo.
   Parsknął śmiechem na jej słowa. Chyba potrzebowali jakiegoś rozluźnienia atmosfery, bo inaczej oboje udusiliby się. Westchnął i pokiwał głową, przyznając jej rację. Uśmiechnął się w pocałunek, gdy dziewczyna wykazała chęć takiej relacji między nimi. Ale czy byli w związku? To niewypowiedziane pytanie zawisło nad nimi na kilka sekund, zanim znowu się nie odezwała. - Wiesz, że mówię prawdę - wyszeptał, a po chwili westchnął, gdy zaczęła całować go po szyi. Zadrżał, próbując skupić się na tym, co mówiła. Ujął jej twarz w obie dłonie,  by ponownie spojrzała mu w oczy. Poczuł nijaka ulgę, że nie ma już jej ust na swojej szyi. To było jego najbardziej wrażliwe miejsce i nie potrafił tego kontrolować. Przywarł do niej całym swoim ciałem, przygniatając ją nieznacznie do ściany. Ich czoła i nosy się ze sobą stykały. Byli tak blisko. - Nie kłamię - niemalże przyrzekł w odpowiedzi na jej słowa. Przez chwilę starał się unormować własny oddech, ale długo nie wytrzymał. Wpił się w jej usta. Całował ją właśnie tak, jak każda dziewczyna pragnęła, by ją całowano i on chciał, by czuła się tak codziennie. Zsunął jedną rękę w dół na jej talię.
   Zmusił ją, żeby spojrzała z powrotem na niego, ale zrobił to w taki sposób, że nie mogła mieć mu tego za złe. Oparła się rękoma o ścianę za sobą wpatrując się z dołu w jego tęczówki oczu - No właśnie się zastanawiam.. - mruknęła chwilę przed tym jak przyparł ją do ściany. Czuła lekkie mrowienie  na ciele. Mimo że jej skóra już dawno zdążyła się ochłodzić  po ciepłym prysznicu, dalej intensywnie na nią działała jego bliskość. Zagryzłaby wargę, ale akurat znalazł dla jej ust zupełnie inne zajęcie. W pocałunku chyba chodziło o to, żeby każdą dziewczynę całować indywidualnie, inaczej niż każdą  inną, ale miała nadzieję, że będzie go mogła tego jeszcze nauczyć. Przyłożyła dłoń do jego palców na jej policzku i ujęła je w swoje czując przyjemne ciepło jego ręki pod swoją. Nie potrafiła sobie jednak odmówić chwilę potem smagnięcia jego policzka. Zwykle wyczuwała jego zarost tylko przez palce, teraz ten kuł ją we wnętrze dłoni, ale uwielbiała go właśnie takiego, właśnie w tym kilkumilimetrowym zaroście drażniącym jej delikatną skórę kiedy go całowała. - I nie można było tak od razu, Belle? - uśmiechnęła się nieznacznie co mógł wyczuć na swoich ustach, bo ledwie się od niego odsunęła. Było tyle rzeczy, które teraz ją kusiły zresztą nie od dziś, a od dłuższego czasu, a których nie wypadało jej robić, bo po prostu wcześniej tego nie chciał.  - Jesteś najlepszym mówcą, jakiego znam, ale chyba najgorszym strategiem...
  Był świetny w całowaniu, nawet gdy się nie starał. Teraz jednak chciał pokazać jej w tym pocałunku, że wiele dla niego znaczy i chce spróbować w jakimś sensie z nią być, choć sam nie wiedział, jak to ująć. Dlatego ten pocałunek był o wiele lepszy od ich poprzednich. A mogło być jeszcze lepiej. Uśmiechnął się, gdy poczuł jej uśmiech na swoich ustach. Przyłożyła swoją rękę do jego policzka i wydawała się zadowolona, że może teraz bezkarnie dotknąć jego zarostu. Westchnął na jej słowa i oderwał się od niej, jednocześnie chwytając jej rękę, którą położyła na jego dłoni. Cofnął się na kilka kroków, aż w końcu trafił na łóżko, na którym po chwili usiadł. Gdy to zrobił, pociągnął ją do siebie i usadził na swoich kolanach. - To bardziej skomplikowane - wyszeptał w jej usta, ale nie pocałował jej. Spoglądał w jej oczy, próbując wyczytać z nich jakąś reakcję na jego słowa. - Nie mogłem zaplanować, że moje uczucia przewyższą mój rozum - stwierdził, po czym krótko się zaśmiał. - Sam nie wiem, co robię. Narażam cię jeszcze bardziej, ale nie umiem odpuścić. Za późno zorientowałem się, gdzie zmierzamy.
   Nie rozumiała tego, jak za każdym razem powtarzał jej, że przyniesie jej kłopoty. Na ten moment nie widziała nic złego w tym, co jej razem ze sobą dostarczał. Kiedy troszczył się o nią po feralnym spotkaniu z Drakiem, mimo tego, jak bardzo ją swoją nadopiekuńczością denerwował, czuła się przy nim wtedy bezpiecznie. Nie wiedziała jak przetrwałaby te pierwsze dni po starciu ze swoim eks, bez Caleba. Dalej budziła się w nocy, z przyśpieszonym oddechem, mocno bijącym sercem i wrażeniem, że strach paraliżuje ją i przyprawia ją o palpitację. Kiedy czuła jego bliskość, to naprawdę działało. Naprawdę uspokajało jej duszę. Sam fakt, że był, spał obok. Dlatego właśnie, siadając przodem na jego kolanach, opierając ręce na jego ramionach i splatając swoje palce razem w powietrzu za jego szyją, mruknęła. — Zostań na noc — nie pytała czy chciał i nie prosiła. Zasugerowała coś, trochę ściszonym tonem, jakby głośniejszy miał go odrzucić i zniechęcić do takiej opcji. — Przeceniasz swój rozum. Mnie nie da się bardziej narazić. Już teraz mam wrogów. To naprawdę nie ma znaczenia, czy wykończą mnie Twoi wrogowie, czy wrogowie mojego zmarłego ojca. Jeden koniec — wzruszyła ramionami, jakby już dawno była pogodzona z myślą, że mogłaby umrzeć młodo. — Wpatrywała się w jego twarz, zastanawiając się czy znał kierunek ich wspólnej drogi. Ona nie. Zagryzła wargę niepewna w zasadzie, co właśnie wypracowali sobie za relacje. Jakiś ukryty romans, związek, przyjaźń z profitem?
   Zapewne nie rozumiała niektórych jego słów, ale nie był jeszcze gotowy, by wszystko jej powiedzieć. Przeszłość ścigała go w snach i nawet w samej rzeczywistości. Mimo to liczył, że sobie poradzi. Teraz oprócz Neala i Dalii miał także Jasmine. Ich związek, czym by nie był, mógł sam w sobie sprawić, że zniszczą siebie nawzajem. Byli dość destrukcyjni nawet osobno, ale Caleb był na to gotowy. Na zatracenie i zniszczenie. Mimo ciągłych kłótni i nieporozumień, jej obecność go uspokajała. Jednak paradoksalnie w tym samym czasie go frustrowała. Uśmiechnął się na jej propozycję. - Chce mnie pani wykorzystać, pani Hawkins? - spytał żartobliwie, po czym złożył krótki pocałunek na jej ustach. - Nie miałbym nic przeciwko temu - jakby odpowiedział na swoje poprzednie słowa. Słuchał jej uważnie, wpatrując się w jej oczy. Mówiła tak, jakby już dawno pogodziła się z przedwczesną śmiercią. Zupełnie jak Caleb. Inny Nocni Łowcy też o tym myśleli. W końcu ich życie od początku było narażone na zagrożenia. - Naprawdę mi na tobie zależy - przyznał z westchnieniem i objął ją ramionami, przytulając do siebie. Czy wiedzieli na co się piszą?
   Zniszczą, albo wesprą się w swoim wzajemnym dołowaniu się. Chociaż przed światem zachowywali pewne maski, oboje w rzeczywistości chowali w sobie jakąś ciemność, którą w ten sposób próbowali zwalczać, bądź zakopywać pod siebie. O tym, jak bardzo byli pod tym względem do siebie podobni świadczył choćby fakt, jak dręczyły ich nocne mary, na które nie było żadnego racjonalnego ratunku. Ona znajdowała jakąś ulgę w bliskości drugiego człowieka. Kiedyś był to Drake, który teraz z wiadomych przyczyn sam stanowił przedmiot jej koszmarów nocnych. Teraz ta zaszczytna rola przypadła Calebowi. Przewróciła jednak oczami na jego lubieżne słowa. Wiedział, że nie o to go prosiła, kiedy proponowała mu nocleg. — Tak, oczywiście, na setki różnych sposobów — mruknęła i uszczypnęła go w kark, żeby wiedział, że ironizowała. — Innym razem, Belle — szepnęła, bo byli tak blisko siebie, że nie potrzebowała podnosić głosu. Kiedy poczuła oplatające ją w pasie ramiona, objęła go za szyję, wsłuchując się w jego słowa, w tej pozycji tuż przy jej uchu i uśmiechnęła się do siebie — To możesz coś dla mnie zrobić, Caleb? 
   Zaśmiał się cicho i przede wszystkim szczerze, gdy zobaczył, jak przewraca oczami na jego aluzje. Nie miała tego na myśli, przynajmniej nie w tym konkretnym momencie,gdy prosiła go, by został, ale obydwoje dobrze wiedzieli, że droga do takiego zakończenia jest bardzo prawdopodobna w ich przypadku. - Jesteś urocza - stwierdził niby zaczepnie, ale był poważny. Dopiero teraz to dostrzegał. A przynajmniej dopuszczał w końcu do siebie pewne myśli na jej temat. Zmarszczył brwi i odsunął się nieco od niej, by spojrzeć jej w twarz. - Obym tego nie żałował - powiedział, zgadzając się żartobliwym tonem na jej słowa.
   Nie wiedziała skąd u niego tak nagły komentarz odnoszący się do jej uroku osobistego. Patrzyła na niego, przechylając głowę na bok. Użył takiego tonu jakby chciał ją sprowokować dlatego uśmiechnęła się zadziornie, odparowując - A ty słodki jak żelowy miś - co w zasadzie było bez sensu, ale jego komentarz też był rzucony tak z niczego. Oparła się z tyłu rękoma na jego kolanach odsuwając się na nogach lekko do tyłu i posłała mu tajemniczy uśmiech zanim dłonie przeniosła na jego barkach i w tej wygodniejszej pozycji pochyliła się nad jego szyją podążając ustami z miejsca obok jego ucha w stronę mostka. Bardzo delikatnie smagała jego skórę ustami mrucząc - Rozluźnij się. Nie robię nic źle? - wyprostowała się na moment owiewając jego kark ciepłym oddechem i podrażnioną ciepłem skórę pogłaskała koniuszkiem swojego nosa zanim złożyła w tym samym miejscu mokry pocałunek.
   Prychnął teatralnie na jej słowa,  ale nie poruszył się nawet o centymetr. Jej uśmiech sprawił, że chciał ją znowu pocałować. Zrobił to przelotnie i odpowiedział tuż przy jej ustach. - Żelowe misie są pyszne - stwierdził z prostotą typowa dla dziecka. Zdziwiony obserwował jej ruchy. Na początku, gdy jej usta dotknęły jego skóry na szyi, spiął się. Typowy odruch. Na jej słowa próbował się rozluźnić. Wtedy poczuł, że się zatraca. Było mu tak dobrze. Westchnął cicho, przesuwając prawą rękę na dół jej pleców. Po chwili znajdowała się już pod jej koszulą i palcami muskał jej ciało.
   Wciągnęła powietrze do płuc, czując jego dłoń na dole swoich pleców. Cały mocno zaczerpnięty wdech, wypuściła przez rozchylone wargi prosto na jego szyję, na której składała coraz bardziej precyzyjne, gorące pocałunki. Wargi powoli nabiegły jej od tego krwią, przez co całą przyjemność, jaką teraz odczuwała, oddawała mu w tej pieszczocie jego szyi. Dodatkowo zwiększył jej motywację, wsuwając dłoń pod jej koszulę. Automatycznie wygięła wtedy plecy w łuk, dosuwając się do jego ciała, w ucieczce przed jego dłonią — Są, nawet słodsze od Ciebie, Belle — mruknęła zaczepnie do jego ucha, muskając go wargami i pchnęła go nieco na łóżko, chcąc rozproszyć jego uwagę i swoją od dłoni błądzącej u dołu jej kręgosłupa. Jej włosy rozsypały się wtedy wokół jego twarzy, kiedy oparła się rękoma obok jego głowy, nie dając mu wytchnienia od obcałowywania jego szyi, obojczyków i szczęki. Chciała sprawdzić jakie są jego granice wytrzymałości.
   Nie sądził, że tak zareaguje na jego dotyk. Czyżby też miała swój czuły punkt i on właśnie go odkrył? Zatracał się w jej pocałunkach, ale był zbyt wrażliwy, by długo tak wytrzymał bez rzucenia się na nią. Zadziwiła go, gdy pchnęła go na łóżko. Uśmiechnął się do niej zniewalająco, ale nie był to jeden z uśmiechów, które stosował na dziewczynach. Ten był inny. Wydał z siebie gardłowy odgłos, gdy ponownie wpiła się w jego szyję. Tym razem nie dał jej długo się nacieszyć triumfem. Złapał ją w pasie i jednym zwinnym ruchem okręcił ją tak, że znalazła się pod nim. Złapał jej rękę i przygwoździł ją do materaca. Przez moment wpatrywał się w nią oszołomiony. - Wyglądasz niesamowicie w rozpuszczonych włosach - wyszeptał nachylając się nad nią i wpijając w jej usta na dłuższą chwilę, po czym przeniósł się z pocałunkami niżej. Na szyję, obojczyk. W pewnym momencie pocałował jej skórę tuż nad unoszącą się piersią. Czuł bicie jej serca. Jego także biło niesamowicie szybko. - Nigdy nie byłem tak blisko z osobą, która była dla mnie ważna - wyznał,  wracając do jej ust, ale nie pocałował jej. Jeszcze nie.
   Miała jeszcze tyle pomysłów jak zaopiekować się jego szyją, ale jej to uniemożliwił. Odsunęła się tylko na moment, żeby zaczesać przeszkadzające jej włosy za ucho i wtedy właśnie nastąpiła zręczna zamiana miejsc. W jednym momencie pastwiła się nad nim i cieszyła, że udało jej się z jego gardła wyrwać tak nieartykułowany, ale jakże pociągający odgłos, a w drugim leżała pod nim, zdana na jego łaskę. Oddała każdy jeden jego pocałunek, próbując go pogłębić, ale krzyżował jej dzisiaj wszystkie plany. Wypuściła powietrze z ust, kiedy zjechał ustami niżej i zacisnęła dłonie w pięści. Serce chciało jej wyskoczyć z piersi, kiedy musnął wargami skrawek jej skóry dokładnie na dekolcie. Miała wrażenie, że zaraz zabraknie jej powierza od wstrzymywania go w płucach, jakby chciała przez odcięcie dopływu tchu zatrzymać akcję serca, ale bezskutecznie. — Czy ja wiem… zawsze można się postarać być jeszcze bliżej — mruknęła próbując odzyskać rezon przez sugestywne sformułowania, rzucone w jego kierunku. Była gotowa na przyjęcie kolejnego pocałunku na swoich rozgrzanych wargach, ale wcale jej go nie dał. Dlatego uniosła się lekko do góry, ocierając się o niego prowokacyjnie, upominając się o swój pocałunek.— Bez rozpuszczonych włosów nie wyglądam wcale gorzej — mruknęła jeszcze czepliwe, jakby chciała w nim wzbudzić jakieś wyrzuty sumienia, że to mógł sugerować. W końcu straciła jednak do niego cierpliwość — Na Anioła, no pocałuj mnie. — wyraźnie wcale nie miała jeszcze dość. Pozostawił jej wargi niedopieszczone same sobie i było jej z tym źle.
     Nie wierzył, by musiała, że długo da jej się sobą bawić. Caleb nie umiał pozostawać długo uległy. Za to ona... ona oddałaby bez słowa każdy jego pocałunek i dotyk. I wciąż pragnęła więcej, ale nie sądził,  by to ich gdzieś zawiodło. Choć nie mógł ukryć, że skrycie liczył na coś więcej. Z delikatnym uśmiechem, który znaczyło tak wiele, odsunął się jeszcze nieco bardziej. Chciał się trochę z nią podroczyć. Póki mógł wykorzystać sytuację. - Jeszcze bliżej? - uniósł wymownie brwi, spoglądając na nią z pożądaniem. Nie powinna mówić takich rzeczy. - Zawsze wyglądasz ślicznie - przyznał po raz pierwszy na głos. Mógłby jej prawić komplementy całą noc. - Ale mam słabość do twoich rozpuszczonych włosów - dodał cicho, jakby nie chcąc, by ktokolwiek to usłyszał. Jakby właśnie zdradzał jej sekret, który należał tylko do nich i nie miało być w tym nic złego. Nie zwracał uwagi na jej niezadowolenie. Pochylił się, ale pocałował ją najpierw w czoło, potem w prawą skroń, miejsce tuż pod uchem. I szedł dalej z pocałunkami coraz niżej. Gdy ponownie dotarł do jej piersi, przeniósł się na drugą stronę jej szyi i potem twarzy. Wracając do miejsca, z którego zaczął. Z uśmiechem na ustach w końcu ją pocałował. Tym razem delikatnie i powoli, pokazując jej w ten sposób, ile dla niego znaczy.
   Chciała przyłożyć dłoń do jego policzka, ale miała ją uwięzioną w jego uścisku, dlatego uniosła ją zaledwie o milimetry i zagryzła w sposób nieświadomie bardzo ponętny wargę, widząc na sobie jego spojrzenie. Jego wzrok palił ją w piersi, tak samo, jak jego dotyk pozostawiał na jej skórze gęsią skórkę, w każdym miejscu, w którym smagnął ją swoimi ustami. Poddała się te chwili nie chcąc niczego nawet naprawiać w tym, co robił. Chociaż nie zastosował się do jej prośby, dokładnie wiedział, co robi i dlaczego to robi i do czego ich to zbliża. Zwłaszcza ostatni, nieporównywalny do niczego wcześniejszego pocałunek. Tak bardzo spokojny, pełen ciepła, przez który zapomniała, że jeszcze kilkanaście minut wcześniej nie była niczego pewna, teraz bardziej niż wszystko inne, nie chciała, żeby przestawał ją… tak całować. Ten długi, czuły pocałunek, odpowiednio intensywny i idealnie nieagresywny mógł być idealnym zwieńczeniem wieczoru. — Jak ty to robisz, Caleb? — nie potrafiła zatrzymać pytania dla siebie — Tak łatwo budzisz moją najłagodniejszą część mnie — szepnęła i przechyliła głowę na bok, skoro nie mogła sięgnąć dłońmi jego policzka, spróbowała oprzeć swoje lico na jego dłoni, zaciskającej się wokół jej nadgarstka. — Musisz pielęgnować swoje słabości — podpowiedziała mu — ścieranie się z nimi, pomaga się z nimi oswajać. — Uśmiechnęła się do niego delikatnie, na jego usta i jednak oparła swój policzek na jego policzku, skoro pochylał się nad nią jak wcześnie do pocałunku — To znaczy, że zostajesz? — spytała gładko, wprost do jego ucha.
   Z zadowoleniem zauważył, że dziewczyna chciała podnieść dłoń i go dotknąć, ale nie mogła. W końcu Jasmine była w jego rękach. Bezsilna. Zdana na jego łaskę, czy ją puści, czy nie. Nie mógł zaprzeczyć, że sposób, w jaki przygryzała wargę, był naprawdę podniecający. Nie mógł powstrzymać się przed pocałowaniem jej. Powoli odnajdywali siebie i swoje pragnienia. Coraz lepiej wiedział, jak ją całować. Nie chciał tego kończyć. Pragnął o wiele więcej i to go nieco przestraszyło. Fakt, że nie mógł oderwać od niej wzroku był najgorszy. W całym swoim życiu był tylko zauroczony Dalią, ale wtedy był jeszcze praktycznie dzieckiem. Zamrugał na jej pytanie, a gdy dziewczyna kontynuowała wypowiedź, uśmiechnął się rozczulająco. - To moja genialna osobowość - stwierdził prosto żartobliwym tonem, po czym spojrzał na nią tak, jak jeszcze wcześniej nie patrzył. Gdy oparta swój policzek o jego rękę uderzyła go jej uroda. Westchnął, nie mogąc uwierzyć w to, że tak łatwo mu przebaczyła. - Powinnaś w takim razie częściej nosić rozpuszczone włosy - stwierdził miękko na jej kolejne słowa. Nachylił się do jej ucha. - Nigdy chyba do tego nie przywyknę. Jasmine, jesteś piękna - wyznał cicho, a jego głos nieco drżał. Jeszcze nigdy nie mówił tych słów tak szczerze. I nie miał na myśli jedynie jej wyglądu. Po prostu go zachwycała. Uśmiechnął się na jej pytanie i musnął swoimi ustami płatek jej ucha. - Tylko jeśli chcesz - odszepnął. Ta intymność oraz szczerość go przytłaczały, ale o dziwo podobało mu się to. Puścił jej nadgarstki. Nie mógł dłużej wytrzymać. Musiał wpleść palce jednej ręki w jej gęste włosy. Drugą dłonią objął ją w pasie, ale gdy znowu zaczął ją całować, przelewając w tym wszystkie swoje uczucia, chwycił ją za udo, po drodze muskając jej odkrytą skórę opuszkami palców. Uśmiechnął się szczerze niczym dziecko.
   Prowadził sytuacją w jednym tylko kierunku. Nie mogła nie ulec temu wrażeniu. Przecież moment temu sama go do tego prowokowała. Teraz nie była pewna, czy traktowali to podobnie. Ona trochę może z większym dystansem, ale może chłopak tego tak nie zrozumiał? Nie miała jednak serca przerywać tej ich krótkiej nieprzyjemności. Nie zastanawiała się czy był to tylko moment, chwila zapomnienia i czy następnego dnia na pewno nie zostawi jej z totalnym rozgardiaszem w głowie. Lubiła ciepło jego warg i póki mogła je smakować nie miała nic przeciwko temu. I póki prawił jej te komplementy, miała nadzieję, szczere, nic innego się nie liczyło. — Nie chcesz, żeby idąc ulicą obok mnie, faceci i kobiety zaczęły się oglądać za mną, a nie za Tobą. Twoje biedne, niedopieszczone ego by tego nie zniosło — mruknęła przeciągając ręką od jego mięśni brzucha, do piersi. Ułożyła ją na jego torsie, gładząc go przez materiał koszulki chwilę, oddając jego pocałunek z równym zaangażowaniem. — I inteligentna, zabawna czasami, trochę wredna i tego co wiem, zajebista w łóżku — szepnęła mu do ucha, chwytając go za ramiona, żeby móc podciągnąć się do jego ucha i ostatnie szepnąć wprost do niego, bez dwóch zdań, sprowokowana ruchem jego dłoni po delikatnej skórze jej ciała, z odpowiedniej jego strony, bo druga część nosiła na sobie piętno rozciągającej się przez całą jego połowę blizny. 
   Nie był do końca pewny, co chciała osiągnąć, ale zdecydowanie prowokowała go. To nie było dla niego coś jednorazowego, ale był chłopakiem, a ona była piękna i kusiła go. Teraz już za bardzo się otworzył, by się hamować. Chyba że powiedziałaby mu, że przegina, ale wciąż tego nie zrobiła. Uśmiechnął się delikatnie, przywracając z rozbawieniem oczami na jej komentarz. - Nie chcę w ogóle, by ktokolwiek na ciebie patrzył poza mną - wyszeptał, przechylając głowę i patrząc jej w oczy. Jego głos był ochrypły, a oczy pociemniałe od pożądania, jednak wciąż było widać w nich szczerość. Jej ręka na jego klatce piersiowej sprawiła, że serce zaczęło mu bić jeszcze szybciej. Bał się przez moment, że mogła to wyczuć, ale potem dotarło do niego. Nie musiał już się tak czuć. Uniósł dłoń z jej uda i położył ją na jej ręce. - Nie prowokuj mnie, ponieważ nie wiem, czy się powstrzymam - przyznał z szeptem, chowając twarz w zagłębieniu jej szyi. Puścił jej dłoń i objął ją w pasie, wkładając ręce pod jej koszulę. Westchnął ze smutkiem. - Nie chcę, byś jutro mnie przez to unikała. Nie chodzi mi jedynie o Twoje ciało - powiedział to takim tonem, jakby czytał jej w myślach i wiedział, że właśnie tego się obawiała. - Cała jesteś piękna. Ale mogłabyś czytać więcej książek - przyznał z delikatnym uśmiechem na ustach. Gdy mówił, jego wargi co rusz dotykały jej szyi.
   Uśmiechnęła się delikatnie na jego słowa i zagryzła wargę, znów, tym razem po to, żeby powstrzymać się od śmiechu. Mówił tak, jakby chciał ją zamknąć w zamku z wieżą i nie pokazywać nikomu. Co byłoby całkiem sensowne skoro tak bardzo uwielbiał je włosy. Jakby zapuściła je do jeszcze dłuższe uwielbienie łatwo mogłoby się przerodzić w coś więcej. Miłość na przykład. Gdyby w ogóle sensownym byłoby ją mierzyć w centymetrach długości pasm włosów. — Może wydłubiesz wszystkim oczy… tak dla pewności? — zakpiła sobie trochę z niego, patrząc w te błyszczące oczy i dopiero teraz dotarło do niej coś, o czym w jego towarzystwie wcześniej zdążyła zapomnieć. Była kobietą, i jakkolwiek wcześniej dobrze nie udawał obojętnego na jej urok, teraz z jakiegoś powodu zaczął dostrzegać jej kobiece atuty. Pewną delikatność i wrażliwość jej wyglądu, która zawsze w niej była, nieważne czy przykryta maską drapieżnej rudej suki. Patrzyła w te oczy i słuchała jego słów, wciągając powietrze do płuc, kiedy schował twarz w jej szyi i powoli wypuszczała oddech z pomiędzy rozgrzanych warg — Powstrzymasz przed czym? — nie potrafiła tak po prostu sobie odpuścić droczenia się z nim i z jego reakcjami. Sama ze sobą kłóciła się czego chciała. Działała bardzo instynktownie, wsuwając dłonie pod materiał jego koszulki i zadzierając ją do góry, nabierając śmiałości w swoich ruchach przeciągając pełnymi dłońmi od mięśni jego podbrzusza wyżej, do torsu, w końcu zrzuciła jego koszulkę, uważniej przyglądając się jego klatce piersiowej. W końcu miała możliwość dokładnego przebadania wzrokiem jego ciała, zamiast czajenia się i ulotnych, pseudo-obojętnych spojrzeń. Przełknęła ślinę, zaskoczona własnymi działaniami i trochę trzeźwiej spojrzała na sprawę, wracając do jego oczu uważnym wzrokiem. Cokolwiek się między nimi dzisiaj działo, działo się za szybko. — To po prostu… chodźmy spać, Caleb. — Objęła go za szyję, kiedy on przytulił się do niej w pasie, leżąc w zasadzie na niej, wciągając zapach jej migdałowego żelu pod prysznic i waniliowego szamponu prosto z jej szyi i włosów. — Zgaduję, że czytasz za nas dwóch. Poczytam Ci kiedyś. — zapewniła go, dodając rozbawiona — Znam na pamięć cytat z Hamleta.
   Uśmiechnęła się. Robiła to rzadziej niż on, choć Caleb w większości przypadków miał nieszczery uśmiech. Bardzo dawno się szczerze nie śmiał. Wszystko sobie wypracował i jego odruchy już stawały się mechaniczne, ale przy niej coś się zmieniło. Może mogli wpłynąć na siebie w pewien sposób zbawiennie. Nie destrukcyjnie. Gdyby zamknął ją, najlepiej u siebie w pokoju i nie wypuszczał, byłoby idealnie. Teraz gdy przestał walczyć z samym sobą, stał się zazdrosny. Już wcześniej dostrzegał jej walory, ale dopiero teraz tak naprawdę do niego docierało, jak piękna jest. - Czemu nie - stwierdził z chytrym uśmiechem na twarzy, zanim schował twarz w zagłębieniu jej szyi. Uniósł się nieco, gdy pociągnęła za jego koszulkę. Przyglądał jej się uważnie, gdy badała jego nagi tors. Ponownie się do niej wtulił, a ona odwzajemniła ten gest. - Nie dam rady zasnąć - wymruczał jej do ucha, chowając nos w jej włosach. Były jeszcze nieco wilgotne po prysznicu. - Już zaczęłaś mnie rozbierać, a teraz chcesz iść spać - dodał, powoli ciągnąc za jej koszulę. Była o tyle za duża, że praktycznie miała w tym momencie odsłonięte całe ramię do łokcia. Caleb zaczął ją całować namiętnie w usta po raz kolejny tego późnego wieczora. Powoli schodził z pocałunkami niżej, aż dotarł do jej ramienia. Tego, którego skóra nie była pokryta bliznami. Drugą rękę położył na jej biodrze. - Chcesz mi przytoczyć ten cytat? - spytał, spoglądając na jej twarz. Zamruczał z aprobatą. - Albo ja poczytam tobie i już nawet mam całą listę książek - dodał, rozmyślając o tym, ile Jasmine przegapiła, nie czytając.
   - Mam może utulić do snu? — zakpiła i wciągnęła powietrze do płuc. Już teraz wiedziała, że będzie uwielbiała czuć jego oddech na swojej skórze. Pochylał się nad jej karkiem i w zasadzie samo to działało na nią lepiej niż same pocałunki, które już chwilę potem postanowiła przyprawić odrobiną pikanterii. Wsunęła język pomiędzy jego wargi, masując wprawnie jego podniebienie jeszcze kiedy miała okazję wykazać się w pocałunku, bo zaraz potem pozostawił jej usta niespełnione, zmierzając swoją wędrówką ust do jej ramienia. Odetchnęła ciężko, nie wiedząc co ze sobą zrobić, więc ulokowała obie dłonie bezczelnie na jego karku, a żeby nie ograniczać się do jednego jego słabego punktu, postanowiła znaleźć nowe. W tym celu przeciągnęła dłonią wzdłuż jego karku, wplotła palce pomiędzy jego rozmierzwione blond włosy, chwilę bawiąc się jego kosmykami zanim przeciągnęła dłoń wzdłuż jego kręgosłupa, a drugą, w tym samym tempie przejeżdżając po umięśnionym ramieniu aż do przegubu dłoni, a następnie na jego podbrzusze, gdzie spotkały się jej własne palce. Okrężnymi ruchami na zewnątrz zaczęła masować powoli twardniejące mięśnie brzucha. W tym momencie, kiedy wspomniał o książkach miała ochotę aż spytać go, co to będzie za książka, bo jak zabarwiona erotyzmem to jak najbardziej Jasmine w późniejszym terminie mogła się na to pisać, tymczasem przeniosła ręce na jego barki i łopatki, gładząc go głównie po plecach, bardzo lekkimi, pełnymi wyczucia ruchami — To dlatego, że nie zrozumiałeś komunikatu. — Chodźmy… spać. — powtórzyła cierpliwie dosięgając w ten czy inny sposób do klamry jego spodni rozpinając je — Chyba, że zamierzasz spać w jeansach, wtedy, hej… nie jestem Ci wrogiem — uniosła obronnie ręce do góry, rozkładając je obok swojej głowy, obserwując uważnie Caleba. — To jaki tytuł przygotujesz na najbliższą lekturę? — sięgnęła dłonią po kołdrę złożoną obok nich w rulon i narzuciła ją na plecy Caleba, naprawdę nie mając na myśli niczego innego jak tylko czystej chęci spędzenia z nim nocy w jednym łóżku, obok siebie, niekoniecznie na spędzonym przy tym seksualnym akcie.
   Nie odpowiedział na jej komentarz. Tylko westchnął z nijakim smutkiem. Mogłaby już przestać sobie kpić. Doszli do tego momentu. On się otworzył i choć rozumiał, że nie ufa mu do końca, ponieważ wcześniej robił oraz mówił wiele sprzecznych rzeczy, ale naprawdę był szczery. Z trudem przychodziło mu to okazać. Mógł tylko to wyrazić poprzez dotyk i spojrzenia. Słowa tego nie oddawały. Caleb po prostu nie umiał mówić o takich rzeczach. Nie wiedział też, jak ją całować. Z każdym kolejnym pocałunkiem było lepiej, ale odnosił wrażenie, że coś jej nie pasuje. Dlatego, gdy włożyła mu język do ust, nie pozostawał jej bierny. Odkrywał jej podniebienie, napierając na jej język, jakby toczyli walkę i on miał zamiar wygrać. Pociągnął ją za włosy niby delikatnie, ale było w tym geście coś brutalnego. Ugryzł koniuszek jej języka i oderwał się z chytrym uśmiechem, by zacząć całować ją po szyi i ramieniu. Zostawił po sobie kilka śladów. Jej skórę zdobiło pięć malinek. Jeszcze kiedy tylko dotknęła jego karku, potrafił to przeżyć, ale ona bezczelnie się nim bawiła. Jego słabością. Oderwał się od niej, przykładając swoje czoło do jej ramienia i jęknął cicho, a jego oddech połaskotał jej piersi. Wbił paznokcie w jej udo, na którym trzymał drugą rękę. Napiął mięśnie brzucha, ale ten dotyk nie działał na niego nawet w połowie tak jak ten na karku. - Jesteś taka wredna, jak na tak małe ciałko - wymruczał, muskając ustami jej obojczyk. Podniósł się nieznacznie, gdy odpięła mu spodnie. Przez moment spoglądał na nią ze zmarszczonymi brwiami i pożądaniem w oczach. Z Jas był praktycznie geniusz zła. Nie miał pomysłu, jak to inaczej określić. Nachylił się do jej ucha, przez moment nic nie mówiąc, jedynie oddychając płytko. Uśmiechnął się delikatnie. - Zazwyczaj śpię nago - przyznał, a jego głos był ochrypły, jakby nie mówił przez długi czas. Puścił jej udo, ale powędrował dłonią do jej koszuli, po drodze przyjeżdżając jeszcze po jej nodze paznokciami. Miał ochotę zedrzeć z niej ten ciuszek. Przesunął jedno kolano do góry, zmuszając ją tym samym, by rozłożyła nieco szerzej nogi. - Pocałunkiem zacznę pisać list na Twoim ciele, sutki dotykiem zaznaczą przecinki, mokrymi od języka kropkami zdania te podzielę, podpiszę na pośladkach... by znowu po chwili... kolejną stronę zacząć zapisywać... raz jeszcze dłonie, piersi, usta – swym ciepłem obejmą raz jeszcze, język zakończy każde zdanie, a gdy zechcesz odpisać... słonością znaną, w ustach moich – odczytam Twe wyznania... - wyrecytował pierwszy odpowiedni na taką sytuację wiersz, który przyszedł mu do głowy. Nie było to jednak zwykłe przytaczanie tekstu. Mówił cicho i powoli, a jego głos dalej był ochrypły. Sunął rękami po jej ciele. W odpowiednich momentach zawieszał dłoń tuż pod jej piersiami i całując miejsce tuż pod obojczykiem albo na biodrze, ale tak, by palcami musnąć jej pośladki. Niby przypadkiem. Usta trzymał tuż nad jej wargami. Wszystko robił powoli. Każdy jego ruch był precyzyjny i zmysłowy. Spoglądał jej w oczy spod rzęs.
   Nie sądziła, że na jej pogłębienie pocałunku zareaguje tak ochoczo. Ona zrobiła zaledwie niecały krok do przodu, on skoczył o dwa. Straciła orientację kiedy z ponętnego, przeciąganego pocałunku dotarli do punktu kulminacyjnego, w którym już nie było niewinnie, powoli i bezpiecznie. Pieściła jego usta swoimi wargami, nie chcąc wcale zostać w tyle, a kiedy chłopak oderwał się od jej ust, spomiędzy jej warg słychać było odgłos wypuszczenia powietrza, a chwilę potem zaczerpnięcia dużej jego porcji. Nie dał jej jednak odetchnąć. Czuła lekkie, przyjemne pieczenie w każdym miejscu, w którym zostawiał jej ślad na skórze i nie potrafiła się powstrzymać od lekkiego uśmiechu. — Naznaczasz mnie, żeby odstraszyć ode mnie potencjalnych facetów? — spytała rozbawiona zagryzając wargę, kiedy owiał oddechem jej biust, a zaraz potem kark. Trudno jej było się teraz skupić na rozmowie. Gdyby ktoś spytał ją miesiąc temu chociażby czy wyobrażałaby sobie, że tak to się skończy w jednym łóżku z Calebem, powiedziałaby mu tylko tyle, że jest seksowny. Koniec historii. Ale najbardziej seksowny Belleshade okazywał się nie wcale kiedy napinał idealne mięśnie brzucha czy prezentował swoje silne ramiona. Jego słowa były kompatybilne z całą pobudzającą wizualizacją jego ciała. Próbowała nie rozpatrywać go wyłącznie w tych kategoriach, ale ciężko było jej o tym nie myśleć, kiedy przez materiał swoich ubrań czuła jego napięte mięśnie na swojej skórze, kiedy pochylał się nad jej obojczykami i szyją i całował ją i muskał jej ciało, szeptaną do ucha wibrującym tonem słowa jakiegoś wiersza. Nie rozumiała poezji, ale ten przekaz na nią zadziałał. Zadrżała czując jego ręce przemykające po jej ciele, na razie bardzo zgrabnie, czy robił to umyślnie czy nie, omijające jej blizny. Odetchnęła. Z trudem było jej trzymać się swojego zdrowego rozsądku, kiedy tak na nią działał. Czuła jak wzmagał jej pożądanie każdym swoim ruchem i wszystko co robił, wznosiło ją tylko w jednym kierunku. — Nago? — powtórzyła za nim, mimowolnie to sobie teraz wizualizując i syknęła na siebie, bo w tym momencie miała zbyt bujną wyobraźnię. Musiała się zganić za swoje myśli, obejmując go w pasie bardziej czule, ulegle rozsuwając nogi, dając mu więcej miejsca, cokolwiek chciał robić — Szczerze wątpię — mruknęła nie mogąc się powstrzymać, żeby nie unieść się lekko, ciągnąć go do siebie, kiedy tak pochylał się nad jej ustami. Przeciągnęła najpierw ustami po jego dolnej wardze, a zaraz potem rozchyliła je przykładając kciuk do jego warg i złożyła na nich naprawdę głęboki pocałunek, jednocześnie przesuwając dłoń powoli na jego żuchwę, chwytając jednocześnie jego policzek. Powoli przeciągała palcami kierunku jego szyi aż tam zaczęła gładzić jego skórę, czerpiąc niewymowną przyjemność z jego wzrastającego podniecenia. Z drugą ręką zrobiła to samo, zanim wsunęła ją w jego włosy, a na jego karku zostawiła tylko kciuk, masując nim kostkę jego kręgosłupa pod palcem, kiedy druga dłoń głaskała delikatnie jego skórę. — Ale jeśli musisz… to się rozbierz. Nie mogę przecież stać ci oporem, prawda? — uśmiechnęła się delikatnie — Kim jestem, żeby zmieniać Twoje nawyki? — Nie przestając masować jego skóry na karku, zjechała ustami do jego obojczyków, obcałowując je delikatnymi pocałunkami, podążyła wyżej, do żuchwy i zbłądziła pod nią, muskając językiem jego jabłko Adama, podążając jego końcówką niżej, do jego szyi, pozostawiając za sobą mokre ślady. W tym momencie, nie myślała, wcale. Przestało się dla niej liczyć, co było dobre, a co złe. Przestała myśleć, robiąc wyłącznie to, co podpowiadało jej własne ciało. Obiema dłońmi chwytała teraz jego szyję, doprawiając wszystko coraz bardziej namiętnymi, składanymi na niej pocałunkami i przeciągnęła w końcu rękoma po jego kręgosłupie, wypinając biodra do przodu, kiedy zsunęła z jego pośladków spodnie, ciągnąc je do dołu. Nie zostawiała na jego skórze żadnych malinek, prócz jednej, solidnej, po lewej stronie szyi, do której przyłożyła się naprawdę mocno, a którą teraz smagała lekkimi muśnięciami warg, jakby chciała go przeprosić za tą odrobinę drapieżności.
   Zamruczał twierdząco na jej pytanie. Caleb z natury był dość terytorialny, więc gdy już decydował się na szczerość i swego rodzaju związek, czy czymkolwiek to było, dawał siebie całego i chciał tego w zamian. - Ja jestem teraz twoim jedynym potencjalnym facetem - wyszeptał, składając pocałunek tuż pod jej uchem. Żadne z nich nie spodziewało się, że nastąpi taka sytuacja. Wszyscy wmawiali mu, że kręci z Mel, ale to nie było prawdą. Z Jasmine także nie flirtował, aż do teraz sobie tego nawet nie wyobrażał. Poniekąd. Podświadomie tego chciał, choć uważał, że nie może sobie na to pozwolić. Nie mógł przestać myśleć o ich ciałach dotykających się w chwili gorąca. Jej ręce na jego szyi i we włosach doprowadzały go do szału. Wydał z siebie gardłowy odgłos,  napierając bardziej na jej ciało, przez moment bojąc się, że może ją przygnieść. Była taka mała. Kiedy objęła go w pasie, kwestionując jego słowa, uśmiechnął się, wtulając twarz w jej włosy. - Mogę Ci zaprezentować, jeśli mi nie wierzysz - stwierdził prosto, podnosząc się nieco, ale ona go znowu do siebie przyciągnęła. Trzymał obie ręce po obu stronach jej ciała, pod koszulą, sunąc po jej ciele pod krótką koszulką. Jeszcze nigdy nie był tak delikatny, ale nagle przypomniał sobie o jej poparzeniach i nie chciał jej urazić poprzez niewłaściwe dotykanie jej w miejscach, w których tego nie lubiła. Odwzajemnił jej uśmiech, patrząc jej prosto w oczy. Fakt, że dotykała jego karku ustami w sposób, który doprowadzał go do szaleństwa, nie pomagał. Powoli przywykał do jej rąk, ale to już było za dużo. Zjechał dłońmi niżej, wsuwając je pod jej plecy i zmuszając ją, by przylgnęła jeszcze bardziej do niego swoim ciałem. Przejechał paznokciami drażniąc jej wrażliwą skórę w miejscu, które, jak odkrył, było jej słabym punktem. Przygryzł wargę, powstrzymując jęk. Skąd ona wiedziała, co ma robić, by doprowadzić go do szaleństwa? - Jas - wypowiedział jej imię takim głosem, jakby nic innego się nie liczyło, gdy ściągnęła mu spodnie z pośladków. Oczy zaszły mu mgłą pożądania. Spojrzał na jej twarz z uwielbieniem, zanim znowu wpił się w jej usta. Przygryzł jej dolną wargę, by otworzyła usta. Caleb penetrował jej usta swoim językiem z takim zaangażowaniem, jakby jeszcze tego nie robił. Całując ją bez opamiętania, uniósł jedną rękę i pociągnął za jej koszulę, ściągając ją z jej zdrowej ręki. Zamruczał, gdy oderwał się od jej ust, gryząc jej dolną wargę.
   Odchyliła głowę na bok, dając mu większe pole do popisu, kiedy smagał ustami jej wrażliwą już na dotyk skórę. W każdym miejscu, w którym jego ciepłe wargi dotknęły jej naskórka, pozostawiał za sobą gęsią skórkę, aż w końcu czuła miłe mrowienie na całym ciele, jakby od jednego punktu roznosiło się szerzej. — Nie musisz być zaborczy, Belle… — pogładziła go po włosach, kiedy schował twarz w jej kosmykach i zacisnęła wargi, czując jak jego dłonie docierają do dołu jej kręgosłupa. Automatycznie wygięła się w łuk, w jego kierunku. Nie musiał jej nawet zmuszać, żeby przylgnęła do niego, zrobiła to automatycznie, przeciągając jednym udem po boku jego ciała, czując pod swoim dotykiem rozpaloną skórę chłopaka — aktualnie, faktycznie, jesteś tylko ty — zapewniła go, chociaż przecież to wiedział. Jasmine była ciężkim charakterem. Nic dziwnego, przecież nawet taki Caleb tracił do niej cierpliwość niejednokrotnie. Aż trudno uwierzyć, jak ich ciała mogły dogadywać się tak dobrze, skoro oni sami, wcale. Słysząc swoje imię padające z jego ust, na moment przestała dopieszczać jego szyję wargami, odsuwając się na milimetry? — Hmm? — odsunęła się tylko na chwilę, żeby spojrzeć w te pełne pożądania tęczówki i oblizać wargi w konsternacji. — Miałeś mi coś pokazać — wyjaśniła swoje działania, zanim wpił się w jej wargi. Posłusznie rozchyliła wargi, dając mu kontrolować ten pocałunek. Sama przytrzymywała go za kark jedną ręką, dając sobie stabilizację, z przyjemnością wsuwając same opuszki palców w końcówki jego włosów, ciągnąc za nie lekko i zaciskając palce na jego skórze przy każdym intensywniej wpływającym na nią impulsie podczas tego pocałunku. Drugą dłonią w tym czasie powędrowała przez jego brzuch do jego bokserek, wsuwając palce pod ich gumkę. I tak naprawdę dopiero, kiedy poczuła jak koszula zsuwa się z jej ramienia, zawiesiła ruchy, opadając na materac, bo przez dłuższy czas podnosiła się lekko w jego ramionach, żeby móc naprzeć klatką piersiową na jego tors w głębokim pocałunku. Teraz leżała na pościeli, cofając ręce do jego szczęki. Oddychała ciężko, chwytając go za policzki, żeby przytrzymać jego twarz w pewnym dystansie od siebie. Był to lekki ruch i subtelny sygnał stopu. Jej pierś unosiła się w nierównomiernym oddechu, kiedy szepnęła cicho, patrząc w jego tęczówki: — Boję się — i przełknęła ślinę wyraźnie czymś strapiona. Słowa nie przechodziły jej łatwo przez gardło. Ale doszli do takiego momentu, w którym proszenie go o przerwę, bez jakichkolwiek wyjaśnień byłoby wyjątkowym egoizmem — Lubię Cię. Bardzo — próbowała patrzeć w jego tęczówki oczu, ale i tak uciekła wzrokiem w bok, zagryzając wargę w nerwach — Ja nie lubię facetów. Ja z nimi tylko sypiam. Jeśli mnie szanują i moje potrzeby… ale Ciebie lubię, Caleb — zabrzmiała przy tym słabo, jakby było coś krępującego i niepoprawnego w tym fakcie — … i boję się, że przez to… mnie skrzywdzisz. — zacisnęła gardło i zęby, by zaraz potem odetchnąć ciężko. Jeszcze nigdy nie była z nim tak szczera jak teraz.
   Uśmiechnął się, kręcąc głową. Westchnął. - To silniejsze ode mnie - stwierdził, szepcząc prosto w jej ucho, po czym przygryzł płatek jej ucha. Na moment wstrzymał powietrze, gdy wygięła się w łuk, przylegając udem do jego boku. Nie mógł już dłużej znieść tych spodni plątających mu się w nogach, więc jakimś cudem szybko je z siebie zdjął, słysząc jej słowa. Na chwilę przed tym, jak znowu wpił się w jej usta. Nie wierzył, że znaleźli się w takiej sytuacji. Nie po tym, jak się w stosunku do siebie odnosili. On starał się traktować ją jak każdą inną dziewczynę, ale nie potrafił przy niej trzymać emocji na wodzy. Frustrowała go niesamowicie. Z początku myślał, że jedynie działa mu na nerwy, ale teraz już wiedział, że się mylił. Teraz, kiedy całowali się bez opamiętania, a jej dłoń powodowała do jego bokserek, miał ochotę otoczyć ją ramionami i już nie puścić. Jego serce biło jak oszalałe. Dlatego zamrugał zdziwiony, przyglądając się jej pytającym wyrazem twarzy. Na jej wyznanie zmarszczył brwi. To on po raz pierwszy dopuścił do siebie kogoś spoza rodziny i sam do niej przyszedł, by wyznać jej tyle prawdy, ile mógł. To on się bał, że ją skrzywdzi, że coś jej się przez niego stanie. Nie chciał widzieć jej cierpienia. Nie sądził, by mógł to znieść, gdy już pozwolił sobie się do niej zbliżyć. Kiedy ujęła jego policzki, on sam zmienił położenie i jedną dłonią gładził ją po włosach, a drugą trzymał jej twarz, spoglądając prosto w jej oczy. Nie pozwolił jej długo patrzeć w bok. Przekręcił jej głowę tak, by na niego spojrzała. Uśmiechnął się delikatnie, przez co wyglądał rozbrajająco. Rozumiał ją, choć z nim było nieco inaczej. - Pewnie zawsze myślałaś o mnie inaczej, ale... Jas, ja nie sypiam z każdą dziewczyną, która rzuci mi się na szyję i będzie o to błagać. Zazwyczaj takich unikam - mówił spokojnie i powoli. Jemu bycie szczerym też nie przychodziło łatwo. Zdecydowanie nie. Przymknął na moment oczy, wzdychając. Gdy je otworzył malowało się w nich coś, czego sam nie zrozumiał, ale to uczucie było niesamowicie przyjemne. - Ja też Cię lubię. Bardzo - odpowiedział, naśladując jej wypowiedź. - Dlatego ci to mówię. Uprawiałem seks tylko raz. Z jedną kobietą. Była to ogromna pomyłka, gdy teraz o tym myślę... Ona była faerie, a ja byłem jeszcze młody i naiwny... Chciałem się buntować i pokazać innym, że nie mogą mnie kontrolować, ale po tym... Po tym nie chciałem nic nie znaczącego seksu - mówił, dalej gładząc ją po włosach. Nieco obawiał się jej reakcji i tego, że mogłaby nie zrozumieć. - Jestem beznadziejny, wiem... Chamski, arogancki i mam innych gdzieś - stwierdził, wyliczając wszystkie cechy, które sobie przypisywał. Wszystkie najgorsze cechy. - Ale wszystko, co robiłem, było po to, by cię nie skrzywdzić. Może ci się wydawać to niezrozumiałe, ale z niezrozumiałych dla mnie przyczyn, zaczęło mi na tobie zależeć... Sam nie wiem, czemu ty mnie lubisz. Zawsze tylko wytykałaś mi wszystkie błędy... Jednak musisz wiedzieć, że skoro przyszedłem do ciebie... sam... i wyznałem ci to wszystko... nie mam zamiaru cię tak po prostu zostawić, a tym bardziej zranić - zakończył z bijącym szalenie sercem. Oddychał niemiarowo. Jego głos nieco drżał pod koniec. Nie rozumiał, co się z nim dzieje. W umyśle dalej krążyły mu myśli o tym, że sprowadzi na nią nieszczęście i nie mógł tego znieść, ale nie umiał przeboleć też tego, iż to on do tej pory ją ranił.
   Nie chodziło o sam seks. Jasmine była przyzwyczajona do samego seksu. Przed Drakiem i w sumie nawet po nim miała facetów. I z żadnym nie wiązało ją nic innego, jak właśnie niezobowiązujący seks. To tego, co dzisiaj towarzyszyło temu aktowi, nie znała i nie potrafiła tego ocenić, ani poprawnie nazwać swoich obaw. Przytrzymywała jego policzki lekko, jakby nie chciała mocnym uściskiem go od siebie odstraszyć, ale jednocześnie nie puszczała, bo nie wiedziała skąd ta sprzeczność, ale wbrew wszystkiemu, chciała go mieć blisko siebie. Przymknęła powieki we frustracji. Miała jakąś piekielną blokadę. Za sprawą Drake’a, przez to, jak Caleb namącił jej w głowie. Nie wiedziała czym dokładnie ten raz miał się różnić od innych razów, które miała za sobą. Słyszała w swojej głowie słowa Drake’a i choć starała się je wyprzeć z pamięci, one zagnieździły się głęboko w jej umyśle, zaraz obok tych, w których Caleb godził w jej pewność siebie równie celnie co jej były chłopak. Próbowała mu wierzyć, że nie chciał, ale miała totalny mętlik w głowie w tym momencie. Cofnęła jedną ręką z jego twarzy, zaczesując włosy do tyłu i przytrzymała między nimi dłoń, zagryzając wargę. I była to bardzo bezpieczna pozycja, bo przedramieniem przysłaniała sobie część twarzy, dopóki nie obrócił jej podbródka w swoją stronę. Patrzyła w jego oczy i o dziwo naprawdę wierzyła w to, co mówił, dlatego jej wzrok złagodniał znacząco. Jej ręka automatycznie zsunęła się z jego policzka, na tors, kiedy powoli godziła się z ich aktualnym położeniem. W momencie, w którym wyczuła pod palcami rytm jego serca, automatycznie wstrzymała oddech. Biło ono niesamowicie mocno, aż przez chwilę miała wrażenie, że czuła własne krążenie krwi, dopóki nie odnalazła w jego tęczówkach tego samego napięcia i niepewności, przytłaczających go emocji, tych samych, które przytłaczały ją, albo podobnych. Powiedział w końcu najważniejsze, że nie chciał jej zostawić. Bała się obudzić rano bez niego z natłokiem myśli, żalu i goryczy do siebie samej. Z powrotem podniosła jedną z rąk do jego policzka, tym razem, niepewnie wysuwając zabliźnione ramię z pod koszuli. Kiedy dotknęła tą ręką jego skóry, patrzyła na niego trochę rozbitym spojrzeniem, ale w pewien sposób czule — Przepraszam — mruknęła, muskając delikatnie jego usta swoimi — musiałam wiedzieć… nie potrzebuję żadnych wyznań, niczego takiego, tylko po prostu… nie chcę żebyś zaczął czuć do mnie wstręt. Nie chcę Cię obrzydzać, Caleb… a wiem, że potrafię — próbowała mówić beznamiętnie, nie pozwalając łzom znów spłynąć z jej oczu, mimo, że wspominała teraz dokładnie każde słowo Drake’a, a w ich wspólnym związku jak widać zamiast uczucia rosła odraza do niej. Przy nim nauczyła się nie czuć strachu przed dotykiem facetów, ale jak widać to było tylko wielkie kłamstwo i bała się, że tym razem też będzie. Spuściła głowę zaciskając palce na jego policzku, a drugą dłonią odnalazła jego palce i chwyciła je w swoje, przymykając powieki. — Po prostu… jesteś pewien? — ucałowała jego dłoń patrząc teraz w jego zielone tęczówki — Naprawdę spałeś tylko z faerie? — ahaa… zero presji. Tylko piękna kobieta faerie z domieszką krwi anioła i demona, nadludzko atrakcyjna i idealna. Jak mogła być lepsza od tego? — Jesteś też opiekuńczy i bezinteresowny, czuje się z Tobą bezpiecznie. I nie chcę tego stracić. Nie chcę żebyś uznał to za błąd. I boję się, że jak będziesz mnie dotykał, nie będziesz potrafił powstrzymać odrzucenia. Albo będziesz udawał, że… i potem okaże się, że nie. Boże, naprawdę faerie? I Ci się nie podobało? — w jej głowie selekcjonowała sobie informacje jakimi się z nią podzielił i przegapiła chyba te najważniejsze — One są przecież ponoć wspaniałe w łóżku… znaczy, zdaniem Diany. James mi o takich rzeczach nie mówi.
   Nie chciał, by myślała o innych mężczyznach, z którymi była. Brzydziła go myśl o Drake'u, a co dopiero jego rękach na jej ciele. Jego ustach całujących ją. A jej się to kiedyś podobało. Żałował, że wtedy go nie zabił. Odcięcie ręki było zbyt małą karą za to, co jej wyrządził. On sam uważał siebie za niewiele lepszego. Skrzywdził ją i zadręczał się tym. A przecież wszystko co robił miało zapobiec jej zranieniu. Jak bardzo się mylił. Wiedział, że dziewczyna nie uwierzy jego słowom w pełni, dopóki nie będzie mu patrzyła w oczy. Właśnie w nich można było dostrzec każde kłamstwo i całą prawdę, o ile umiało się szukać. Ucieszył się w duchu, gdy zobaczył, jak jej wzrok łagodnieje. Jej zdziwienie, gdy dotarło do niej, jak szybko bije jego serce i ulga, gdy wypowiedział tych kilka słów, były przytłaczające, ale sam odetchnął. Gdy go przeprosiła, zmarszczył brwi, nie rozumiejąc za co. Odwzajemnił już niemalże automatycznie jej pocałunek równie delikatnie. Pokręcił głową z niedowierzaniem, słysząc jej dalsze słowa. - Jasmine - wymówił jej pełne imię w taki sposób, jakby wcześniej nie słyszał niczego piękniejszego. Odwzajemnił jej uścisk dłoni, a drugą rękę zsunął z jej włosów do policzka. Kciukiem gładząc miejsce pod jej oczami, widząc, że jest gotowa się rozpłakać. - Nie mógłby kiedykolwiek poczuć do ciebie wstrętu - wyszeptał, patrząc na nią łagodnie. Jego powieki były nieznacznie przymknięte, a kąciki ust drgnęły. Uśmiechnął się do niej delikatnie, gdy ucałowała jego dłoń. Spuścił wzrok na ich splecione ręce i przez moment wydawało mu się, że nie pamięta, jak się oddycha. Nie pamiętał, by był z kimkolwiek tak blisko. Ich intymność sprawiała, że nie umiał już myśleć. Westchnął ponownie, po czym spojrzał na nią, jakby była głupim, naiwnym dzieckiem, które nigdy nie ma racji. - Mówiłem ci już, że masz tendencje do nadinterpretacji? I błędnej interpretacji? - spytał retorycznie, ale nie dał jej czasu na przerwanie mu. - Tak, naprawdę - odpowiedział na jej wcześniejsze pytanie i uśmiechnął się rozbrajająco. Włosy miał chyba potargane jeszcze bardziej niż zwykle, ale nie przejmował się tym. Nie zwracał uwagi na siebie. Potrafił w tym momencie skupić się jedynie na niej. Żadna dziewczyna nie wydawała mu się jeszcze tak piękna. - Chciałbym taki być i dać ci bezpieczeństwo, na który zasługujesz - wyznał smutno, ale po chwili praktycznie warknął na jej kolejne słowa. To był jeden z tych momentów, gdy niesamowicie go frustrowała. - Po pierwsze - zaczął, ujmując jej rękę, która była pokryta zabliźnionymi się już dawno poparzeniami. Pocałował grzbiet jej dłoni, nadgarstek, scałował drogę przez jej przedramię i nie przerywał swojej wędrówki. - Jeśli wyglądam ci na odrzuconego, to potrzebne ci okulary - wyszeptał między pocałunkami. Był niesamowicie delikatny, gdy dotykał swoimi ustami jej skóry, pokrytej bliznami. Muskał jej rękę, jakby jego wargi były skrzydłami motyla. W końcu dotarł przez jej szyję do miejsca tuż pod uchem. - Już ci mówiłem. Jesteś piękna na zewnątrz i wewnątrz - dodał, po czym pocałował ją w policzek, a palce drugiej ręki zacisnął na jej dłoni, przyszpilając ją do materaca. - Po drugie - kontynuował, gdy leżał nad nią z zawieszonymi wargami nad jej ponętnymi ustami. Ciężko już mu było się powstrzymywać. - Nie mówiłem, że mi się nie podobało. Była świetna, ale... To nie było to, czego chciałem i zrozumiałem to dopiero po fakcie. To nic nie znaczyło, a do mnie dotarło, że nie chciałem jedynie cielesnej przyjemności - mówił wolno, oddychając głęboko. Takie wyznania przychodziły mu z trudem. Oparł swoje czoło o jej czoło i spojrzał jej głęboko w oczy. - Ona była niczym. Tak samo każda dziewczyna, która chciała się ze mną przespać. A teraz czuję coś, czego myślałem, że nie zaznam. Też się boję, Jas... Ale już zaryzykowałem i nie ma dla mnie odwrotu - wyszeptał, przymykając oczy. Te słowa były dla niego na tyle intymne i osobiste, że nie potrafił utrzymać kontaktu wzrokowego. Jeszcze nigdy nie zdobył się na taką szczerość w stosunku do kogokolwiek. Chyba nawet Neal o tym nie wiedział.
   Jasmine po prostu nie wiedziała, co teraz. Spięła się, z każdym jego muśnięciem warg czując jak jej ciało napina się jeszcze bardziej. Mimowolnie uścisnęła mocniej jego dłoń. Nie wiedziała już co czuje. Czy był to odruch jej zamkniętej postawy, czy zamykała się na budzącą się w niej przyjemność. Naprawdę nie miała najmniejszego pojęcia, co właśnie się działo. Wiedziała jedno tylko ponad wszelką wątpliwość. Ten facet jeszcze nie raz namąci jej w głowie. Jeszcze pół godziny temu, może godzinę była na niego wściekła, chciałaby go zabić na sam jego widok, a teraz drżała w jego ramionach z nadmiaru emocji. Zacisnęła wargi. Ciało jeszcze przetwarzało jego słowa i reagowało na nie odpowiednio, ale umysł już dawno przestał. — Niech Cię, Belle… już nic nie mów. Ja i tak nie wiem co ty mówisz. To za dużo. Ja muszę to… przemyśleć, na spokojnie. Nie rozumiem. Znaczy, zdaje mi się, ze rozumiem… źle. — to wszystko było zbyt utopijne, żeby tak łatwo to zaakceptowała. Obserwowała jak całował jej ramię i złapała go za podbródek nakierowując jego usta na swoje. — Po prostu bądź tu jutro, dobrze? Wtedy o tym porozmawiamy — była już zmęczona spływającymi na nią emocjami, nie chciała tyle myśleć, ale myśli same zaśmiecały jej głowę i powoli się miedzy nimi wszystkimi gubiła. Miała w pamięci to co sama jeszcze przed chwilą myślała i teraz to, co on jej powiedział i to wszystko mieszało jej się w wielki rozgardiasz. Po prostu chciała pozbyć się już tego chaosu. Nie znała lepszego sposobu na rozładowanie napięcia, niż ten, którego się podjęła. Zamiast na sobie, skupiła się na nim. Na moment opadła na pościel, przymykając oczy i podniosła ich splecione ze sobą dłonie, jego rękę kładąc na swoim karku, kiedy ona przeniosła swoją na chwilę na jego brzuch, całując go inaczej niż wcześniej. Badała na razie jego reakcje. Nie była pewna, czy chciał to rozwiązać w ten sam sposób co ona. Oddawał jej pocałunek, ale nie była pewna czy nie robił tego machinalnie. Odsunęła się tylko na chwilę, żeby zrzucić z siebie bokserkę, odsłaniając przed nim swoje gładkie, nieskażone w żaden sposób żadnymi bliznami piersi. Patrzyła w oczy Caleba niepewnie, oddychając głęboko. Nie miała najmniejszego pojęcia czy jego zapał nie opadł przez tą rozmowę. Postawiła karty na stół, ale w tym momencie ogarnęło ją chwilowe zwątpienie, czy to był dobry wybór.
   Nie rozumiał, co dzieje się w jej głowie. Miał mętlik w swojej, ale w miarę go uporządkował do tej pory. Z nią się chyba nie dało. Tak niewiele rozumiała, a on nie umiał inaczej jej tego wszystkiego wytłumaczyć. Już nie wiedział, co zrobić, by do niej dotarło. Tyle dla niego znaczyła, choć nie znali się aż tak długo. Wciąż  wiele o sobie nie wiedzieli, ale on chciał to zmienić. Poznać zarówno  jej umysł jak i ciało. Jednak Jasmine pozostawała dla niego nieodkryta.  Jej słowa były chyba dla niego równie niezrozumiałe co jego wyznanie  sprzed chwili. Przyglądał jej się uważnie, analizując jej wypowiedź.  Przymknął oczy, schylając głowę i wracając do całowania jej ramienia. -  Nie umiem lepiej tego wszystkiego wyjaśnić - wyszeptał, zanim złapała go za podbródek i nakierowała go na swoje usta. Oddawał jej pocałunki, nie mając pojęcia, co to miało znaczyć. Teraz ona mąciła mu w głowie. Ale przyjemność, jaka z nich płynęła była zbyt kusząca. Kiedy dotknęła jego brzuch, westchnął w jej usta. Na każdy jej gest odpowiadał już mimowolnie, jakby jego ciało samo wiedziało, co robić. Puścił jej rękę i zdjął dłoń z policzka, przenosząc je na jej talię. Nagle poruszyła się i musiał się nieco odsunąć. Uniósł się nad nią wyżej, gdy ona ściągała swoją bokserkę. Jeśli wcześniej myślał, że jego serce bije szybko, teraz mogłoby wygrać gonitwę. Wstrzymał oddech i patrzył na nią, nie rozumiejąc co się dzieje. Nie mógł zaprzeczyć, że miała jędrne, krągłe piersi. Idealne. Ale zamiast ująć je swoimi dużymi dłońmi, on objął jej ramiona i przylgnął do niej całym swoim ciałem, jakby chciał ją zasłonić. Jego wargi przywarły do jej ust dość nagle i z dużą siłą, ale był już na tyle wprawiony, że mogło to sprawić jedynie przyjemność, a nie ból. Wgniatał ją w materac, całując ją, jakby był to ich pierwszy prawdziwy pocałunek. Przechylił nieco głowę, napierając na jej wargi pod innym kątem , muskając je swoimi zębami. Po chwili oderwał się od niej zszokowany i wniebowzięty jednocześnie. - Nie rozumiem - wysapał, łaknąć powietrze, którego pozbawiał go ten pocałunek. - Nie chcę robić niczego, czego byś nie chciała - wyszeptał, otwierając oczy i spoglądając w jej bladozielone źrenice. - Chyba nie jesteś świadoma, co właśnie mi zrobiłaś - dodał, po czym przygryzł wargę, powstrzymując jęk. Czuł ją całą pod sobą. Jej uda po obu bokach jego ciała, jej piersi na jego torsie. To wszystko działało na niego z taką siłą, że mógłby wybuchnąć.
   Myślała, że jego pocałunek znaczy niemą zgodę na to, do czego teraz sama instynktownie chciała doprowadzić. Z ulgą rozchyliła wargi, poddając się jego pocałunkowi, czując jak rytm ich serc łączy się w jedną szaloną gonitwę, kiedy przylgnęli do siebie, rozpalona skóra przy rozpalonej skórze i nie potrafiła już wyłączyć jego bicia serca od swojego. Albo dostała palpitacji, albo to przez to, że nie od razu zaczęła odróżniać jego dudnienie od swojego. Rozgrzewał jej myśli. Nie tylko tym gorącym pocałunkiem. Sama świadomość, że był blisko, tak blisko, mentalnie i fizycznie, sprawiała, że dziewczyna traciła pełną kontrolę nad tym, co w zasadzie robiła. Docisnęła piersi do jego torsu, ocierając się o niego, kiedy chwyciła go za szyję, podnosząc się w ten sposób z jego pomoca wyżej, kiedy chwycił ją za talię. Wplotła dłoń w jego włosy na tyle głowy, przepuszczając miękkie włosy między palcami, czując jak pocałunek, który jej właśnie prezentował Caleb, odbierał dech w jej piersi. Jeszcze nigdy nie zaangażowała się w ten gest tak, żeby zapomnieć o oddychaniu. Kiedy więc odsunął się od niej, jej wargi były niemalże sine, powoli rumieniąc się od nowa, bo nabiegłe krwią od tego żarliwego pocałunku, szybko się zregenerowały. Oddychała bardzo ciężko, unosząc klatkę nierównomiernie w górę i w dół, nie zdając sobie sprawy z tego, że smagała go w ten sposób swoimi nadwrażliwymi teraz piersiami. — Chyba wiem…. — szepnęła, dopiero teraz czując jak jego podniecenie wzrosło, a mogła to powiedzieć ze stuprocentową pewnością, bo jakby nie patrzeć, od źródła jego podniecenia dzielił ją wyłącznie materiał jego bokserek i jej bielizny. Z tym, że ta bawełna, która okalała ostatnią zakrytą część jego ciała, w tym momencie wydawała się zbyt mało elastyczna i ciasna dla jego osoby — Rozumiesz… — mruknęła zsuwając ręce po jego bokach, uwalniając jego męskość spod krępujących ją bokserek i musnęła delikatnie kącik ust Caleba. Jeden, drugi, dół szczęki i dopiero wtedy pełne usta, składając na nich bardzo leniwy pocałunek, zachęcając chłopaka do działania, podniesieniem bioder do góry, ocierając się o wiadomy punkt na jego ciele.
   Ich bicie serc dudniło mu w uszach i już nie miał pojęcia, które jest jego. Była taka chętna. Tak pięknie do niego lgnęła. Caleb nie mógł przestać myśleć o tym, że jeszcze nigdy nikogo tak nie pragnął. Jak to się stało? Nie rozumiał, ale stwierdził, że go to nie obchodzi. Najważniejsza była ona. To jak po ich pocałunku nie mogła oddychać, tak samo jak on. I to jak jej piersi zaczęły się unosić i opadać, doprowadzając go tym do szaleństwa. Już nawet nie był w stanie myśleć. Byli tylko oni i nie był w stanie skupić się na niczym więcej. Właśnie takiego stanu chciał. Kompletne i słodko drażniące zapomnienie. Kiedy zdjęła mu bokserki, całując go tak leniwie i unosząc biodra do góry, jęknął. Już nie wiedział, czy oddycha, czy nie, ponieważ nawet normalnie funkcjonowanie sprawiało mu teraz przy niej problem. Wszystko było zbyt idealne. Rozkosz przyćmiła jego umysł i tak bardzo mu się to podobało. Gdy tak leżała pod nim, przylegając do niego całym ciałem, praktycznie wisiała przy moment nad materacem, nawet go nie dotykając. Caleb wysunął pod jej plecy obie dłonie i przejechał po nich paznokciami. Najpierw dość szybko pokonując fragment między łopatki a lędźwiami, a potem niesamowicie wolno, jakby się z nią drażniąc, sunął niżej. Złapał w palce jej majtki i ściągnął je, unosząc się przy tym do pozycji siedzącej, ją natomiast przyszpilając jedną ręką do materaca. Odrzucił ostatnią część bielizny gdzieś w nogi łóżka i spojrzał na nią, okalając jej całe ciało wzrokiem. Z początku przyglądał jej się zachowanie, jakby mógł ją zjeść w całości. Ale po chwili jego wzrok złagodniał, okazując jej uwielbienie. - Jasmine Hawkins, jesteś piękna - wyszeptał na jednym wdechu. Przez to, że znajdował się między jej nogami, rozkładała je teraz przed nim ochoczo. Na jego policzki wkradły się rumieńce, gdy położył dłoń na jej udzie i jechał nią do góry, prawie ocierając kciukiem o jej kobiecość. Nagle wrócił spojrzeniem do jej oczu i niemalże w tym samym momencie pochylił się do niej, całując jej wargi, jakby były powietrzem, a on tonął, zdesperowany, by zaczerpnąć kolejny oddech. Drugą dłonią podparł się obok jej głowy i wysunął swój język między jej pełne wargi, prosząc o więcej. Zabrał dłoń z uda Jasmine. Ręka mu nieznacznie drżała, gdy sunął dalej po jej nagim ciele, aż dotarł do jej piersi. Z początku przejechał po niej nieśmiało palcami, zahaczając o jej stwardniały już sutek, ale potem położył na niej całą swoją prawą dłoń i zaczął delikatnie naciskać, ciągnąć, cokolwiek. Musiał jej dotykać, bo inaczej by oszalał. Niedługo potem jego ruchy stały się pewniejsze i bardziej drapieżne. W podbrzuszu czuł ucisk i pożądanie, których nie potrafiłby już opanować, nawet gdyby chciał.
   Przestała myśleć, bo myślenie zakłócało chemię. Myślenie w ogóle nie było dla niej dobre. Jak Caleb stwierdził, miała tendencję do hiperbolizowania i była w życiu pieruńską pesymistką. Musiała się od tego odłączyć. Musiała skupić się na tym, co działo się między nimi. A dokładniej skupiała się na jego gestach. Obejmowała go za kark i patrzyła w jego tęczówki kiedy zrzucał ostatnią część jej garderoby. Nie wiedziała dlaczego, ale zaśmiała się, w momencie, w którym zsunął jej bieliznę. Patrzyła na niego w pewien sposób, sama o tym nie wiedząc, długo wyczekując tego momentu właśnie w takim kontekście. Nie jako zwykły, nic nieznaczący akt, ale ten, w którym próbowali sobie coś powiedzieć. A chociaż kompletnie zrypali komunikację, moment i tak wydawał się idealny. Czuła jak Caleb przytrzymuje ją przy pościeli i jej oczy śmiały się razem z nią. — Nie walcz, ze mną w łóżku, Caleb. Nie chcę z Tobą walczyć. Masz pełną kontrolę — zapewniła go, bo wyglądało na to, że tak samo jak i ringu, tak samo tutaj musiał się upewnić, że odgrywał pierwsze skrzypce. I Jasmine, tak bardzo chroniąca swojej niezależności, teraz kompletnie, absolutnie, bez oporów się na to godziła. W tym momencie, kiedy na nią patrzył niemalże oceniająco, nawet poza jej świadomością, widząc jego spojrzenie, zaczęła w końcu rozumieć co chciał jej powiedzieć. Kiedy patrzył na nią tym wzrokiem. Faceci woleli kiedy rozmowy wychodziły spontanicznie, to była chyba taka spontaniczna konwersacja ich ciał. Patrzyła w jego tęczówki, które przemykały po jej ciele i w pierwszym momencie chciała chwycić jego twarz i odwrócić ją od jego dotychczasowego punktu patrzenia, ale wtedy dostrzegła w jego spojrzeniu coś, czego nigdy nie widziała w oczach Drake’a albo dawno nie widziała. — Tak ładnie wymawiasz moje pełne imię — chciała coś jeszcze powiedzieć, ale przeciągnął ręką po jej udzie i niebezpiecznie kuszony zbliżaniem się do jej kobiecości, poczuła jego dłoń przez ulotny ułamek sekundy na wnętrzu jej uda i przeszył ją dreszcz, kiedy to zrobił. Bo jeśli myślał wcześniej jej najczulszy punkt to tylko dlatego, że nie znał naprawdę najsłabszego. W czasie kiedy on prowadził wędrówkę po jej ciele, uniosła powieki patrząc w jego tęczówki, tak długo, jak długo jej na to pozwolił, póki nie zamknął ich ust w pocałunku. Nie pozostawała mu dłużna, masując jego język własnym, wsuwając obie z dłoni w jego włosy, jedną z nich zbłądziła przez jego ramię do przegubu jego dłoni. Czuła jej lekkie drżenie. Nie chciała przeszkadzać w jakimkolwiek jego ruchu. To, co robił z jej ciałem było niesamowite i to, jak jej stwardniałe już od podniecenia piersi reagowały na jego dotyk. Nie mogła jednak nie wyczuć lekkiego drżenia jego ręki, dlatego trzymała swoje opuszki palców lekko na jego nadgarstku, gładząc go palcami, po prostu. Cofnęła ją dopiero kiedy poddał się zapomnieniu wyrywając spomiędzy jej warg, które aż musiała oderwać od jego ust, westchnienie. Zacisnęła palce w jego włosach na jego skórze instynktownie lekko falując pod jego dotykiem więc i drażniąco ocierając się biodrami o jego podbrzusze. W tym momencie nie żałowała niczego, co miało miejsce. Uniosła wyżej uda, ocierając się nimi po jego bokach i jednym z nich zaczęła gładzić bok jego pośladka nie chcąc biernie odbierać tylko jego pieszczot. Wolną dłoń przeciągnęła na dół jego pleców wzdłuż kręgosłupa zahaczając o każdą jego kostkę palcami i przesunęła dłoń z powrotem do góry, aż znalazła dla niej oparcie obok drugiej, w jego blond czuprynie. Bo tam miała najlepszą stabilizację i gładziła delikatnie opuszkami jego kark.
   Nie sądził, że Jas zaśmieje się w takim momencie. Speszył się nieco, ale nie okazał tego. W końcu pozostały mu jeszcze jakieś nawyki. Uśmiechnął się na jej słowa, a jej roziskrzone oczy tylko bardziej poszerzyły jego uśmiech. Tak szczerego uśmiechu jeszcze chyba u niego nie widziała. Nie był to jeden z tych nauczonych gestów, które rozdawał wszystkim naokoło. Jego prawdziwa twarz była przeznaczona tylko dla niej. Przynajmniej w takiej odsłonie. - Kiedy stałaś się taka uległa? - wyszeptał z uniesionymi kącikami ust. Nie mógł oderwać od niej wzroku. - Powinnaś się częściej uśmiechać - dodał, chcąc jej uświadomić, że wygląda wtedy jeszcze piękniej. Jego uśmiech stał się niesamowicie delikatny, gdy usłyszał jej słowa, a w jego oczach na sekundę zabłysła satysfakcja. Odkrył jej kolejny wrażliwy punkt. Teraz mógłby trzymać dłonie jedynie na wnętrzu jej uda i u dołu jej pleców. Działał na jej ciało w taki sposób, że sam nie rozumiał, jak to się dzieje, ale ona robiła mu dokładnie to samo. Tyle że ona perfidnie wykorzystywała jego słabość, a on starał się je odkryć. Jej delikatny dotyk na jego nadgarstku był niesamowity. Praktycznie natychmiastowo go uspokoił i jednocześnie pobudził do działania. Oddychał ciężko. Zdecydowanie wiedziała, co robi, a on mógł tylko powstrzymać się przed cichymi jęknięciami, gdy ocierała się o niego w taki sposób. Ciche westchnienie opuściło jego usta, gdy oderwał się od jej warg. Praktycznie klęczał, nachylając się nad nią, przez co miał w miarę stabilna pozycję. Zabrał dłoń, którą położył obok jej głowy. Wydał z siebie dziwny gardłowy odgłos, którego wcześniej u siebie nie słyszał, gdy ujął jej prawe udo swoją lewą ręką, jednocześnie przenosząc się z pocałunkami na jej piersi. Z początku były to dosłownie muśnięcia jego warg na jej jasnej skórze, ale robił się coraz bardziej drapieżny. W pewnym momencie przejechał zębami po jej sutku, licząc, że wydobędzie tym z ust dziewczyny słodki dźwięk jęków albo chociaż westchnień. W tym samym czasie jeździł paznokciami po jej zewnętrznej stronie uda. W górę i w dół. Kilka razy zahaczył o jej pośladek, uśmiechając się do siebie. W końcu przekręcił nieco dłoń. Teraz drażnił wewnętrzną stronę jej uda i w pewnym momencie jego ręka była tak niebezpiecznie blisko... Zabrakło mu tchu. Uniósł na nią wzrok. Spojrzenie miał jakby za mgłą, a myślenie przychodziło mu z trudem. - Jas - wyszeptał jej imię między wdechem i wydechem, po czym wrócił do jej ust. Smakowały tak słodko, że mógłby całować je przez cały czas. Przeniósł dłoń z jej piersi, tuż pod, gładząc ją po boku. Oderwał się w końcu od jej ust. Patrząc na nią, leżąca pod nim, miał wrażenie, jakby serce miało wyrwać mu się z piersi. Zsunął się z niej nieznacznie, podnosząc się do pozycji siedzącej. Kołdra i tak dawno z nich spadła, więc mógł ją oglądać w pełnej okazałości. Ujął delikatnie jej nogę i zaczął wyznaczać ścieżkę pocałunków od jej kolana, po wewnętrznej stronie uda, aż do jej kobiecości. Zerknął na nią ostatni raz z uwielbieniem w spojrzeniu, zanim zamknął oczy, składając pocałunek na jej czułym miejscu.
   Uśmiechnęła się znów na jego słowa, utrzymując jego wzrok, chociaż jej oczy już dawno błyszczały z podniecenia i ciężko było jej zachować koncentrację. Jej emocje w jego towarzystwie chwiały się niemożliwie. Odczuwała wszystko albo nic. Albo kompletną złość, albo kompletną niepewność, albo kompletne rozpalenie. Aktualnie przeszła do najprzyjemniejszej fazy, w której toksyczne gorąco paliło jej trzewia. Już dawno zdążyło jej zaschnąć w gardle, które aktualnie zaczynało ją nieco boleć od napinania strun, za każdym razem kiedy próbowała tłumić swoje głębokie oddechy. Jej ciało reagowało bardzo intensywnie na jego ruchy. Nic dziwnego, że kiedy dotarł do jej wrażliwej strefy, zagryzła wargę, przez chwilę nie odpowiadając mu na jego słowa. — A ty, kiedy postanowiłeś zostać najsłodszym facetem w Instytucie? — mruknęła z uśmiechem, pamiętając jak jeszcze niedawno jeździł po niej i po jej charakterze, próbując jej uzmysłowić jaka była nieznośna. Wspominając to parsknęła rozbawiona do własnych myśli. — Pociągają Cię złośnice, co Caleb? Może nie powinnam być dla Ciebie wcale miła? Wzmaga to Twoje zainteresowanie, Belle? — wyszeptała mu w odpowiedzi, a jej uśmiech nieco zbladł, kiedy o nim wspomniał. Nie zdawała sobie nawet sprawy, że zaczęła się tak nieustannie uśmiechać. Ta uwaga trochę ją zdezorientowała. Dlatego zajęła się jego ustami, przyjmując z satysfakcją, jak sama również wpływała na dźwięki wydobywające się z gardła chłopaka. Była to miła nagroda za wszystkie krzywdy jakie jej kiedykolwiek wyrządzał słowami, czy gestami. Teraz ciężko było jej uwierzyć w to, jak bardzo błędnie analizowała jego wszystkie gesty i słowa. Nie potrafiła zrozumieć w jaki sposób mogła nie wiedzieć, co próbował jej cały czas powiedzieć. Dlatego teraz kiedy oderwał się od jej warg, szepnęła cicho: — Już wiem… — ale nie mogła kontynuować. Zacisnęła dłonie na jego karku, wbijając w nie paznokcie, ale że wpływał za mocno ja jej instynkty, przeniosła ręce na kołdrę, ciasno ściskając kołdrę pod palcami. Nie chciała mu zrobić krzywdy, ale to co on z nią robił aktualnie… jednocześnie pragnęła tego więcej i mniej, bo nie była pewna, czy dłużej była w stanie to znieść. Jej jeszcze bardziej stwardniałe sutki, kiedy musnął je zębami, wręcz same prosiły się o dopieszczenie, stercząc bardzo wdzięcznie, przygotowane na więcej pieszczoty, której jej… nie dał. Miała ściśnięte gardło, próbując nie dawać mu satysfakcji z tego, jak szybko doprowadzał ją do euforii. Dodatkową jej słabością była nadwrażliwość na każde gesty. Dawno już nie pozwalała sobie na taki akt wyzwolenia emocji. Teraz wręcz płonęła pod każdym jego najmniejszym dotykiem, wijąc się pod nim lekko, kiedy muskał jej biodro i udo i spinając pośladki za każdym razem, kiedy do nich docierał. Ale dopiero kiedy zjechał dłonią do wnętrza jej uda, chociaż chwilę się powstrzymywała, już po momencie krótkiego masażu z jej gardła wyrwał się cichy jęk. I aż była na niego zła, że tego nie kontynuował. Wynagrodził jej to drobnymi pocałunkami przez całą nogę. Musiał czuć coraz silniejsze napięcie jej mięśni, kiedy zbliżał się wilgotnymi pocałunkami do zwieńczenia jej ud. Znów jęknęła, na razie były to pojedyncze głośniejsze westchnienia, nad którymi nie panowała. Kiedy dotarł do jej mokrej kobiecości, mógł wyraźnie poczuć, jak wzmaga jej podniecenie z każdym najmniejszym muśnięciem warg. Spinała i rozluźniała mięśnie nie rozumiejąc w jaki sposób mógł tak silnie na nią wpływać, choć tak naprawdę było jeszcze tyle rzeczy, które mógł z nią zrobić. Mimo woli rozszerzyła nieco uda, mając nadzieję, że ta chwila będzie trwać wiecznie. Albo chociaż jakiś niewielki odsetek wieczności. 
   Teraz dopiero rozumiał, co ludzie mieli ma myśli, gdy mówili, że od nienawiści do miłości krótka droga wiedzie. Ich relacji nie mógł określić aż tak drastycznie, ale to określenie to nich pasowało. Nikt przy zdrowych zmysłach nie pomyślałby, że oni kiedykolwiek tak skończą. Może poza Nealem, który zdawał się bardziej rozumieć serce Caleba niż on sam. A w tym momencie biło tak szybko jak jeszcze nigdy. Tak bardzo jej pragnął, że go to przerażało. Przełykał ślinę, nie pozwalając, by zaschło mu w gardle, choć z czasem i tak czuł suchość w ustach. Zaśmiał się krótko na jej słowa. Zamruczał, jakby się zastanawiał i spojrzał na nią kątem oka, zanim się do niej nachylił. - Od kiedy porzuciłem swoje maski - przyznał szczerze, składając pocałunek na jej ustach. Ledwo musnął jej usta, przejeżdżając po jej górnej wardze językiem przy tym. Pokręcił głową w rozbawieniu, uśmiechając się nieco szerzej. - Mógłbym cię ukarać, jeśli tak się stanie - wymruczał jej do ucha, wymownie na moment zacieśniając swoje dłonie na jej pośladkach, po czym wróciły na poprzednie miejsce, gdy wrócili znowu do całowania. Dopiero po chwili do niego dotarło, że chciała coś więcej powiedzieć. - Co chciała powiedzieć? - spytał, gdy muskał skórę na jej udzie. Wsunął w nią swój język. Czuł jej napinające się mięśnie, a gdy rozszerzyła nieco uda, ledwo powstrzymał się od uśmiechu. Trzymał jej uda, głaszcząc ją po wewnętrznej stronie, czasami dodając do tego gestu paznokcie. Kiedy przejeżdżał po jej wnętrzu swoim językiem, dawał z siebie wszystko, by było jej jak najlepiej. Kilka razy zacisnął delikatnie zęby na jej łechtaczce, wiedząc, że to doprowadzi ją do szaleństwa. Caleb wsuwał swój język, wykonywał nim kilka obrotów i wysuwał go. Powtarzał to w oczekiwaniu, że będzie jej tak dobrze, że dojdzie. Przekręcił dłonie, wbijając paznokcie w miejsce tuż pod jej kolanem. Jemu samemu przydałaby się pomoc z jego erekcją, która powoli stawała się nie do zniesienia, ale nie chciał się skupiać na sobie. W tym momencie jego głównym celem było doprowadzić ją na skraj przyjemności.
   Już zdążyła się przyzwyczaić do tej ciszy między nimi. Słyszała tylko bicie swojego serca i jego, i czuła nawet na swojej piersi, i słyszała ich szybkie oddechy, głośne, nierównomierne, tworzące dzisiejszego rodzaju pewną muzykę miłą dla ucha. Skupiła się na ich czynnościach, wzajemnej wymianie pasji i palącej potrzeby w każdym ich pocałunku. Straciła koncentrację na tyle, że nie potrafiła powiedzieć, co chciała mówić jeszcze moment wcześniej. Zamrugała oczami, patrząc w jego oczy, decydując się na bardzo elokwentne — Oj, nieważne — i chwyciła jego policzki, dociskając jego wargi do swoich własnych, podgryzając je z największą przyjemnością. Z wyczuciem, nie z tą samą nutką goryczy jak podczas ich pierwszego pocałunku w trakcie gry w butelkę. Dalej jednak nie mogła już prowokować go swoim językiem, zachęcać go do dalszej zabawy i zachłannie badać jego podniebienia, bo on sam zajęty był zupełnie inną partią jej ciała. Oddychała bardzo ciężko, co jakiś czas wzdychając głośno przez to, co robił z jej kobiecością. Rozpływała się, dosłownie pod wpływem jego działań. Stęknęła raz, drugi i trzeci, za każdym razem kiedy zaciskał zęby na jej łechtaczce i nie wiadomo kiedy zaczęła drżeć pod wpływem jego działań, pierwsze prądy przechodziły jej ciało, czuła jak zakończenia nerwowe rwą się, żeby wyrwać się z jej ciała. Nie czuła go tylko na pulsującej kobiecości. To był tylko ośrodek, który wszystkie doznania przenosił na pozostałe części ciała, w sposób, który powodował, że wiła się pod nim, nie kontrolując już pojedynczo spływających z jej ust jęków rozkoszy. Rozszerzała uda dając mu do siebie większy dostęp, w niekontrolowany sposób unosząc również uda wyżej, aż oparła je na ramionach chłopaka, bardzo delikatnie, że nie czuło się ciężaru tylko jej napinające się mięśnie, dokładnie przy jego karku, tak wyraźnie, że nie zdawała sobie z tego sprawy, ale jej drżące z podniecenia ciało i mięśnie, spinające się dokładnie na jego obojczykach i boku jego szyi, dla jego słabego punktu mogły działać jak najlepszy stymulant. — Caaa… aaaah — nie potrafiła wypowiedzieć teraz jego imienia. Wsunęła dłoń w jego włosy, gładząc go z wdzięcznością nad uszami, drugą ręką rysując szlaczki na jego karku, w chwilach największego doznania zaciskając palce na jego skórze. 
   Podobały mu się odgłosy, które wydawała, gdy sprawiał jej przyjemność. Urywane oddechy, głośne westchnięcia. Chciał więcej. Czuł, jak drży przez to, co robił i podobało mu się to. Łaknęła więcej jego dotyku i języka, a on był gotowy jej dać właśnie to, czego chciała. Po niedługim czasie jej usta opuszczały jęki rozkoszy. Tak bardzo mu się to podobało. Po chwili rozszerzyła nogi jeszcze bardziej, ale potem uniosła je, by oprzeć je na jego ramionach, choć zrobiła to na tyle delikatnie, że praktycznie nie robiło mu to różnicy. Czuł w tym momencie jedynie jej napinające się mięśnie przy szyi, co tylko bardziej napędzało go do działania. Wydał z siebie gardłowy jęk prosto w jej kobiecość, co musiało przyprawić ją o drżenie. Chciał jej dać więcej. Usłyszeć więcej i poczuć więcej. Tyle mu wystarczało przynajmniej na razie, choć jego męskość go uwierała i uniósł się na kilka milimetrów, podbierając się na łokciach, a tym samym wkładając dłonie pod jej pośladki i unosząc tę część jej ciała. Wsunął język najgłębiej jak dał radę i przyspieszył ruchy. Przekręcił głowę nieznacznie na bok, by tym razem poznać jej kobiecość pod nieco innym kątem. Ponownie kilkakrotnie przygryzł jej łechtaczkę, ale za ostatnim razem pociągnął za nią, sprawiając jej nieco bólu, ale dając jej znacznie więcej przyjemności. Na dźwięk swojego niewypowiedzianego imienia, które miało paść z jej ust, zacisnął dłonie na jej pośladkach. Zamruczał, gdy wplotła swoje palce w jego włosy. Takie gesty z jej strony niesamowicie go pobudzały. Zaczął masować jej pośladki w rytm wytyczony przez ruchy jego głowy i jęki, które potrafiły wyczyniać cuda jak na niezbyt duże doświadczenie, jeśli chodziło o takie sprawy. Palcami nieraz przejechał po dole jej pleców. 
   Wszystko to, cała zgodność jego ruchów, bardzo szybko zbliżała ją do największej ekstazy. Musiał czuć, jak jej ciało powoli wygina się w spazmatycznych, niekontrolowanych ruchach. Chciała i nie chciała dojść właśnie w ten sposób. Było to jednak nieuniknione. Kiedy z taką precyzją miętosił jej biedną pulsującą z podniecenia kobiecość, nie mogła dłużej przeciągać tego momentu. Chociaż pragnęła oddać mu w tym akcie tyle samo uwagi i przyjemności, co on dawał jej, już w chwilę potem rozpłynęła się we własnych doznaniach. Przyjemne mrowienie ogarnęło całe jej ciało i spłynęło głębokim dreszczem od jej podbrzusza do reszty komórek nerwowych. Z jej gardła wyrwało się ostatnie desperackie stęknięcie, kiedy odczuła całą falę euforii, która tak łatwo nie znajdowała swojego ujścia. Jej mięśnie ostatecznie zacisnęły się i rozluźniły, świadcząc o jej końcowym poddaniu się Calebowi. Jeszcze chwilę po tym, jak po raz ostatni przejechał po jej kobiecości, dygotała na całym ciele, rozkosznie przeczesując palcami jego włosy, jednocześnie czując jego ręce na dole swojego kręgosłupa. Jedną z dłoni przyłożyła na krótki moment do swojej rozpalonej kompletnie wykorzystanej kobiecości, czując wilgoć pod palcami i dziwne rozczulenie nad sposobem, w jaki łatwo chłopak doprowadził ją do ekstazy. — Niesamowite…. Cal — wydukała półsłówkami, podciągając jego twarz do swojej, nie przejmując się faktem, gdzie jeszcze przed chwilą jego język się znajdował i jak mocno brakowało jej oddechu. Potrzebowała złączyć ich w jednym pocałunku, zachłannie naprzeć na jego wargi i upewnić się, że w tym momencie były one tylko jej i nie mogły należeć do nikogo innego. Pocałunek nie trwał jednak długo, bo już chwilę potem zapewne jemu tak samo jak i jej zabrakło tchu. Oparła drżące jeszcze z podniecenia wargi na jego szyi, przymykając oczy i gładziła go delikatnie po plecach, obejmując blisko siebie, wmawiając sobie, ze mogła opanować szalony rytm jej serca. Znalazła sobie ukojenie w przeciągnięciu rękoma po jego kręgosłupie, dotarciu do jego pośladków, które delikatnie gładziła palcami, w kontraście dla poprzedniego pocałunku. Nie miała dość, nie wiedziałaby, jak mogłaby mieć dość, jego. Dlatego ocierała się swoim wilgotnym wejściem o jego erekcję, najpierw subtelnymi smagnięciami, a chwilę potem pewniej, dociskając biodra do jego pasa. Czuła jego podniecenie pod sobą i była pewna, ze w tym momencie akurat, nie potrzebował niczego więcej. Falistym ruchem miednicy zahaczyła o czubek jego męskości sama sprowokowana swoim ruchem jęcząc chętnie. Uznajcie to za prozaiczne, ale w tym momencie, towarzyszyło jej tak wiele emocji, że pierwszy raz w życiu nie pomyślała o żadnym zabezpieczeniu. Gorzej, była niemalże pewna, że chciała poczuć go w sobie właśnie tak, naturalnie, bez sztucznych powłok. Tylko Jego.
   Czuł, jak ciało dziewczyny się wygina. Nie mógł powstrzymać krótkiego uśmiechu. Właśnie tego chciał i kiedy zauważył, że Jas kompletnie się zatraciła w doznaniach, ogarnęła go w jakimś stopniu duma z samego siebie. Jednak faerie czegoś go nauczyła, gdy spędzał z nią długie dni. Wciąż nie umiał sobie darować tego błędu, ale jak widać ten swego rodzaju związek przydał mu się. Zadowolił Jas do granic możliwości i samo to sprawiło mu przyjemność. Jej jęki brzmiały tak pięknie w jego uszach, a to był dopiero początek. Oderwał się od jej kobiecości, gdy poczuł wilgoć. Chwilę potem przed jego twarzą pojawiła się dłoń, na której chłopak złożył krótki, ale czuły pocałunek. Dotknęła się tak, jakby nie mogła uwierzyć w to, co właśnie się stało i Caleb uśmiechnął się przez to delikatnie. Zdziwił się nieco, gdy podciągnęła go do pocałunku, ale oddał go bez wahania. Całowali się tak, jakby nie było nikogo innego i właśnie to Caleb przez cały czas jej okazywał. Jego gesty mówiły głośniej niż słowa. Sposób w jaki ją całował, napierając na jej wargi, świadczył tylko o tym, że mógłby robić to do końca życia. Niestety dość szybko się od siebie oderwali. Obu im brakowało tchu. Słyszał jej szybkie bicie serca, zgrywające się idealnie z jego własnym, a jej wargi na jego szyi doprowadzały go do szaleństwa. Wyprostował się nieco, gdy przyjechała rękoma po jego kręgosłupie. Chwilę później już czuł wilgoć na swojej erekcji. Nic do niego nie docierało. Nie był w stanie ułożyć żadnego sensownego zdania w swoim umyśle, choć chciał jej coś powiedzieć. - Boże - jęknął, chowając na moment swoją twarz w zagłębieniu jej szyi. Wstrzymał oddech, gdy zahaczyła o czubek jego męskości. A potem jeszcze ten jęk. Wiedział, że powinni się zabezpieczyć. Kiedyś wiedział. Ale ta myśl uleciała zbyt szybko tak jak wszystkie inne, gdy Jas wykonywała takie ruchy, opierając się o niego. W jego głowie panowała kompletna pustka, którą wypełniło pożądanie, a po jego sercu rozbijało się uczucie, którego dotąd nie zaznał. Tak bardzo chciał ją poczuć. Bez namysłu ponownie zsunął się, ale już nie tak nisko, łapiąc przy tym pewnie jej biodra, by unieść je nieznacznie do góry. Praktycznie kucał, więc teraz jej pośladki znajdowały się w pewnym stopniu na jego udach. Nachylił się nad nią, by złożyć na jej ustach gorący pocałunek w tym samym momencie, w którym w nią wszedł. Zrobił to szybko, jednym ruchem. Była gotowa i taka chętna, a on nie wiedział, czy da radę dłużej czekać. Wbijał paznokcie w jej biodra, wykonując rytmiczne, z początku wolne, pchniecia. Jednak szybko wzmocnił obroty. Włożył w nią całą swoją męskość z taką siłą, że jego jądra uderzyły ją w przyjemnym bólu. Przygryzł jej dolną wargę właśnie w tym momencie, w którym wgniatał ją w materac. Uderzał raz po raz w jej słodki punkt, który jakoś odnalazł, gdy miał w niej swój język. Nie mogła nie zacząć jęczeć z rozkoszy, gdy mu się to udało. Oderwał usta od jej warg i przeniósł je na jej lewą pierś. Zatracił się w tych doznaniach i sam wzdychał raz po raz, nie potrafiąc powstrzymać krótkich stęknięć. Przytrzymał jej biodra pewniej jedną ręką, a swoją drugą uniósł do jej prawej piersi. Miętosił ją rytmicznie w synchronizacji z ruchem swoich bioder, które stawały się coraz szybsze. Mięśnie jego pleców się napięły. Po pewnym czasie z jej piersi przesunął dłoń na wewnętrzną stronę jej uda, drapiąc je paznokciami, a jego usta znalazły się na jej szyi, tworząc kolejne malinki.
   Odetchnęłaby z rozkoszą na jego usta, kiedy w końcu ja wypełnił, ale akurat zamykał jej usta w pocałunku. Rozchyliła przez to idealnie wargi, wpuszczając jego język do wnętrza swoich ust w perfekcyjnym pocałunku. Czuła jak wbijał palce w jej skórę i tylko wzmagało to jej pożądania i intensywność pocałunku, powoli przeradzającego się w zażartą walkę o dominację, Straciła chwilową przewagę, kiedy miała wrażenie, że uderzał o przeciwległe ścianki w jej wnętrzu, choć było to fizycznie niemożliwe. Miała wrażenie, jakby tam dotarł, dlatego jęknęła donośnie, słodko prosto do jego ucha zanim przyssała się ustami do jego skóry na karku, kąsając ją i ssąc na zmianę, zwilżając co jakiś czas swoim językiem, skupiając na tym część swojej koncentracji. Przygryzała jego skórę za każdym razem, kiedy uderzał rytmicznie o jej najczulszy wzgórek. Zostawiała lekkie różowe ślady na jego skórze, sięgając szczytów, kiedy jednocześnie docierał głęboko w niej, z każdym kolejnym ruchem wywołując coraz większe dreszcze na jej ciele i powodując, że w pewnym momencie straciła kontrolę nad ciałem. Poruszała się pod nim zsynchronizowana z jego ruchami, jakby robili to już od wielu lat, sięgając perfekcji, mimo, że był to ich pierwszy raz. Nie mogąc znaleźć ujścia dla swoich emocji, zaciskała palce na jego pośladkach przy każdym jego silniejszym ruchu, wbijając w nie palce. W końcu zaczęła je masować, ugniatając jego skórę w delikatnych, aczkolwiek sprawnych dłoniach. Jedną dłoń przeniosła na jego jądra, ściskając je na zmianę w dłoni, pocierając intensywnie jego skórę wzmagając jego doznania, kiedy uderzał trzonem o jej eksplodującą z podniecenia, rozpaloną kobiecość. Poruszał się gładko w jej śliskim, idealnie przygotowanym wnętrzu, chociaż z każdym jego wzmaganym ruchem jej mięśnie coraz bardziej zaciskały się na jego członku i rozluźniały, intensyfikując jego doznania, powodując, ze poruszał się w niej bardzo ciasno, co dla faceta musiało być niesamowicie podsycające; czuć mięśnie coraz węziej zaciskające się na nabrzmiałej męskości. Kiedy w końcu wpadł w pewien rytm w jakim wbijał się w jej wrażliwy punkt raz za razem, wydarła z siebie jęk zmieszany z głośnym, przeciągniętym pomrukiem, wyginając biodra w jego kierunku, powodując, ze otarł się o jej ścianki przy silnym pchnięciu. A jak jego dłoń znalazła się na jej udzie, a sam przyśpieszył swoje ruchy, nie wiedziała już, co doprowadza ją do większego stanu uniesienia. Łóżko skrzypiało rytmicznie pod naporem ich ciał, stukając lekko o ścianę, kiedy w końcu uniosła ręce do góry chwytając się jego ramy, w napięciu rozciągając ciało, dociskając się klatką piersiową do jego torsu, ocierając się piersiami o jego skórę, a chwilę potem opadając, w pozycji, w której mógł idealnie kontemplować jej wystawione prowokacyjnie na jego spojrzenie ciało. Jej piersi falowały budując dodatkowe erotyczne napięcie. Zacisnęła dłonie na metalowych prętach łóżka, odchodząc od zmysłów za sprawą każdego jego ruchu. Nie wiedziała kiedy objęła go ciasno udami, splatając kostki w jego pasie tym samym jeszcze bardziej zmniejszając przestrzeń, w której się poruszał, ale po tym, jak ciepło i zimno jednocześnie objęły jej ciało, zgadywała, że szczytowała drugi raz dzisiejszego dnia, intensywniej niż wcześniej. Fakt, że zaciskała się na nim tylko przedłużył jej doznania. Jej oddech był już tak bardzo głośny, ze gdyby nie jęki już bardzo regularnie wypuszczane w przestrzeń, prawdopodobnie zagłuszyłaby swoim oddechem nawet bicie swojego serca, które bardzo intensywnie czuła w głowie. Coraz szybsze, powodując, ze niemalże eksplodowała, kiedy doznała kolejnego orgazmu z niegłośnym, ale bardzo pociągającym krzykiem na ustach.
   Musiała to robić. Drażnić go, całują i kąsając raz po raz jego wrażliwą skórę na szyi. Gdy się pod nim poruszała, wydawało mu się, że nie może utrzymać dłużej jednej myśli tak samo jak on. Byli razem niesamowicie zgrani, mimo że nigdy tego razem nie robili. Właśnie takiego doznania pragnął, a nie pustego seksu, którego już raz doświadczył. Gdy wbiła palce w jego pośladki, już czuł, jak następnego dnia będzie miał na nich drobne siniaki. Wciągnął powietrze ze świstem, gdy chwyciła w dłoń jego jądra, po czym wydał z siebie długi głęboki pomruk, który przerodził się w jęk. Przez jego myśli przelatywała wiązanka przekleństw, gdy jej mięśnie zaciskały się na jego członku. To było tak niesamowicie dobre uczucie, które tylko wzmagało jego pożądanie. Nagle uniosła się, dotykając jego torsu jeszcze bardziej swoimi piersiami i następnie opadła, a on patrzył na nią z góry. Była taka piękna. A gdy zobaczył, co z nią wyprawiał, jego serce zacisnęło się, jakby miało pęknąć. Jego biodra zaczęły poruszać się szybciej. Stawał się coraz brutalniejszy, ale nie mógł nic na to poradzić. Nie wtedy, gdy sprawiał jej taką przyjemność i słyszał to wyraźnie. Jej oddech i regularne jęki doprowadzały go do szaleństwa, tylko bardziej go napędzając do działania. W końcu nadszedł moment, w którym wiedział, że dłużej nie wytrzyma. Już był tak blisko, a ona mu tego z pewnością nie ułatwiała. - Jas - jęknął ostrzegawczo, gdy zaczął zwalniać. Miał zamiar z niej wyjść, by nie dojść w jej kobiecości, myśląc o tym, ostatnią resztką rozsądku, jaka mu pozostała. Jednak dziewczyna objęła go ciasno udami w pasie, nie dając zbytniego pola do manewru. Jego oddech był również niesamowicie głośny i ciężki. Przerywany stęknięciami i jękami. Przyjemność była zbyt ogromna. Opierając czoło o jej ramię, wzdychając prosto na jej piersi i trzymając ją obiema rękami za uda, jeszcze pewniej niż wcześniej, doszedł chwilę po niej z jej imieniem i przekleństwem na ustach. Wbił paznokcie w jej gładką skórę, co mogło zapewne następnego dnia pozostawić po sobie ślady. Próbował unormować swój oddech, ale nie był w stanie nawet określić, czy to on oddycha, czy ona. Ich serce biły tak szybko i głośno, że ciężko było stwierdzić, które bije szybciej. Objął ją rękoma w pasie, a głowę położył na jej piersiach, które całował delikatnie. Gładził ją kciukami po lędźwiach, chcąc powiedzieć jej tyle rzeczy, których nie umiał jej powiedzieć. Dlatego przez moment milczał, a później wszystko do niego dotarło. Przymknął oczy. - Przepraszam - wyszeptał, mając na myśli fakt, że w niej doszedł. Zapewne zabiłaby go, gdyby zaszła teraz w ciążę, mimo że wziąłby za to odpowiedzialność, nawet może się ciesząc w jakiś sposób.
   Totalnie odpłynęła. Szczęście, że leżała pod nim, bo opadła kompletnie z sił. Oddychała ciężko, przechylając głowę na bok, opierając rozpalony policzek o chociaż odrobinę chłodną pościel pod jej plecami. Czuła jego drobne, w zamiarze uspokajające pocałunki na piersiach, kiedy sama próbowała zaczerpnąć powietrza. Nie potrafiła mu inaczej podziękować dlatego wplotła dłonie w jego włosy, stwierdzając, że uwielbiała to robić. Uspokajał ją swoimi subtelnymi ruchami. Odetchnęła kiedy wysunął się z niej w końcu równie delikatnie, przewróciła go wtedy na plecy, obejmując go wtedy w pasie i wtuliła się w jego pierś, kładąc gorący policzek na jego torsie, I rozgrzane mocno zaczerwienione usta, które teraz oblizała lekko. — W porządku — mruknęła łagodnie, nie wiedząc dlaczego, sięgając dłonią do jego ręki, żeby spleść ich palce razem i ucałować wierzch jego dłoni. Nigdy nie potrzebowała takiej bliskości. Nie była przytulaśna, nawet po seksie, ale Caleb działał na nią w niewiadomy sposób. Nikt nie był dla niej tak dobry, jak on. Tak delikatny i jednocześnie tak drapieżny w łóżku. Drake, chociaż myślała, że był dobry, był po prostu… Drakiem. Caleb robił wszystko z wyczuciem. A chociaż nie chciała go do nikogo porównywać, musiała przyznać, że wychodził poza skalę. Chociaż ciężko jej było stwierdzić, czy skala ujmowała Jareda. Nie pamiętała z ich stosunku nic oprócz tego, że był naprawdę warty powtórzenia. Ten natomiast… definitywnie był. Nie chciała teraz nawet myśleć w tym momencie o braku zabezpieczenia. Przecież nie każdy niezabezpieczony stosunek kończy się w ten sposób, prawda? — Tak myślę… — dodała unosząc głowę, żeby spojrzeć w jego oczy, ale nie potrafiła zebrać myśli, żeby cokolwiek powiedzieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz