środa, 20 maja 2015

Anioł Stracony



JASMINE HAWKINS

właściwie: Middlestone


Nocny łowca / 18 lat / parabatai: Diana Levittoux / związek: Caleb Belleshade
Jest pewien komunikat jaki próbuje (a częściej nawet niekoniecznie „próbuje”, a udaje jej się) przekazać swoim wizerunkiem – jest zwięzłe w swojej formie: „Spierdalaj”, do którego nawet nie potrzeba więcej słów. Ono samo w sobie jest zbyt wymowne, i tak już przegadane. Mimo, ze czasem do swojego nieprzystępnego, odstręczającego looku chciałaby dodać kilka równie nieprzyjemnych, co ona, często ordynarnych słów. Nie jest tak, ze nie ma w niej w ogóle uroku. Ona po prostu ten urok zgrabnie ukrywa. Za warstwą samowystarczalności. Maską twardej babki okrytej palonymi skórami i wnikliwie dobieranymi, ukrywającymi jej kobiece walory, męskimi – nierzadko – ciuchami. Choć pod skórzaną ramoneską i różnokolorowymi (byle w odcieniach szarości i zieleni) bezrękawnikami kryje się całkiem znośna, atrakcyjna dziewczyna – przynajmniej dla wielu – dla innych tylko irytująca. Ci nie potrafią patrzeć przez materiał rozpinanych mdło-kolorowych bluz. Nie umieją, albo nie chcą dostrzegać wdzięcznej sylwetki za ciasno opiętymi damskimi bojówkami. Zdolność do kamuflażu zawsze chciała opanować do perfekcji. W tym celu zawsze osłaniając szczupłą (jak jej anatomiczna reszta) twarz szerokim kapturem. Często w całym swoim zapale zapomina, że nieważne jak mocno by się starała, wzrok zawsze przykują żywe rudo-kasztanowe włosy. Bez znaczenia, z jaką skrupulatnością upięte w ciasny kuc, czy warkocz na boku, przysłaniający drobny tatuaż na boku szyi. A jeśli nawet nie te pasma, nie sposób nie zauważyć przykuwających wzrok ćwiekowych rękawiczek, wraz z błyskiem zapalniczki typu zippo w ręce, z którymi to rzeczami się nie rozstaje, choć nadają jej wandalistycznego image’u. Jakby w każdym momencie mogła wzniecić ogień inny niż ten, jakim zwykle traktuje ludzi, patrząc na nim, w tymi cholernymi zimnymi ognikami w oczach. Pretensjonalnie, chłodno, czasem trochę bardziej łagodnie – bo tylko znużenie i obojętnie. Co wredniejsi, widząc ją, nazywają ją po prostu outsiderem, co nie zapominajmy tylko w Polsce ma dziwnie pozytywne znaczenie. Nikt w końcu nie chciałby być bardziej zniechęcający niż intrygujący. Może tylko ona. W końcu nie ma żadnej zajmującej tajemnicy w tym jak się nosi. Tylko jeden, jasny przekaz: stay away from me.

Zna tylko jedną odpowiedź: NIE. Pewne i kategoryczne; bo jakiekolwiek byś nie zadał pytanie, nie jest zainteresowana odpowiedzą. Znane jest jej jedyne słuszne podejście do dywagowania na ten czy inne tematy. To, w którym sprzeciwia się Twojemu zdaniu. Bo w sumie, chociaż często nie ma żadnej opinii na dany temat, lubi jedną, której pozostaje wierna: nie Twoją. Cóż rzec. jest przekorna i nie musi mieć racji. Wierzy, ze jedyna prawdziwa racja to nie Twoja racja. Tylko tą jedyną zna. Swoją. A jednoznaczność w tak wielu kwestiach nadrabia sobie znajomością wielu różnorodnych obelg, zarzutów i oskarżeń. Nienawidzi niedomówień. Z tego samego powodu kocha walić prawdą prosto w oczy, choć czasem (często) przybiera ją w dziwne, niejasne szaty. Jest zbyt leniwa żeby taki zwykły szary człowieczek zrozumiał, że w istocie został obrażony. Bo właśnie – ma dziwny sposób myślenia i nie kłopocze się, żeby inni za nim nadążali. Nie zależy jej. Podobno na niczym. Dlatego nie da się jej lubić. I choć to teoretycznie powinna mieć tak samo gdzieś, nie znosi ignorancji. Z zasady. To proste. Woli być nielubiana niż ignorowana. Ma wtedy wrażenie, jakby rozmawiała z samą sobą. Tak, jest nieprzyzwoicie dobrą w swoim fachu hipokrytką. I nie przeszkadza jej to. Zaśmiałaby się komuś w twarz, gdyby jej to zarzucił. I gdyby miała to w zwyczaju, ale nie śmieje się. „Bo nigdy nie mówi niczego śmiesznego”, a z cudzych żartów nie lubi się śmiać. Może perfidnie, bez cienia rozbawienia. Dlatego nie łapie dowcipu. Ktoś kiedyś powiedział jej, że jest słodka (pewnie właśnie żartował). Wylądował na izbie przyjęć. Chciała pokazać jak bardzo. Z tego i z wielu innych względów posiada tylko jednego przyjaciela. Powiedziałaby: siebie, ale nie lubi banalności. Woli rzeczy takimi jakie są w świecie, skomplikowane. Bo takie zna; jest sierotą, choć nie tęskni za rodzicami. Trudno jest usychać do kogoś, kogo się nie znało. Dla niej istnieje tylko jedna rzeczywistość. Ta, w której od zawsze była ona sama. Dlatego tak ciężko jest jej pogodzić się z szablonem rodziny i świadomością, że ma wujka. W co zresztą nie wierzyła — bo powiedział jej to jakiś obcy jej facet, pierniczący farmazony. I nie wierzyłaby dłużej, gdyby nie znak wyrysowany na ciele, który powinien był ją zabić, niby gdyby była człowiekiem (A nie jest? Zadaje sobie zawsze to pytanie). Nie, bo jest Nefilim. To ponoć natura dziedziczna. Cholera… Z przykrością dla niej, ponieważ lubi chodzić po swojej ścieżce, wyznaczać sobie swoje drogi. Właśnie dlatego wizja przynależenia do jakiejś grupy – Nocnych Łowców, na ten przykład, wydaje jej się tak pieruńsko… zła. W zasadzie, jest sobą. Tak jej się wydaje.

Zna tylko jedną broń. Język. Bo stając prawdzie naprzeciw, więcej gada niż robi. A fakt, że jest mocniejsza w gębie niż w czynach, wcale nie przeszkadza jej posuwać się do rękoczynów, bez względu na to, jak chorobliwe w skutkach lubią bywać. W gruncie rzeczy nie ma żadnej swojej broszki. Niczego, w czym byłaby dobra jako Nocny Łowca. Lubi uważać, że to dlatego, że jest nim zbyt krótko. Mówiąc szczerze, nie za krótko, a za mało chętnie. Brak jej motywacji i chęci do nauki, a choć łatwo chłonie wiedzę, w tym jednym temacie jest opornym, mało pojętnym uczniem. Dwa światy. Podziemni-Przyziemni, nie robią na niej wrażenia. Zawsze przejmowała się tylko jednym – swoim własnym.

Ludziom wydaje się, że za gapieniem się w ogień kryje się jakaś większa historia. Nie zaprzecza. Może dlatego, że domniemani: „ludzie” siedzą w jej głowie, a oficjalnie zwie się ich myślami? Dlatego nie musi negować tej prawdy głośno. Tak. Dokładnie. Cała idea tej historii się gubi, kiedy jej użytkownik sam dokładnie nie pamięta, co w niej miało miejsce i czy miało sens. Zakodowała tylko nieliczne, krótkie urywki jak przez mgłę. A że nie lubi błądzić… nie wchodzi w to głębiej. Po prostu nie pamięta: dlaczego tak? Więc przestała sobie zadawać to pytanie. Ma wiele skaz, prócz jednej oczywistej, osobowości — ciętego języka i cynicznego, sceptycznego usposobienia — żyje, co dla wielu okazuje się udręką. Ale jednym z całkiem przyziemnych defektów, jest jej ciało. Za warstwą grubych materiałów kryjące nieatrakcyjne blizny rozciągające się na jednym jej boku, zajmujące całe przedramię, razem z barkiem, ciągnące się przez łopatkę coraz cieńszą drogą aż do talii. Nic dziwnego, że konsekwentnie nigdy nie odkrywa swojego ciała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz